Widmo euroegoizmu. Raport CA KJ
Polski rząd powinien rozważyć zasadność wprowadzenia w przyszłości instrumentów ochronnych dla krajowych przedsiębiorstw i miejsc pracy, zwłaszcza w sektorach uznawanych za strategiczne – proponuje profesor Tomasz Grzegorz Grosse w najnowszym raporcie raporcie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Rozważania na temat ochrony polskiej gospodarki są konieczne biorąc pod uwagę ogólny trend protekcjonistyczny niektórych państw członkowskich wobec rynku wewnętrznego w Unii Europejskiej.
– W wyniku rozlicznych problemów gospodarczych i społecznych rosła niechęć społeczeństw europejskich wobec rozwiązań liberalnych, zarówno stosowanych na rynku wewnętrznym UE, jak i w skali globalnej. Tym samym coraz więcej czołowych polityków, tak w państwach członkowskich, jak i w instytucjach unijnych przestawało wspierać dotychczasowy kierunek liberalizacji na rynku wewnętrznym, polegający na poszerzaniu czterech swobód traktatowych (tj. przepływu osób, towarów, usług i kapitału na tym rynku) i usuwaniu barier protekcyjnych w poszczególnych krajach – zwraca uwagę.
– Coraz bardziej widoczna jest tendencja do odgórnego wpływania przez regulacje unijne na to, kto jest bardziej, a kto mniej konkurencyjny na rynku wewnętrznym, oraz na podział kosztów i korzyści między podmioty uczestniczące w wymianie gospodarczej. Zamiast więc oparcia regulacji unijnych na maksymalnym poszerzaniu czterech swobód traktatowych normą stają się coraz częściej rozwiązania ochronne preferowane przez niektóre państwa członkowskie, które zmieniają zasady konkurencyjności na niekorzyść pozostałych państw UE. – ostrzega w raporcie ekspert CA KJ ds. europejskich.
– W kryzysie zmniejszyła się autonomia Komisji Europejskiej w zakresie inicjatyw ustawodawczych, zamiast tego rosło jej upolitycznienie, tj. zwiększony nieformalny wpływ najpotężniejszych państw UE na sposób funkcjonowania tej instytucji. Przykładem omawianej tendencji było zwlekanie przez KE z podjęciem działań przeciwko rozbudowie Gazociągu Północnego (tzw. North Stream II), pomimo uzasadnionych wątpliwości, czy nie narusza on prawa unijnego, a dokładnie tzw. trzeciego pakietu energetycznego. Wytłumaczeniem tej opieszałości może być zaangażowanie w ten projekt koncernów energetycznych z wpływowych państw Europy Zachodniej oraz silne wsparcie dla niego ze strony administracji niemieckiej. Jednak kiedy USA nałożyły sankcje (w 2017 roku) na wszystkie firmy współpracujące z rosyjskim Gazpromem m.in. przy budowie nowej nitki tego samego gazociągu, przewodniczący KE Juncker zareagował błyskawicznie, grożąc odwetowymi sankcjami dla firm amerykańskich. Wtórowali mu wysocy przedstawiciele Niemiec i Austrii, którzy protestowali wobec sankcji nakładanych na ich korporacje energetyczne – przypomina profesor Grosse.
– W 2012 roku najwięcej barier dla handlu transgranicznego stwierdzono we Francji, Niemczech i Włoszech. W tych trzech największych państwach członkowskich odnotowano przeszło 50 proc. liczby wszystkich barier na rynku wewnętrznym. Dotyczyły one głównie handlu artykułami rolnymi i produktami wytwarzanymi przez sektor samochodowy. – wylicza autor. Wspomniane państwa mają względnie homogeniczne systemy finansowe, a konkurencja ze strony zagranicznych podmiotów jest na ich rynkach lokalnych umiarkowana (przykładowo udział kapitałowy banków zagranicznych w wielkości całego sektora finansowego pod koniec roku 2013 wynosił tylko 8 proc. we Francji i 12 proc. w Niemczech). – dodaje.
– W 2017 roku wzrastała presja polityczna Francji, Niemiec i Włoch w kierunku zwiększenia uprawnień Komisji w odniesieniu do nadzorowania zagranicznych inwestycji na rynku wewnętrznym. Dotyczyło to przede wszystkim przejmowania przez tych inwestorów firm w strategicznych branżach lub istotnych dla utrzymania przewagi technologicznej europejskiej gospodarki. Odnosiło się to zwłaszcza do inwestycji chińskich, które wzrosły w UE kilkakrotnie w 2016 roku do poziomu 75 mld euro, ale w mniejszym stopniu także do innych rywali w globalnej gospodarce (np. korporacji amerykańskich). Jednak dotyczyło to nie tylko blokowania inwestycji w najbardziej technologicznie rozwiniętych państwach, np. w Niemczech, ale w podobny sposób w całej UE. Jak to określił jeden ze specjalistów, „Niemcy chcieliby nie tylko móc zablokować ryzykowną inwestycję w swoim własnym kraju, ale także zamknąć możliwości jej przeprowadzenia w każdym innym kraju UE – przywołuje kolejne przykłady protekcjonizmu w UE autor niniejszego raportu.
– Pogłębionej refleksji strategicznej wymaga kwestia stosunku polskich władz do bezpośrednich inwestycji zagranicznych pochodzących spoza UE, zarówno w sektorach strategicznych, jak również w stosunku do podmiotów prowadzących te inwestycje w największej skali, m.in. chińskich. – rekomenduje Grosse. Wymaga to osadzenia takiej polityki w ramach długofalowej strategii rozwoju kraju oraz geopolitycznych uwarunkowań dla bezpieczeństwa narodowego. – podsumowuje ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.