Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Czy w jednej Polsce zmieści się wiele tożsamości? Ślązacy wzorem dla Ukraińców

Czy w jednej Polsce zmieści się wiele tożsamości? Ślązacy wzorem dla Ukraińców Zdjęcie wykonał Marek Grąbczewski.

Napływ ogromnej liczby Ukraińców do Polski spowodował, że nasza ojczyzna powoli przestaje być państwem monoetnicznym. Prowokuje to pytania o model integracji tych dwóch narodów, a co za tym idzie, także pytania o nowe rozumienie polskości. Szukając rozwiązań, popatrzmy na Śląsk. Ślązak nie wstydzi się prapradziadka walczącego pod Verdun i ojca będącego polskim patriotą. To na Śląsku znajdujemy alternatywę dla wąsko rozumianej, monoetnicznej polskości narodowców. Musimy jednak wyciągnąć wnioski z błędów, które polskie władze popełniają wobec Śląska od ponad stu lat.

Patchworkowa tożsamość Śląska

Śląsk leży na przecięciu politycznych płyt tektonicznych. Przez wieki ścierały się tutaj interesy, ambicje i rywalizacja niemiecko-czesko-polska. Przez te ziemie wielokrotnie przewalały się wojska, powstania i bunty. Nad głowami mieszkańców przemieszczały się granice i tytuły władców. Tutaj również nowoczesność dokonywała swoich eksperymentów od industrializacji przez nacjonalizm aż po totalitaryzmy.

Dziejowe niepokoje i narzucanie coraz to nowszych form władzy zwierzchniej przez obcych spowodowało powstanie nietypowego, inspirującego mechanizmu nieznanego nowoczesnym społeczeństwom.

Ślązacy bowiem nadal posiadają typową dla ludów tradycyjnych umiejętność oddzielania swojego miejsca na ziemi od lojalności wobec władzy. Dla człowieka nowoczesnego państwo, romantyczna wizja domu rodzinnego oraz idąca przez dzieje ojczyzna to jedno, monolit. Dla nowoczesnego Polaka przodkami byli zarówno wojowie spod Cedyni, rycerze Jagiełły, jak i dziadek w AK, który walczył w pobliskim lesie.

Dla przykładowego Ślązaka sytuacja wygląda inaczej. Jego pradziadek walczył w pruskim mundurze pod Verdun, dziadek mógł z kolei być żołnierzem Wehrmachtu, a brat dziadka powstańcem śląskim rozstrzelanym przez Niemców. On sam zaś może np. być weteranem polskiej misji wojskowej w Afganistanie. 

To jednak nie wszystko. Temu samemu pradziadkowi w Volksschule wbijano, że jest potomkiem Arminiusza, Ottonów, plemion germańskich itd. Nowym pokoleniom, w tym naszemu przykładowemu Ślązakowi, w polskiej szkole mówiono, że ich przodkami jednak byli wojowie spod Cedyni, rycerze…

Gdy mały Ślązak wracał ze szkoły, trafiał do swojego miejsca na świecie, do hajmatu. Do miejsca, które budowali jego przodkowie, do znajomych krajobrazów, słów wypowiadanych przez babcię. Ten romantyczny dom wykraczał daleko poza jego próg, włącza podwórze, bramę, okoliczne hałdy, ludzi, wspomnienia, śląszczyznę i wiele innych.

To ów hajmat jest dla Ślązaka punktem odniesienia, buduje realnie jego tożsamość. W całym tym krajobrazie zawierają się również słowa pisane szwabachą, dziadek w mundurze Wehrmachtu, tęsknota za niemieckim ordnungiem oraz pretensje do zbudowanej śląskim węglem i cegłami Warszawy.

Ze względu na zawieruchy historyczne i procesy migracyjne uruchomione przez uprzemysłowienie hajmat stał się również domem dla tych, którzy na Śląsk przez dekady przyjeżdżali. 

Rodzi to nieporozumienia i oskarżenia o nielojalność. Dla Polaka z centrum kraju śląszczyzna podnoszona do godności języka oraz widziane jako niemieckie z pochodzenia akcenty tożsamości wzbudzają podejrzliwość. Wszystko ma być równo od narodowej linijki, a tu jacyś Ślązacy chcą swojej odrębności. To co, że mogą jednocześnie być lojalnymi obywatelami i polskimi patriotami. To, że widzą swój hajmat jako część Polski, nikogo zdaje się nie obchodzić.


Nasza skażona nowoczesnością polskość nie może się pogodzić z tą odmiennością. Zakompleksiona i przyzwyczajona do walki o byt nie zauważyła, kiedy z ofiary przerodziła się w hegemona. Dąży do unifikacji, jakby tylko ona miała zapewnić przetrwanie. To stąd biorą się ciągłe spory o język śląski, identyfikację w spisie powszechnym lub o Panteon Górnośląski. Przekorni Ślązacy na złość Warszawie w ramach tych sporów akcentują najbardziej drażliwe dla zunifikowanego Polaka detale.

Inna polskość jest możliwa

Zanim nowoczesność przetrąciła nam historyczny kręgosłup, polskość wyglądała inaczej – była dumna, inkluzywna oraz taka, która „słodyczą wolności pociągała liczne prowincje”. Ślązak lojalny wobec Polski, a jednocześnie dumny ze swojego hajmatu, jako żywo przypomina dumnego ze swojego rodu i swojej ziemi obywatela Rzeczypospolitej. Hybrydalna i wieloszczeblowa świadomość przez wieki była dla nas stanem domyślnym.

Ród, kraina lub ziemia, którą się zamieszkiwało, były powodem do dumy. Bez znaczenia, czy mowa tutaj o potomku Tatarów osiedlonym w Wielkim Księstwie Litewskim, reprezentującym swój powiat szlachcicu zagrodowym z Mazowsza lub o szczycącym się swoim województwem Rusinie. 

Dowolna kombinacja powyższych czynników ostatecznie włączana była do bytu nadrzędnego – Rzeczpospolitej. To jej służył ród i w niej leżała ziemia. Wyznanie lub używany w domu język nie mogły nikogo z tej wspólnoty wyrzucić. Poczucie przynależności dotyczyło również niemieckojęzycznych gdańszczan broniących miasta przed armią pruską pod koniec istnienia Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Kluczowym czynnikiem było poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne. Wszystkie lokalne tożsamości łączyły się w większej od nich całości.

Obecnie, kiedy coraz więcej mieszkańców naszego kraju nie będzie podzielało naszej zunifikowanej świadomości, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy stawianie ich przed wyborem: marginalizacja albo zaparcie się siebie jest właściwe.

Jeżeli z tak bliskich etnicznie Polakom Ślązaków nie udało się przez wieki stworzyć ludzi z elementarza języka polskiego, to nadzieje, że to samo jakimś cudem uda się zrobić z Wietnamczykami, Ukraińcami lub Nepalczykami, są co najmniej naiwne. 

Narodowcy mogą cytować Wincentego Lutosławskiego piszącego o inkluzywności narodu polskiego, ale ukrywają przed nami detal. Nie tylko czarno- lub czerwonoskóry może zostać Polakiem, nawet Ślązak mógłby, jedyne co musi zrobić, to poza przyjęciem „dziedzictwa duchowego narodu Polskiego” odrzucić swoje własne. Na tym polega problem z ideą narodową – jako wytwór nowoczesności nie znosi ona niuansów i niejednoznaczności.

Hajmat daje również nadzieję, pokazuje bowiem, że lokalna tożsamość wcale nie musi oznaczać nielojalności czy wsobności. Polskiej zbiorowej tożsamości nie zagrażają ani śląszczyzna, ani przywiązanie do elementów przeszłości, ani nawet wyjazdy do rodziny w Niemczech. Dumny Ślązak może jednocześnie być dumnym Polakiem.

Poczucie wspólnoty i przynależności nie musi mieć wcale wymiaru quasi-rodzinnej wspólnoty kultury lub etnosu. Tak jak dla Ślązaka oczywistym jest to, że jego hajmat leży w Polsce, tak i na Ukrainie nie brak przykładów, kiedy decydujące okazuje się przywiązanie do ziemi, a nie do kultury czy etnosu.

Niezwykle ciekawym przykładem jest  wywiad z jednym z obrońców Azowstali, Mychajłem Dianowem, który zaznaczał, że nie wie, kim jest etnicznie. W akcie urodzenia napisano „Russkij” [Russkii jest terminem etnicznym w odróżnieniu do państwowego terminu Rossijanin], matka pochodziła z Dagestanu, dziadek był Bułgarem, ale Ukraina to ziemia, której będzie bronił. 

Tak samo jak Ślązak posługujący się śląszczyzną, dla którego kultura szlachecka czy polski romantyzm są abstrakcją, jest gotów związać swoje życie z Polską, dla niej pracować i jej służyć.

Artykuł został zrealizowany w ramach grantu Muzeum Historii Polski „Patriotyzm Jutra”.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.