Pigułka programowa: Koalicja Obywatelska. Partia kobiet i emerytów
W skrócie
W wielu punktach Koalicja Obywatelska stawia celną diagnozę i dostrzega problemy, o których wciąż większość ugrupowań milczy. W programie znajdziemy cały szereg postulatów zmierzających w podobnym kierunku co działania i obietnice partii rządzącej, ale przedstawianych w sposób niezrozumiały dla przeciętnego wyborcy i nieciekawy dla mediów. Przypomniano też szereg antyPiS-owskich banałów, przedstawiono kilka odważnych pomysłów, w wypadku których nie postawiono „kropki nad i”, oraz szerokie spektrum obietnic skierowanych do seniorów. To wyrazista zapowiedź przyszłości polskiej polityki. Wraz ze starzeniem się społeczeństwa walka o władzę będzie coraz częściej rozbijać się o mobilizację najstarszych wyborców.
„Twoja Polska” – to tytuł programu Koalicji Obywatelskiej, a więc przedwyborczego sojuszu Platformy Obywatelskiej, .Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej i Zielonych. Tytuł ładnie komponuje się z logotypem Koalicji, w którym wyeksponowano część liter, aby układały się w zgrabne hasła „Ja Obywatel” / „Ja Obywatelka”. Program jest dość obszerny – liczy 136 stron – i podzielony na sześć rozdziałów: Polska demokracja, Polska zdrowia, Polska dostania, Polska ekologii, Polska edukacji i kultury oraz Polska seniora.
Jak łatwo się spodziewać po formacji sytuującej się w centrum polskiej sceny politycznej program łączy postulaty z różnych tradycji ideowych, nie szukając dla nich spójnego, światopoglądowego spoiwa. „Koalicja Obywatelska łączy osoby centrum, umiarkowanej prawicy i lewicy, które jednoczy cel, jak się zdaje, najważniejszy dziś dla przeważającej części Rodaków: Polski demokratycznej, uczciwej, bezpiecznej i osadzonej mocno w Europie” – piszą wprost liderzy Koalicji we wstępie do programowego dokumentu.
Wszystko to sprawia, że trudno wyłuskać z tego programu konkrety lub nawet wytypować postulaty o największym perswazyjnym potencjale. W tym kontekście nie dziwią medialne wpadki kolejnych polityków Koalicji, którzy nie potrafią przywołać „szóstki Schetyny” w chwili, gdy szeregowy polityk PiS-u obudzony w środku nocy wyrecytuje z pamięci „piątkę Kaczyńskiego” i niedawny „hat-trick”. Program Koalicji to w założeniu program dla wszystkich, a przez to, co paradoksalne, program dla nikogo.
Demokracja, czyli pobożne życzenia bez konkretu
Program zaczyna się od tego, co w istocie najważniejsze, ale – jak wiemy z licznych badań i wyników sondaży – tego, co Polaków specjalnie dziś nie interesuje. Znajdziemy w nim zatem postulaty ustrojowo-instytucjonalne związane z odwracaniem zmian dokonanych przez Zjednoczoną Prawicę. Mamy tu więc wielokrotnie zapowiadany już przez Grzegorza Schetynę „Akt Odnowy Demokracji”, który ma zagwarantować niezależność Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego oraz szereg ogólnych i enigmatycznych obietnic w stylu: „Wprowadzimy również nowe rozwiązania, które wzmocnią jakość demokracji oraz pozwolą odbudować zaufanie Polaków do państwa i jego instytucji”. Jak Koalicja zamierza się uporać zarówno z wycofaniem zmian dokonanych w tym obszarze przez PiS (które często rzeczywiście zasługują na krytykę), jak i ustanowieniem nowych, niepartyjnych zasad kształtowania tych instytucji – tego z programu się nie dowiemy. Podobnie jest z innymi obietnicami w tej części, takimi jak: „odpolitycznienie mediów publicznych”, „rzetelne konsultacje społeczne”, a także zapowiedzi dotyczące wojska czy służb.
Z konkretów i nowości w tej części znajdziemy zapowiedź przyjęcia Kodeksu Legislacyjnego, a więc zasad stanowienia prawa w Polsce, oraz kwestie dotyczące przekazania kontroli nad regionalnymi ośrodkami mediów publicznych samorządom wojewódzkim. W obu tych przypadkach kierunek wydaje się interesujący, ale nie sposób nie mieć wobec propozycji istotnych wątpliwości.
Prowadzone w Ministerstwie Sprawiedliwości w drugiej kadencji rządów PO-PSL prace nad ewentualnym ustawowym usankcjonowaniem zasad legislacyjnych – co sugeruje formuła „Kodeksu” – zostały dość powszechnie ocenione jako wątpliwe prawnie i zablokowane przez ówczesną Kancelarię Premiera. Z kolei w wypadku „usamorządowienia” mediów publicznych budzi wątpliwość fakt, czy przekazywanie kontroli nad nimi władzy o najniższym realnym poziomie legitymizacji ze wszystkich demokratycznie wybieranych władz – a więc władzom wojewódzkim – rzeczywiście może oznaczać ich odpartyjnienie i większą niezależność czy raczej pogłębienie istniejących patologii.
W tej części znajdziemy też pakiet obietnic o wyraźnie lewicowym rysie: darmowy dostęp do procedury in vitro, edukację seksualną w szkołach, refundowaną antykoncepcję i „pigułki dzień po” bez recepty. Obok tego przeczytamy szereg mniej kontrowersyjnych postulatów skierowanych do kobiet i rodziców – a więc równe płace kobiet i mężczyzn, dwumiesięczne urlopy ojcowskie, wsparcie w walce o alimenty, bezpłatne znieczulenie przy porodzie, zwiększenie liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach.
Obraz dopełnia pakiet obietnic skierowanych do konkretnych grup wyborców spoza tradycyjnego elektoratu Platformy, a więc dotyczących związków partnerskich osób hetero- i homoseksualnych. Mają one pomóc Koalicji w walce o elektorat lewicy oraz obligatoryjne referendum po zebraniu miliona podpisów. To gest w stronę dawnych wyborców Pawła Kukiza.
Obok tego – mało przekonujące pomysły „dla młodych”, takie jak głosowanie przez Internet czy program #DarmowaSieć, a więc 365 gigabajtów transferu danych za darmo dla osób w wieku 11-24 lata. Do tego dochodzi zniesienie składek na ZUS i NFZ dla osób do 25 roku życia, dotacje dla startupów zakładanych przez najmłodszych przedsiębiorców, a także możliwość rejestracji małej działalności gospodarczej od 15 roku życia. Pozytywnie zaskakuje dostrzeżenie rosnącej skali problemów psychicznych diagnozowanych w naszym społeczeństwie – jednak poza budową centrów wsparcia działających w oparciu o sms-y i komunikatory internetowe znowu zabrakło tu konkretów.
Samorządom poświęcono jedną stronę, ale znajdujemy tam znane już i poddawane przez wielu ekspertów w wątpliwość postulaty likwidacji urzędów wojewódzkich i przekazywanie w całości podatków PIT i CIT samorządom ze specjalnym Funduszem Solidarnościowym, który ma wyrównywać dysproporcje miedzy regionami.
Zdrowie, czyli mądry krok bez „kropki nad i”
Fundamentem obietnic w tym obszarze są dwa zobowiązania – maksimum 21 dni oczekiwania na wizytę u specjalisty i maksymalnie 60 minut oczekiwania na SOR-ze. Jak Koalicja chce to osiągnąć?
Po pierwsze, przez redukcję biurokracji. Po drugie, przez powołanie „asystentów lekarzy” i stworzenie w tym celu osobnego kierunku kształcenia . Po trzecie i najważniejsze, przez dostrzeżenie, że Polska „musi przestać być «fabryką» specjalistów dla innych krajów”. Na słuszną diagnozę, że „jedna trzecia absolwentów uczelni medycznych wyjechała za granicę lub to rozważa,” Koalicja odpowiada obietnicą stworzenia „specjalnych samorządowych stypendiów od II roku studiów”, które mają zobowiązywać absolwentów do pracy w pobliskim szpitalu.
Prawdę mówiąc, brzmi to jak ukryta zapowiedź wprowadzenia odpłatności za studia medyczne, co wydaje się postulatem tyleż słusznym, co kontrowersyjnym. Autorom programu zabrakło jednak odwagi, by zaproponować to wprost.
Obok tego znajdziemy cały szereg obietnic związanych z lepszym dostępem do leków, poprawą jakości leczenia onkologicznego, darmowymi badaniami ogólnymi dla osób po pięćdziesiątce czy lepszym wykorzystaniem pieniędzy unijnych na poprawę sytuacji w służbie zdrowia.
Polska dostatnia, czyli PR-owa porażka Koalicji
W obszarze postulatów związanych z polepszeniem zarobków Polaków znajdziemy przykłady chyba najbardziej charakterystycznego problemu Koalicji. Jest tu nieco enigmatyczny program Niższe podatki, wyższa płaca, który ma przynieść skok najniższych zarobków o 600 złotych miesięcznie w postaci premii od państwa. Jest zapowiedź ograniczenia PIT-u, składek na ZUS i NFZ maksimum do 35% pensji. Jest wreszcie obietnica automatycznego powiązania płacy minimalnej z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce – ma ona stanowić 50% średniej krajowej.
Jakiś czas temu na Twitterze trafiłem na zgrabne podsumowanie różnicy między obietnicami PiS-u i Koalicji. Cytując z pamięci (nie udało mi się odnaleźć źródłowego tweeta), brzmiało to tak: „Kaczyński obiecuje spragnionym ludziom szklankę źródlanej wody, a Schetyna – 250 mililitrów H20”.
Większość z powyższych obietnic ma w teorii potencjał analogiczny do najważniejszych obietnic PiS-u z „piątki” i „hat-tricka” tyle tylko, że zostały nieudolnie przedstawione. Abstrahując od problemu wiarygodności i tego, że PiS po prostu swoje obietnice zaczyna spełniać jeszcze przed wyborami, niezdolność Koalicji do komunikowania swoich pomysłów w sposób zrozumiały dla wyborców i atrakcyjny dla mediów wciąż zaskakuje.
Obok wyżej wymienionych pomysłów znajdziemy szereg postulatów związanych z podnoszeniem aktywności zawodowej i kompetencji, a także przekwalifikowywaniem się. Te postulaty zaliczyć można do plusów programu Koalicji, bo świadczą o celnej diagnozie sytuacji na rynku pracy.
Wśród postulatów dla przedsiębiorców nie ma rewolucji. Znajdziemy zapowiedzi obniżki ZUS-u (nieco wątpliwe, gdy wczytać się w szczegóły, ale to temat na dłuższe rozważania), zmiany w CIT na wzór estoński czy przeniesienie pełnych kosztów świadczenia dla kobiet w ciąży na państwo, a także szybkie zwroty VAT-u czy uproszczenie karty podatkowej.
W tej części programu znalazły się też obietnice infrastrukturalne i transportowe. To nie przypadek, bo w przeciwieństwie do diagnozy Zjednoczonej Prawicy braki w infrastrukturze transportowej oceniono głównie przez pryzmat gospodarki (lepszego transportu towarowego), a nie cywilizacyjny (a więc wykluczenia komunikacyjnego). Odpowiedzią na problemy w tym obszarze ma być m.in. wzmocnienie tranzytu kolejowego i tworzenie nowoczesnych węzłów komunikacyjnych na poziomie powiatów (314 centrów do 2025 r.). W zakresie budownictwa Koalicja proponuje równolegle dwa działania – kontynuowanie dawnych programów dopłat mieszkaniowych dla młodych oraz wsparcie samorządowego mieszkalnictwa pod wynajem.
Obrazu Polski dostatniej według Koalicji dopełnia neoliberalna klasyka: deregulacja i bardziej restrykcyjne zasady zadłużenia publicznego. Ocena tych postulatów zależy oczywiście od poglądów gospodarczych, ale nawet patrząc na te pomysły z sympatią, nie sposób zignorować faktu, że autorzy programu nie ustrzegli się przed kompromitującą wpadką. W programie czytamy, że „w ciągu ubiegłego roku uchwalono rekordowe 32 tysiące stron nowych ustaw i rozporządzeń”. To dobrze ilustruje fakt, że w wielu fragmentach program Koalicji to dziś niespecjalnie spójna i aktualna sklejka z pomysłów z poprzednich lat – przywołane dane dotyczą bowiem roku 2016. W drugiej połowie kadencji liczba uchwalanego prawa spadła ponad dwukrotnie, w 2018 do poziomu z roku 2008, a więc początków rządów PO-PSL. Inflacja prawa nabierała na sile przez kolejnych osiom lat, aż do objęcia sterów rządu przez Mateusza Morawieckiego.
Polska ekologia, czyli co z tym węglem?
Wydaje się, że w głównych partiach obowiązuje dziś konsens, gdy chodzi o konieczność skierowania polskiej gospodarki na bardziej ekologiczne tory. W programie Koalicji oznacza to m.in. walkę ze smogiem (darmową wymianę pieców), plastikiem (cel: wyeliminowanie jednorazowego plastiku w ciągu trzech lat) czy betonowaniem miast (to nowa polityka urbanistyczna).
Do 2025 r. ma powstać 200 tys. lokalnych instalacji (w domyśle z OZE) wytwarzających energię dla firm i samorządów oraz milion instalacji przydomowych, głównie fotowoltaicznych.
Do 2030 r. Koalicja chce wyeliminować węgiel jako sposób ogrzewania domów i mieszkań, do 2035 r. – w ogrzewaniu systemowym, a do 2040 – w całej energetyce. Równolegle w części zatytułowanej jako Deklaracja dla Górnego Śląska czytamy, że „nie będziemy zamykać elektrowni węglowych, dopóki będą w stanie pracować. Przyjdzie moment, że w kopalniach skończą się złoża, a elektrownie okażą się przestarzałe (…) Nie zwolnimy osób, które pracują w kopalniach i elektrowniach węglowych”.
Kontynuowane mają być programy termomodernizacji oraz prowadzona aktywna walka z ubóstwem energetycznym. Tak ostatnia ma być możliwa dzięki systemowi preferencyjnych pożyczek dla firm i obywateli. Koalicja wierzy, że paliwem przyszłości jest wodór, i podkreśla, że do 2050 r. przemysł związany z tym paliwem ma stworzyć 5,5 miliona nowych miejsc pracy. Mniejszym drukiem dodaje już, że chodzi o miejsca pracy na całym świecie. Na prognozę dla Polski autorzy programu się nie pokusili.
W tej części znajdziemy też kilka medialnych ciekawostek, które trudno uznać za rozwiązania systemowe – to np. uczynienie z całej powierzchni Puszczy Białowieskiej parku narodowego, zakaz hodowli futerkowej czy wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Wydaje się, że właśnie te postulaty – w przeciwieństwie do naszkicowanych przez technokratów postulatów energetycznych – stanowią wkład Zielonych w program Koalicji.
Edukacja i kultura, czyli dla każdego coś miłego
Punktem wyjścia do zmian w edukacji jest, co akurat dziwić nie może, ostra negatywna ocena zmian dokonanych w tym obszarze przez Zjednoczoną Prawicę. Co ciekawe, w programie pojawia się postulat powołania kadencyjnej i międzyśrodowiskowej Komisji Edukacji Narodowej, co w ramach międzyredakcyjnego projektu „Spięcie” postulowała półtora roku temu w imieniu Klubu Jagiellońskiego Karolina Olejak.
W postulatach widać mocne napięcie między wizją szkoły kształtującej postawy i wartości („nasz program zaczyna się od budowy wolnej i demokratycznej szkoły”) a wizją szkoły jako „przechowalni dzieci” („szkoła będzie dostępna dla każdego potrzebującego ucznia przez 8-9 godzin dziennie”, gdzie „długi pobyt w szkole obliguje do ciepłego posiłku”, a „dłuższy aktywny czas pracy szkoły wygeneruje kolejne godziny zajęć opiekuńczych, wychowawczych i edukacyjnych dla chętnych pedagogów”). Obok klasyki w rodzaju kompetencji cyfrowych, pracy w grupie czy innowacyjności szkoła w wizji Koalicji ma też uczyć m.in. „elastyczności, zdolności adaptacji, inicjatywy i samoorganizacji, umiejętności społecznych i międzykulturowych, etosu pracy, zdolność do przewodzenia”. Do tego dochodzą postulaty lekkich tornistrów (hasło „bez tornistra” zostało doprecyzowane drobniejszym drukiem jako tornister ważący maksymalnie 10% wagi dziecka) i gwarancja tego, by program nauczania nie wypełniał 100% czasu lekcji.
Na poziomie systemowym, obok wspomnianej Komisji Edukacji Narodowej, która ma odpowiadać za budowanie i zmiany systemu oświaty, znajdziemy jeszcze dwa ciekawe postulaty. Pierwszy to większa elastyczność w kształtowaniu szkolnej infrastruktury, dzięki której samorządy będą mogły dzielić szkoły podstawowe na „trzyletnie” w mniejszych miejscowościach i „ośmioletnie” w większych ośrodkach. Drugi – konieczność wzmocnienia i przywrócenia prestiżu szkolnictwu zawodowemu. Niestety, w tym celnie zdiagnozowanym obszarze wymagający reformy znów zabrakło konkretów, a wyborcy muszą zadowolić się ogólnikami w stylu: „To będzie szkoła prawdziwych fachowców”.
W kulturze przykuwają uwagę ciekawe pomysły w zakresie wspierania czytelnictwa. To m.in. zapożyczony ze Skandynawii pomysł przeniesienia bibliotek do galerii handlowych, obowiązek tworzenia ich w nowopowstających osiedlach mieszkaniowych, otwarcie bibliotek w soboty czy wreszcie coroczny bon na książki dla dzieci i młodzieży w wieku od 3 do 21 lat.
Od tego szeregu ciekawych propozycji odstaje nieco abstrakcyjny pomysł wprowadzenia godziny głośnego czytania w szkole. Koalicja chce w pełni przywrócić również 50-procentowy koszt uzyskania przychodów dla twórców, który zniósł rząd PO-PSL, a Zjednoczona Prawica przywróciła częściowo. Przez wszystkie przypadki odmieniana jest wolność i swoboda twórców, zapowiada się także wzmocnienie systemów stypendialnych oraz wymóg dłuższych planów budżetowych dla jednostek prowadzących instytucje kultury.
Seniorzy, czyli nowa wyborcza baza liberałów
Na łamach Klubu Jagiellońskiego od dawna alarmujemy, że wobec starzenia się społeczeństwa stoimy przed ryzykiem swoistej gerontokracji. Diagnoza radykalnych zmian w strukturze elektoratu sprawiła, że animowaliśmy dyskusję o głosowaniu rodzinnym, nowej wizji solidarności międzypokoleniowej, czy ostro protestowaliśmy przeciwko pomysłowi jednorazowego świadczenia w postaci tzw. trzynastej emerytury, którego realizacja była fundamentem „piątki Kaczyńskiego”.
Rozdział Polska seniora jest potwierdzeniem tych diagnoz – zwłaszcza, że zaczyna się od przypomnienia faktu, że to Grzegorz Schetyna sformułował jako pierwszy postulat emerytalnej „trzynastki”. W wersji Koalicji, podobnie jak według zapowiedzi PiS-u i wbrew planom budżetowym na 2020 r., świadczenie ma mieć charakter rokroczny, ale autorzy programu Twoja Polska dodali jeszcze mechanizm zachęcający do dłuższej pracy osób w wieku emerytalnym. Wysokość „trzynastki” w tej wizji będzie uzależniona od czasu aktywności zawodowej.
Wśród innych postulatów Koalicji znajdziemy m.in. pakiety akcji spółek Skarbu Państwa dla emerytów (10 000 zł za 40 lat pracy, 20 000 zł za 50 lat pracy), bony opiekuńcze w wysokości ponad 1000 zł na osobę niesamodzielną czy rozwój centrów dziennego pobytu dla osób starszych. Do tego dochodzi pomysł regulacji zawodu „asystenta seniora” z centralnie sterowanym zakresem cen – to odpowiedź na postawioną wcześniej diagnozę. Opiekunom osób starszych w rodzinie Koalicja chce zagwarantować urlopy wypoczynkowe i „wytchnieniowe”. Wreszcie, w programie znajdziemy postulaty „złotych rączek na telefon” i „taksówki dla seniora” – znów, niestety, bez szczegółów.
Zwieńczeniem tej części programu jest szereg postulatów instytucjonalno-politycznych – powołanie pełnomocnika rządu ds. seniorów, międzyresortowej Rady Polityki Senioralnej, Obywatelskiego Parlamentu Seniorów, Gminnych Rad Seniorów, Lokalnych Biur Seniorów oraz stworzenie Ogólnopolskiej Karty Seniora.
Program dla każdego z premią dla kobiet i seniorów
Koalicja Obywatelska, wbrew rozpowszechnionym w mediach stereotypom, wykonała sporą pracę programową. Zdiagnozowano szereg systemowych problemów, przedstawiono mniej lub bardziej trafione rozwiązania. W kilku punktach – deficyt lekarzy, problemy zdrowia psychicznego, starzenie się społeczeństwa, deficyty rynku pracy, problemy osób opiekujących się starszymi rodzicami – świadomość wyzwań przekracza zawstydzającą normę, do jakiej przyzwyczaili nas politycy w medialnych pyskówkach.
Jednocześnie programowi postawić można trzy zarzuty. Po pierwsze, zachowawczość. Koalicja nie ma odwagi, by jasno wskazać niezbędne i kontrowersyjne działania w celnie zdiagnozowanych obszarach. To chociażby wspomniany przykład odpłatności za studia medyczne czy całkowite przemilczenie zagadnienia imigracji zarobkowej do Polski.
Po drugie, w wielu obszarach zadowolono się dobrze brzmiącymi hasłami (Akt Odnowy Demokracji, Kodeks Legislacyjny, Komisja Edukacji Narodowej) bez zarysowania działań, które miałyby zostać podjęte.
Po trzecie wreszcie – to program, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, ale niezwykle trudno wyłuskać z niego jakiś dominujący sposób myślenia o państwie, jak i chociażby kilka spektakularnych obietnic. Paradoksem jest, że Koalicja Obywatelska stała się swoistym przeciwieństwem Platformy Obywatelskiej z czasów Donalda Tuska. Dotąd była ugrupowaniem znakomitego PR-u i wzorcowej komunikacji z deficytami na poziomie diagnozy wyzwań i propozycji programowych. Dziś Koalicja prezentuje program ciekawszy, niż jego opakowanie.
Próbując adresować program „do wszystkich”, Koalicja dość świadomie przedstawiła propozycję nieideologiczną. To nie jest program lewicowy ani chadecki, ale, zgodnie z deklaracjami, propozycja dla szerokiego centrum. Nawet w progresywnych postulatach światopoglądowych i bioetycznych dominują te, które choć brzmią złowrogo dla konserwatystów, to cieszą się akceptacją Polaków.
Zamiast szukać wyborców przez wartości Koalicja proponuje poszukiwanie ich przez interesy w tych grupach, w których może liczyć na poparcie i które z jej perspektywy warto zmobilizować do głosowania. Stąd postulaty dotyczące praw kobiet, seniorów i wsparcia opieki nad nimi (a więc kierowane też do pokolenia dzieci osób najstarszych, 40-60 latków) przewijają się nie tylko w odpowiednich częściach, ale właściwie przez cały program.
To w teorii dobrze wykonane profilowanie wyborców. Problem w tym, że z tego programu „dla wszystkich” nawet kobietom i seniorom trudno będzie zapamiętać coś, co właściwie z dnia na dzień w oczywisty sposób zmieni ich życie na lepsze. Koalicja wciąż nie wymyśliła ani swojego „pięćset plus”, ani nawet sposobu na „obniżenia wieku emerytalnego”.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.