Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Rozwiązania oparte na rynku pomogą uzyskać tańszą zieloną transformację

Rozwiązania oparte na rynku pomogą uzyskać tańszą zieloną transformację źródło: wikimedia commons; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0

Od głosowania za brexitem Wielka Brytania prawdopodobnie stała się jeszcze bardziej ambitna pod względem działań na rzecz klimatu. Rząd dąży do tego, by energia jądrowa stanowiła jedną czwartą naszego miksu energetycznego. Nie będzie to jednak tak duży wkład w system energetyczny, jak energia wiatrowa i słoneczna. Ustalanie cen emisji dwutlenku węgla jest jednym z najbardziej konserwatywnych podejść do działań na rzecz klimatu, ponieważ pozwala przedsiębiorstwom na redukcję emisji w sposób, który sami uznają za najbardziej odpowiedni. Sam Hall, dyrektor Conservative Environment Network i były doradca sekretarza środowiska Zjednoczonego Królestwa, rozmawia z Michałem Wojtyłą o brytyjskiej perspektywie zielonej transformacji.

W Polsce ze środowisk eurosceptycznych czasami można usłyszeć opinię, że ponieważ zielona transformacja prowadzona przez UE będzie ogromnym kosztem, to jeśli nie uda się zmienić Europejskiego Zielonego Ładu, być może w perspektywie średnioterminowej powinniśmy opuścić Unię. Przyjechał Pan z pierwszego kraju, który opuścił UE. Jak porównałby Pan politykę klimatyczną i energetyczną swojego kraju przed opuszczeniem Wspólnoty i po tym?

Z punktu widzenia polityki klimatycznej głównymi ramami politycznymi, jakie mieliśmy, była ustawa o zmianach klimatu z 2008 r., która ustanowiła długoterminowy, prawnie wiążący cel redukcji emisji o 80% do 2050 r., a także powołała niezależny komitet doradczy dla rządu, Komitet ds. zmian klimatycznych (Climate Change Committee). Ten akt prawny, popierany przez konserwatystów i laburzystów, był całkowicie niezależny od unijnych inicjatyw i wówczas wykraczał poza to, do czego byliśmy zobowiązani jako państwo członkowskie.

Dyskutując o kosztach zielonej transformacji, musimy pamiętać, dlaczego ją realizujemy. Zmiana ta nie wynika z jakiejś wielkiej życzliwości czy pragnienia zapewnienia nieskazitelnego środowiska. Wynika ona przede wszystkim ze świadomości, że koszty dalszego braku walki z problemem, jakie poniosą nasza gospodarka i społeczeństwo, będą znacznie wyższe niż wydatki na przejście na system oparty na czystej energii.

Chociaż największe straty związane z ociepleniem klimatu są jeszcze przed nami, a koszty inwestycji dekarbonizacyjnych są duże już teraz, to zielona transformacja jest nadal bardzo racjonalnym ekonomicznie posunięciem. Jeśli chcemy zminimalizować koszty dla wielu pokoleń, to musimy podążać w tym kierunku. Już przy obecnym globalnym ociepleniu na poziomie 1.1 stopnia widzimy, jak zmiany klimatu wpływają na koszty życia ludzi. Jeśli się tym nie zajmiemy, sytuacja znacznie się pogorszy, szczególnie dla biedniejszych gospodarstw domowych.

Myślenie w ten sposób doprowadziło nas do sytuacji, w której od czasu głosowania za brexitem Wielka Brytania stała się jeszcze bardziej ambitna pod względem walki ze zmianami klimatu. Ustanowiła cel zerowej emisji netto zapisany w prawodawstwie, zanim został on przyjęty przez całą UE.

Z jednej strony było to podyktowane nadziejami ekonomicznymi, ponieważ dostrzegliśmy szansę na uzyskanie przewagi gospodarczej w takich sektorach jak morska energetyka wiatrowa i wychwytywanie dwutlenku węgla. Z drugiej strony zademonstrowaniem faktu, że Wielka Brytania będzie nadal odgrywać wiodącą rolę na arenie międzynarodowej po brexicie.

Brexit nie doprowadził więc do zmniejszenia tempa dekarbonizacji, ale byliśmy w stanie korzystać z większej suwerenności w zakresie konkretnych polityk. Kontynuowaliśmy niektóre środki, które stosowaliśmy w UE – np. ustanowiliśmy własny system handlu emisjami (ETS) w Wielkiej Brytanii. W jego ramach dostosowaliśmy limit emisji do naszego celu zerowej emisji netto, co mamy nadzieję umożliwi systemowi handlu emisjami odgrywanie pełniejszej roli w ograniczaniu emisji w sposób przyjazny dla rynku niż w UE.

W mojej opinii ustalanie cen emisji dwutlenku węgla jest jednym z najbardziej konserwatywnych podejść do działań na rzecz klimatu, ponieważ stwarza zachęty dla przedsiębiorstw do ograniczania emisji w sposób, który uznają za najbardziej efektywny i najtańszy. Jest to lepsze podejście niż odgórne wybieranie przez rząd określonych technologii i przedsiębiorstw oraz późniejsze ich subsydiowanie z budżetu państwa.

Będąc poza Unią Europejską, Wielka Brytania była w stanie także szybciej ograniczyć emisje z budynków poprzez zniesienie podatku VAT (podatku od sprzedaży) na produkty zwiększające efektywność energetyczną oraz poprzez zreformowanie naszych dopłat do rolnictwa, aby hojniej wynagradzać rolników za bardziej zrównoważone praktyki rolnicze.

Czym różni się nowy brytyjski system handlu uprawnieniami do emisji od tego, który działa w UE? Czy ceny są podobne?

Cena w brytyjskim systemie jest obecnie nieco niższa ze względu na ostatnie działania rządu dotyczące bezpłatnych uprawnień. Jedną z większych różnic jest to, że Bruksela włącza do systemu transport drogowy i budynki. Wielka Brytania na razie się na to nie zdecydowała. Rozważamy włączenie transportu i odpadów w ramach naszej kolejnej ekspansji systemu, a także zniesienie bezpłatnych uprawnień dla lotnictwa.

W Zjednoczonym Królestwie mamy już dość wysoki poziom opłaty paliwowej na benzynę i olej napędowy. W przypadku włączenia do systemu opłat budynków istnieje świadomość, że w czasie kryzysu związanego z wysokimi kosztami życia nie byłoby właściwe dalsze pogarszanie sytuacji ludzi.

Wczoraj na naszej konferencji Energy Security in Central and Eastern Europe. Achieving our Climate and Security Goals Together odbył się panel poświęcony ubóstwu energetycznemu i zwiększaniu efektywności budynków. Jakie są doświadczenia Wielkiej Brytanii w walce z ubóstwem energetycznym i rosnącymi rachunkami za energię dla wszystkich gospodarstw domowych?

Rzeczywiście bardzo ważne jest, aby przejście na czystą energię nie spowodowało wzrostu ubóstwa energetycznego i nie stworzyło problemów z przystępnością cenową dla osób o niższych dochodach. Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę ceny gazu ziemnego w całej Europie poszybowały w górę.

Pokazało nam to, że choć bywały okresy, w których gaz był tani, to w niestabilnych warunkach geopolitycznych zawsze istnieje ryzyko skoków cen, jeśli gospodarka jest uzależniona od gazu. W ubiegłym roku ze względu na wzrost cen gazu rząd Wielkiej Brytanii zapłacił połowę rachunków za energię obywateli.

Pierwszą rzeczą, którą wszyscy powinniśmy teraz zrobić, jest odejście od paliw kopalnych. Chociaż przejście na odnawialne źródła energii, energię jądrową, bardziej nowoczesne sieci z wprowadzoną odpowiednią technologią bilansowania i magazynowania energii wiąże się z początkowymi kosztami inwestycyjnymi, to długofalowo taki system jest znacznie mniej podatny na duże szoki cenowe. Musimy wyciągnąć wnioski z kryzysu, że nie możemy pozostać zależni od paliw, nad którymi mają kontrolę dyktatorzy tacy jak Putin i inne niedemokratyczne reżimy na całym świecie wyłącznie ze względu na własne rezerwy surowcowe.

Wielka Brytania zapewniła wsparcie dla osób dotkniętych ubóstwem energetycznym w postaci bonów pieniężnych, które pomogły im pokryć rachunki za ogrzewanie w okresie zimowym. Ponadto wprowadziliśmy programy efektywności energetycznej, które są najbardziej atrakcyjną opcją, ponieważ tworzą długoterminowe, przyjazne dla klimatu rozwiązanie. Musimy powstrzymać straty energii naszych budynków związane z niewystarczającą izolacją.

Właściwa renowacja może zmniejszyć zużycie energii gospodarstwa domowego nawet o 70%.

Dokładnie, więc musimy się na tym skupić. W Wielkiej Brytanii mamy specjalne programy dotacji na termomodernizację, a firmy energetyczne są zobowiązane do zapewnienia narzędzi na rzecz izolacji swoim klientom, którzy są ubodzy energetycznie. Te działania doprowadziły do wzrostu poziomów efektywności energetycznej w budynkach mieszkalnych, także należących do osób uboższych.

Jednak nadal efektywność energetyczna jest jednym z obszarów, w których rząd nie zrobił wystarczająco w ostatnich latach. Znaczące środki słusznie przeznaczono na pomoc ludziom z niespodziewanie wysokimi rachunkami za energię zeszłej zimy. Ale jednocześnie zbyt mało zainwestowaliśmy w długoterminową efektywność energetyczną, która jest o wiele trwalszym rozwiązaniem.

Musimy dokonać zielonej transformacji w sposób, który jest sprawiedliwy i przystępny cenowo oraz chroni ludzi o niższych dochodach. Według mnie rozwiązania rynkowe, które wprowadzają innowacje i konkurencję w sektorze prywatnym, będą oznaczać tańsze rozwiązania dla konsumentów, a także pomogą nam uzyskać niższe koszty potrzebnych inwestycji niż przy bardziej nieefektywnej ręcznie sterowanej przez państwo transformacji.

Mówiąc o transformacji kierowanej przez państwo… w Polsce dyskutujemy o rządowym programie budowy wielkoskalowych elektrowni jądrowych. Cieszy się on ogromnym poparciem społecznym, zwłaszcza po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wielka Brytania ma świeże doświadczenie w budowie nowych reaktorów jądrowych. Jakie wnioski wypływają z tych projektów?

Od pewnego czasu polityka rządu w Wielkiej Brytanii polega na łączeniu różnych technologii energetycznych w celu uzyskania równowagi i odporności w całym systemie. Poczyniono ogromne postępy w zakresie odnawialnych źródeł energii; duży wzrost naszej produkcji energii w ostatnich latach pochodzi z farm wiatrowych, zarówno tych na lądzie, jak i na morzu.

Ponadto rząd starał się ponownie uruchomić przemysł jądrowy. Wielka Brytania ma długą tradycję w tym sektorze, a większość obecnej floty reaktorów ma zostać zamknięta w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Starając się zapewnić zarówno bezpieczeństwo energetyczne, ale także dbać o klimat i krajowe miejsca pracy – elektrownie jądrowe są dużymi lokalnymi pracodawcami – postanowiono zbudować nową generację elektrowni jądrowych. Sztandarową inwestycją aktualnie realizowaną jest Hinkley Point C w Somerset.

Cena, jaką rząd zapłacił za energię gwarantowaną z tej elektrowni, była stosunkowo wysoka. Wynika to z faktu, że była to pierwsza tego rodzaju elektrownia, a wiele krajowych umiejętności w branży jądrowej zostało utraconych. Innym powodem było to, że rząd odmówił współinwestowania w budowę elektrowni i przejęcia części ryzyka budowy.

W kolejnym projekcie brytyjski rząd chciałby to zmienić i mówi, że jest otwarty na objęcie udziałów w elektrowni jądrowej, a także pozwoliłby na dotacje dla firm zaangażowanych w jej powstanie również na etapie budowy. Są więc nadzieje, że przy kolejnej oddanej do użytku elektrowni – którą ma być Sizewell w Suffolk – koszty będą niższe.

Kluczową kwestią dla obniżenia nakładów potrzebnych do realizacji tak dużej inwestycji jest oparcie się na doświadczeniach innych krajów, takich jak Korea Południowa, i budowa floty reaktorów o tej samej konstrukcji, dzięki czemu można rozłożyć początkowe wysokie koszty uzyskania zgody organów regulacyjnych na wiele projektów. W Wielkiej Brytanii powolne tryby administracji i biurokracja są również dodatkowym kosztem.

A co z mniejszymi reaktorami SMR?

Brytyjski rząd ogłosił konkurs w celu zachęcenia różnych firm z całego świata, które mają projekty małych reaktorów modułowych, do przesłania ich do przeglądu. Istnieje brytyjska firma Rolls-Royce, która ma projekt i ze względu na krajową strategię przemysłową rząd chciałby dać jej szansę na opracowanie małego reaktora modułowego.

Z punktu widzenia zdrowej konkurencji ważne jest jednak, aby zobaczyć, co inne kraje są w stanie zrobić w tym sektorze. Poza wspomnianym projektem Sizewell prawdopodobnie kilka następnych reaktorów jądrowych będzie właśnie tymi modułowymi. Te reaktory mają być mniejsze w nadziei, że będzie to wiązało się z niższym ryzykiem inwestycyjnym i umożliwi przyszłym projektom czerpanie korzyści z ekonomii skali.

Docelowo rząd dąży do tego, by energia jądrowa stanowiła jedną czwartą naszego koszyka energetycznego. Zarówno brytyjska Partia Pracy, jak i Partia Konserwatywna popierają budowę elektrowni jądrowych. Nie będzie to jednak tak duży wkład w brytyjski system energetyczny, jak w przypadku energii wiatrowej i słonecznej.

Zaczął Pan mówić o konsensusie między Partią Pracy a Partią Konserwatywną. Prawdopodobnie Partia Pracy przejmie władzę w Wielkiej Brytanii po kolejnych wyborach. Czy spodziewa się Pan wówczas zmian w polityce energetycznej i klimatycznej?

Na szczęście w Wielkiej Brytanii istnieje porozumienie między partiami co do potrzeby ograniczenia emisji i przeciwdziałania zmianom klimatu. Chociaż istnieją różnice zdań co do tego, jak to zrobić i jaka jest właściwa równowaga między rolą rynku i państwa w transformacji.

Jedna duża różnica między rządem Partii Pracy a rządem konserwatywnym w następnym parlamencie dotyczyłaby pożyczania pieniędzy w celu zwiększenia inwestycji publicznych w projekty ekologiczne. Partia Pracy zapowiedziała, że pożyczy dodatkowe 28 miliardów funtów rocznie do końca kadencji następnego parlamentu, aby sfinansować część zielonych projektów.

Konserwatywne podejście polega bardziej na próbach pozyskania prywatnych środków finansowych na inwestycje w zieloną infrastrukturę i technologie oraz na niewypieraniu prywatnych inwestycji.

Zdaję sobie sprawę, że potrzebne są pewne państwowe inwestycje w celu zwiększenia skali technologii, które wciąż znajdują się nieco wyżej na krzywej kosztów i nie są jeszcze wystraczająco dojrzałe, np. w sektorze ogrzewania lub wychwytywania dwutlenku węgla. Ale Partia Pracy planuje znacznie większą rolę dla inwestycji publicznych.

Kolejną zmianą byłoby utworzenie państwowej spółki energetycznej o nazwie Great British Energy.

Jak EDF we Francji po renacjonalizacji?

Podobnie, ale zbudowaliby nową firmę, a nie znacjonalizowali istniejącą. Firma ta objęłaby udziały w morskich farmach wiatrowych i byłaby aktywna w łańcuchu dostaw niektórych z tych technologii.

Problemem, który próbowałaby ten ruch rozwiązać, jest brak producentów komponentów energii odnawialnej z siedzibą w Wielkiej Brytanii. Importujemy wiele ze Skandynawii, na przykład dla naszego sektora morskiej energetyki wiatrowej. Istnieje świadomość, że musimy stworzyć więcej miejsc pracy u siebie i mocniej zaangażować brytyjski przemysł w związku z transformacją.

Uważam, że nie jest to konieczne. Bardziej konserwatywnym podejściem byłoby przyjrzenie się, w jaki sposób możemy stworzyć bardziej atrakcyjne środowisko inwestycyjne dla prywatnych firm, które wejdą do zielonego łańcucha dostaw. Musimy przyjrzeć się systemowi planowania – jak szybko można uzyskać pozwolenie na budowę fabryki, jak długo trwa podłączenie do sieci odnawialnych mocy i jak zaprojektowany jest system podatkowy.

Czy rzeczywiście zachęcamy do inwestowania, szczególnie w czasach, gdy Stany Zjednoczone oferują naprawdę hojne dotacje dla niektórych firm? Musimy również przyjrzeć się umiejętnościom na rynku pracy i naszej infrastrukturze związanej z transportem. To rola rządu – stworzenie atrakcyjnego środowiska dla prywatnych inwestycji, a nie aktywne próby przejęcia udziałów w zielonych branżach.

Artykuł powstał we współpracy z Fundacją Polska z Natury, która należy do sieci Our Common Homew ramach projektu organizacji konferencji „Energy Security in Central and Eastern Europe. Achieving our Climate and Security Goals Together” (link do szczegółów wydarzenia znajdują się tutaj).