Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Co łączy „Jarmark” Taco Hemingwaya z Klubem Jagiellońskim?

przeczytanie zajmie 7 min

Jarmark to miejsce sielskie i przaśne: serdeczni ludzie, karuzele, wata cukrowa, leniwa niedziela, polskie grillowanie. Nowa płyta Taco Hemingwaya o tym właśnie tytule to jednak coś zupełnie odwrotnego. Odmalowane przez Taco polskie społeczeństwo to łańcuch nieszczęść snujących się po ulicach. A dwanaście utworów składających się na krążek opowiada o dziesięciu ważnych problemach, z którymi jako Polacy borykamy się na co dzień. Co ciekawe, obserwacje i retoryka popularnego rapera okazują się na wielu płaszczyznach zbieżna z publicystycznymi głosami przedstawicieli pokolenia przełomu lat 80. i 90., w tym wielu autorów naszego portalu.

Narracyjnie całość spinają trzy części Łańcucha (Kiosk, Korek, Korpo) umieszczone odpowiednio na początku, w środku i na końcu płyty. Przedstawiają historie kilku osób symbolizujących całe społeczeństwo. Mamy mężczyznę-prawie-emeryta (Antoni), Studenta-prekariusza, menadżera korporacji, Ukraińca-Pana Ubera (Dymitra) i otyłą kobietę-alkoholiczkę. Ich losy łączy frustracja, egoizm, tendencja do uprzedmiatawiania innych. Rozciągniecie wszystkich tych historii na całą płytę jest jasnym sygnałem – zdaniem narratora tej opowieści to właśnie w tytułowym Łańcuchu (frustracji, szyderstwa, niechęci) tkwi źródło polskich nieszczęść.

Płyta kończy się tekstem śpiewanym przez Artura Rojka: „Ludzie mnie bolą, mgli mnie od kłamstwa”. To wywołuje wręcz skojarzenia z Sartrowskimi Mdłościami. Dolegliwość głównego bohatera tej słynnej powieści francuskiego egzystencjalisty zaczyna doskwierać Polakom w drugiej dekadzie XXI w. Mamy oczy wydrążone obojętnością, a wściekłość przelewamy na innych lub – co gorsza – w ogóle już nie reagujemy, owładnięci znieczuleniem migotliwego świata popkultury. To społeczne błędne koło odzwierciedla konstrukcja trzech zapętlających się części Łańcucha – pierwsza nawiązuje do drugiej, druga do trzeciej, trzecia do pierwszej.

Poniżej opiszę krótko 10 problemów społecznych, które na nowej płycie podejmuje Taco. Staram się być chronologiczny i postępować zgodnie ze storytellingiem płyty.

  1. Ukraińcy

Cieszy to, że w popkulturze zaczynamy zauważać problem współistnienia z imigrantami ze Wschodu. Dzięki nim nasz rynek pracy, cierpiący na deficyt pracowników, jakoś zipie. Najczęściej osoby te podejmują się pracy w mniej wyspecjalizowanych zawodach. Większość osób korzystających z usług popularnego Ubera zapewne zauważyło, że to właśnie w tej korporacji przewozowej Ukraińcy są bardzo liczną grupą narodową. I dotyczy to, jak mniemam, mniej lub bardziej, wszystkich największych miast w Polsce. Ujednolicona etnicznie Polska na skutek historycznego buldożera, jaki przejechał po nas w XX wieku, zatraciła wrażliwość na Innego. I choć całe szczęście nie słyszymy zbyt często o jawnej agresji wobec Ukraińców czy Białorusinów, to jednak społeczna niechęć jest coraz bardziej widoczna.

Popularny „Pan Uber-Szaszka” ma szansę na trwałe wejść do języka. Przyzwyczailiśmy się, że jesteśmy po prostu przez Ukraińców obsługiwani. Często okazujemy wobec nich wyższość – my „polskie pany” wobec „rusińskich chamów”, które nas wożą i sprzedają papierosy w wszechobecnych Żabkach. Doprawdy nie wiem, na ile to jest zjawisko powszechne, ale zauważalne w potocznym doświadczaniu miasta. Za tymi intuicjami idzie Taco. Dymitr, postać na płycie (Łańcuch) po prostu robi swoje i nie rozumie negatywnych emocji Polaków. O tych niesnaskach i braku zrozumienia pisał u nas chociażby Mateusz Parkasiewicz.

  1. Anty-kultura polityczna

Temat przegadany i Taco nie powiedział tutaj niczego nowego. Utwór Panie, to wyście stara się pokazywać, że w Polsce nie ma żadnej debaty politycznej, a w studiach telewizyjnych ten zostaje zwycięzcą retorycznej wojny, kto używa argumentu „to pańska partia w 20(…) r…”. To prawdziwe, ale nudne. Ile można o tym słuchać?

A jednak konstrukcja tego kawałka intryguje skalą symetryzmu. Bardzo często w komentarzach pod naszymi tekstami możemy usłyszeć, że jesteśmy „obrzydliwymi symetrystami”, którzy prawdy zawsze upatrują w środku, a wiadomo, że ta leży tam, gdzie leży – rzadko pomiędzy stronami sporu. Ale z drugiej strony, jeśli ktoś zauważa wady zarówno PiS-u jak i opozycji, to już uchodzi za wątpliwego moralnie mięczaka. Dlatego Taco również, zdaniem wielu osób komentujących nasze teksty w mediach społecznościowych, może okazać się moralnym degeneratem – promotorem symetryzmu najgorszego sortu.

Idzie bowiem w poprzek plemiennych podziałów i zarzuca, że obie strony nienawidzą siebie w takim samym stopniu. A nienawiść doprowadza zarówno fanatycznych zwolenników rządzącej partii, jak i opozycji, do strategii wykluczania drugiej strony z narodu. Raper natomiast patrzy na to wszystko z dystansu, odpowiadając „Jestem stąd. Zostaję, bo jestem stąd”. Symetryści są jak dzieci przeszkadzające w kłótni rozwodzących się rodziców – zbierają nienawiść obu stron, bo przeszkadzają w gorzkim procesie rozstania. Pewnie i Taco dostanie za swoje.

  1. Nienawiść miasta do wsi

W tym samym utworze padają również wersy: „Jesteś z małego miasta, elita cię nienawidzi” i dalej „Jesteś ze wsi, to nie istniejesz/Dla nich nie istniejesz, jak cię TVN nie widzi”. Wielokrotnie podejmowany na naszym portalu źle pojęty elitaryzm wielkomiejskich liberałów wobec ludzi „z interioru” jest jednym z najgorszych zjawisk społecznych, z którymi mamy do czynienia w Polsce. Polityka została zastąpiona przez estetykę, a ten kto z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu chce żyć poza pięcioma największymi metropoliami, należy do osławionej Polski-B. To tych ludzi oświeceni Polacy wstydzą się na Zachodzie – bo wąsaci, bo brzuchaci, bo nie-tacy-jak-my.

Ta krytyka jest szczególnie cenna z ust rapera z Warszawy zapełniającego wraz z autorem Małomiasteczkowego największy stadion w Polsce, i to po same brzegi. Nie przeceniając bezpośredniego wpływu popkultury na ludzkie postawy, dobrze, że taka wrażliwość wśród młodych twórców ustępuje zacietrzewieniu poprzednich pokoleń, których paradygmatyczną reprezentantką jest Krystyna Janda.

  1. Nienawiść wsi do miasta

Jak na symetrystę przystało, Taco zauważa również nienawiść drugiej strony. Rewanżyzm, agresja słowna i fizyczna, sprowadzają wszystkich ludzi z Warszawki do lemingów, modnisi i osób, które zaprzedały tradycyjne wartości w imię kultu nowości. Razem z krytyką sposobu, w jaki Polacy oglądają politykę w mediach, Taco zdaje się sugerować, że jesteśmy tacy sami. Że obrazy oglądane w mediach przechodzą na kategorie poznawcze, którymi posługujemy się na co dzień, oceniając innych na ulicy. Żyjemy w zbiorowej fikcji i tylko konflikt utrzymuje nas w spójnych ramach patologicznej wspólnoty. O jej deficytach przeczytanie u nas niejeden materiał.

  1. Fikcja lat 90.

Do niedawna dominował obraz ostatniej dekady XX w. jako tej, która wreszcie powstrzymała historyczne fatum krążące nad Polską od dwóch wieków. To skuteczny marsz na Zachód zwieńczony dotacjami unijnymi, które zamieniliśmy na autostrady i orliki. To także olbrzymi wzrost gospodarczy, westernizacja kultury na czele z modą, jadłospisem i architekturą.

To jednak nie jedyna opowieść o tym okresie. I tak na przykład Wojciech Mucha w Mieście noży kreśli iście darwinowski obraz polskiego społeczeństwa tamtego czasu, co zauważał w swojej recenzji Piotr Kaszczyszyn, redaktor naczelny naszego portalu. Miasto noży to Kraków zamieszkały przez ludzi pozbawionych tożsamości, które z braku laku uciekają w mentalność kibicowską. To brzydota post-PRLowskich ulic, gdzie odpadający tynk był przykrywamy kolorowymi billboardami. To w końcu olbrzymie bezrobocie, społeczna frustracja i czcze obietnice polityków, którzy obiecywali, że już za niedługo będzie jak na Zachodzie, i że trzeba jeszcze trochę zacisnąć pasa.

Trzeci utwór na płycie to Polskie tango, który zapowiadał przed drugą turą wyborów prezydenckich całą płytę. I ten kontekst, choć sprawił, że kawałek stał się tak popularny, zupełnie narzucił jego interpretację.

Zamysł Taco wydawał się oczywisty. Puścił to wtedy, żeby jasno opowiedzieć się po stronie Trzaskowskiego w imię powszechnego entuzjazmu, jaki ta kandydatura wywołała, szczególnie w wielkich miastach, na czele z Warszawą. Utwór słuchany jako część większej całości zmienia swój sens i bardziej niż o wyborach prezydenckich, jest o latach 90.

A razem z kawałkiem 1990s. Utopia tworzy spójny obraz schizofrenii tamtych czasów, gdzie rzeczywistość pierwszych seriali obyczajowo-romantycznych nie miała żadnego odniesienia do brutalnej rzeczywistości społeczeństwa, które po raz kolejny w historii musiało walczyć o byt.

  1. Współczesny konflikt klasowy

W utworze Szczękościsk Taco ilustruje współczesne napięcie klasowe. Bohaterem utworu jest młody kelner, który stara się żyć na własny rachunek w wielkim mieście: „Licencjaty i inne dyplomy, żeby teraz stać i mówić – PIN i zielony”. Biedny absolwent zapewne jakiegoś popularnego kierunku zmuszony jest do tego typu pracy i z braku alternatywy obsługuje tych „co tylko tę kawę piją i wpadają na tapenadę”.

O problemie na naszych łamach rozmawialiśmy z Jakubem Sawulskim. „Niestabilne formy zatrudnienia i brak urlopów na prowincji, przepracowanie i brak work-life balance w wielkich miastach. 30-letnie kredyty, potrzeba wybudowania kilku milionów nowych mieszkań i absurdalna forma opodatkowania” – podsumował rzeczywistość dzisiejszych 30-latków autor książki Pokolenie 89. Młodzi o polskiej transformacji.

Konflikt klasowy nie jest co prawda bezpośredni, ale dotyczy dwóch współistniejących w Polsce rynków pracy – rzeczywistości prowincji i centrum. Brak uczciwej umowy i szanującego nas szefa na prowincji oraz nieustanne praco-życie w wielkim mieście antagonizują 30-latków, zamiast czynić z nich dojrzałą klasę średnią.

  1. Ekologia

„Zielony konserwatyzm” może brzmieć jak oksymoron. Już od co najmniej 5 lat staramy się pokazywać, że to nieprawda. Tradycjonaliści mogą i powinni być wyczuleni na problemy ekologiczne. W Jarmarku eko-tematy pojawiają się kilkukrotnie. Niestety stają się areną kolejnego ideologicznego konfliktu. Lewica chce zamykać kopalnie jak najszybciej, rządząca prawica wzbrania się przed tym jak może, obawiając górniczych protestów. Taco w Polskim tangu stara się obnażać nieracjonalność tej dyskusji, jednoznacznie opowiadając się za czystym powietrzem. Niestety nie ustrzega się irytujących każdego katolika uproszczeń, łącząc w jakiś dziwnie ezoteryczny sposób niechęć do dbałości o środowisko z polskim Kościołem.

  1. W.N.P

W.N.P czyli Wychowani na porno to utwór, w którym Taco opisuje pornograficzną mentalność współczesnych młodych mężczyzn. Wraz z upowszechnieniem Internetu edukacja seksualna zaczyna się i kończy na pornografii. Relacje z kobietami częściej niż w przeszłości kończą się natomiast zawodem i brakiem satysfakcji. Przenoszenie kategorii pornograficznych do związku z realną partnerką grozi uprzedmiotowieniem kobiety, agresją i zbyt wygórowanymi oczekiwaniami.

Taco stwierdza, że współcześnie oczekuje się od kobiety bycia chodzącą sprzecznością – „chłopcy chcą mieć prywatną boginię seksu, która jednocześnie jest dziewicą”, która będzie odpowiednio wyglądać, a jednocześnie zajadać się na imprezach fast-foodami i pić alkohol, ma być w końcu zarówno „na salony, jak i dla ulicy”.

O problemach współczesnych związków, ich chronicznej tymczasowości, a także o skali i zgubnych skutkach uzależnienia od pornografii pisaliśmy w Nowej pruderii – internetowym wydaniu naszego czasopisma idei „Pressje”.

  1. Teorie spiskowe

Influenzie Taco krytykuje z kolei współczesne internetowe autorytety zarażone wirusem teorii spiskowych. Całe rzesze Youtuberów wmawiają znacznej części polskiego społeczeństwa, że 5G unicestwia tkanki naszego mózgu, że ziemia jest jednak płaska, a COVID to wymysł Billa Gatesa. Zauważa również, że ta bezmyślność staje się udziałem także najgorszej części polskiej popkultury – mimochodem wspomina Blankę Lipińską z jej „erotykiem” oraz Patryka Vegę, który w porównaniu z autorką 365 dni sprawia wrażenie ambitnego twórcy. Co więcej, wzorce, które z tych dwóch źródeł wypływają (Youtube, słabe kino) przekładają się na swoisty poradnik życiowy, według którego, zdaniem narratora, obraca się polskie społeczeństwo.

Hiperbolizacja spełnia swoją funkcje. Szczególnie w kontekście pandemii nie sposób nie zauważyć, że teorie spiskowe osiągnęły niespotykaną do tej pory popularność. Zresztą wielokrotnie pisaliśmy o tym na naszych łamach, tropiąc ich źródła lub przekonując, że na przykład rewolucja technologiczna, jaką przyniesie 5G jest dla nas dużą szansą na rozwojowy skok.

  1. Praco-życie

W luźniejszych kawałku Nie mam czasu Taco rapuje o współczesnym przebodźcowaniu. Jesteśmy wiecznie angażowani powiadomieniami, promocjami, dietami, filmikami, poradnikami wszelkiej maści. Robiąc to wszystko, przed po i w trakcie pracy, nie znajdujemy czasu tak naprawdę na nic – ani na odpoczynek, ani na solidne wypełnianie codziennych obowiązków. Żyjemy w stanie wiecznego rozkojarzenia i emocjonalnego rozdrgania. Dlatego od roku, szczególnie piórem Bartosza Paszczy, promujemy tzw. cyfrowy minimalizm, który może być skuteczną bronią w walce z wirem praco-życia.

***

Taco jest na swojej nowej płycie polityczny, symetrystyczny, momentami zadziwiająco konserwatywny, a nawet boomerski. Płyta to jedno wielkie narzekanie na wszystko. Jednak, bez względu na to, czy podejmuje oklepane czy bardziej oryginalne tematy, nie można mu odmówić społecznej wrażliwości, publicystycznego pióra i reporterskiego słuchu. Okazało się, że kronikarz warszawskiego życia rozrywkowego potrafi wyjść tematycznie poza klubokawiarnie, a jego diagnozy okazują się celne. Wszystkie motywy – za wyjątkiem antyklerykalizmu z kawałka Dwuzłotówki dancing, który swoją drogą jest pokoleniowym zobrazowaniem tezy o rozpadzie katolickiego imaginarium, o którym ostatnio szeroko dyskutowaliśmy na kanwie tekstu Marcina Kędzierskiego  – znajdziecie choćby na naszym portalu. Skala tej tematycznej, pokoleniowej zbieżności intryguje. Abstrahując jednak od wszelkich analogii, Jarmark to po prostu dobry reportaż. W tym kluczu najlepiej go słuchać.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.