Jak pomóc Ukrainie?
Niepowodzenie zawieszenia broni powoduje, że nie widać perspektyw szybkiego zakończenia konfliktu w Donbasie. To wymaga od Polski intensyfikacji działań dyplomatycznych na forum UE. Oto siedemnaście argumentów jakich powinna użyć polska dyplomacja, aby zwiększyć zaangażowanie państw unijnych w rozwiązanie konfliktu ukraińskiego po naszej myśli.
W interesie Polski jest stabilna Ukraina zorientowana prozachodnio, a więc integrująca się z NATO i UE. Współpraca Kijowa z Sojuszem wzmacniałaby bezpieczeństwo Polski, oddalając zagrożenie podważania przez Rosję spoistości NATO, która w sytuacji bierności Sojuszu wobec rosyjskiej ekspansji byłaby zapewne testowana na państwach jego wschodniej flanki. Przyjęcie z kolei standardów unijnych oraz wprowadzenie w życie umowy stowarzyszeniowej stworzy dogodne warunki do rozwoju współpracy handlowej oraz transgranicznej. Zasadniczo interes Ukrainy pokrywa się z interesem Polski, aczkolwiek należy zwrócić uwagę na jedną ważną rozbieżność. O ile secesja Donbasu byłaby dla Kijowa scenariuszem naturalnie niekorzystnym z racji uszczuplenia terytorium, o tyle dla Polski kluczowa jest nie integralność terytorialna, ale stabilność oraz prozachodnia transformacja polityczna. Co więcej, ewentualne oddzielenie części wschodnich regionów od Ukrainy trwale przeorientowałoby geopolitycznie Kijów, który szukałby gwarancji bezpieczeństwa na Zachodzie. Secesja Donbasu zwiększyłaby także oddziaływanie prozachodniej tożsamości Ukrainy i utrudniałaby możliwość wykorzystania mniejszości rosyjskiej do ingerencji w sprawy wewnętrzne kraju. Warszawa powinna więc wspierać rozwiązania, które przede wszystkim uniemożliwią Moskwie wpływ na całą Ukrainę (federalizacja, „ciepły” konflikt), a dopiero w dalszej kolejności gwarantowałyby integralność terytorialną kraju.
Pierwszym krokiem do realizacji tych celów jest budowa sojuszu w ramach UE na rzecz większego zaangażowania po stronie ukraińskiej poprzez bardziej intensywne działania dyplomatyczne i serie bilateralnych spotkań, poprzedzające spotkania wielostronne na forum unijnych instytucji.
Polska powinna używać przy tym całego spektrum argumentów pokazujących koszty bierności UE:
1. Zachęta do łamania zasad prawa międzynarodowego przez Rosję oraz inne państwa, skutkująca hamowaniem budowy pożądanego przez UE ładu międzynarodowego.
2. Zachęcenie Moskwy do kontynuowania ekspansjonistycznej polityki na obszarze postradzieckim.
3. Zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa wśród państw Europy Środkowo-Wschodniej, skutkującym orientacją tych państw na Stany Zjednoczone, a nie UE.
4. Wykazanie nie tylko braku skuteczności, ale w ogóle braku polityki zagranicznej UE i to w najbliższym sąsiedztwie.
5. Wyhamowanie integracji obszaru Partnerstwa Wschodniego z Unią, wobec jaskrawego dowodu większych kosztów niż zysków, jakie z wyniku nacisku Rosji poniosłyby te państwa.
6. Zahamowanie europeizacji tego regionu skutkujące pogorszeniem warunków biznesowych i utraty potencjalnych zysków dla europejskich firm.
7. Prawdopodobieństwo wybuchu katastrofy humanitarnej na dużą skalę w sytuacji kontynuacji konfliktu, o konsekwencjach ponadregionalnych.
8. Demitologizacja znaczenia wymiany handlowej z Rosją, która nie jest duża i może być skutecznie zrekompensowana ekspansją na rynki państw PW, jeśli otrzymają wsparcie. Co więcej, klimat inwestycyjny w Rosji się pogarsza, a nie polepsza i są silne przesłanki do tego, że w najbliższym czasie to się nie zmieni.
9. Demitologizacja negatywnych konsekwencji ostrzejszej reakcji wobec Moskwy w kwestiach energetycznych ze względu na relacje współzależności, a nie zależności UE od Moskwy, które powodują, że dla Rosji zbyt kosztowne byłoby zatrzymanie dostaw surowców energetycznych.
10. Wykazanie otwartości na ewentualną normalizację stosunków z Rosją, ale tylko w sytuacji realnej zmiany polityki.
11. Wyjaśnianie i eksponowanie odrębności rosyjskiej kultury politycznej, która traktuje ustępstwa jako przejaw słabości i zachętę do ekspansji, a nie wyhamowania oczekiwań. Wyjaśnienie, że bardziej zdecydowana reakcji UE nie spowoduje bardziej zdecydowanej reakcji Moskwy, ale wręcz przeciwnie – większą ostrożność Kremla.
12. Wykazanie, że UE wykorzystała wszelkie możliwości działań dyplomatycznych i ofert, które nie zostały podjęte z winy Rosji, więc Unia ma pełną legitymizację do zmiany strategii.
13. Wykazanie, że obniżenie poczucia bezpieczeństwa w państwach członkowskich UE z regionu Europy Środkowo-Wschodniej pogarsza również klimat inwestycyjny w tym regionie, co stanowi koszt ekonomiczny nie tylko dla tych państw, ale także inwestorów z państw Europy Zachodniej.
14. Wykazanie, że ostrzejsze sankcje UE nie będą spotykać się z retorsjami ze strony Rosji, ponieważ kontrsankcje są kosztowne również dla samej Rosji, co w sytuacji problemów gospodarczych powoduje, że stają się one mało prawdopodobne.
15. Podkreślenie, że pomoc Ukrainie należy się w wyniku memorandum budapesztańskiego, podpisanego w 1994 roku, które zobowiązywało Zachód do ochrony granic Ukrainy.
16. Wykazanie konieczności dozbrojenia ukraińskiej armii, z uwagi na brak wystarczającego i odpowiedniego sprzętu, a jednocześnie obecność woli walki Ukraińców. Wykazanie, że przesłanie uzbrojenia będzie pełnić funkcje odstraszającą Rosję i, z uwagi na rosnące koszty ludzkie i finansowe, będzie zachęcać do przyjęcia porozumienia na bardziej korzystnych dla Kijowa i UE zasadach niż w sytuacji braku wsparcia militarnego.
17. Podkreślanie bezzasadności argumentu eskalacji konfliktu na skutek dozbrojenia, ponieważ ewentualna pomoc dotyczy broni defensywnej, a nie ofensywnej. Ponadto większe zaangażowanie Rosji musiałoby oznaczać zmianę wojny hybrydowej, pozwalającej Moskwie unikać odpowiedzialności, na wojnę klasyczną, co znacząco zmieniałoby położenie Kremla.
Szczególnie istotne jest, aby nie ograniczać argumentacji do racji moralnych, które, choć nie są bez znaczenia ze względu na potencjał wpływu na opinie publiczną w poszczególnych państwach, to mają ograniczoną skuteczność perswazji. Kluczowe jest odwołanie do bezpośredniego interesu, w tym przede wszystkim ekonomicznego, co powinno być adresowane w dużej mierze do RFN poprzez wykazanie lepszych perspektyw dla niemieckiego biznesu na Ukrainie i innych państwach PW niż w Rosji. Warszawa powinna więc jako dodatkowy argument za wsparciem wykazywać, że pomoc Ukrainie to długofalowa inwestycja, która się zwróci, podobnie jak zwróciła się inwestycja w państwa EŚW, które są obecne w UE i NATO.
Już w środę druga część analizy, poświęcona konkretnym propozycjom działań i środków o charakterze politycznym, gospodarczym oraz militarnym, z jednej strony wspierających Ukrainę, z drugiej uderzających w państwo rosyjskie.