Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Red pill to nowa odsłona tradycyjnej mizoginii

Red pill to nowa odsłona tradycyjnej mizoginii źródło ilustracji: wikimedia commons, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0

Światopogląd red pill, który zainicjował Rollo Tomassi, autor „Mężczyzny racjonalnego”, nie jest nowym wynalazkiem. Już 120 lat temu w słynnej książce „Płeć i charakter” Otto Weininger odmawiał kobietom moralności, godności i umiejętności myślenia, twierdząc, że ich jedynym celem jest współżycie i płodzenie dzieci. Chaotyczne traktaty mizoginów próbują w łatwy sposób tłumaczyć przemiany społeczne takie jak emancypacja kobiet, „kryzys męskości” czy „kryzys relacji”. Wyzwanie, które stawia przed nami pseudonauka, brzmi: jak odnosić się do palących problemów, których nie umiemy precyzyjnie opisać? Jak powstrzymać się przed pospieszną diagnozą i łatwymi wytłumaczeniami?

„Kobieta jest bezsprzecznie posłanniczką idei spółkowania i używa siebie samej, jak wszystkiego innego na świecie, tylko jako środka do tego celu. Pragnie mężczyzny, żeby dał jej rozkosz lub dziecko, chce sama być użyta przez mężczyznę jako środek do celu, chce być traktowana jak rzecz, jak obiekt, jak jego własność, chce być przez niego wedle jego upodobania przeistoczona i kształtowana.”

Być może słyszałeś, czytelniku, o samcach „alfa”, beta-orbiterach czy hipergamii. Pojęcia te wywodzą się z ruchu red pill i udaje im się w memach, tiktokach czy w bardziej poważny sposób przenikać do powszechnej świadomości. Według Rollo Tomassiego, głównego twórcy red pill, głosi on trudną do zaakceptowania prawdę o relacjach damsko-męskich we współczesnym świecie.

W tym tekście chcę pokazać, że „czerwona pigułka” jest tak naprawdę łatwa do przełknięcia, ponieważ oferuje pseudonaukowy sposób myślenia, stanowiący pokusę dla naszych umysłów, ale nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością. Mam na myśli choćby słynny podział na „alfów” i „betów”, który pasuje do potocznego doświadczenia (czy wyobrażeniach o świecie z amerykańskiej popkultury), ale nie daje się zweryfikować.

Tego typu myślenie upodabnia red pill do tradycyjnej mizoginii – z jej najbardziej znanego manifestu, książki Płeć i charakter, pochodzi powyższy cytat. Red pill będzie mniej kuszący, gdy uświadomimy sobie, że niewiele w nim nowego. Jako światopogląd jest nie do zaakceptowania, warto jednak go badać – i wyciągać wnioski.

Mizoginia: kobieta symbolem nicości

120 lat temu, 4 października 1903 r., 23-letni Otto Weininger zastrzelił się po ukończeniu dzieła swojego krótkiego życia, Płci i charakteru. Dzięki samobójstwu autora książka stała się słynna w całej Europie, zdobywając sobie czytelników takich, jak Kafka, Joyce, Strindberg, Cioran, Wittgenstein czy Hitler, dziesiątki wydań i trwałe miejsce w historii.

Weininger uważa kobiety za istoty niższe od mężczyzn pod względem moralnym i intelektualnym. Mężczyzna jest twórcą kultury i podstaw społeczeństwa, łącznie z monogamicznym małżeństwem, które dla kobiety nie stanowi wartości. Różnice płciowe wpływają na „charakter” mężczyzn i kobiet: podczas gdy kobieta „jest całkowicie wypełniona i pochłonięta płciowością”; to mężczyznę „zajmuje jeszcze tuzin innych spraw: walka i gra, życie towarzyskie i biesiady, dyskusje i nauka, interesy i polityka, religia i sztuka”.

Tylko mężczyznę stać na abstrakcyjne myślenie, twórczość intelektualną i moralność, jednak kobiety zdołały „prawie wmówić płci drugiej, jakoby najważniejszą, najwłaściwszą potrzebą mężczyzny była płciowość, jakoby dopiero od kobiety mógł on oczekiwać zaspokojenia swych najprawdziwszych i najgłębszych pragnień”. Kobieta oddziałuje więc destrukcyjnie na kulturę, społeczeństwo, religię i obyczaje.

Weininger dzieli wszystkie kobiety na dwa typy – matki i prostytutki. Jedynym celem życia tej pierwszej jest współżycie dla przedłużenia gatunku, ta druga zaś „stara się absorbować dla siebie całą siłę i cały czas mężczyzny”. Tymczasem najlepsze, co może robić mężczyzna, to stać się geniuszem; kobiety nigdy nie mogą być genialne, gdyż nie mają duszy.

Płci i charakterze dostaje się nie tylko kobietom. Weininger atakuje Żydów, zarzucając im „brak osobowości”. „Wpływy żydostwa” sprawiają, że mężczyźni przyjmują kobiecy prymat seksualności nad innymi dziedzinami życia. („Autor poczuwa się tu do obowiązku zauważyć, że sam jest pochodzenia żydowskiego” – dodaje Weininger w przypisie).

Czytajmy dalej. „Białe kobiety” – pisze Weininger – „które miały kiedyś dziecko z Murzynem, rodzą później często białemu mężowi potomków z oczywistymi jeszcze znamionami rasy murzyńskiej” (ciekawe, czytelniku, że można naraz gardzić kobietami, Żydami i osobami z rasy innej niż biała); „w każdej miłości mężczyzna kocha tylko siebie samego”; „akt spółkowania jest niemoralny”.

Kobieta jest „płciowością samą”, jest „bezwstydna”, nie posiada godności, jest „alogiczna i amoralna”, jest „symbolem nicości”, posiada „tylko ziemskie, doczesne życie”, „jej istnienie jest związane z fallusem i stąd jest on jej panem najwyższym i nieograniczonym”. Co gorsza, „[d]la «chłopców sprawujących się wzorowo» kobieta nie ma zrozumienia. Natomiast jest wiadome, że pada zawsze w objęcia tego, którego na mile poprzedza sława Don Juana”.

Przytoczyłem te cytaty, ponieważ tchną absurdalną nienawiścią, doprowadzoną do śmieszności. Podobnych fragmentów w Płci i charakterze znajdziemy tysiące. W XXI w. Weininger byłby wyznawcą nawet nie red pill (chociaż na pewno poparłby niektóre tezy ruchu), lecz black pill.

Blackpillowcy twierdzą, że relacje między płciami są całkowicie zdeterminowane przez atrakcyjność zewnętrzną i inne czynniki biologiczne, dlatego np. mężczyźni pozbawieni urody nie mają szans na znalezienie partnerki. Ich zdaniem społeczeństwo jest zepsute, tradycyjne wartości zostały utracone i właściwie nie warto żyć na świecie.

Black pill ze względu na nadmierny pesymizm nie otrzymuje tyle uwagi, co niby chwacki red pill. Nietrudno jednak zauważyć, że również czarna pigułka obarcza kobiety „winą” za problemy, które jej wyznawcy tworzą sami. Co łączy mizoginów na przestrzeni wieków?

Lęk przed chaosem i chaotyczne pisanie

Weininger żył na przełomie XIX i XX w., kiedy Europa stawała się coraz bardziej chaotyczna: stare monarchie chyliły się ku upadkowi, popularność zdobywały socjalizm i skrajny nacjonalizm, pojawił się ruch na rzecz praw kobiet, który według autora Płci i charakteru wynika z „pragnienia przerzucenia się z macierzyństwa na prostytucję; jest on jako całość bardziej emancypacją nierządnicy niż emancypacją kobiety”.

Weininger łączy stwierdzenia pseudonaukowe i pseudofilozoficzne z emocjonalną publicystyką; nie troszczy się o ścisłość naukową czy statystykę, gdyż podważyłyby jego tezy. „Wystarczy się tylko przejść ulicą: nie ma prawie twarzy kobiecej, z której wyrazu nie można by sobie wnet zdać jasno sprawy”, tymczasem męskie twarze bywają intrygujące, zagadkowe. „Jeśli do lokalu, w którym kobieta się znajduje, wchodzi mężczyzna, a ona to widzi, kroki jego słyszy lub choćby tylko przeczuwa jego obecność, (…) całą jej istotę ogarnia jakieś na wpół bezwstydne, wpół bojaźliwe oczekiwanie”, oczywiście dlatego, że kobieta chce mężczyźnie „wmówić płciowość”.

Przez całą książkę przewijają się wybitni pisarze, filozofowie, artyści, „geniusze”. Schiller, Kant, Goethe, Chrystus, Comte, Pascal, Wagner, Schopenhauer, Hume, Mach oraz postacie z utworów literackich zaludniają kilkanaście wybranych stron; innym razem pojawiają się Aleksander Wielki, Cezar, Napoleon. Odwołania do „wielkich ludzi” Weininger łączy z tendencyjnie dobranymi nawiązaniami do prac etnologów czy psychologów (np. badaniami Freuda i Breuera na temat histerii u kobiet, które jego zdaniem objaśniają ich „organiczną kłamliwość”) oraz własnymi „obserwacjami”.

Weininger zdaje się mówić: jedyną odpowiedzią na chaotyczny świat jest chaotyczny tekst, który co prawda nie jest naukowy, ale nie może taki być. To ja, Weininger, biorę co najlepsze z nauki, filozofii i moich własnych doświadczeń, bo jestem geniuszem. Powstaje opowieść, którą miejscami całkiem dobrze się czyta, która oddziałuje na emocje i ma budzić nasze zaufanie tym, że odwołuje się do tak zwanego bezpośredniego doświadczenia.

Nazywam to pseudonauką, gdyż w istocie Weininger tworzy fragmentaryczny, arbitralny tekst, obsesyjny, agresywny, powtarzalny, a dzięki temu – dający się reprodukować, sugestywny w swej monotonii niczym mętne wypowiedzi religijnego guru. Ciekawe, że te same wątki – czas przemian, potrzeba działania, chaos argumentów, osobisty autorytet – przeplatają się w tekście Tomassiego.

Spisek mężczyzn odpowiedzią na spisek kobiet

Na początku XXI w. autor Mężczyzny racjonalnego żyje także w czasie przemian. „Od ponad 50 lat kobiety podejmują wspólny wysiłek, by zmienić konwencje społeczne i uczynić swoją seksualność najwyższą instancją dla mężczyzn” [tłum. P.B.]. Przykładem jest odmawianie partnerowi współżycia seksualnego w ramach „kary”, szantażu lub wywierania presji emocjonalnej (co oczywiście może się zdarzać, jednak nie oznacza „spisku”, o którym pisze Tomassi). Skutki feminizacji ilustruje choćby historia Johna, którą opowiada Tomassi.

John to 37-letni programista. W młodości, ulegając wymogom społecznym, poślubił kobietę, która miała urodzić ich dziecko; po drugiej ciąży oboje „rozdęli się jak piłki plażowe”; John samodzielnie utrzymuje rodzinę, finansuje studia żony, w dużej mierze odpowiada za wychowanie córek i jest złotą rączką w domu. Żona mężczyzny traktuje go jak popychadło i nieustannie kontroluje, podejrzewając, że John ją zdradza lub odwiedza lokale ze striptizem.

John jest idealnym przykładem „bety” – mężczyzny, który „nie zbadał możliwości, jakie mógł mieć”. Nadal mógłby stać się „alfą”, ale ponieważ nie wziął „czerwonej pigułki”, nie ma na to szans – jego myślenie znajduje się pod wpływem „30 lat programu feminizacji społeczeństwa”.

Podobnie jak książka Weiningera 120 lat temu, Mężczyzna racjonalny to istny śmietnik argumentów, którego chaotyczności nie jestem w stanie oddać w tym artykule. Mieszają się tam anegdoty takie jak powyższa (John to „dobry znajomy” Tomassiego), historie z forów internetowych, nieliczne nawiązania do badań naukowych, z psychologią ewolucyjną na czele, uwagi o zazdrosnych partnerkach kulturystów czy opisy eksperymentów Tomassiego na portalach randkowych. (Weininger, dla porównania, prowadzi rozważania o aktach kobiecych, o pogardzie, z jaką stykają się stare panny, czy o życiu seksualnym Kanta i Schopenhauera).

Czytam, że „kultura sfeminizowana musi [mężczyznę] nieustannie dezorientować, nieustannie budzić w nim wątpliwości i go poniżać; feminizacja nie pozwala, aby mężczyźni znali swoją prawdziwą wartość i potencjał”. Czy jednak feminizacja odpowiada również za to, że trzeba pisać książki w tak chaotyczny i nieuporządkowany sposób?

Najwyraźniej odpowiedź brzmi „tak”. Red pill i manosfera jest rodzajem spisku mężczyzn mającego być odpowiedzią na spisek kobiet (którego mechanika nie zostaje wyjaśniona). Kiedy nowy użytkownik forum redpillowców rozpoczął wątek o swoich problemach, jak pisze, „dołączyłem do facetów z Wielkiej Brytanii, Australii, Hiszpanii, Kanady, Nowego Jorku, Los Angeles i wielu innych miejsc. Światowy kolektyw Mężczyzn udzielał porad temu chłopcu”.

Red pill ma zatem być fenomenem nowego typu, globalną internetową społecznością, jedyną skuteczną odpowiedzią na przemianę kulturową, która również jest zjawiskiem wcześniej nieznanym: „jesteśmy dziś świadomi, że kobiecy Matrix jest wszędzie”. Wymieniając wiedzę w internecie, Mężczyźni przez wielkie „M” mają wzorować się na strategiach manipulacyjnych kobiet i przeciwstawiać się feminizmowi zarówno indywidualnie, jak i na poziomie społecznym.

To w internecie, czytelniku, powinieneś szukać wiedzy o seksie. Nic zatem dziwnego w tym, że będziesz budować swoją wizję relacji na bazie np. twitów i tiktoków Romana Warszawskiego, polskiego twórcy red pill, którego działalność polega na dokładnym powtarzaniu tez Tomassiego.

Kiedy coś wydaje się wiedzą, ale nią nie jest

Modernistyczna mizoginia i światopogląd red pill łączy to, że są teoriami spiskowymi. Nie chcę jednak zbyt łatwo ich szufladkować, lecz zwrócić uwagę na to, w jaki sposób mizogini usiłują wpłynąć na nasze myślenie.

„[J]ak wszystkie prawie kobiety przy wielkiej swobodzie, jaką obecnie mają, poruszają się na ulicy, jak przez obcisłe noszenie swych sukien pozwalają uwidaczniać się wszystkim kształtom, jak wyzyskują do tego celu wszelką porę deszczową”, zastanawia się Weininger w swojej książce. Czy też się nad tym czasami zastanawiasz, czytelniku?

Kobieta w obcisłej, mokrej sukni czy John, poświęcający się ojciec rodziny besztany przy każdej okazji przez żonę i córki mają stanowić „skandal”, zbyt silny impuls, byśmy mogli pozostać wobec niego obojętni niczym chłodni akademicy. Oba te obrazy mają charakter anegdoty i oba wymykają się precyzyjnemu opisowi.

Twórca, który żongluje obrazami takimi jak „sfeminizowany” mężczyzna czy „niemoralnie” wyglądająca kobieta w obcisłej sukni, odwołuje się nie tyle do naocznego doświadczenia, ile do pokus w naszym myśleniu. Chce sprowokować błędny w logice, nierzetelny sposób wnioskowania, w którym pojedyncze obserwacje guru (jak również zgadzającego się z nim czytelnika) mają reprezentować całe społeczeństwo.

Na łamach Klubu Jagiellońskiego wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na to, jak niekonsekwentne i wewnętrznie sprzeczne są te odsłony światopoglądu lewicowego, które nadmiernie podkreślają na przykład znaczenie indywidualnych emocji, zachęcając do zamknięcia się w histerycznej bańce informacyjnej. Red pill nawiązuje do rzeczywistych problemów – nie rozwiązuje ich jednak, lecz dodatkowo gmatwa i zaciemnia. Odwołuje się do poczucia, że choć spotykamy się z wieloma próbami wyjaśnienia, skąd się biorą problemy takie jak „epidemia samotności”, „kryzys męskości” czy „kryzys demograficzny”, to autorytety takie jak nauka, państwo, rodzina, eksperci czy kościół nie potrafią nawet ich zdiagnozować, a co dopiero je uleczyć.

Oczywiście, aby zauważyć, jak chaotyczny dyskurs mizoginii na nas oddziałuje, musimy popatrzeć na niego teoretycznie – odwołując się do nauki. Myślenie naukowe jest trudne, ponieważ wymaga dystansu od badanych zjawisk oraz przywiązania do standardów i metod, tymczasem red pill – tak jak wszystkie żywo angażujące teorie – dopuszcza się prowokacji i zachęca do szybkich uogólnień. Podstawy tego światopoglądu – nienawiść, pragnienie dominacji i odnalezienia prostych wyjaśnień trudnego świata – są płytko ukryte pod powtarzalnymi, generatywnymi hasłami. Tymczasem autorom red pilla chodzi po prostu o seks, władzę, sprzedaż książek i zasięgi w internecie.

Spór wokół red pilla demonstruje zarazem coś ważniejszego: jak często nie możemy wyznaczyć granicy między nauką a pseudonauką. Z jednej strony, odkrycia naukowe mają charakter procesualny, nie polegają na tworzeniu „niepodważalnych faktów”, a debaty naukowe nie powinny być wikłane w politykę. Z drugiej strony, słusznie oczekujemy od nauki, że będzie ułatwiać nam życie i rozwiązywać problemy. Chociaż z red pillem nie sposób się zgodzić, badając go, możemy się przekonać, że wszyscy jesteśmy „majsterkowiczami”, a nie „inżynierami” (by odwołać się do podziału z antropologii strukturalnej).

Chaos rzeczywistości stale się nam wymyka, a ścisłość nauki okazuje się nierealnym marzeniem. Możemy jednak starać się odróżniać lepsze teorie od gorszych i pamiętać, jak mówił Claude Lévi-Strauss, że dobry naukowiec częściej stawia prawdziwe pytania niż prawdziwe odpowiedzi. Aby ujrzeć słabość red pilla i móc mu się przeciwstawić, potrzebujemy jeszcze czegoś innego niż nauka.

Red pill jako fikcja

Tezy o hipergamii albo wychowywaniu dzieci „alfów” przez „betów” zdobywają popularność, ponieważ mamy skłonność do tego, by postrzegać internetowe trendy, plotki i mity jako wyrazy czegoś, co naprawdę istnieje. Jeśli tylu ludzi o tym mówi, to pewnie coś w tym jest.

Kultura jest areną, gdzie próby uchwycenia rzeczywistości zderzają się z przyjemną fikcją. Popularna jakiś czas temu figura doomera najprawdopodobniej jest tylko memem – i czy pamiętamy o niej dzisiaj? W czasach Weiningera wielu ludzi ze śmiertelną powagą podchodziło do spirytyzmu czy mediumizmu, a dziś odżywa wiara w magię, znaki zodiaku i oddawanie krwi menstruacyjnej Matce Ziemi. Głębokie niekiedy potrzeby łączą się w takich przypadkach z poszukiwaniem elitarnej rozrywki dla wtajemniczonych.

Tomassi mówi, że „od samego początku” liczył, że czytelnicy będą pożyczać jego książkę znajomym – kiedyś tak kolportowano nielegalną „bibułę”. Internet, magia i horoskopy często tworzą pewną dodatkową „rzeczywistość”, która nieomylnie tłumaczy nasze życie, a na dodatek pozwala na środowiskową identyfikację. Iluzja zazwyczaj pryska, kiedy sprawdzi ją ta „prawdziwa” rzeczywistość, a grupa wyznawców natychmiast się rozpada. Po jakimś czasie powstają kolejne trendy, sekty, mody i mitologie.

Wszelkim światopoglądom i teoriom, a zwłaszcza takim jak red pill, wywodzącym się z internetu, warto przyglądać się również tak, jak gdyby były literaturą, a nie traktować ich zawsze z pełną powagą. Jak bowiem brać na poważnie teorię męskości, która zaleca mężczyznom naśladowanie kobiet?

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.