Potrzeba polsko-ukraińskiego zrozumienia, a nie wzniosłych deklaracji
W skrócie
Inicjujemy wymianę tekstów między publicystami Klubu Jagiellońskiego i ukraińskiego portalu „Petro i Mazepa” nie z romantycznej wzajemnej sympatii, ale raczej z realistycznego przekonania, że od siebie nie uciekniemy i uciekać nie powinniśmy. Zarówno skala wzajemnych powiązań, jak i bliskość geograficzna nam na to nie pozwolą. Wspólna historia pokazuje, że przy braku wzajemnego zrozumienia każdy czarny scenariusz staje się prawdopodobny. Wierzymy, że nasi Czytelnicy, choć pewnie różnią ich wrażliwość i poglądy dotyczące stosunków polsko-ukraińskich, z dojrzałością i zainteresowaniem poznają opinie podobnego, bo niezależnego i otwartego na różne poglądy, prawicowego środowiska z Ukrainy.
Chociaż jesteśmy sąsiadami – i na mapie, i coraz częściej na ulicach polskich miast – to tak naprawdę mało o sobie wiemy. W Polsce i na Ukrainie trwają procesy, które diametralnie zmieniają nasze kraje i to, jak ze sobą współdziałamy. Nie idzie za tym jednak większa wiedza o sobie nawzajem. W najlepszym wypadku operujemy kalkami sprzed lat. W praktyce niestety czyni nas to podatnymi nie tylko na rosyjskie prowokacje, ale i, co groźniejsze, na autentyczne nieporozumienia i pogłębianie naturalnych napięć.
To wszystko dzieje się w czasie, gdy w naszej części świata nie tylko stoimy przed największymi od dekad wyzwaniami, ale również relacje polsko-ukraińskie są najbardziej intensywne w historii. Dlatego, z inicjatywy mieszkających na Ukrainie Polaków, rozpoczynamy projekt dialogu na internetowych łamach dwóch otwartych, dynamicznych i młodych środowisk prawicowych w Polsce i na Ukrainie. Naszą intencją jest przede wszystkim poznanie wzajemnych postaw, ambicji i interesów, rozpoznanie fundamentów dla potencjalnej współpracy, a nie jej odgórne i bezrefleksyjne ustanawianie.
W tym przez lata przodowały środowiska lewicowe w naszych krajach. Kontakty wyrobiły sobie już dawno, ale jak widzimy, niewiele z nich w praktyce wynikło. Stare elity „międzynarodowej współpracy”, od lat żyjące w złotej wieży z grantów, okazały się oderwane od własnych społeczeństw i budowanych przez lata relacji. Nie potrafią ich spożytkować w czasach, które szczególnie mocno tego wymagają.
Reprezentując środowiska o wyrazistym światopoglądzie, ale i mające duże doświadczenie w prezentowaniu poglądów spoza naszych informacyjnych baniek, jako Klub Jagielloński oraz „Petro i Mazepa” inicjujemy współpracę, której brakowało również w „dojrzalszych” środowiskach prawicy polskiej i ukraińskiej.
Kim jesteśmy?
Klub Jagielloński to polskie środowisko młodych republikańskich publicystów, ekspertów oraz działaczy obywatelskich i politycznych. Tworzymy portal opinii: klubjagiellonski.pl, ekspercki think tank Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, realizujemy projekty patriotycznej edukacji obywatelskiej skierowanej do uczniów szkół średnich. Na co dzień możecie nas spotkać w kilku największych polskich miastach – Warszawie, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku – ale nasze działania docierają znacznie szerzej. Tylko jeden z naszych projektów – mobilna aplikacja Pola, promująca patriotyzm gospodarczy i podnosząca świadomość konsumentów, to ponad pół miliona użytkowników (więcej niż co setny obywatel naszego państwa!) korzystających z niej w trakcie codziennych zakupów.
Członkowie naszego stowarzyszenia pracują w instytucjach publicznych, urzędach, mediach, biznesie. Część z naszych przyjaciół próbuje swoich sił również w polityce. Jednocześnie fundamentem naszej działalności jest stanie na straży wartości i dobra wspólnego, a nie wspieranie takiej czy innej partii. Jesteśmy środowiskiem politycznym, ale nie upartyjnionym. Zdarza nam się wkładać kij w szprychy rządzącym wtedy, gdy kierują się wyborczym partykularyzmem, a nie wspólnym interesem Polaków. Za czasów poprzedniego, liberalno-centrowego rządu skutecznie protestowaliśmy ws. kompromitacji państwa w czasie wyborów samorządowych 2014 r. (niezwykle groźnej, choć wtedy nikt „na Zachodzie” nie mówił jeszcze głośno o rosyjskich próbach ingerowania w procesy wyborcze naszych państw), ale z równą determinacją (i podobnie, z sukcesem) w poprzednim roku zablokowaliśmy próbę zmianę ordynacji wyborczej przez rządzącą partię prawicy, bo służyć miała jedynie jej wyborczemu wynikowi.
Staramy się zachowywać możliwie dużą zdolność do dialogu i bycia wysłuchanym. W coraz bardziej upartyjnionych i spolaryzowanych mediach ciągle udaje nam się zabierać głos po różnych stronach politycznej barykady. Podobnie na naszych łamach znaleźć można opinie bliskie nie tylko emocjom dwóch największych partii, ale także głosy przedstawicieli tak wyrazistej socjalnej lewicy, jak i libertariańskiej czy narodowej prawicy.
Dlatego wierzymy, że nasi Czytelnicy i Sympatycy, choć pewnie różnią się wrażliwością i poglądami w sprawach polsko-ukraińskich, z dojrzałością i zainteresowaniem poznają również opinie podobnego, bo niezależnego i otwartego na różne poglądy, prawicowego środowiska z Ukrainy.
Czym jest dla Polski Ukraina?
Ukraina od blisko trzech dekad jest najważniejszym obok Niemiec sąsiadem Polski. Nie jestem ekspertem od polsko-ukraińskich relacji, ale może właśnie dzięki temu mogę lepiej opisać, czym dla przeciętnego uczestnika debaty publicznej w Polsce jest Ukraina. Najważniejsze kwestie to:
- W największych ugrupowaniach polskiej sceny politycznej panuje konsensus co do potrzeby wspierania ukraińskiej państwowości, demokracji i prozachodniego kursu. W 1991 r. Polska jako pierwsze państwo na świecie uznała niepodległość Ukrainy. W 2004 r. Warszawa była nie wiele mniej pomarańczowa niż Kijów. Cztery lata później to Polska wraz ze Szwecją przedstawiły, a potem skutecznie lobbowały w unijnych instytucjach za Partnerstwem Wschodnim – projektem, który dał owoce w postaci Umowy Stowarzyszeniowej UE z Ukrainą i ruchu bezwizowego dla Ukraińców. W 2013 r. to polscy politycy, w tym Jarosław Kaczyński, byli pierwszymi zagranicznymi politykami na Majdanie, a rok później jeździli z pomocą dla walczących na froncie ukraińskich żołnierzy. W momencie pisania tego tekstu to polscy parlamentarzyści jako jedni z nielicznych głosowali przeciwko powrotowi Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Przykłady można mnożyć.
- Wynika to z tego, że polskie spojrzenie na Ukrainę jest starsze niż współczesne Polska i Ukraina. W czasach komunizmu o Ukrainie, naszej trudnej wzajemnej historii i przyszłych relacjach wolnej Polski z wolną Ukrainą w polskiej emigracyjnej prasie toczono liczne debaty. Ostatecznie zwyciężyła myśl, która postulowała akceptację granic powstałych po II wojnie światowej i odrzucenie jakichkolwiek roszczeń terytorialnych oraz polskie wsparcie dla niepodległości Ukrainy, Białorusi i Litwy jako przeciwwagi dla rosyjskiego imperializmu. Miało to zapewnić bezpieczeństwo, dobrobyt i integrację z Zachodem nie tylko Polski, ale i jej wschodnich sąsiadów. Różnice między emigracyjną teorią a postkomunistyczną praktyką okazały się jednak większe niż zakładano.
- Dla wielu w Polsce zaskoczeniem był stopień sowietyzacji Ukrainy. W naszym kraju opór wobec komunizmu w latach 80. miał charakter masowy. Do opozycyjnego ruchu społecznego „Solidarność” należało 10 milionów Polaków. W konsekwencji tworzone proste kalki projektujące postawy obecne w Polsce na społeczeństwa byłych republik sowieckich, w tym Ukrainy. Rzeczywistość okazała się inna. Polskie elity uznały jednak, że tym bardziej należy wspierać budowę nowej, niesowieckiej Ukrainy. W ramach tego konsensusu uznawano, że można chwilowo przymykać oczy na zjawiska niekoniecznie korzystne z polskiego punktu widzenia, jak np. kwestie historyczne, co nie raz budziło w Polsce kontrowersje (tak, w Polsce o Rzezi Wołyńskiej mówiło się zawsze – patrz punkt 7.).
- Przez lata świetny klimat wzajemnych relacji i zapewnienia o strategicznym partnerstwie nie przekładały się jednak na treść tych relacji i faktyczną, wzajemną współpracę. Wymiana gospodarcza istniała na niewielką skalę. Kontakty między społeczeństwami ograniczyły się do kilku liberalno-lewicowych środowisk, nie tylko nie reprezentujących naszych społeczeństw, ale wręcz bojących się ich. Uniemożliwiało to szczere pojednanie w kwestiach historycznych i piętrzyło problemy, z którymi musimy się teraz zmagać.
- To, co dzieje się obecnie, to kryzys nastrojów w relacjach polsko-ukraińskich, a nie kryzys tych relacji. Polska trwale wspiera Ukrainę. Puste frazesy zastąpiła rzeczywista współpraca i współzależność. W przeciwieństwie do wielu państw starej Unii Polska stoi na stanowisku, że Rosja musi ponosić konsekwencje łamania prawa międzynarodowego – konsekwencje w postaci sankcji, a nie zgody na budowę Nord Stream II. W pierwszym kwartale tego roku Polska wyprzedziła Rosję, stając się największym importerem ukraińskich towarów. Eksport polskich towarów na Ukrainę również stale rośnie. Ukraińscy migranci zarobkowi pracują w Polsce, a przekazy bankowe od nich pozwoliły zamortyzować gospodarcze skutki rosyjskiej agresji. W Lublinie działa Polsko-Litewsko-Ukraińska Brygada, a w Jaworiwie pod Lwowem polscy żołnierze szkolą ukraińskich, jak lepiej przeciwdziałać rosyjskiej agresji.
- Polska to nie Węgry, a Prawo i Sprawiedliwość to nie Fidesz. W tekstach Klubu Jagiellońskiego często i ostro krytykowaliśmy obecnie rządzącą w Polsce partię, jednak w przypadku Ukrainy nie możemy się zgodzić z oskarżeniami pod adresem PiS-u, a szerzej polskiej prawicy. Przez lata to ona była głównym ośrodkiem wsparcia dla Ukrainy. Niewątpliwie to, jak Polacy patrzą na Ukrainę, jest definiowane przez stosunek do Rosji. Ten zaś tradycyjnie był jednym z wyznaczników „prawicowości” w Polsce. Jednym z elementów, który dotąd konstytuował i dalej powinien konstytuować polską prawicę, jest realistyczne (a więc oparte o bardzo ograniczone zaufanie) podejście wobec silniejszego sąsiada, który nawet jeśli chwilowo osłabł, to nie wyzbył się swoich imperialnych ambicji. Wsparcie dla Ukrainy jest tego naturalną konsekwencją. Wyjątkiem na razie są jedynie niewielkie populistyczne prawicowe siły. Musimy mieć jednak świadomość, że będą one wykorzystywały każdy kryzys w relacjach polsko-ukraińskich, żeby rosnąć w siłę.
- Kwestie historyczne są dla nas ważne. Zasługują na oddzielny artykuł w ramach naszej współpracy. Tutaj zaznaczę tylko, że w Polsce panuje konsensus co do oceny rzezi wołyńskiej. Nawet najwięksi polscy przyjaciele Ukrainy zawsze o niej pamiętali. Kwestia ta nie była wcześniej często poruszana we wzajemnych relacjach, żeby nie utrudniać desowietyzacji Ukrainy, a nie dlatego że przypomnieliśmy sobie o niej dopiero po Majdanie. Podnoszenie przez Polskę kwestii rzezi wołyńskiej nie ma wymiaru antyukraińskiego czy prorosyjskiego. Jest to kwestia upamiętnienia ofiar (obecnie Ukraina jest jedynym krajem na świecie blokującym ekshumacje Polaków) i rozliczenia się z naszej trudnej wspólnej historii.
- Wreszcie, realna obecność setek tysięcy obywateli Ukrainy na polskim rynku pracy i na ulicach polskich miast to duża szansa, ale i duże wyzwanie. Dla nas to pierwsze zetknięcie się z masową imigracją do naszego kraju. Poniekąd też szansa na przejrzenie się w lustrze, bo przy wszystkich różnicach powodów tej migracji widzimy wiele podobieństw do tego, jak nasi współobywatele odnajdywali się w państwach zachodniej Europy, emigrując do niej dekadę temu. Dla naszych przedsiębiorców Wasza imigracja do Polski to wręcz błogosławieństwo. To wreszcie ważna okazja do docenienia tego, co nam się w Polsce udało i zrozumienia, że pewnym dorobkiem – sukcesami gospodarczymi, instytucjami, bezpieczeństwem – możemy się pochwalić i podzielić. Ale to też ryzyko powstawania napięć, o których jeśli nie będziemy uczciwie, otwarcie i bez poprawności politycznej dyskutowali, to mogą one długofalowo pogorszyć nastroje pomiędzy naszymi narodami.
Czym dla Klubu Jagiellońskiego jest Ukraina?
Moglibyśmy tu wiele napisać o tym, czym dla nas, jako środowiska, jest Ukraina, ale sądzę, że najlepiej „powiedzą” to nasze teksty, których w trakcie ostatnich sześciu lat napisaliśmy kilkadziesiąt. Nie mamy nic do ukrycia. Każdy Czytelnik „Petra i Mazepy” może je przeczytać, używając Tłumacza Google lub dzięki pomocy kolegi znającego język polski.
Opisywaliśmy dylemat, przed jakim w 2013 r. stanęła Ukraina. Wybierając między dwoma uniami, mieliśmy nadzieję, że Ukraina wybierze tę europejska i zastanawialiśmy się, jak Rosja w ramach neoimperialnej polityki próbuje temu zapobiec. Uważnie obserwowaliśmy wydarzenia na Majdanie i słuchaliśmy Ukraińców, którzy mówili, że chcą, żeby na Ukrainie było jak w Polsce. Cieszyliśmy się, że zwycięstwo Majdanu i Ukraina w Europie to koniec imperium Putina, apelowaliśmy, by wykorzystać szansę dla dobra obydwu naszych narodów, jaka się wówczas pojawiła.
Byliśmy przerażeni rosyjską agresją na Krymie, zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji i nie rozumieliśmy, dlaczego nie pojmuje tego zachodnia Europa. Zastanawialiśmy się, jak zakończyć wojnę w Donbasie i wierzyliśmy, że Ukraina może ją wygrać.
Podziwialiśmy ukraińskie społeczeństwo za jego zdolność do mobilizacji w obliczy rosyjskiej agresji, czego dla nas symbolem były drony z crowdfoundingu. Przeżywaliśmy pogarszające się w wyniku wojny warunki gospodarcze oraz brak reform, które były jednym z postulatów Majdanu.
Myśleliśmy, jak pomóc Ukrainie.
Zastanawialiśmy się, czym był ukraiński nacjonalizm w latach 30. XX w. i czym jest on po Majdanie. Przybliżaliśmy rzeź wołyńską oraz reakcje Ukraińców na film Wołyń. Przyznawaliśmy też, że jako Polacy nie zawsze byliśmy ofiarami. I znowu pytaliśmy, jak pomóc Ukrainie. Szukaliśmy przyczyny kryzysu w relacjach Polski i Ukrainy oraz postulowaliśmy nowe otwarcie. Badaliśmy ukraińską migrację zarobkową do Polski i stwierdzaliśmy, że obie strony na niej wygrywają.
Pytaliśmy, czy komik może być prezydentem Ukrainy, a jak już znaliśmy odpowiedź, to debatowaliśmy, co z tego wynika i czy będzie on rządził samodzielnie od swoich oligarchicznych patronów.
To daleko nie wszystkie nasze teksty o Ukrainie, ale już te pokazują, czym jest dla nas ten kraj i że żywo się nim interesujemy. Wreszcie, wierząc w potrzebę otwartej debaty, nie baliśmy się też uczciwie rozmowy z tymi, którzy do Ukrainy i Ukraińców mają mniej ciepły stosunek niż ten dominujący na polskiej prawicy.
Co dalej?
Inicjujemy ten projekt nie z romantycznej wzajemnej sympatii, ale raczej z realistycznego przekonania, że od siebie nie uciekniemy i uciekać nie powinniśmy. Zarówno skala wzajemnych powiązań, jak i bliskość geograficzna nam na to nie pozwolą. Mamy za to wybór, jak będziemy ze sobą koegzystować. Wspólna historia pokazuje, że przy braku wzajemnego zrozumienia każdy czarny scenariusz staje się prawdopodobny. Pomimo istnienia zbieżnych interesów wielokrotnie byliśmy w stanie zaprzepaszczać szanse i konfliktować się ku uciesze imperium ze Wschodu. Ostatnie pięć lat pokazało, że dotychczasowa formuła naszych „deklaratywnych” relacji wyczerpała się. Pomimo najwyższego historycznie poziomu współpracy klimat relacji między naszymi państwami trudno uznać za zadowalający.
Nie zmienią tego kolejne deklaracje elit o przyjaźni i marzenia o wspólnych interesach. Potrzebujemy nie tylko nowego otwarcia, ale również nowego modelu współistnienia i współpracy, oczywiście dostosowanego do zmieniającej się rzeczywistości i skali wyzwań. Przede wszystkim potrzebujemy szczerego i otwartego dialogu, którego owocem powinno być lepsze zrozumienie świadomej opinii publicznej. Dialogu i zrozumienia na łamach portali będących rzeczywistymi ośrodkami debaty publicznej, a nie zamkniętych forach i rządowych konferencjach. Bezpośredniego dialogu liderów opinii, a nie niekończących się od ćwierćwiecza rozmów tych samych, niszowych ekspertów. Na pewno będzie łatwiej to robić środowiskom bliskim ideowo, mówiącym podobnym językiem. Mam nadzieję, że inne polskie i ukraińskie środowiska również pójdą naszym śladem i rozpoczną bezpośrednią wymianę myśli.