Pigułka programowa: Lewica. „Dobra zmiana” plus usługi i obyczajówka
W skrócie
Na płaszczyźnie światopoglądowej – lewicowa klasyka z aborcją na życzenie i państwową refundacją antykoncepcji. Na płaszczyźnie tożsamościowej – liberalna wizja wspólnoty „bezobjawowej” podlana chłopsko-robotniczym sosem. Na płaszczyźnie ekonomicznej – nadwiślańska wariacja państwa dobrobytu z naciskiem na publiczne usługi zamiast bezpośrednich transferów socjalnych. Program wyborczy Lewicy najlepiej rozpatrywać w zestawieniu z wizją państwa autorstwa Zjednoczonej Prawicy.
Program wyborczy Lewicy został podzielony na trzy obszary tematyczne: współpraca, wspólnota i wolność. W każdym z nich znajdziemy po kilka bardziej szczegółowych dziedzin życia politycznego, gospodarczego i społecznego, gdzie państwo ma określoną rolę do odegrania. Chociaż wybrana struktura nie tworzy nam specjalnie spójnej opowieści o państwie, to pozwala całkiem sprawnie poruszać się po całości syntetycznego, 20-stronnicowego programu.
Współpraca
Dział „Współpraca” otwierają „zielone tematy” polityki klimatycznej i ochrony środowiska. Wśród postulatów obecnych w debacie publicznej od kilku lat (szeroko zakrojony program publicznych dopłat do wymiany pieców, mocne postawienie na OZE jako energetyczny fundament Polski), a nawet lepiej lub gorzej realizowanych przez rządy Zjednoczonej Prawicy (termomodernizacja budynków) pojawiają się dwa pomysły mocno kontrowersyjne: wprowadzenie całkowitego zakazu importu węgla do Polski oraz stworzenie instytucji Rzecznika Praw Zwierząt. Jego zadaniem ma być „dbanie o dobrostan zwierząt domowych, hodowlanych i dzikich”. Jako z ducha podobne uzupełnienie tego nowego urzędu można wskazać propozycje zakazu działania w Polsce ferm futerkowych oraz całkowitą likwidację chowu klatkowego. Warto wymienić także pomysł stworzenia Agencji Ochrony Przyrody, której celem będzie enigmatycznie brzmiąca „kontrola podmiotów zatruwających środowisko”.
Punkt „Sprawne państwo” otwiera postulat odpartyjnienia spółek Skarbu Państwa poprzez likwidację partyjnych nominacji i zastąpienie tej procedury otwartymi konkursami oraz koniecznością wcześniejszego zaliczenia kursu i specjalnego egzaminu.
Ponadto Lewica sięga po wprowadzony na poważnie do debaty publicznej przez Klub Jagielloński postulat deglomeracji. W tej wersji chodzi o „wyprowadzenie” przynajmniej ¼ ministerstw i urzędów centralnych z Warszawy do byłych miast wojewódzkich i ośrodków poniżej 50 tys. mieszkańców.
W zamykającym dział „Współpraca” punkcie „Godna praca” znajdziemy postulaty wypracowania we współpracy z pracownikami i pracodawcami 10-letniego planu podwyższania płacy minimalnej (docelowo – 60% średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w roku 2030), gwarancji wynagrodzenia w sektorze publicznym nie niższego niż 3500 zł brutto, wzmocnienia kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy, a także rozszerzenia i egzekucji praw pracowniczych (np. prawo do ochrony zdrowia, minimalnego wynagrodzenia czy zrzeszania się w związkach zawodowych), które znajdziemy w Konstytucji RP także na osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych.
Wspólnota
Dział „Wspólnota” podejmuje w sposób nierównomierny cały szereg obszernych tematów: od zdrowia i edukacji, przez mieszkalnictwo i rodzinę, aż po transport oraz politykę społeczną.
W punkcie „Inwestujemy w zdrowie” Lewica skupia się na dwóch kwestiach: lekach i lekarzach. Zgodnie z programem każdy lek i wyrób medyczny na receptę nie będzie kosztował więcej niż 5 zł. Dzieci, emeryci, renciści, kobiety w ciąży oraz osoby po przeszczepach będą otrzymywać je za darmo. W perspektywie sześciu lat liczba lekarzy w Polsce ma zostać zwiększona o 50 tysięcy. Narzędziami służącymi do realizacji tego celu będą: zwiększenie limitów przyjęć na uczelniach medycznych oraz wprowadzenie szeregu ułatwień formalnych dla lekarzy z zagranicy. Dodatkowo Lewica gwarantuje nie dłuższe niż 30-dniowe oczekiwanie na wizytę u lekarza-specjalisty.
W odniesieniu do rodziny koalicja proponuje m.in. gwarantowane miejsce dla dziecka w żłobku i przedszkolu połączone z planem stworzenia w przeciągu czterech lat 200 tys. nowych miejsc w tych placówkach opiekuńczych. Ponadto w programie znajdziemy postulat obowiązkowego urlopu tacierzyńskiego, zwiększenie skuteczności egzekucji alimentów poprzez ściąganie ich jak podatków, a także pełną refundację zapłodnienia in vitro.
Najbardziej rewolucyjne rozwiązania znajdziemy w części poświęconej mieszkalnictwu. W celu załatania polskiej „dziury mieszkaniowej” Lewica zakłada stworzenie publicznego przedsiębiorstwa, które tylko w latach 2021-2031 zbuduje milion (!) nowych mieszkań, w których koszt wynajmu nie przekroczy 20 zł/m2, a ich sprzedaż będzie odbywać się po kosztach budowy. Ponadto koalicja SLD, Razem i Wiosny zapowiada całkowite wygaszenie roszczeń reprywatyzacyjnych.
W części poświęconej polityce społecznej znajdziemy propozycję wprowadzenia gwarantowanej emerytury minimalnej (na początek 1600 zł), której wysokość będzie rosła proporcjonalnie do wzrostu płacy minimalnej. Lewica zapowiada także stworzenie w każdej gminie Centrum Wsparcia Samodzielności, które ma świadczyć kompleksowe usługi asystenckie i opiekuńcze dla osób niesamodzielnych.
Dział „Wolność” z takimi punktami jak „Świeckie państwo”, „Prawa kobiet”, czy „Równe prawa” to już lewicowa klasyka przeplatana antyklerykalnym populizmem: kasy fiskalne dla księży, likwidacja Funduszu Kościelnego i klauzuli sumienia, aborcja na życzenie do 12. tygodnia ciąży, refundacja antykoncepcji, parytety płci w Radzie Ministrów czy wreszcie zakamuflowana zapowiedź Trybunału Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i ekipy „dobrej zmiany”.
Usługowe państwo dobrobytu – wersja nadwiślańska
Jaka wizja państwa wyłania się z lektury programu Lewicy? Jeden z jej liderów, Adrian Zandberg w kolejnych wywiadach systematycznie powtarza hasło budowy polskiego państwa dobrobytu, wskazując jednocześnie na silne inspiracje modelem skandynawskim. Patrząc na program wydaje się to uzasadnionym hasłem.
Koncepcja welfare state często kojarzy się z przesadzonym państwowym „rozdawnictwem”. Tymczasem Lewica w swojej nadwiślańskiej wariacji państwa dobrobytu zamiast bezpośrednich transferów socjalnych, proponuje wizję państwa usługowo-standaryzacyjnego. W tej koncepcji zadaniem państwa jest gwarantowanie całego pakietu uniwersalnych standardów publicznych w różnorodnych sferach życia społecznego. W programie wyborczym te standardy przyjmują różnoraką formę: procentową, kwotową, ułamkową, „nie dłużej niż”, „nie mniej niż”, „co najmniej xyz” etc.
Fundamentalną bolączka programu Lewicy jest fakt, że jej działacze zachowują się jakby „nasza chata z kraja” funkcjonowała w autarkicznej izolacji. Program pozbawiony jest całkowicie części o polityce zagranicznej, osadzenia Polski w coraz bardziej kłopotliwych realiach Unii Europejskiej, odniesienia się do całego szeregu geopolitycznych uwarunkowań, które w istotnym stopniu wpływają na naszą sytuację jako państwo.
Nie ma też nic o determinantach o charakterze geokonomicznym: problemach wynikających z „ucieczki podatków”, półperyferyjnej kondycji naszej gospodarki, podrzędnym miejscu Polski w globalnym łańcuchu wartości, statusie „montowni Niemiec”, wyzwaniom związanym z przenoszeniem produkcji na Daleki Wschód czy rewolucji przemysłowej 4.0. Punkt „Pakiet dla rozwoju” to ogólniki. Program poza fragmentem dotyczącym płacy minimalnej całkowicie abstrahuje od sektora MŚP, przemysłu i generalnie przedsiębiorstw, skupiając się tylko na jednostkach-pracownikach.
Ba, nie ma nawet arcylewicowego tematu podatków, których struktura i jej konieczna zmiana to przecież jeden z kluczowych strukturalnych wyzwań dla pomyślnej przyszłości naszego państwa. Symptomatyczna w tym kontekście jest końcowa tabelka, w której poglądowo znajdziemy zestawienie wydatków, przychodów i oszczędności wynikających z realizacji postulatów wyborczych Lewicy. Dwie największe pozycje w kolumnie „Oszczędności” to… rezygnacja z kupna F-35 (o polityce bezpieczeństwa i armii też nic w programie nie ma) oraz wykorzystanie rezerwy celowej z budżetu państwa.
„Polska jutra” – to nazwa programu wyborczego. „Łączy nas przyszłość” – to jego główne hasło. Wbrew semantycznemu „wychyleniu się” ku temu, co dopiero przed nami, program Lewicy pozostaje w swojej zasadniczej części reformistyczny, a nie rewolucyjny. To raczej „hermeneutyka ciągłości” wobec działań obecnego rządu niż jego gwałtowne zaprzeczenie. Prawdziwie rewolucyjne są tylko pojedyncze pomysły jak aborcja na życzenie, zakaz importu węgla, Rzecznik Praw Zwierząt czy pomysł, aby to państwo budowało nam mieszkania. Lewicowe państwo dobrobytu to mocna, ale jednak korekta obecnego modelu państwa.
To, gdzie Lewica jest najmocniej wyrazista i odmienna, to jej wizja polskiej wspólnoty, a nie koncepcja nadwiślańskiego państwa dobrobytu. Składa się na nią likwidacja Instytutu Pamięci Narodowej, rezygnacja z Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych czy powołanie Muzeum Historii Polek i Polaków, które ma pokazywać nasze dzieje z perspektywy „społecznych dołów”: chłopów, robotników, rzemieślników. O polityce historycznej i tożsamościowej program Lewicy więcej nie mówi, ale to milczenie jest wymowne.
Fundamentem polskiej wspólnoty ma być społeczeństwo, a nie naród; jej podstawową komórką jednostka (pracownik-usługobiorca o lewicowym światopoglądzie) zamiast obecnie forsowanej rodziny. Gdyby nie akcent z Muzeum dostalibyśmy idealnie liberalną wizję „wspólnoty bezobjawowej”, kolejną wariację „zimnej demokracji” mówiąc językiem politologa Ralfa Dahrendorfa. Co nie zmienia faktu, że propozycji Lewicy daleko od obecnego modelu polskości rozpatrywanej w kategoriach moralnych i koncepcji „państwa aksjologicznego”.
Nie zmienia to faktu, że publiczne określanie swoich wizji państwa jako polskiej wersji welfare state zarówno przez Kaczyńskiego, jak i Zandeberga sprawia, że porównawcze zestawianie Zjednoczonej Prawicy i Lewicy jest w pełni uzasadnione. Pary społeczeństwo-naród oraz jednostka-rodzina znajdują swoje zastosowanie także jako różnice w modelach państwa dobrobytu obu wyborczych koalicji. Ostatnią z istotnych różnic jest to, co konkretnie ma oferować obywatelom państwo opiekuńcze, jego właściwa treść. W przypadku obozu „dobrej zmiany” narzędziem są bezpośrednie transfery gotówkowe z budżetu państwa na konta Polaków (500+ rozpatrywane jako rodzinny dochód gwarantowany). Lewica stawia na wskazane już wcześniej państwo usługowo-standaryzacyjne, wybierające raczej usługi publiczne i polityki publiczne zamiast prostej redystrybucji. Całkiem poważne i realne pytanie brzmi: Która opcja w polskich warunkach jest skuteczniejsza?
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.