Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartłomiej Michalak  19 lipca 2018

Cztery pomysły na nową ordynację do PE, które nie zabetonują sceny politycznej

Bartłomiej Michalak  19 lipca 2018
przeczytanie zajmie 7 min

Obecny system podziału mandatów do Parlamentu Europejskiego między okręgi wyborcze prowadzi do niesprawiedliwych, niczym nieuzasadnionych, a czasami wręcz paradoksalnych podziałów. W Sejmie kończą się prace nad zmianą ordynacji wyborczej, która pod pozorem rozwiązywania niedoskonałości dziś obowiązujących przepisów radykalnie podniesie realny próg wyborczy w eurowyborach. Instytut Spraw Publicznych opublikował raport, w którym przedstawił cztery alternatywne sposoby dzielenia mandatów. Są one zarówno bardziej sprawiedliwe od dzisiejszej ordynacji, jak i pozbawione wad zawartych w projekcie posłów Prawa i Sprawiedliwości. 

1. System pojedynczego głosu przenoszonego (single transferable vote, STV)

Wariant ten – stosowany w Irlandii i na Malcie – zakłada pozostawienie aktualnej struktury okręgów wyborczych z jednoczesnym przypisaniem do nich na stałe mandatów w zależności od liczby ich mieszkańców. Ich wielkość wahałaby się od trzech do sześciu, przy czym, ze względu na specyficzny mechanizm, system ten umożliwia realizację proporcjonalnego podziału mandatów między partie polityczne mimo tak małych okręgów. Jest on również wprost wymieniony jako możliwy do zastosowania wariant proporcjonalności w Akcie dotyczącym wyborów członków Parlamentu Europejskiego w powszechnych wyborach bezpośrednich.

Jego wprowadzenie oznaczałoby zniesienia systemu list partyjnych i wprowadzenie bezpośredniego głosowania na kandydatów za pomocą rangowania. Wyborca zyskałby dodatkowo możliwość pełnego wyrażenia swoich preferencji politycznych w stosunku do tylu kandydatów, ilu byłoby wybieranych w danym okręgu. Taki ranking może obejmować wszystkich startujących kandydatów, co zdecydowanie wzmacnia personalny charakter wyborów (wybory o takim charakterze cieszą się w Polsce największym uznaniem i zainteresowaniem), to zaś mogłoby z kolei pozytywnie wpłynąć na zwiększenie frekwencji wyborczej.

Kandydaci, aby zapewnić sobie zwycięstwo, musieliby zabiegać o poparcie nie tylko u swoich zdeklarowanych zwolenników, ale także wśród wyborców innych kandydatów i partii. Im wyżej znaleźliby się w rankingach pozostałych wyborców, tym większa byłaby szansa na zdobycie mandatu na podstawie kolejnych preferencji.

System ten rozwiązuje również problem tak zwanych głosów straconych. Głosy oddane na kandydatów, którzy zdobyli już mandaty (albo wskutek zbyt słabego wyniku odpadli z procedury podziału mandatów), ulegają przeniesieniu na pozostałych kandydatów zgodnie z liczbą drugich i kolejnych preferencji uzyskanych przez nich na kartach wybranego (lub skreślonego) kandydata.

System pojedynczego głosu przenoszonego realizuje zasadę reprezentacji terytorialnej, postulat „bliskości” reprezentantów z ich wyborcami, personalny, a nie partyjny charakter wyboru przy zachowaniu proporcjonalnego charakteru wyborów, ponadto pozostaje w zgodzie z postanowieniami aktu wyborczego z 1976 roku.

Jego wadą jest jednak zmiana sposobu głosowania: zamiast na jednego kandydata z jednej listy, głosowałoby się, rangując od trzech do sześciu kandydatów z różnych komitetów. System ten wymaga również opracowania nowego systemu liczenia głosów i ustalania wyników wyborów, który bez odpowiedniego wspomagania elektronicznego i dobrego przeszkolenia członków komisji wyborczych jest skomplikowany, łatwo w nim o pomyłki, znacznie wydłuża także proces ustalania wyników w komisjach.

2. Mieszany system wyborczy o podtypie kombinowanym

Kolejnym pomysłem – nowatorskim i niemającym odpowiednika w polskiej tradycji wyborczej – jest zastosowanie mieszanego systemu wyborczego o podtypie kombinowanym, wykorzystanego w wyborach do niemieckich parlamentów krajowych w Badenii-Wirtembergii i Bawarii. Użycie tego systemu pozwoliłoby zapewnić reprezentację terytorialną każdemu województwu bez konieczności ich łączenia lub dzielenia. W ten sposób utworzono by szesnaście wojewódzkich okręgów wyborczych.

Wyborca głosowałby personalnie na jednego kandydata z listy zarejestrowanej w takich okręgach wyborczych (każda lista liczyłaby nie więcej niż siedmiu kandydatów). Mandaty między poszczególne komitety wyborcze byłyby dzielone proporcjonalnie na poziomie całego kraju tak jak do tej pory. O tym jednak, kto otrzyma mandat, a w konsekwencji do jakich zostaną one przypisane okręgów, decydowałaby liczba głosów zdobytych przez kandydatów (tak jak w systemie większościowym).

W systemie tym każdy okręg miałby zagwarantowany co najmniej jeden mandat, ostateczna liczba mandatów w okręgu byłaby jednak – podobnie jak obecnie – zależna od rozkładu głosów między listy i kandydatów. System gwarantowałby więc proporcjonalny podział mandatów między komitety wyborcze przy jednoczesnej reprezentacji terytorialnej na poziomie województw, co nie jest osiągalne w żadnym innym wariancie.

Dzięki temu realizowałby najlepiej jak to możliwe postulat „bliskości” między wyborcami a posłami. Dodatkowo, jak w systemie pojedynczego głosu przenoszonego, maksymalnie personalizowałby wybór bez konieczności wprowadzania, zapewne dla niektórych wyborców zbyt skomplikowanego, systemu rangowania.

W istocie system ten byłby bardzo podobny do obecnego, z tą różnicą, że maksymalnie upraszczałby głosowanie oraz ustalanie wyników wyborów i przeciwdziałał wielu paradoksom obecnego rozwiązania. Nie zapewniałby jednak proporcjonalnego podziału mandatów między okręgi, a więc i zasady równości materialnej głosu.

3. System proporcjonalnej reprezentacji z pięcioma okręgami terytorialnymi

Propozycja ta nawiązuje do stosowanego w wyborach sejmowych modelu proporcjonalnej reprezentacji w okręgach terytorialnych. Aby ten cel osiągnąć w praktyce, nie popadając jednocześnie w paradoksy obecnego systemu, należy utworzyć kilka dużych terytorialnych okręgów wyborczych z przypisaną do nich na stałe liczbą mandatów. Oznacza to podział kraju na okręgi wyborcze, których teren obejmowałby kilka województw.

Najlepszym wariantem z punktu widzenia proporcjonalności wyborów byłby model z pięcioma takimi okręgami wyborczymi. Wyborcy głosowaliby na listy kandydatów zgłoszonych w tych okręgach analogicznie jak to się dzieje obecnie. Tam dokonywałby się również, tak jak w wyborach sejmowych, podział mandatów między komitety wyborcze.

Propozycji tej można oczywiście zarzucić, że utworzone w ten sposób „regiony wyborcze” są zbyt duże i łączą obszary w małym stopniu „uwspólnotowione”, a czasami nawet rozbieżne pod względem interesów.

Proporcjonalność tego systemu byłaby także mniejsza niż w innych wariantach. Niestety, tej konsekwencji nie da się uniknąć, decydując się na klasyczny wariant terytorialny przy szczupłości ogólnej puli mandatów.

4. System proporcjonalnej reprezentacji z jednym ogólnokrajowym okręgiem wyborczym

Najprostszym rozwiązaniem, niwelującym wady i paradoksalne podziały obecnej regulacji, jest likwidacja okręgów terytorialnych i wprowadzenie jednego wielomandatowego okręgu wyborczego na poziomie całego kraju.

W systemie tym wyborcy w całym kraju głosowaliby na te same listy kandydatów. W zależności od przyjętego rozwiązania mogłaby to być lista z głosem preferencyjnym (tak jak do tej pory) lub głosowanie na całą listę en block (jak w systemach z listami zamkniętymi). W istocie taki okręg ogólnokrajowy funkcjonuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego od początku. Wynika to z faktu, że podział mandatów między uprawnione do tego komitety wyborcze dokonywany jest na szczeblu ogólnokrajowym, a dopiero w drugim etapie są one przypisywane do konkretnych okręgów terytorialnych.

Stosowanie jednego okręgu wyborczego nie jest sprzeczne z prawem unijnym, a w praktyce jest rozwiązaniem powszechnie stosowanym, który obowiązuje lub obowiązywało w takich państwach Unii Europejskiej jak Austria, Bułgaria, Cypr, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Malta, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry.

Wydaje się, że przyjęcie takiego rozwiązania odpowiadałoby również oczekiwaniom i wyobrażeniom społeczeństwa polskiego dotyczącego polskiej reprezentacji w Parlamencie Europejskim. W powszechnej opinii polscy deputowani mają na forum unijnym dbać przede wszystkim o narodowe interesy swojego kraju.

Ostatnie z proponowanych rozwiązań gwarantuje najwyższy możliwy do osiągnięcia poziom proporcjonalności wyborów bez względu na rodzaj zastosowanej metody podziału głosów na mandaty. Znacznie upraszcza proces wyborczy w wielu jego aspektach, takich jak choćby procedura rejestracji kandydatów, druk i dystrybucja kart do głosowania, sposób głosowania, ustalanie wyników wyborów i podział mandatów. Jednocześnie nie zmienia nic w zakresie matematycznych konsekwencji podziału mandatów między komitety wyborcze.  Jest to rozwiązanie najbardziej konserwatywne ze wszystkich proponowanych, a jedyną jego polityczną modyfikacją jest zrezygnowanie z podziału mandatów między fikcyjne okręgi terytorialne oraz zastąpienie trzynastu okręgowych list kandydatów jedną listą ogólnokrajową. Jest zatem „politycznie bezpieczne” i w polskich warunkach wydaje się rozwiązaniem optymalnym.

Niniejsza analiza jest fragmentem publikacji Instytutu Spraw Publicznych pt. „Jak poprawić system wyborczy do Parlamentu Europejskiego, aby uczynić wybory bardziej przejrzystymi”. Z pełną wersją raportu zapoznać można się tutaj.