Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Polska przegrała Białoruś? Jest gorzej, Polska nigdy realnie nie próbowała jej wygrać

Polska przegrała Białoruś? Jest gorzej, Polska nigdy realnie nie próbowała jej wygrać Aleksander Łukaszenka z Wołodymirem Zełeńskim na białorusko-ukraińskim forum w Żytomierzu; źródło: wikimedia commons; reative Commons Attribution 4.0

Czy polska dyplomacja ma tendencję do myślenia życzeniowego kosztem realistycznej oceny własnych możliwości? Taką tezę stawia w swojej najnowszej książce pt. Demon zza miedzy Witold Jurasz, polski dyplomata pracujący w przeszłości w Moskwie i Mińsku. Autor punktuje błędy polskiej polityki względem Białorusi w ostatnich dekadach, równocześnie przedstawia wizję dyplomacji transakcyjnej, która wymaga pójścia na kompromisy moralne, ale jako jedyna, zdaniem Jurasza, pozwala realizować polską rację stanu w polityce wschodniej.

Znany dziennikarz i komentator spraw międzynarodowych Marek Budzisz zwykł mawiać, że Białoruś jest istotniejszym państwem w architekturze bezpieczeństwa Polski niż Ukraina. Tymczasem to na tej drugiej z wiadomych przyczyn koncentruje się obecnie uwaga polskich intelektualistów, podczas gdy państwo Łukaszenki wypadło z orbity publicznych zainteresowań.

Jednym z najgłośniejszych publicystów wciąż poświęcających dużo uwagi Białorusi jest Witold Jurasz, dziennikarz Onetu, dawniej dyplomata w Moskwie i Mińsku. Pod koniec 2023 r. wydał on książkę pt. Demon zza miedzy – dzieło synkretyczne, łączące osobiste wspomnienia z pracy dyplomatycznej z komentarzem na temat polskich działań dyplomatycznych oraz ogólnymi refleksjami na temat stosunków międzynarodowych.

W sposobie napisania książki najbardziej rzuca się w oczy konsekwentne używanie przez autora czasu przeszłego dokonanego. Co Jurasz chce przez to powiedzieć? Przede wszystkim, że Białoruś jest dziś państwem niedemokratycznym i całkowicie podporządkowanym Rosji.

Środowiska proeuropejskie albo z niej wyemigrowały, albo zostały spacyfikowane, a ich przedstawiciele przebywają w więzieniach. Polskie wpływy i możliwości działania państwa polskiego na Białorusi są w tym momencie znikome, również z powodu popełnionych w ostatnich dekadach błędów.

Jurasz pisze: „Mówiąc obrazowo, kopaliśmy Łukaszenkę po kostkach, zamiast cierpliwie odczekać i kopnąć go raz, ale w takie miejsce, żeby już nigdy nie wstał. Poza tym próbowaliśmy go obalać nie poprzez kontakty z jego zapleczem, ale poprzez kontakty z opozycją, co biorąc pod uwagę iż znaczna jej część była agenturą – co gorsza, nie zawsze białoruską, bo często rosyjską – było posunięciem najzwyczajniej w świecie głupim. Żeby bowiem komuś wbić nóż w plecy, co do zasady trzeba stać za nim, a nie naprzeciwko niego”.

Dyplomacja to nie marzenia, lecz działanie

Choć analiza Jurasza skupia się przede wszystkim na latach 2010-2012, gdy sam autor przebywał w Mińsku, a zatem pewne obserwacje mogą być już nieaktualne, to jednak część refleksji wydaje się ponadczasowa. W owych czasach, zdaniem autora, Białoruś była „dyktaturą, ale była też państwem realnie niepodległym”, krajem „miękkiego autorytaryzmu”, aczkolwiek nadal groźnym. Źródła obecnej polskiej niemocy sięgają właśnie tego okresu.

Ówczesna Białoruś była tak jak dziś prorosyjska i niedemokratyczna, lecz mimo to bardziej suwerenna i do pewnego stopnia dostępna dla państw zachodnich. Czy istniała możliwość wyciągnięcia jej z rosyjskiej strefy wpływów? Nie – stwierdza Jurasz. Los Białorusi był wynikiem konkretnych uwarunkowań międzynarodowych, których zmiana nie była możliwa, zaś Łukaszenka nigdy nie stałby się otwarcie proeuropejski, demokratyczny i niezależny od Rosji.

Choć zdaniem byłego dyplomaty marzenia Polski i innych państw zachodnich o demokratycznej Białorusi znajdowały się poza możliwościami państw zachodnich, to jednak Jurasz pyta, czy mimo wszystko nie należało próbować wpływać na kształt tego państwa. Uzyskać środki do wpływania na Łukaszenkę? Starać się, aby jego kraj nie stanowił zagrożenia dla Polski tak jak teraz, gdy z jego terytorium może nadejść uderzenie na nasz kraj?

Na te pytania Jurasz odpowiada twierdząco.  Zarówno w latach jego posługi dyplomatycznej, jak też później, przed 2020 r., gdy los Białorusi został ostatecznie przypieczętowany, na obu polach można było działać sprawniej i zyskać dzięki temu choć odrobinę większe możliwości działania.

Prezentowany przez Jurasza realizm „[…] każe rozumieć, że w polityce zagranicznej nigdy nie liczy się to, co być powinno, czego chcemy czy też co byłoby właściwe. Liczy się to, co jest, i to, co ewentualnie może być”. W innym miejscu Demona zza miedzy można przeczytać, że „w stosunkach międzynarodowych poza literą prawa liczy się bowiem zawsze duch współpracy”. To chyba najlepsze opisy wizji dyplomacji Jurasza abstrahującej od ideowego wykładu i prymatu humanistycznych wartości, a zamiast tego skupiającej się na działaniu i poszerzaniu dostępnych opcji.

Witold Jurasz nie jest teoretykiem, lecz praktykiem, i to właśnie wieloletnia praktyka kształtuje jego spojrzenie na rzeczywistość. Nie skupia się on na streszczaniu dzieł z zakresu studiów międzynarodowych, nie analizuje dzieł ideowych, obce jest mu zacięcie filozoficzne, nie powołuje się na dokumenty.

Zamiast tego wszystko mierzy możliwością działania i realnego wpływu, a nie abstrakcyjnymi ideami. Jego wizja dyplomacji jest transakcyjna, za cenę realnego działania gotowa do kompromisu nawet z postacią tak obrzydliwą moralnie, jak białoruski prezydent. Dawny dyplomata powiada, że można było zrobić więcej i sprawić, by Białoruś nie była aż tak zagorzale antypolskim państwem.

Jak „baćko” zamienił się w ojca-przemocowca

Przez lata Aleksandr Łukaszenka dbał o to, żeby być popularny we własnym kraju. Choć z europejskiego punktu widzenia jawi się on jako dyktator, to jednak wśród Białorusinów cieszył się realnym i wysokim poparciem aż do 2020 r.

Jurasz wymienia kilka przyczyn tego zjawiska. Po pierwsze, Łukaszence udało się stworzyć system, w którym znaczna część społeczeństwa jest zależna od administracji państwowej. Ta wyeliminowała i eliminuje nadal przestępczość, mafie, korupcję i oligarchię oraz jest bardzo sprawna w zwykłej, codziennej pracy.

„Łukaszenka stworzył system, w którym w interesie każdego najniższego funkcjonariusza było przetrwanie systemu. Dokładnie to spowodowało, że nawet wielusettysięczne protesty nie były w stanie obalić Łukaszenki. Bronili go bowiem nie tylko ludzie z najbliższego otoczenia i wyżsi rangą urzędnicy oraz oficerowie, ale cała klasa społeczna ludzi, którzy zawdzięczali mu przyzwoity poziom życia” – czytamy w książce. Pomimo nieustającej biedy Białoruś nie jest państwem nienadającym się do życia. Dbałość o zapewnienie socjalnego minimum od zawsze była fundamentem rządów Łukaszenki.

Przezwisko, które mu nadano – „baćko”, czyli „ojciec” – zdaniem Jurasza trafnie wyraża to, kim Łukaszenka w istocie chciał być – dyktatorem, który rządzi dla władzy, ale też dba o naród. Równocześnie w ciągu ostatnich lat stał się on jednak człowiekiem oderwanym od rzeczywistości swoich obywateli, co ujawniło się zwłaszcza w okresie pandemii COVID-19.

Brak reakcji na nią połączone z trwaniem Łukaszenki w swojej pompatyczności oraz pragnieniu władzy dla samej władzy doprowadziło do wzrostu strachu społeczeństwa białoruskiego i w konsekwencji załamania się masowego poparcia dla prezydenta. Białorusini dali temu wyraz podczas wyborów w 2020 r. W odpowiedzi na słaby wynik przy urnach Łukaszenka zdecydował się na rozwiązanie siłowe.

Zdaniem Jurasza pacyfikacja protestów latem 2020 r. była swego rodzaju przekroczeniem Rubikonu. Od tego czasu Łukaszenka przekształcił Białoruś w kraj twardego autorytaryzmu, w którym rządzi on wyłącznie dzięki przemocy i sile.

Wszystkie nasze błędy

Jednym z najciekawszych aspektów książki Jurasza jest omówienie w niej błędów dyplomatycznych popełnionych przez polskie władze de facto przez ostatnie 30 lat, ale z naciskiem na okres po 2010 r. Uświadomienie sobie tych błędów jest ćwiczeniem dobrym i koniecznym. Podstawowym było postrzeganie Łukaszenki jako prostaka, paternalizm, niechęć Polaków do Białorusinów oraz nieuzasadnione przekonanie o wyższości cywilizacyjnej Polaków nad swoimi wschodnimi sąsiadami, której należy się wyzbyć natychmiastowo.

Kreacja dyktatora może być groteskowa, ale nie oznacza to, że nie jest on sprawnym, a przez to groźnym politykiem. Analogicznie jest z sentymentem do czasów sowieckich, który wśród władzy białoruskiej realnie istnieje. Dyplomacja to gra subtelna, dlatego nie warto w niej być pryncypialnym ideologicznie.

Zdaniem Jurasza pomimo polskich doświadczeń z czasów PRL nigdy nie należało być jawnie antykomunistycznym i pogardliwym do ZSRR w relacjach polsko-białoruskich, przynajmniej na szczeblu oficjalnym. Zdobycie zaufania interlokutorów powinno być istotniejsze niż prawda historyczna.

Jurasz sięga do początków rządów białoruskiego autokraty. Zwraca uwagę na niewygodny dla nas fakt, a mianowicie na to, że państwo polskie w 1994 r. poparło Aleksandra Łukaszenkę w wyborach na prezydenta, co były dyplomata uważa za błąd wynikający z braku realnego rozeznania rzeczywistości białoruskiej polityki. Jurasz dodaje jednak, że skoro ten błąd popełniono, to należało działać z uwzględnieniem nowej rzeczywistości.

W opinii Jurasza polskie władze powinny były prowadzić działania dwutorowo, wspierać działalność różnych frakcji opozycji przy równoczesnym utrzymaniu kontaktów z administracją białoruskiego prezydenta. O ile bowiem ta pierwsza grupa była bliższa polskiej racji stanu od strony ideowej, to jednak tylko administracja państwowa posiadała realne zdolności do bezpośredniego wpływania na codzienną sytuację w państwie. Brak współpracy z nią zemścił się po 2020 r., kiedy po brutalnej pacyfikacji protestów polskie władze utraciły jedyne narzędzie ingerencji w kształt białoruskiej polityki.

Według autora Demona zza miedzy pomyłką było również zaangażowanie mniejszości polskiej w działania białoruskiej opozycji demokratycznej, gdyż stwarzało to podstawy do stosowania wobec wszystkich naszych rodaków odpowiedzialności zbiorowej. Zwykle patrzymy na Polaków na Białorusi przez pryzmat działaczy Związku Polaków na Białorusi.

Należy jednak pamiętać, że część Polaków jest zaangażowana w Łukaszenkowską administrację. Obowiązkiem Polski jest przede wszystkim troszczenie się o edukację oraz propolskie poglądy naszej mniejszości na Białorusi, co wiąże się z umiejętnością docierania do obu grup – zarówno do ludzi, którzy przebywają w więzieniach za działalność opozycji, jak również do tych, którzy zaangażowali się w kształtowanie lokalnej polityki białoruskiej.

Łukaszenka: zbrodniarz, ale i partner do rozmów

Jurasz przedstawia sprawę jasno: w interesie Polski leżało, aby w administracji Łukaszenki znajdowały się osoby przyjazne naszemu krajowi, a o takie najłatwiej wśród przedstawicieli polskiej mniejszości. Brak kontaktu z Białorusinami pochodzenia polskiego zaangażowanych w ramach struktur białoruskiego państwa musi być więc sklasyfikowany jako istotny błąd polskiej dyplomacji.

Analogiczne zarzuty Jurasz formułuje względem angażowania Kościoła katolickiego w bieżącą walkę polityczną. Były dyplomata kategorycznie przestrzega przed takimi pomysłami, gdyż narażają one duchownych na kolejne prześladowania.

Jak pisze w swojej książce, „w bardzo wielu małych miejscowościach, zwłaszcza po tym, kiedy Związek Polaków na Białorusi został spacyfikowany, polski ksiądz był tak naprawdę ostatnim bastionem polskości. To ksiądz prowadził polską bibliotekę czy też zajęcia kulturalno-oświatowe popularyzujące polski język oraz kulturę. Włączanie tych księży w działania prodemokratyczne […] skończyłoby się tak, że w wielu małych miejscowościach nie byłoby nic polskiego i nie byłoby też w efekcie księdza. Przegralibyśmy więc zarówno my, jak i Kościół. Co gorsza, przegrałaby też wolność”.

Podobnie jak za czasów PRL Kościół katolicki w warunkach białoruskich oferował przestrzeń niezależną od władzy dyktatorskiej, co stanowiło ogromną wartość dla społeczeństwa, a długofalowo przysługiwało się dążeniom demokratycznym Białorusi. „Zobaczywszy to, zrozumiałem, że Kościół katolicki jest strukturą, na którą należy chuchać i dmuchać i nigdy, przenigdy nie wystawiać jej na jakiekolwiek ryzyko” – czytamy w Demonie zza miedzy.

Działania na rzecz Polaków wymagały pewnej transakcyjności z Łukaszenką, do zobrazowania której Jurasz użył kwestii pamięci o ofiarach zbrodni katyńskiej w miejscowości Kuropaty. Ze względu na obowiązującą na Białorusi sowiecką wersję historii przekonującą, że mordów w Katyniu nie dokonali komuniści, upamiętnianie polskich ofiar jest oficjalnie niemożliwe. Zamiast tego Białorusini czczą ofiary w miejscowości Chatyń, gdzie Niemcy dokonali masowych mordów.

Jurasz zaproponował białoruskim urzędnikom pewną transakcję – wspólne uczczenie niewinnych ofiar w obu miejscach. Choć z jednej strony działania takie jak to równają się pójściu na pewien kompromis z wypaczoną, sowiecką wersją wydarzeń z 1940 r., to jednak równocześnie powoli przyczyniają się do podważenia prorosyjskich mitów historycznych, a co najważniejsze, pozwalają na choćby częściowe realizowanie polskiej racji stanu lub jak w tym przypadku złożenie wieńców na grobach polskich bohaterów.

Działania realne i poszerzające możliwości wpływu zdaniem Jurasza wymagały posunięć niemoralnych. Błędem było to, że Polacy nie wiązali ze sobą elity władzy Łukaszenki czy też biznesmenów białoruskich, np. poprzez kontrakty, umożliwienie ich dzieciom studiów w Polsce czy udzielanie im stypendiów, tak jak USA czyniło to przez lata poprzez stypendia Fullbrighta.

Jak podkreśla Jurasz, nie jest prawdą, że tego typu „miękka” dyplomacja może być jedynie domeną krajów pokroju Stanów Zjednoczonych. W książce czytamy, że „mało kto bowiem zwrócił uwagę, że przywódczyni białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska przez bardzo długi czas, wzywając do nakładania sankcji na Białoruś, czysto przypadkowo zapewne nie wzywała do nakładania sankcji na te białoruskie przedsiębiorstw, których eksport szedł przez port w Kłajpedzie”.

Cichanouska ma świadomość związków przedsiębiorców białoruskich z państwem litewskim. Te zmuszają polityków białoruskich do większej troski o relacje z Litwą, która z kolei posiada realne narzędzia wpływu na zamożniejszą część społeczeństwa białoruskiego, a dzięki nim także i na pewne elementy polityki państwa białoruskiego.

Zaadaptowanie podobnych rozwiązań przez Polskę nie byłyby zapewne w pełni moralne, ale sprawiłoby, że w elicie Łukaszenkowskiej znalazłyby się osoby, które miałyby interes w utrzymywaniu dobrych relacji z Polską. Dyplomacja nie jest przestrzenią, gdzie dyskurs moralistyczny powinien się pojawiać poza oficjalnymi komunikatami.

Czy dyplomacja musi być transakcyjna?

Demon zza miedzy jest wezwaniem skierowanym do polskiej elity, prośbą o dyskusję nad budowaniem wielowektorowej i różnorodnej polskiej polityki wschodniej. Jurasz apeluje o ścieranie się poglądów, wypracowywanie konkurencyjnych analiz i scenariuszy kładących akcenty na różne typy działań.

Choć książka niepozbawiona jest wielu, moim zdaniem przesadzonych, uszczypliwości wobec konkurentów autora specjalizujących się w tematyce Europy Środkowej i Wschodniej, to jednak nie można Juraszowi odmówić tego, że taką dyskusję pragnie rozbudzić. Do podobnej debaty na temat kształtu polskiej polityki wschodniej nawoływał niedawno na naszych łamach Michał Steć, który wskazywał na konieczność odrzucenia lub aktualizacji dawnych paradygmatów Giedroycia i Mieroszewskiego poprzez szersze patrzenie na Wschód oraz tworzenie relacji z państwami Kaukazu i Azji w kontrze do Rosji.

Podczas lektury książki Witolda Jurasza nieraz chciałem rwać sobie włosy z głowy, po pierwsze i najistotniejsze, z powodu różnic ideowych między mną a autorem. Nie potrafię abstrahować od pewnych naczelnych zasad i idei, dostrzegam chociażby bezwzględną wartość w wolnej i suwerennej Białorusi, o którą chciałbym, aby Polska zabiegała. Z kolei Jurasz nie widzi na tym polu zadań dla państwa polskiego, gdyż jego zdaniem brak jest możliwości na osiągnięcie tego celu.

Choć dziś cel ten jest nierealny, to pytanie brzmi, czy państwo polskie nie mogłoby przyjąć strategii długofalowego zaangażowania się w tej materii i pełnić funkcji patrona demokratycznej białoruskiej opozycji w jej działaniach na arenie międzynarodowej. W pewnym sensie do takiej roli jesteśmy predystynowani, przecież gros przedstawicieli opozycji antyłukaszenkowskiej przebywa właśnie w Polsce.

Drugim powodem moich frustracji była liczba błędów i uchybień państwa polskiego. Poza opisanymi szerzej w artykule warto wymienić jeszcze niezdolność do zabezpieczenia starości białoruskiego emigranta, prezydenta Stanisława Szuszkiewicza, który pod koniec życia mieszkał w Warszawie i dorabiał, wykładając na Uniwersytecie Warszawskim. Lektura Demona zza miedzy pozostawia w ustach gorzki smak goryczy.

Najciekawsza w książce Jurasza jest wizja dyplomacji transakcyjnej, która choć nie została nazwana wprost, jasno zarysowuje się między wierszami. Obserwacje byłego dyplomaty w Mińsku dotyczące braku takiej wizji wśród polskich elit zdaje się potwierdzać niedawna książka Zbigniewa Parafianowicza dotycząca relacji polsko-ukraińskich.

Ten autor również zauważa brak myślenia transakcyjnego w czasie zwycięstwa dyskursu moralistycznego oraz życzeniowego spojrzenia na rzeczywistość wśród polskich władz w relacjach z Kijowem. Dyplomacja jest sztuką kompromisów, czasem gorzkich, jednak umożliwiających realne działania na kilku polach przy równoczesnym graniu na wielu fortepianach. Tego uczy książka Demon zza miedzy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.