Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Putin cofa Rosję do czasów sprzed Piotra I. Polska wraca do gry

Putin cofa Rosję do czasów sprzed Piotra I. Polska wraca do gry źródło: wikimedia commons; Creative Commons Zero, Public Domain Dedication

Układanka geopolityczna, która modeluje nasze myślenie o miejscu Polski i Rosji w Europie, powstała jako konsekwencja wielkiej wojny północnej (1700-1721). Wojna Rosji z Ukrainą (2014-…) bez względu na jej ostateczny wynik wysyła znaną nam rzeczywistość na śmietnik historii. Putin, zamiast odbudować imperium, cofa Rosję do czasów sprzed Piotra I w głąb azjatyckiego stepu. Polska musi tę dziejową szansę wykorzystać. Od nas zależy, jak bardzo urośniemy na trupie ruskiego miru.

Esej pochodzi z 62. teki czasopisma idei „Pressje” zatytułowanej „Nieimperialne mocarstwo”. Cały numer za darmo pobierzesz tutaj.

Łatwa i szybka wojna, która trwała dwie dekady

U progu XVIII w. w Europie wschodniej zawiązała się koalicja państw mających na celu rozbicie Szwecji rządzonej przez osiemnastoletniego wówczas Karola XII. Dania, Saksonia, Rosja i Brandenburgia planowały wciągnąć Szwecję w wojnę, atakując forty w księstwie Holsztynu. Proporcja sił w żadnym stopniu nie wydawała się wyrównana. Szwecja, co prawda, posiadała rozwiniętą produkcję metalurgiczną i sprawną armię, jednak naprzeciw niej stanęło kilku zawodników podobnej rangi. Główną rolę w koalicji antyszwedzkiej odgrywały Saksonia i Rosja.

Ta pierwsza była wówczas jednym z najbardziej rozwiniętych państw niemieckich oraz posiadała jedną z najsilniejszych armii w Rzeszy. Poza tym od 1697 r. w osobie Augusta II była w unii personalnej z Rzecząpospolitą, która pomimo zniszczeń spowodowanych wojnami XVII w. oraz wymagającym pilnej reformy systemem politycznym nadal posiadała liczącą się w regionie 60-tysięczną armię, czyli np. o połowę liczniejszą od rosyjskiej. Czas 100-tysięcznych i większych armii w Europie dopiero nadchodził.

Drugim filarem była Rosja, państwo, co prawda, będące na uboczu spraw europejskich, ale mające potencjał zmiany tego stanu rzeczy. Na tronie moskiewskim zasiadał podówczas ambitny Piotr I, który rozpoczął trudny proces westernizacji swojego kraju.

Jak jednak uczy nas historia, żołnierze nigdy nie „wracają do domu przed Bożym Narodzeniem”. Król szwedzki postanowił rozprawić się z każdym przeciwnikiem. W tym celu rozmieścił błyskawicznie swoje wojska w całym basenie Morza Bałtyckiego.

Najpierw uderzył w Duńczyków i, oblegając Kopenhagę, zmusił ich do separatystycznego pokoju, następnie w bitwie pod Narwą rozbił całkowicie wojska Piotra I. Jedynym przeciwnikiem pozostał August II, którego wojska również zostały rozbite w Inflantach. Tutaj jednak ujawniła się granicząca z pychą ambicja Karola XII – zamiast doprowadzić do pokoju, kontynuował wojnę.

W ten sposób wojska szwedzkie, jak niespełna wiek wcześniej, wkroczyły na tereny Rzeczypospolitej. Co ciekawe, elity obu państw pomne wydarzeń z XVII w. chciały uniknąć powtórki z potopu.

Część polskiej szlachty próbowała nie brać udziału w wojnie, którą na kraj sprowadził August II, dlatego zaczęła pertraktować z królem szwedzkim. Brać szlachecka nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że Karol XII miał zamiar grać o wszystko. Osadzony na polskim tronie Stanisław Leszczyński nie miał być sygnatariuszem pokoju, ale sojusznikiem w wojnie.

Tak doszło do rozłamu narodu politycznego na zwolenników legalnego króla, który uwikłał Rzeczpospolitą w wojnę, i tych, którzy w imię pokoju wspierali władcę narzuconego przez okupanta. Przemarsze wojsk, kontrybucje, rekwizycje, a wreszcie szalejąca w latach 1707-1713 epidemia dżumy zrujnowały kraj. Do tego dualizm władzy i liczne uzurpacje zadały kolejne ciosy instytucjom republiki. Wojna jednak była daleka od zakończenia, na Wschodzie został przeciwnik, który podnosił głowę.

Narodziny imperium

Po porażce w bitwie pod Narwą Piotr I wycofał się w głąb swojego ogromnego państwa, wykorzystał jego zasoby do przyspieszenia zmian, które wprowadzał od początku swojego panowania. Głównym celem cara była europeizacja Rosji. Jego polityka łączyła wschodni despotyzm z zachodnim oświeceniem i zamieniała kraj w nowoczesny obóz wojskowy.

Piotr I masowo budował manufaktury zbrojeniowe i ludwisarnie, w których pozyskiwane w głębi imperium metale przetapiano na działa i muszkiety. Wzorem była słynna w całej Europie armia szwedzka. Po jednej z bitew rosyjski władca miał wobec wziętych do niewoli oficerów Karola XII wznieść toast za tych, którzy nauczyli go walczyć.

Jednocześnie Piotr I wpuszczał ambitnego Karola w głąb swojego państwa. Stosował taktykę spalonej ziemi. Kluczowa była stoczona 8 lipca 1709 r. bitwa pod Połtawą, kiedy wyczerpane wojska Karola XII zostały rozbite. Kolejnych dziewięć lat wojny nie przyniosło Karolowi zwycięstwa. Zmarł trafiony kartaczem podczas bitwy na terenie obecnej Norwegii. Wojnę zakończył dopiero pokój z Nystad podpisany w 1721 r.

Półperyferyjne imperium

Największym zwycięzcą wojny został Piotr I, który przyłączył do swojego władztwa Inflanty, Estonię, Ingrię oraz Karelię. Zapewnił w ten sposób Rosji szeroki dostęp do Bałtyku. Wystąpił również jako arbiter w sporach wewnętrznych w Rzeczypospolitej, czego symbolem stał się sejm niemy z 1717 r. Zmienił polsko-litewską republikę praktycznie w protektorat rosyjski. Od zdobyczy terytorialnych ważniejsze okazały się długoterminowe skutki geopolityczne wojny.

Rosja stała się imperium współdecydującym o losach Europy. Od tamtego momentu była nieusuwalnym elementem każdego równania sił na Starym Kontynencie, brała udział w każdym większym konflikcie tej części świata. Wojna północna okazała się gwoździem do trumny dwóch największych rywali Moskwy – Rzeczypospolitej i Szwecji, które od tamtej pory już nigdy nie odzyskały dawnego blasku.

Wielka wojna północna wprowadziła Rosję na stałe do europejskiej i światowej polityki. Siła militarna i zasoby zdobyte dzięki kolonizacji Azji wzmacniane były związkami z centrami politycznymi i przemysłowymi Europy oraz działaniami zakulisowymi. To wtedy narodziło się monstrum trzymające Europę Wschodnią w swoich szponach.

Rosja zyskała nietypowe miejsce w światowym systemie. Z jednej strony była zawsze przy stole dzięki swojej sile militarnej oraz strefach wpływów, ale jednocześnie z punktu widzenia gospodarki nigdy nie należała do centrum. O ile dla terytoriów sobie podporządkowanych stanowiła metropolią, o tyle dla zachodnich państw kapitalistycznych jedynie źródło surowców.

Niedorozwój przemysłowy i technologiczny wielokrotnie dawał o sobie znać. Za przykład niech posłużą wojny krymska, rosyjsko-japońska oraz I wojna światowa. Swoją dominującą pozycję wobec własnych kolonii Rosja uzyskiwała dzięki zyskom ze sprzedaży surowców państwom przemysłowym, jednocześnie lewarowała swoja pozycję międzynarodową przy pomocy armii, wpływów nieformalnych i posiadania owych kolonii.

Wbrew pozorom rewolucja październikowa i powstanie Związku Radzieckiego niewiele zmieniło. ZSRR za pieniądze ze sprzedaży zboża i ropy zbudował bazę przemysłową, która pozwalała na stworzenie silnej armii i eksport dóbr do państw peryferyjnych. Po II wojnie światowej dalej kupowano licencje na Zachodzie za pieniądze uzyskane z eksportu surowców, gdy przemysł pracował na potrzeby armii i państw Trzeciego Świata. Jednocześnie z tych samych pieniędzy finansowano szeroko zakrojone operacje służb.

Putin chce być drugim Piotrem I

Niemal dokładnie trzysta lat po rozpoczęciu wielkiej wojny północnej na Kremlu zasiadł Władimir Putin. Rosja była wówczas mocno poobijana po rozpadzie ZSRR. Życie społeczne, gospodarcze i polityczne znajdowało się w stanie degrengolady. Stosunkowo młody wówczas Wołodia postanowił, kreując się na nowego Piotra I, zreformować państwo.

Do 2008 r. wszystko szło dobrze, ceny surowców zostały wywindowane, gospodarka zaczęła się rozwijać, a konsolidacja władzy i państwa postępowała. Jednak światowy kryzys gospodarczy i wojna w Gruzji uchyliły kotarę oraz pokazały niepokojący obraz. Słoń, co prawda, zmiażdżył mrówkę, jednak niemiłosiernie się przy tym namęczył. Gospodarka okazała się całkowicie zależna od eksportu surowców. Półperyferyjny charakter opisywał już 2009 r. Rick Simon w artykule Upper Volta with Gas? Russia as Semi-Peripheral State.

W 2005 r. Rosyjska Akademia Nauk zakończyła program badawczy Modernizacja Demograficzna Rosji w latach 1900-2000. Wnioski z tej pracy były miażdżące. Gdyby Rosja rozwijała się według modelu bliższego państwom Europy Zachodniej (czytaj: oszczędniej i bardziej rozsądnie rozporządzała ludnością), to miałaby o 140 mln mieszkańców więcej, czyli drugie tyle.

Niewiele lepsze były prognozy na przyszłość, skumulowane skutki polityki XX w. i przemian społecznych z jego końca prowadzić miały do dalszego spadku ludności oraz starzenia się społeczeństwa. Do problemów pogarszających ten stan rzeczy należy dodać niewydolną służbę zdrowia oraz znaczącą dysproporcję między płciami (rosyjscy mężczyźni wykazują zdecydowanie wyższą śmiertelność od kobiet). Ten spadek ludności w tak olbrzymim kraju miał skutkować problemami w jego zagospodarowaniu i obronie poprzez upośledzenie sił wytwórczych i zasobu mobilizacyjnego.

Jednocześnie pomimo gwałtownego wzrostu gospodarczego pierwszych lat rządów Putina produkcja przemysłowa nie wróciła do stanu sprzed 1990 r. Rosja nie goniła Zachodu. Wręcz przeciwnie, prymitywizowała swoją gospodarkę. W światowym podziale pracy pogłębiła swój półperyferyjny status i zależność od państw uprzemysłowionych.

Wiele komponentów dotychczas produkowanych na miejscu zamieniono na lepsze i tańsze odpowiedniki zachodnie, uproszczeniu uległy również wytwory przemysłu stalowego, który zamiast konkurować bardziej skomplikowanymi wyrobami na rynku wewnętrznym, stał się podwykonawcą dla przedsiębiorstw państw rozwiniętych. W 2010 r. udział ropy i gazu w rosyjskim eksporcie sięgnął 74,5%. Sektory kosmiczny i wojskowy, którym Moskwa tak bardzo się szczyciła, stanowiły ułamek tego, co wytwarzał ZSRR.

Odpowiedzią na ujawnione wówczas problemy miały być z jednej strony wojskowa reforma Sierdiukowa, a z drugiej plan modernizacji Rosji firmowany nazwiskiem przejściowego prezydenta Dimitrija Miedwiediewa. Projekty opierały się pomysłach sprawdzonych na Zachodzie. Zakładały ambitną przebudowę w oparciu o zwiększenie elastyczności i samodzielności działań jednostki oraz dostrzegały potrzebę rozwoju naukowo-technicznego.

Wtedy stworzony został Fundusz Dobrobytu Narodowego. Zasilany z nadwyżek uzyskiwanych z handlu surowcami miał na celu zainwestowanie w rozwój Rosji oraz zabezpieczenie przyszłych emerytur. Plan modernizacji opierał się na wsparciu rozwoju technologicznego w 5 obszarach: zwiększenie wydajności energetycznej i poszukiwanie nowych źródeł energii, energetyki atomowej, medycyny i farmacji, technologii teleinformatycznych, technologii kosmicznych i komunikacyjnych. Odgórna modernizacja zarządzona przez autorytarną władzę i inspirowana jednocześnie zachodnią myślą i rozwiązaniami autentycznie przywodziły na myśl działania Piotra I.

Cała wstecz!

Trudno wskazać jeden moment, w którym Putin podjął decyzję o odwrocie od Zachodu. Nie bez wpływu z pewnością było to, że w trakcie trwania Arabskiej Wiosny w Moskwie doszło do największych od lat protestów. Na placu Błotnym dziesiątki tysięcy Rosjan domagały się m.in. odejścia premiera Władimira Putina po sfałszowanych wyborach.

Gdy jest się młotkiem, wszędzie widzi się gwoździe, a jeśli jest się czekistą, wszędzie widzi się operacje specjalne. Kreml intepretował wydarzenia w państwach arabskich, na placu Błotnym czy później na Euromajdanie jako przejaw działania amerykańskich służb.

Po powrocie Władimira Putina na fotel prezydenta w 2012 r. reformy zostały w najlepszym przypadku zamrożone i rozwodnione, a w niektórych aspektach doszło wręcz do ich odwracania. Trwający od 2009 r. reset ze światem zachodnim odszedł do przeszłości.

Rosja podobnie do USA dokonała piwotu na Pacyfik, szukała tam partnera do budowy świata wielobiegunowego. Impetu zaczęły również nabierać projekty integracyjne w ramach przestrzeni poradzieckiej, czyli idea budowy Unii Euroazjatyckiej.

Ze względu na to, że Rosja brała aktywny udział w wojnie domowej w Syrii, skutecznie obroniła swojego sojusznika. Pokazała tym samym światu, że jej armia jest silnym zasobem, którego kraj nie zawaha się użyć do obrony swoich interesów.

Syria stała się witryną wystawową nowoczesnego rosyjskiego uzbrojenia. Wystrzeliwano z morza pociski Kalibr, samoloty Su-34, systemy przeciwlotnicze Pancir i S-400. Do tego należy również dodać rozpychających się tak na Bliskim Wschodzie, jak i w Afryce wagnerowców. Wyglądało na to, że Rosja stawia na sprawdzone metody, czyli armię, wywiad i strefy wpływów. Gospodarkę, która nigdy nie była jej silną stroną, po prostu odpuszczono. Wtedy rozpoczął się Majdan.

Prolog putinowskiej tragedii

Kiedy elita kremlowska trwała w przekonaniu, że Wiktor Janukowycz ostatecznie powstrzyma marsz Ukrainy na Zachód, na kijowskim Majdanie rozpoczęły się protesty, które zmiotły prorosyjskie siły z ukraińskiej planszy. W odpowiedzi Putin wypowiedział Ukrainie wojnę przy pomocy narzędzi hybrydowych. Dokonał nielegalnej okupacji i aneksji Krymu, a następnie wywołał ferment w południowo-wschodnich regionach Ukrainy, co doprowadziło do powstania marionetkowych DNR i LNR.

Wtedy na Rosję spadły pierwsze sankcje. W kontekście dzisiejszych wydarzeń i restrykcji nakładanych po 24 lutego wydają się one nieskuteczne i niewielkie, jednak odegrały ważną rolę w długoterminowym osłabieniu Rosji. Nikita Kapustin i Dmitry Grushevenko w swoim artykule z 2019 r. prognozowali, że w świetle ówczesnych sankcji rosyjska produkcja ropy spaść miała z 420 Mtoe (mln t oleju ekwiwalentnego) w 2018 r. do 250 Mtoe w 2040 r. Wszystko to z powodu niedoinwestowania ówczesnych pól wydobywczych i ograniczonych inwestycji w poszukiwanie nowych.

Amerykańskie sankcje miały również wpływ na zerwanie umów na sprzedaż rosyjskiego uzbrojenia chociażby do Egiptu czy Indonezji (część wyposażenia elektronicznego do eksportowych samolotów Su-35 była pochodzenia zachodniego). Zerwaniu uległy również silne powiązania przemysłowe z Ukrainą. Wiele krytycznych komponentów dla przemysłu zbrojeniowego było produkowanych nad Dnieprem.

Jak się teraz okazuje, zasoby były na tyle wyjątkowe i ważne, że nie udało ich się w Rosji odtworzyć. Podobny był wpływ na branżę kosmiczną, np. umowa pomiędzy Kazachstanem a Rosją w sprawie komercyjnego wykorzystania Bajkonuru nie doszła do skutku, ponieważ wykorzystywane miały być tam rakiety produkcji zakładów z Dnipro, a ich w pełni rosyjski zamiennik do dzisiaj nie ujrzał światła dziennego.

Rosyjski plan mający na celu przywrócenie Ukrainy do swojej strefy wpływów poprzez jej zamęczenie i dyplomatyczną grę z Zachodem nie powiódł się. Kolejne porozumienia mińskie pozostawały martwą literą, tymczasem ukraiński naród krzepnął w siłę. Wtedy szachista 5D postanowił wprowadzić w życie kolejny genialny plan.

Pycha kroczy przed upadkiem

24 lutego 2022 r. Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę. Planowana była jako błyskotliwa operacja specjalna podobna do pacyfikacyjnych akcji ZSRR na Węgrzech, w Czechosłowacji czy Afganistanie. Szybkie dekapitujące uderzenie na centra decyzyjne oraz wsparte zmasowanymi rajdami jednostek zmechanizowanych miały sparaliżować państwo i umożliwić zainstalowanie marionetkowych, prorosyjskich władz.

Co ciekawe, nawet państwa NATO były przekonane, że Ukraina padnie. Wsparcie sprzed 24 lutego oraz w pierwszych dniach agresji wyraźnie wskazywało na przygotowywanie fundamentów pod długotrwałą wojnę partyzancką w stylu afgańskim. Rosja jednak ponownie zadziwiła świat, tym razem skalą swojej niekompetencji, która spotkała się z godnymi najwyższego szacunku poświęceniem i walecznością narodu ukraińskiego.

Wielki, groźny i niepokonany niedźwiedź utknął pyskiem w jamie i świecił przed całym światem swoim nagim tyłkiem. Rosjanie nie bardzo się tym przejęli, ponieważ myśleli, że tak jak zawsze przy odwróconym wzroku państw Europy Zachodniej masą i bezmyślną brutalnością zamęczą walczących o wolność, co robili wielokrotnie w historii z kolejnymi narodami na swoim obszarze. Jednak umknęło im, że świat się zmienił.

Utrzymujące się na stołku światowego hegemona Stany Zjednoczone nie mogą sobie pozwolić na tak jawne i bezczelne deptanie prawa międzynarodowego, co po haniebnym wycofaniu się z Afganistanu odczytano by jako słabość. Z jednej strony w kolejce stoją dziesiątki dyktatorów gotowych rozwiązać siłowo konflikty graniczne, z drugiej mamy coraz śmielej postępujące Chiny ostrzące sobie zęby na Tajwan.

W takiej sytuacji Waszyngton musiał zareagować ostro. Jednocześnie bijąca po oczach słabość stanowiła zaproszenie do rozprawienia się z wichrzycielską Rosją.

Władze rosyjskie musiały sobie prawdopodobnie zdawać sprawę z tego, że ich państwo nie jest przygotowane do wojny symetrycznej i wprowadzenia gospodarki wojennej. Stąd opieranie się w pierwszym okresie agresji na siłach wysokiej gotowości uzupełnionych gorszej jakości jednostkami. Zgromadzone siły były dalece niewystarczające do zajęcia Ukrainy, co więcej przez pół roku jak ognia unikano mobilizacji.

Próbowano dopchnąć operację kolanem poprzez wysyłanie na front kadrowych jednostek i prywatnych firm wojskowych. Kierownictwo uległo własnej propagandzie po interwencji w Syrii, jednocześnie ufało hurraoptymistycznym raportom FSB na temat słabości Ukrainy. Zdecydowanie odmienne stanowisko Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) zostało zignorowane.

Na Rosję spadły bezprecedensowe sankcje, kolejne ich pakiety były szyte, żeby uderzyć w zacofaną gospodarkę. Zaczęło się odcinanie Rosji od technologii, finansowania i zbytu surowców. Za sankcjami oficjalnymi poszedł ostracyzm międzynarodowych korporacji, kolejne z nich zamykały swoją działalność, niektóre po długim czasie i w bólach, ale ostatecznie wygaszały swoje inwestycje.

Oczywiście można mówić, że izolacja międzynarodowa Rosji to wymysł Zachodu i globalne Południe dalej handluje. Wszystko fajnie, tylko bez partnerów zachodnich Rosjanie nie są w stanie produkować układów elektronicznych, chociażby tak „zaawansowanych technologicznie” rzeczy, jak łożyska.

Jakby na złość Putinowi globalne spowolnienie gospodarcze dalej pcha ceny surowców w dół. A jak wiadomo od dawna, do prowadzenia wojny potrzeba 3 rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy.

Wystarczył kwartał obowiązywania limitów na ceny ropy, żeby rosyjski budżet przekroczył zakładany roczny deficyt, a przed nami planowana ukraińska kontrofensywa i prawdopodobne kolejne mobilizacje. Rosyjski fiskus będzie wyciskał firmy i obywateli z ostatnich rubli, które zostaną wrzucone do pieca.

Problem stanowią nie tylko zasoby finansowe lub przemysłowe, ale i ludzkie. W wyniku rozpoczęcia tzw. specjalnej operacji, a następnie ogłoszenia mobilizacji, Federację Rosyjską opuściły setki tysięcy młodych mężczyzn w wieku poborowym (a więc i rozrodczym oraz produkcyjnym), wśród których nadreprezentowani byli wysoko wykwalifikowani i przedsiębiorczy ludzie. Państwo traci najbardziej perspektywiczną część społeczeństwa.

Kolejne setki tysięcy giną oraz otrzymują poważne fizyczne i psychiczne rany. Od 2005 r. problemów demograficznych nie udało się rozwiązać, a obecnie władza wesoło dolewa oliwy do ognia. Przez cały okres istnienia ZSRR utrzymywało się na trzecim miejscu jako najbardziej ludny kraj świata po Indiach i Chinach, obecnie według oficjalnych danych (które są kwestionowane) Rosja zajmuje szóste miejsce. Ludi tam nie mnoga

Derusyfikacja

W tym samym czasie Rosja postanowiła przeprowadzić w Europie seminarium z tego, że da się bez niej żyć. Kreml walecznie obala wszystkie mity i lęki obecne na Zachodzie. Odciął dostawy gazu, doprowadził do praktycznego odcięcia rosyjskiego rynku dla europejskich firm, niesprowokowany zdestabilizował sytuację w Europie (kiedy kreował się na jej stabilizatora) i pomimo coraz bardziej groteskowych gróźb ani myśli użyć swojego arsenału jądrowego po przekroczeniu kolejnych „czerwonych linii”.

Europa daje sobie radę bez Rosji od ponad roku. Cancelowana jest rosyjska kultura i sztuka. Rosja i rosyjskość stały się na Zachodzie toksyczne. Wieki budowanego soft power zostają poddane brutalnej weryfikacji, na jaw wychodzą wpływy rosyjskie w niemieckich fundacjach czy służbach (vide aresztowania w BMD czy procesy wobec powiązanych z SPD NGO). Elity zdają sobie powoli sprawę z tego, że Rosja była w gremiach decyzyjnych bardziej z przyzwyczajenia i wygody niż z racji realnej siły i znaczenia.

Nawet Emmanuel Macron, który jeszcze w zeszłym roku mówił o potrzebie zapewnienia Moskwie gwarancji bezpieczeństwa, obecnie nazywa Rosję publicznie satelitą Chin. Nawet w głośnym wystąpieniu w Bratysławie, całkowicie przeinaczonym przez polskie media, mówił o tym, że pokój musi być oparty na zwycięstwie Ukrainy, odzyskaniu przez nią wszystkich terytoriów oraz daniu jej gwarancji bezpieczeństwa. Rosja musi zostać geopolitycznie ukarana.

To jednak nie wszystko. Fiaskiem okazał się również imperialny projekt ruskiego miru. Nikt tak bardzo, jak Władimir Putin nie przyczynił się do budowania poczucia narodowego Ukraińców, również tych rosyjskojęzycznych. Pod dokumentem potępiającym postawę patriarchę Cyryla wobec wojny podpisało się 4 tys. najważniejszych teologów prawosławnych z całego świata. Azja Środkowa podnosi głowę, bo zyskała gwarancje bezpieczeństwa od Chin.

Kolejne państwa regionu pozwalają sobie na jawne zniewagi wobec Rosji i jej prezydenta. Zacieśniają przy tym współpracę z ChRL, Turcją czy nawet USA. Równocześnie państwa Europy Środkowej, mając wsparcie płynące ze Stanów Zjednoczonych, poczuły krew i chcą wybić się na podmiotowość. Jakby tego było mało, do NATO dołączyła Finlandia, a wkrótce prawdopodobnie zrobi to też Szwecja. W ten sposób Bałtyk staje się dla Rosji morzem zamkniętym, a obwód kaliningradzki pułapką.

Powrót do przeszłości

I tak po 300 latach Rosja dąży do powrotu na pozycje, z których w początkach XVIII w. wyrwał ją Piotr I. Intelektualnie, kulturowo i terytorialnie cofa się w głąb Azji. Traci ekonomiczne, polityczne i dyplomatyczne narzędzia wpływu na Europę, zamyka sobie bałtyckie okno na świat, traci strefy wpływów.

Kiedy na horyzoncie majaczy nam czwarta rewolucja przemysłowa, a dekarbonizacja światowej gospodarki nabiera tempa, Rosja cofa się ekonomicznie w rozwoju i opiera na sprzedaży surowców.

To wszystko stan na dziś, jednak bez względu na wynik wojny te straty już zostały poniesione i trudno oczekiwać, że w dającej się przewidzieć przyszłości wrócimy do świata, jaki znamy – Rosji na salonach, zdolnej do prowadzenia imperialnej polityki. Nawet jeżeli jakimś cudem, którego na horyzoncie nie widać, udałoby się Moskwie zrealizować swoje cele na Ukrainie, to ewentualne zyski nie zrekompensują nawet ułamka poniesionych kosztów. Będąca w wieloaspektowym kryzysie Rosja stanęła nad przepaścią i wykonała krok naprzód.

W tym samym czasie obszar, który zajmowała Rzeczpospolita w XVIII w., ulega konsolidacji politycznej w ramach szerokorozumianych instytucji świata zachodniego. Polska w ramach światowej gospodarki znajduje się na zdecydowanie lepszej pozycji z punktu widzenia wartości dodanej niż staczająca się w kierunku peryferii Rosja.

Wszystkiemu temu towarzyszy rozbudowa sił zbrojnych – sojuszniczych i lokalnych nad Wisłą. Szwecja i Finlandia (Karol XII nosił również tytuł wielkiego księcia Finlandii) porzuciły neutralność i wracają na europejską szachownicę w ramach wrogiego Moskwie sojuszu. Na naszych oczach trwający kilka wieków, a zapoczątkowany wielką wojną północną, układ sił w Europie Środkowo-Wschodniej się kończy.

***

Czy to oznacza, że już jutro zaczniemy odbudowywać Rzeczpospolitą Obojga Narodów, np. w federacji z Ukrainą? Nie. Oznacza to aż tyle, że pierwszy raz od 300 lat nasi sąsiedzi nie mają guzika resetującego nasz rozwój, a wielka geopolityczna zawierucha nie przeora naszego życia społecznego, politycznego, kulturalnego i biologicznego. Po 3 wiekach los naszej ojczyzny ponownie jest w naszych rękach, możemy spokojnie planować przyszłość i budować na pokolenia, a nie na wczoraj.

Sytuacja geopolityczna daje nam szansę na budowę silnego i zintegrowanego społeczeństwa, kumulację kapitału, wiedzy instytucjonalnej, doświadczenia i technologii oraz stworzenie atrakcyjnego dla sąsiadów republikańskiego systemu społeczno-politycznego, który nie będzie pochodził z kserokopiarki.

Jeżeli to nam się uda, nasze wnuki będą mogły pomyśleć o budowie czegoś na wzór Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nasi przodkowie nie mieli tej szansy, bo ciążyło nad nimi fatum, my właśnie się od niego uwalniamy.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.