Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Porównanie i przyczyny protestów rolników w UE w latach 2023 i 2024

przeczytanie zajmie 6 min
Porównanie i przyczyny protestów rolników w UE w latach 2023 i 2024 screen z tv republika

W ostatnich miesiącach niemal każdy kraj Unii Europejskiej musiał zmierzyć się z protestami rolników. Traktory wyjechały m.in. na ulice Francji, Niemiec, Polski, Hiszpanii, Włoch, Węgier, Czech, Słowacji, Rumunii, Litwy, Łotwy, EstoniiAustrii. Blokady dróg, przejść granicznych oraz żywiołowe manifestacje paraliżowały codzienne życie tysięcy Europejczyków. Czy trudna sytuacja rolników jest jedynie przejściowa, czy wynika ona z problemów strukturalnych? Dlaczego wymogi Zielonego Ładu budzą sprzeciw protestujących i jakie są szanse, że rolnikom uda się wywalczyć spełnienie choć części swoich postulatów?

Choć bezpośrednie przyczyny protestów w różnych krajach były odmienne, to jednak hasła unijnych rolników można sprowadzić do wspólnego mianownika, jakim jest pauperyzacja tej grupy, u której podstaw leżą trzy główne czynniki. Pierwszym jest niewystarczające wsparcie finansowe dla działalności rolników, w tym uzależnienie wypłaty dotacji ze środków Wspólnej Polityki Rolnej w pełnej wysokości od ścisłego przestrzegania warunków dofinansowania.

Drugim – nadmierne obciążenie rolników unijnymi regulacjami oraz zagrożenie ze strony importu produktów rolnych przede wszystkim spoza wspólnoty, lecz także z innych krajów UE. Trzecim czynnikiem są trawiące rolników rosnące koszty pracy i wiążący się z nimi brak możliwości rywalizacji na równych warunkach z producentami z zagranicy.

Niemiecki spór o pół miliarda euro

Pierwsze protesty rolników w Niemczech obyły się w listopadzie ubiegłego roku. Rząd Olafa Scholza ogłosił wówczas projekt wycofania ulg podatkowych na olej napędowy oraz opodatkowanie maszyn rolniczych na takich samych zasadach jak innych pojazdów.

Przepisy miały zostać wprowadzone z roku na rok, co było pokłosiem wyroku niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe zabraniającego niemieckiemu rządowi obchodzenia przepisów dotyczących zakazu zadłużania państwa. Likwidacja ulgi miała zapewnić budżetowi 440 mln euro rocznie i była jednym z szeregu cięć dokonanych przez niemiecki rząd w celu kryzysowego łatania dziury budżetowej.

Z szacunków ministerstwa wynika, że ruch ten kosztowałby indywidualne gospodarstwo rolne ok. 1000 euro rocznie. Z rządowymi wyliczeniami nie zgadzają się jednak rolnicy, którzy twierdzą, że koszt byłby dwudziestokrotnie wyższy.

Przy średnim dochodzie niemieckiego gospodarstwa wynoszącym ok. 115 tys. euro w sezonie 2022/2023 oznaczałoby to więc, że jeśli wierzyć protestującym, niemieckie państwo zatrzymywałoby w kieszeni niemal 20% zysku niemieckiego rolnika. Biorąc pod uwagę spadek cen żywności w minionym roku, należałoby założyć, że obecnie procent ten byłby jeszcze wyższy.

Los ulg podatkowych dla rolników jest wciąż niepewny. Rządząca koalicja próbuje przeforsować stopniowe ich wycofanie, które zostało przez nią ujęte w ustawie o wspieraniu rozwoju gospodarczego. Jednakże pozostająca w opozycji CDU/CSU swoje poparcie dla całego projektu uzależniła od usunięcia z niej likwidacji ulg. Poparcie CDU/CSU jest konieczne do akceptacji aktu przez Bundesrat, który planowo ma zebrać się 22 marca.

Niemieccy i francuscy rolnicy z podobnymi banerami

Ulgi podatkowe stanowią najgłośniejsze i najważniejsze hasło wciąż trwających protestów, jednak i pozostałe żądania niemieckich rolników są nie mniej ważne, gdyż obrazują długotrwałe bolączki europejskiego rolnictwa, takie jak zmaganie się z nieuczciwymi praktykami i politykami cenowymi sieci handlowych oraz problemy wynikające z importu produktów rolnych zza granicy. Niemieccy rolnicy protestują także przeciwko restrykcyjnym zasadom Europejskiego Zielonego Ładu oraz nowym przepisom Wspólnej Polityki Rolnej.

Przebieg protestów we Francji był zdecydowanie bardziej żywiołowy niż w Niemczech. Zdając sobie sprawę z ryzyka eskalacji, tamtejszy minister spraw wewnętrznych zakazał rolnikom zbliżania się do lotnisk, Paryża oraz giełdy żywności Rungis zaopatrującej dwunastomilionowy obszar metropolitalny stolicy. Mimo tego francuska policja zmuszona była aresztować niektórych rolników nieprzestrzegających zasad wyznaczonych przez ministra.

Francuscy rolnicy protestowali przede wszystkim przeciwko umowie umożliwiającej import do UE żywności z krajów Ameryki Południowej zrzeszonych w organizacji Mercosur i stanowiących główną konkurencję dla producentów francuskich, a także przeciw importowi żywności z innych kierunków, zwłaszcza z Afryki, Australii oraz Azji, organizowanemu na podstawie umów handlowych zawartych przez UE.

Podobnie jak w innych krajach sprzeciw budziły także nowe zasady Wspólnej Polityki Rolnej oraz zwiększenie warunkowości wypłat bezpośrednich. Pomimo rządowej oferty dla sektora na pokrycie strat opiewającej na ponad 400 mln euro protesty rolników wybuchły w ostatnich dniach z nową siłą.

Najdłużej protestują polscy rolnicy

Co ciekawe, to protesty polskich rolników z wiosny ubiegłego roku były punktem zapalnym dla Europy, co wynikało z faktu, że to polscy rolnicy w pierwszej kolejności odczuli skutki niekontrolowanego importu do Polski ukraińskich zbóż i innych produktów rolnych.

Gwałtowny napływ produktów rolnych zza wschodniej granicy do Polski spowodowany był rosyjską blokadą ukraińskich portów nad Morzem Czarnym, stanowiącymi dotychczas główną drogę eksportu ukraińskich zbóż do ich odbiorców na Bliskim Wschodzie, Azji Południowo-Środkowej i Afryki Północnej.

Zablokowanie tej drogi eksportu po rozpoczęciu wojny w 2022 r. oraz później – po wycofaniu się Rosji z obowiązującej przez kilka miesięcy czarnomorskiej inicjatywy zbożowej – doprowadziło do przekierowania milionów ton pszenicy, rzepaku i słonecznika do Unii Europejskiej, głównie do krajów przyfrontowych – Polski, Węgier, Rumunii, Słowacji i Bułgarii.

Zwiększenie importu w 2022 r. odbyło się na mocy umowy handlowej DCTFA (Deep and Comprehensive Free Trade Agreement – Umowa o strefie wolnego handlu Ukrainy z Unią Europejską) zawartej pomiędzy UE a Ukrainą po agresji Rosji na ten kraj w 2014 r., kiedy to Ukraina utraciła możliwość eksportu towarów (głównie stali i chemii) do Rosji. W wyniku tego produkty rolne stały się podstawą dochodów zarówno dla ukraińskiego budżetu, jak i dla indywidualnych obywateli tego kraju.

Co doprowadziło do niedoli rolników po obu stronach Bugu?

Zarówno polscy rolnicy, jak i ukraińscy producenci są zależni od warunków panujących na globalnych rynkach, a na nich ceny pszenicy i inny zbóż spadają niezmiennie od końca
2022 r.
Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego między I kwartałem 2023 r. a styczniem 2024 r. pszenica i kukurydza potaniały o prawie 30%. Ceny paliwa i nawozów również spadały, jednak wolniej niż ceny rolniczych produktów, a w dodatku wzrost poziomu stóp procentowych doprowadził do podniesienia kosztów kredytu i leasingu sprzętu rolniczego.

Szacunki Wielkopolskiej Izby Rolniczej wskazują, że w marcu 2024 r. wynik ekonomiczny na 1 ha prawie każdego z podstawowych kierunków uprawy był ujemny. Przykładowo, na uprawie pszenicy ozimej rolnik tracił ponad 1800 zł na 1 ha. Niechlubną „rekordzistką” jest jednak obecnie kukurydza, której wynik w tym miesiącu wynosi niemal minus 5000 zł. Rolnicy wyszli więc na ulice, zanim całkowicie wpadli w pułapkę nożyc ekonomicznych – ceny kontraktów na dostawę płodów rolnych w najbliższych latach nie dają nadziei na rychłą poprawę sytuacji.

Niezależnie od globalnych problemów strukturalnych nie można jednak lekceważyć skutków napływu zboża z Ukrainy, który dodatkowo utrudnia rolnikom sprzedaż swoich produktów.

Zarówno polskim, jak i niemieckim czy francuskim rolnikom trudno jest konkurować z importowanymi zbożami. Gleby na Ukrainie są bardzo dobre, a wielkoskalowe monokultury rolnicze w połączeniu z niskimi kosztami pracy i słabymi regulacjami środowiskowymi pozwalają na obniżanie kosztów produkcji. Ponadto wiele środków ochrony roślin niedozwolonych do użycia w UE jest legalnych po drugiej stronie Bugu.

Choć handel gruntami rolnymi aż do 2020 r. był na Ukrainie niemożliwy, z biegiem lat i również dzięki wojnie znaczna część ziem (ok. 28%) stała się własnością skorumpowanych oligarchów, instytucji finansowych i zagranicznych agroholdingów. Dzięki swojej pozycji są oni w stanie wpływać na politykę i wyłudzać dotacje z budżetu Ukrainy. Indywidualni ukraińscy rolnicy uprawiają jedynie ok. 1/4 ziem uprawnych, zaś reszta jest uprawiana przez przedsiębiorstwa małej i średniej wielkości.

Choć rząd ukraiński zdaje sobie sprawę, że duża część ziem nie należy do obywateli tego kraju, to ze względu na kluczowe znaczenie eksportu żywności dla dochodów znajdującego się w katastrofalnym stanie państwa rząd musi walczyć o utrzymywanie możliwości wywozu zboża za granicę, i to pomimo problemów, jakie tranzyt lądowy przysparza rynkom krajów przyfrontowych.

W wywołanej w ten sposób sytuacji kryzysowej państwo polskie nie zapewniło rolnikom należytej ochrony. Dopłaty dla producentów żywności były krótkoterminowym rozwiązaniem nieradzącym sobie z kryzysem. Wprowadzenie jednostronnego embarga przez Polskę w kwietniu 2023 r. okazało się z kolei działaniem zbyt późnym, jako że do tego czasu rolnicy nie byli chronieni, a import kwitł. Wprowadzenie zakazu importu do Polski zbóż we wrześniu 2023 r. również było działaniem ad hoc, zaś utrzymywanie go jest możliwe jedynie dzięki przymykaniu na nie oka przez Komisję Europejską.

Zielony Ład i polskie rolnictwo – spotkanie w połowie drogi?

Konkurencyjność cenową europejskiego rolnictwa obniżają także unijne cele klimatyczne wpisane do programu Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), co dodatkowo pogłębia kryzys tego sektora. Największe emocje rolników budzą tzw. normy dobrej kultury rolnej zgodnej z ochroną środowiska – GAEC – będące zestawem praktyk rolniczych, których stosowanie ma na celu ochronę środowiska naturalnego i klimatu. Szerzej o GAEC i o ich wpływie na płatności dla rolników pisał dla Klubu Jagiellońskiego Andrzej Przepióra.

Jedną z praktyk rolniczych w ramach GAEC, leżącą w centrum sporu rolników z UE, jest wymóg odłogowania 4% gruntów ornych. Niespełnienie go wiąże się z utratą części płatności bezpośredniej, które stanowią istotny składnik w przychodach gospodarstw rolnych – średnio ok. 38%. Kolejny sporny zapis WPR, od którego zależy wypłata dotacji, to wymóg utrzymywania okrywy zimowej. Jest kosztowny i trudny do realizacji. Podobnie kością niezgody jest również zapis dotyczący ograniczenia stosowania pestycydów o 50% do 2030 r.

Chociaż cele Europejskiego Zielonego Ładu w dłuższej perspektywie mają zwiększyć konkurencyjność i jakość produkcji rolnej UE, to w obecnej sytuacji kryzysowej doprowadzają do spadku poziomu produkcji oraz utraty możliwości inwestowania przez rolników. Dodatkowym problemem jest fakt, że wymogi Zielonego Ładu względem rolnictwa nie biorą pod uwagę krajowej specyfiki sektora rolniczego. Polskie rolnictwo startuje z gorszego punktu niż zachodnie, chociażby ze względu na krótszy okres wegetacyjny, niższą jakość gleby i powtarzające się błędy w technice rolniczej, o czym szerzej pisaliśmy na łamach Klubu Jagiellońskiego rok temu.

Czy protesty przyniosą skutek?

Protesty rolników przyniosły odpowiedź KE i państw członkowskich – KE odroczyła wejście w życie wymogu odłogowania gruntów do 2025 r. i zaoferowała inne możliwości spełnienia tego warunku. W ostatnich dniach opublikowano również komunikat będący podstawą do wprowadzenia ułatwień dla rolników m.in. w zakresie warunkowości wypłat z WPR, zmniejszenia liczby kontroli u rolników, a także wyłączenia małych gospodarstw o wielkości poniżej 10 ha spod kontroli związanych z weryfikacją mechanizmów warunkowości. KE wycofała również projekt rozporządzenia dotyczącego ograniczenia stosowania pestycydów.

Tak szybka reakcja KE jest oczywiście spowodowana kalendarzem wyborczym. To nic dziwnego, zwłaszcza że protesty rolników cieszą się wysoką popularnością. Przykładowo, zgodnie z sondażem IBRIS z lutego 77% Polaków popiera zarówno same działania, jak i postulaty rolników.

Unijni rolnicy protestowali również w Brukseli, siedzibie unijnych instytucji tworzących Europejski Zielony Ład. Do apogeum protestów doszło podczas spotkania ministrów rolnictwa państw UE, poświęconego dyskusji nad propozycjami Komisji Europejskiej. Wówczas ok. 900 traktorów blokowało miasto i nieraz bez przeszkód pokonywało policyjne blokady. Ulice pokryte zostały słomą, budynki oblewane były gnojówką, a na ulicach spowitych dymem z palonych opon doszło do starć rolników z belgijską policją.

Prawdopodobnie takich scen chciał uniknąć Rafał Trzaskowski, dlatego zakazał rolnikom organizacji blokad dwóch ulic w Warszawie podczas protestów 6 marca. W egzekwowaniu decyzji prezydenta stolicy pomogła policja, która od porannych godzin zatrzymywała traktory jadące ku Warszawie. Chociaż ostatnie protesty w polskiej stolicy niewiele przypominały agresywne starcia w Brukseli czy Paryżu, to reakcja służb porządkowych była podobna.

Uspokojeniu rolników z pewnością nie służyło niezorganizowanie podczas protestu żądanego przez nich spotkania z Donaldem Tuskiem, a także brak zdecydowanej reakcji rządu czy konkretnych obietnic ze strony Komisji Europejskiej. Odsunięcie obowiązku odłogowania to jedynie tymczasowy półśrodek. Pozostałe propozycje są oceniane przez ekspertów jako kosmetyczne zmiany.

Choć jeszcze 6 marca komisarz Janusz Wojciechowski zapowiedział ogłoszenie dużych zmian we Wspólnej Polityce Rolnej, mających obejmować m.in. odejście od obowiązku odłogowania czy złagodzenia wymogów płodozmianu, to jego słowa zostały szybko zdementowane przez rzecznika Komisji Europejskiej. Podobnie spotkanie Donalda Tuska z rolnikami w sobotę (9 marca) nie przyniosło przełomu poza obietnicą ściągania nadwyżek zboża z rynku za krajowe środki w oczekiwaniu na decyzję Komisji Europejskiej.

Oddzielmy ziarno od plew

Choć import zbóż i Zielony Ład z pewnością utrudniają sytuację polskich rolników, to wraz z protestami nie powinny one odciągać naszej uwagi od strukturalnych problemów polskiego i europejskiego rolnictwa, którego niska konkurencyjność jest spowodowana głównie wysokim rozdrobnieniem. Opis tych problemów i konkretnych zaleceń zawarliśmy w zeszłorocznym raporcie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego dotyczącym sytuacji rolnictwa w Polsce, gdzie zwróciliśmy szczególną uwagę na konieczność koncentracji gospodarstw.

Powinniśmy uważać też na ryzyko przejęcia protestów przez rosyjską propagandę i skrajnie prawicowe ruchy powiązane z Rosją. Jakkolwiek zapewnienie rolnikom godnych zarobków jest istotne, to zdradą jest celowe wykorzystywanie w protestach prorosyjskich narracji. Rosyjska machina propagandowa już wykorzystuje je do budowania antyukraińskiej, antyrządowej i antyeuropejskiej narracji, łączy brak wsparcia dla rolników z wydatkami na pomoc wojskową dla Ukrainy.

W Polsce na protestach w drugiej połowie lutegow marcu pojawiły się proputinowskie hasła, obecni są także prorosyjscy prowokatorzy, a jeden z większych protestów w Pradze został otwarcie przejęty przez prorosyjskie organizacje. W Niemczech sympatyzująca z Rosją Alternatywa dla Niemiec (AfD) stara się być obecna na protestach, a na początku stycznia tłum uniemożliwił zejście z pokładu statku na ląd ministrowi gospodarki i wicekanclerzowi Robertowi Habeckowi silnie krytykowanemu przez AfD. Organizatorzy protestów i sami rolnicy powinni piętnować oraz odcinać się od takich incydentów, gdyż poprzez rozwadnianie swoich postulatów prorosyjską narracją rolnicy zmniejszają szanse na pomyślny wynik w negocjacjach z Brukselą i rządami krajowymi.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.