Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

UE odpowiada za 60% cen energii? Antyunijne hasła nie obniżą nam rachunków

UE odpowiada za 60% cen energii? Antyunijne hasła nie obniżą nam rachunków Print screen z materiału WTK https://www.youtube.com/watch?v=HS6XOjcxnug

W polskich miastach zawisły niedawno billboardy informujące, że za 60% kosztów produkcji energii elektrycznej odpowiada opłata klimatyczna Unii Europejskiej. Sugestywnie wskazywały one winowajcę wzrostów cen energii i towarów: Unię Europejską i jej zniesławiony system handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla.

Akcja billboardowa sygnowana była przez enigmatyczny podmiot Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie zrzeszające spółki wytwarzające energię elektryczną. Jak się okazało, za tę konkretną akcję odpowiadają spółki PGE GiEK, Enea Połaniec, Enea Wytwarzanie, Tauron Wytwarzanie, PGNiG Termika.

Sprawa okazała się na tyle poważna, że głos w sprawie zabrali wysocy oficjele Komisji Europejskiej. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za politykę klimatyczną, Frans Timmermans zaprzeczył twierdzeniom, że system handlu uprawnieniami jest odpowiedzialny za 60% rachunku Polaków za energię. Wyjaśnił, że na finalną cenę energii składa się wiele czynników, na które Komisja nie ma wpływu. Podkreślił natomiast, że pieniądze wydawane przez producentów energii trafiają wprost do budżetu państwa.

Komisarz ds. środowiska, Virginijus Sinkevičius, dodał ponadto, że gdyby środki ze sprzedaży uprawnień z 2022 r. przeznaczyć na pomoc rodzinom ubogim energetycznie, to każda z nich dostałaby 8 tysięcy złotych na rękę. Eksperci oszacowali, że uprawnienia do emisji odpowiadają za ok. 20% rachunku energetycznego. De facto obie strony mają rację – koszt zakupu uprawnień stanowi obecnie ok. 60% kosztów wytwarzania energii, ale odpowiada tylko za ok. 20% rachunku za prąd.

Kampania Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie określana jest jako „edukacyjna”, ale środowisko branżowe szybko określiło ją jako co najmniej nierzetelną. Koszty produkcji energii nie są równoznaczne z tym, co odbiorca energii dostaje na rachunku. Z tego powodu kampania może wywołać w odbiorcach antyunijne emocje, bo tylko co piąty Polak jest świadomy, co składa się na ceny energii.

Kto w takim razie odpowiada za niebiesko-białe billboardy? Jak ustalił portal Wirtualna Polska, polecenie miało wyjść od wicepremiera Jacka Sasina, który jako minister aktywów państwowych nadzoruje spółki energetyczne. Czy można to nazwać dobrym posunięciem? Publiczna nagonka na całą politykę klimatyczną UE, która jest  przysłowiowym „oczkiem w głowie” Komisji Europejskiej nie będzie dobrze rezonowała na brukselskich korytarzach. Na pewno też nie zwiększy wiarygodności rządu w niedalekich negocjacjach o miliardy pomocy dla górnictwa, koncentracji aktywów węglowych w NABE i trwających negocjacjach nad reformą systemu EU ETS i pakietu Fit for 55.

O pułapkach uproszczonych i polaryzacyjnych narracji na temat transformacji energetycznej pisała niedawno na naszych łamach Maria Sobuniewska:

„Dyskusja o transformacji energetycznej ma tendencję albo do zamykania się w branżowo-eksperckiej bańce posługującej się językiem liczb, procentów i dyrektyw, albo do skrajnego rozemocjonowania w duchu prostych haseł o »Polsce jako węglowych płucach UE« lub o »unijnej drożyźnie«. Absolutnie nie chodzi o to, by w tej dyskusji bagatelizować straty i marginalizować wyzwania – trzeźwa debata wymaga poważnego namysłu nad tymi właśnie zagadnieniami.”