Pilawa odpowiada Śpiewakowi: Tania demagogia nie zwalczy alkoholizmu
Mamy w Polsce olbrzymi problem społeczny z alkoholem, ale retoryka przyjmowana przez Jana Śpiewaka będzie przynosić efekt odwrotny do zamierzonego. Walczmy z chorobą alkoholową, a nie z „normalsami”, którzy raz na miesiąc chodzą na piwo ze znajomymi po pracy. Ludzie na demonizowanie alkoholu machną ręką. Apokaliptyka jest demobilizująca, a radykalizm bardziej odstrasza niż przemawia do sumień. Zwyczajni, przyzwoici ludzie nie będą słuchali wrzeszczącego aktywisty, który zrównuje alkohol z alkoholizmem, bo widzą w nim kogoś podobnego do ekologicznego „wzmożeńca”, oblewającego farbą obrazy wiszące w galeriach sztuki.
Zdaniem Jana Śpiewaka w moim poprzednim felietonie było za dużo złośliwości, a za mało argumentacji. Sam Śpiewak, w odpowiedzi na tamten tekst, bez żadnej argumentacji oskarża mnie o libertarianizm, anarchizm i katolicki hedonizm. Choć ten ostatni zarzut to dla mnie raczej pochwała, jeśli rozumieć katolicki hedonizm tak jak chce tego autor pojęcia, Piotr Kaszczyszyn.
Jan Śpiewak zakłada, że jestem co najmniej zwolennikiem utrzymania obecnej polityki alkoholowej, jeśli nie dążę do liberalizacji obowiązujących dziś przepisów. Na pewno zaś lekceważę skalę problemów alkoholowych w Polsce co najmniej w takim samym stopniu, jak Łukasz Warzecha lekceważy globalne ocieplenie.
To o tyle zabawne, że sam wybrałem i uzasadniłem postulat wyborczy Klubu Jagiellońskiego, w którym proponuję rozszerzenie zakazu reklamy alkoholu oraz uszczegółowienie obecnego prawa tak, aby influenserzy nie mogli reklamować wódki w mediach społecznościowych.
Śpiewak nie mógł o tym wiedzieć, bo autorzy postulatów nie są podpisani. Niemniej pokazuje to, że nie polemizuje on ze mną, ale z chochołem, którego sam sobie dla wygody stworzył.
Nazwałem mojego polemistę neopurytaninem i atencjuszem, a sam w oczach Śpiewaka jestem zapijaczonym sarmatą, który prawo, zdrowie publiczne i Bóg wie co jeszcze ma daleko w poważaniu. Myślę, że po wymianie tych obustronnych uprzejmości czas na opisanie, co konkretnie w postawie Jana Śpiewaka wobec alkoholu uważam za złe, nieroztropne i kontrskuteczne.
Śpiewak wielokrotnie nazywa alkohol narkotykiem, a jego szkodliwość zrównuje z heroiną. Taka retoryka ignoruje kontekst kulturowy, w którym funkcjonujemy. Określenie co narkotykiem jest, a co nie, musi brać pod uwagę językowe i społeczne uwarunkowania. Z perspektywy medycznej i owszem narkotykiem można nazwać alkohol zawarty w piwie, ale również nikotynę zawartą w papierosach, a nawet kofeinę zawartą w kawie.
W badaniach pokazujących skalę szkodliwości różnych używek, i owszem, alkohol znajduje się na równi, a nawet wyżej niż heroina. Trudno się temu dziwić, skoro alkohol jest powszechnie dostępny, a więc konsumowany zdecydowanie częściej niż heroina. To tak jakby powiedzieć, że kradzież jest dużo gorsza od morderstwa, bo występuje częściej, a jej skutki dotykają większą liczbę ludzi.
Trzeba również zachować rozsądek, gdy porównuje się wpływ heroiny i alkoholu na zdrowie pojedynczego człowieka. Jest możliwe, a nawet powszechne, że jakaś osoba będzie przez całe dorosłe życie wypijać kilka piw lub drinków w miesiącu, a jednocześnie nie będzie uzależniona od alkoholu, nie zrujnuje sobie zdrowia, nie będzie zaniedbywać rodziny ani pracy.
Heroina natomiast uzależnia od pierwszej dawki, a droga od wolnego człowieka do ćpuna na dworcu może trwać nie lata, ale tygodnie. Dlatego nazywanie alkoholu narkotykiem, szermowanie wyrwanymi z kontekstu badaniami i zrównywanie wypitego piwa z heroinowym strzałem w żyłę to po prostu tania demagogia.
Mamy w Polsce olbrzymi problem społeczny z alkoholem, ale taka retoryka będzie przynosić efekt odwrotny do zamierzonego. Walczmy z chorobą alkoholową, a nie z „normalsami”, którzy raz na miesiąc wyskoczą na piwo ze znajomymi po pracy. Ludzie na demonizowanie alkoholu machną ręką.
Apokaliptyka jest demobilizująca, a radykalizm odstrasza, a nie przemawia do sumień. Normalni, przyzwoici ludzie nie będą słuchali wrzeszczącego aktywisty, który zrównuje alkohol z alkoholizmem, bo widzą w nim kogoś podobnego do ekologicznego „wzmożeńca”, oblewającego farbą obrazy wiszące w galeriach sztuki.
Jan Śpiewak zresztą do tej demagogii między słowami przyznaje się w naszym klubowym podcaście „Kultura Poświęcona”. Mówi o pewnej strategii walki z tym problemem. Zarzeka się, że to on stoi w prawdzie, ale wszyscy dobrze wiemy, że tę prawdę podkręca.
Sądzi, że musi pełnić rolę proroka, noszącego kaganek oświaty społeczeństwu, bo trzeba walczyć z „wszechobecną tezą akceptowalną przez wszystkich, że alkohol jest super, dobry, funkcjonalny”. Ja nie wiem, na jakim świecie żyje Jan Śpiewak, ale na pewno nie jest to Polska.
Moim zdaniem, coraz częściej osoby nadużywające alkoholu nie są akceptowane w swoich środowiskach, powszechna jest świadomość istnienia i skali choroby alkoholowej, spada sprzedaż popularnych „małpek”, zaś miasta w Polsce wprowadzają nocną prohibicję, co zmniejsza skalę przestępstw.
Ponadto, skokowo rośnie konsumpcja piw bezalkoholowych jako zamiennika do procentów podczas wspólnych biesiad. Kultura picia okolicznościowego też ulega pozytywnym zmianom. Wesela, urodziny, święta są mniej „alkoholowe” niż były jeszcze pokolenie czy dwa pokolenia temu.
Jednocześnie jednak ogólne spożycie alkoholu w Polsce rośnie, po pandemii więcej osób pije ryzykownie, zwiększa się także skala spożycia mocnych alkoholi. Mamy takie patologie jak sprzedaż piwa i wódki na stacjach benzynowych, a także reklamy, w których alkohol staje się niejako synonimem życiowego sukcesu albo nieodłączną częścią sportu.
Nie neguję skali problemów alkoholowych w Polsce. Sądzę, że potrzebna jest polityka, która będzie walczyć ze wskazanymi wyżej patologiami.
Podważam jednak sensowność atencyjnej retoryki, która będzie przynosić efekt odwrotny do zamierzonego. Co innego walczyć z mafią reprywatyzacyjną, a co innego prowadzić z założenia nieskuteczną krucjatę przeciwko wielowiekowej kulturze alkoholowej, która to kultura ma też swoje dobre strony.
Nie traćmy głowy. Nie warto słuchać ani alkoholowego lobby, ani purytanów, którzy jakiekolwiek spożycie alkoholu uważają za patologię i grzech śmiertelny. Ocena tego, czy robisz źle pijąc alkohol, zależy od tego, czy zachowujesz godność i rozum.
Nie bądźmy hipokrytami. W tym samym podcaście Jan Śpiewak przyznał, że nie jest abstynentem i trzy razy w tym roku pił alkohol. Czy wobec tego trzy razy trułeś swój organizm, tak jakbyś ćpał heroinę, i do tego robiłeś to publicznie, gorsząc, grzesząc i zaprzeczając samemu sobie? Purytańska moralność jest nęcąca, ale zawsze spotyka ją dość nieprzyjemne zderzenie z rzeczywistością.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.