Piontkovsky: Putin nie cofnie się przed niczym
Propaganda rosyjska przedstawia Majdan jako nacjonalistyczny zryw. Jednak jak wiadomo, pierwszymi ofiarami byli Białorusin i Gruzin. Stali ramię w ramię z innymi. Ukraińcy stanowili większość protestu, ale dołączyli do nich ludzie z sąsiednich krajów. To jeden ze znaków wskazujących na to, że ten protest był wielowymiarowy. Zaczął się przecież w chwili, gdy okazało się, że władze sprzeciwiły się woli większości, chcącej budować państwo zgodnie ze standardami zachodnimi w ramach Unii Europejskiej. Wydaje się, że symbolika narodowa była tylko jednym z elementów narracji Majdanu. Pan określił Majdan powstaniem anty-kryminalnym. Dlaczego?
Po upadku Związku Sowieckiego odtworzył się kryminalny system nomenklatury w niemal wszystkich republikach sowieckich, z wyjątkiem bałtyckich. Ten system charakteryzuje fuzja władzy i pieniądza. To nie jest gospodarka wolnorynkowa, ponieważ nie istnieje instytucja własności prywatnej. Taka sytuacja panuje w Rosji czy na Ukrainie. Los lokalnego sklepu zależy od dobrych stosunków sklepikarza z dzielnicowym komendantem milicji. A własność taka, jak firma przetwórstwa naftowego, jaką posiadał np. Michaił Chodorkowski, zależy od jego kontaktów z prezydentem państwa. W tym systemie nie ma miejsca ani na naturalny rozwój, ani na innowacje czy konkurencję. I nie pozwala on na generowanie autentycznych przedsiębiorców, tylko biznesmenów zależnych od władzy. Ten system trzeba więc nazwać kryminalnym kapitalizmem, który jest formą unowocześnionego feudalizmu. Z perspektywy historycznej widać wyraźnie, że komunistyczna nomenklatura świadomie i celowo rozmontowała system komunistyczny, aby stać się beneficjentami nowego systemu kryminalnego. Po to, żeby stać się milionerami, miliarderami, oligarchami. Ukraińska rewolucja rzuciła jako pierwsza wyzwanie temu systemowi i jest to ogromnie ważne wydarzenie. Może stać się bowiem inspiracją dla Rosjan ze względu na bliskość kulturową i geograficzną.
Niektórzy eksperci twierdzą, że ukraińska rewolucja może dodać odwagi Rosjanom, żeby zbuntować się przeciwko systemowi, który ich odizolował od świata i odbiera resztki swobód. Czy istnieje jednak wystarczająco mocna siła, żeby przeprowadzić taką rewoltę w Rosji?
Wydarzenia na Ukrainie wzmocniły morale opozycji w Rosji. I rzeczywiście dodały odwagi, o której Pan wspomniał. Bo to była przecież porażka Putina i jego strategii na całej linii. Jednak nie możemy liczyć na to, że on powstrzyma się przed dyskredytowaniem, podkopywaniem i oczernianiem rewolucji ukraińskiej. Nie można sądzić, że nie będzie próbował rozbijać Ukrainy. Już teraz obserwujemy podejrzane ruchy wojsk rosyjskich wokół Krymu.
Z drugiej jednak strony Rosjanie właśnie się przekonali, jaką cenę zapłacą za podobną rewolucję. Gdy ją zorganizują, Putin rozleje tyle krwi, ile uzna za stosowne. Przecież od Janukowycza domagał się zlikwidowania Majdan. Pozabijania demonstrantów w centrum Kijowa. I Janukowycz próbował to zrobić, ale nie znalazł w odpowiednim czasie wystarczających sił policyjnych i wojskowych, gotowych do popełnienia tak ogromnej zbrodni. Putin zabije tyle osób, ile tylko, według swojej oceny, będzie musiał, żeby utrzymać się przy władzy. Antykryminalna rewolucja wydaje się więc być coraz bardziej prawdopodobna w Rosji, ale rośnie też świadomość tego, że demonstranci muszą być przygotowani na najgorsze.
Chce Pan powiedzieć, że prezydent Putin nie zawaha się przed użyciem wojska na ulicach rosyjskich miast w stosunku do demonstrantów?
Tak, oczywiście. Załóżmy, że na placu w Moskwie zbierze się sto, może dwieście tysięcy ludzi; Putin będzie gotowy, żeby z nimi walczyć. I tylko jedno może zapobiec tragedii: nieznalezienie odpowiedniej ilości wojska i milicji, która byłaby gotowa strzelać do współobywateli. Dlatego opozycja musi skoncentrować wysiłki na pozyskiwaniu zwolenników wśród struktur siłowych. Musimy przekonać ich, że kryminalny reżim, na czele którego stoi Putin, szkodzi Rosji. I w ten sposób pozbawić go wsparcia w chwili, gdy będzie potrzebował go najbardziej.
Jaką Rosję chciałaby dziś budować opozycja? Jak miałoby wyglądać nowe państwo rosyjskie?
Taką, w której funkcjonowałby system polityczny oparty na konkurencji i gospodarka rynkowa. W tym neofeudalnym systemie pieniądz oznacza władzę, a władza oznacza pieniądz. I wszyscy współpracownicy Putina są dziś miliarderami, podobnie jak na Ukrainie, gdy rządził Janukowicz.
A jakie miejsce zajmuje nacjonalizm w ideologii opozycji? Jaką popularnością cieszą się idee filozofów takich jak np. Aleksander Markow, którego, co interesujące, część polskiej prasy ochrzciła mianem „kremlowskiego politologa”? Inny myśliciel, Aleksander Dugin, przekonuje dziś o „naturalnej rosyjskości” części Ukrainy. Pierwszy z nich twierdzi, że za 5 lat Ukraina znów będzie taka jak kiedyś – „rosyjska”. To znaczy, czego on już nie dodaje: skorumpowana, zrujnowana i uwsteczniona.
Dla opozycji w Rosji oni się zupełnie nie liczą. Sądzę, że część opinii publicznej na Zachodzie nie wie, że w ramach rosyjskiego nacjonalizmu w ostatnich trzech latach miał miejsce przewrót kopernikański. Przed tą rewolucją ideową rosyjskich nacjonalizm miał charakter imperialny. Taka jest interpretacja nacjonalizmu Aleksandra Dugina, Władimira Putina czy Aleksandra Prochanowa, w myśl której rozwój Rosji jest ściśle związany z przyłączaniem nowych terytoriów i budowaniem euroazjatyckich sojuszy. Młode pokolenie rosyjskich nacjonalistów zupełnie odrzuca ten pogląd. Oni są antyimperialistami i skreślają szowinizm. Ich zdaniem rosyjskie państwo powinno dbać o to, żeby wewnątrz Rosji były warunki do zdrowego konkurowania w gospodarce, a nie zajmować się realizacją jakichś imperialnych planów. Drugi filar nowego nacjonalizmu rosyjskiego, w przeciwieństwie do tradycyjnego poglądu, to przekonanie, że Rosja jest państwem europejskim. Zatem powinna być takim samym członkiem Europy jak inne państwa kontynentu. Dugina traci zwolenników, bo młodzi nacjonaliści, którzy nazywają się narodowymi demokratami, zyskują coraz większy wpływ w społeczeństwie rosyjskim. Jednym z żądań wysuwanych przez nich jest umożliwienie krajom północnego Kaukazu uniezależnienia się od Rosji i budowę suwerennych państw. Oczywiście ten ruch musi jeszcze okrzepnąć, bo można w nim spotkać różnego typu ksenofobów czy radykałów, ale jako całość stanowi bardzo pozytywny element.
Co było przyczyną rewolucji w świadomości jednak tradycyjnie nacjonalistycznej opozycji? Można wspomnieć słynne dzieło Aleksandra Sołżenicyna „Dwieście lat razem”, które odwołuje się do idei tego, co nazwał Pan tradycyjnym nacjonalizmem. Jakie są więc źródła tej przemiany?
Sądzę, że jest to wynik wojen czeczeńskich. Każdy Rosjanin zdaje sobie sprawę, że Rosja przegrała w Czeczenii. Prezydent Kadyrow jest bardziej niezależny od Rosji, niż mogliby sobie zamarzyć były prezydent Dudajew czy przywódca Maschadow. Ponadto Moskwa płaci za to słono w formie transzy pomocowych dla tamtejszej gospodarki.
Wyłonienie się narodowych demokratów to bardzo ważne wydarzenie w ramach rosyjskiego nacjonalizmu, które zostało niemal zupełnie niezauważone na Zachodzie. Reprezentantem polityki tego nowego formatu jest Aleksander Nawalny.
A jakie miejsce zajmuje w rosyjskiej opozycji Pussy Riot? Po wyjściu z obozów koncentracyjnych, na mocy amnestii ogłoszonej przez prezydenta Putina tuż przed Olimpiadą, Maria Alechnina i Nadieżda Kołokonnikowa zyskały uznanie innego dysydenta Michaiła Chodorkowskiego. One upominają się także o prawa dla gejów deptane dziś przez państwo. W sieci zajmują ważne miejsce, a kim są dla opozycji?
To są artystki. Nie stanowią jakiejś ważnej siły politycznej. Cieszą się ogromną popularnością i zyskały wiele sympatii Rosjan mimo tego, że Cerkiew prawosławna nie szczędzi krytyki pod ich adresem. Ale podejrzewam, że także i w Polsce pod tym względem Kościół katolicki byłby krytyczny. Jednak muszę przyznać, że władze Cerkwi prawosławnej, jak choćby patriarcha Kirył, coraz bardziej tracą autorytet wskutek serwilistycznej postawy wobec reżimu Putina. Nie cieszą się takim szacunkiem jak Kościół w Polsce.
A jaką wizję Rosji ma Putin? Co on proponuje, odrzucając idee opozycji?
On nie ma wizji Rosji. Ma tylko chęć, by być prezydentem do końca życia. Bo wie, że tracąc prezydenturę, może stracić wolność, a także bogactwo. A przecież jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Nie myśli więc o Rosji, tylko o swojej własnej przyszłości. Próbuje testować hasła, które, jak ma nadzieję, pozwolą mu utrzymać popularność i tym samym pozostać przy władzy. Popełnia jednak wielki błąd. Putin nie rozumie rewolucji wewnątrz rosyjskiego nacjonalizmu i wciąż odwołuje się do ulubionej koncepcji euroazjatyckiego sojuszu, jakiejś unii politycznej i gospodarczej z byłymi sowieckimi republikami w środkowej Azji. Ale osiemdziesiąt procent Rosjan żąda zaostrzenia reżimu wizowego z tymi państwami. Rosjanie wrogo odnoszą się do emigrantów, zarówno z środkowej Azji, jak i z Kaukazu. Putin jeszcze nie zrozumiał, że to rosnąca tendencja. Dlatego jego pomysły o unii z Azją nie przyczyniają się do wzrostu, tylko przeciwnie, do spadku jego popularności.
Co dalej z Ukrainą?
Codziennie Putin będzie próbował stworzyć zagrożenie suwerenności Ukrainy i zdyskredytować rewolucję narodu ukraińskiego, żeby nie stała się inspiracją dla Rosjan. I tutaj najpoważniejszym zagrożeniem będzie próba aneksji Krymu przez Kreml.
Pierwotnie rozmowa ukazała się na portalu OfensywaWolnosci.pl