Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Chiny wreszcie na celowniku NATO. Wnioski ze szczytu NATO, który miał być przełomowy

przeczytanie zajmie 10 min
Chiny wreszcie na celowniku NATO. Wnioski ze szczytu NATO, który miał być przełomowy Źródło: NATO North Atlantic Treaty Organization - flickr.com

Przełomowy. Taki miał być ten szczyt według sekretarza generalnego NATO, Jensa Stoltenberga. Rozmawiano o szeregu poważnych wyzwań dla Sojuszu – od Rosji przez cyberbezpieczeństwo po Chiny. Szczególnie Pekin był nowym i ważnym punktem agendy. Ostatnia koncepcja strategiczna z 2010 r. nie wspominała słowem o Państwie Środka, co pokazuje jak bardzo NATO nie nadążało za zmianami w polityce międzynarodowej. W trakcie brukselskiego szczytu przyjęto także agendę NATO 2030, która wyznacza nowe kierunki rozwoju Sojuszu, takie jak wspieranie rozwoju technologicznego czy walka z globalnym ociepleniem. Czy jednak rzeczywiście brukselski szczyt był przełomowy? Jakie będzie miał on konsekwencje dla Polski?

Szczyty NATO są kluczowymi wydarzeniami nie tylko ze względu na militarną potęgę Sojuszu, ale też dlatego, że odbywają się rzadko – średnio co 2,5 roku. Ten z 14 czerwca 2021 r. był szczególnie istotny ze względu na trwające w NATO wypracowywanie pierwszej od 10 lat koncepcji strategicznej i silne napięcia wewnątrz Sojuszu. Kontrowersyjne wypowiedzi z ostatnich lat o śmierci mózgu NATO i o tym, że niektórych z sojuszników nie warto bronić, jedynie dolewały oliwy do ognia przed spotkaniem w Brukseli. Jednak pomimo pojawienia się (wytęsknionej przez wielu) pozytywnej atmosfery szczytu i kilku ważnych akcentów, trzeba przyznać, że szczyt był jedynie kolejnym z przystanków dłuższego procesu, który przygotowuje Sojusz do przełomowych zmian. Choć szczyt mógł zawieść oczekiwania, to jednak nie zabrakło i nowości, które niewątpliwie odróżniają go od poprzednich.

Chińskie zagrożenie dostrzeżone

Najgłośniejszym i najświeższym przekazem ze szczytu jest oficjalne pojawienie się Chin w agendzie NATO. Ostatnia koncepcja strategiczna z 2010 r. nie wspominała o Państwie Środka ani razu. Co istotne, Pekin nie został postawiony na równi z Rosją jako rywal. Na spotkaniu z dziennikarzami Stoltenberg ujął to bardzo klarownie: „nie wchodzimy w nową Zimną Wojnę i Chiny nie są naszym rywalem, przeciwnikiem”.

Oficjalny komunikat ogranicza się do określenia wzrostu pozycji Chin jako przyczyny nowych zagrożeń, a ambicji ChRL jako „systemowe wyzwanie”. Takie postawienie sprawy, bardzo przypomina retorykę Komisji Europejskiej, która określa Państwo Środka partnerem, ekonomicznym konkurentem i systemowym rywalem. Ponadto w dokumencie zapisano, że Pekin powinien być angażowany przez NATO w dyskusje na tematy bezpieczeństwa, kontroli zbrojeń czy ochrony klimatu.

Gdzie Sojusz widzi główne zagrożenie ze strony Chin? W prowadzonych przez Pekin cyberatakach, wykorzystywaniu najnowszych technologii do szerzenia dezinformacji i rozbudowie przez Państwo Środka swojego arsenału nuklearnego, którego skali nie ogranicza obecnie żaden traktat czy zobowiązanie międzynarodowe.

Pomimo dostrzeżenia chińskiego wyzwania i napięć USA-Chiny nadal nie ma konsensusu, aby wymierzać przeciw Państwu Środka tak samo ciężkie działa, jak przeciw Rosji, nawet jeśli chciałby tego Waszyngton. Obecnie NATO stoi w rozkroku, starając się wypracować taką politykę, która pogodzi sprzeczne interesy sojuszników względem Pekinu.

To, jak dalej potoczy się ten proces ustosunkowywania się do Chin, dowiemy się zapewne już oficjalnie w 2022 r. Wtedy też powinniśmy ujrzeć nową koncepcję strategiczną NATO, którą zapowiedziano na tegorocznym szczycie. Dzisiejsze stanowisko Sojuszu pozostawia duże pole do dalszych interpretacji i sporów.

Nowa strategia i stare spory

W trakcie brukselskiego szczytu przyjęto w całości zaproponowaną przez sekretarza generalnego agendę NATO 2030, która wyznacza nowe kierunki rozwoju Sojuszu, jak wspieranie rozwoju technologicznego czy walka z globalnym ociepleniem.

Co więcej, podczas szczytu jasno wybrzmiały słowa Jensa Stoltenberga o groźnych cyberatakach przeprowadzonych przeciwko NATO – chociażby niedawny atak na amerykański rurociąg Colonial Pipeline – które powinny być interpretowane w myśli Art. 5 Traktatu, mówiącego, że atak na jednego sojusznika, jest agresją na cały Sojusz. To powiew świeżości, który pokazuje chęć dostosowania się dotychczas mało elastycznego Sojuszu do szybko zmieniającej się rzeczywistości.

Podczas jednodniowego szczytu 30 państw potwierdzono także ustalenia wypracowane w poprzednich latach. Jasno podkreślono, że Kreml jest największym rywalem, a relacje z Moskwą są obecnie w najgorszym punkcie od czasów Zimnej Wojny. Wybrzmiała konieczność dalszego rozwoju potencjału obronnego wszystkich państw i przywiązania do doktryny odstraszania, która przejawia się chociażby obecnością wojsk sojuszniczych na Wschodniej Flance. Pomimo regularnie pojawiających się na Zachodzie kontrowersyjnych postulatów resetu relacji z Rosją, nie ma wątpliwości, że dotychczasowa, kluczowa dla Polski polityki wzmacniania NATO pozostanie utrzymana.

Warto wspomnieć, że na szczycie nie zabrakło istotnych postanowień w sferze wydatków. Uznano za konieczne zwiększenie wszystkich trzech istniejących w Sojuszu budżetów: wojskowego, cywilnego i infrastrukturalnego. Przyjęcie tego punktu może o tyle cieszyć, że stanowi on dowód na to, że sojusznicy nadal są w stanie się dogadać w konkretnych sprawach. Ten punkt agendy został przyjęty jednomyślnie pomimo pierwotnego oporu Francji, której sceptycyzm wobec NATO jest powszechnie znany.

Więcej pytań niż odpowiedzi

Gdy na to wszystko, co działo się 14 czerwca spojrzymy z szerszej perspektywy, to zauważymy, że obecnie ambicje NATO mają dwa wymiary. Z jednej strony chce dalej wzmacniać odstraszanie Rosji, czyli kontynuować to co stare, a z drugiej adaptować się do nowych wyzwań. Część z nich jednak nadal wymaga odpowiedzi.

Kwestią nierozstrzygniętą jest, jak docelowo według Sojuszu powinny wyglądać stosunki NATO z Unią Europejską, która obecnie również przechodzi proces strategicznej refleksji, pracując nad Europejskim Kompasem. Co więcej, nie usłyszeliśmy nadal żadnych świeżych pomysłów na to, jak państwa europejskie chcą poradzić sobie amerykańskim piwotem na Pacyfik. Zaangażowanie wojskowe USA w Europie powoli kurczy się, zarówno jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, jak i środki finansowe wydawane w ramach chociażby European Deterrence Initiative.

Ponadto część podniesionych już postulatów będzie wymagała jeszcze doprecyzowania. Skoro cyberataki miałyby być interpretowane zgodnie z Art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, to jakie środki odwetowe miałby każdy z członków NATO podjąć? Czy już ujawnienie wrażliwej korespondencji głów państw powinno uruchomić odpowiedź Sojuszu, czy dopiero ataki wymierzone w cele wojskowe i infrastrukturę krytyczną?

Pomimo wielu znaków zapytania warto zachować dozę umiarkowanego optymizmu. Sojusz nawet jeśli nie omówił wszystkiego na ostatnim szczycie, to na pewno wysłał widoczny sygnał, że nie pozostaje bierny i nie przechodzi „śmierci mózgowej”, o której mówił jeszcze 2 lata temu prezydent Macron. NATO już nie znajduje się w głębokim politycznym kryzysie – to główne przesłanie płynące z czerwcowego szczytu.

Dzisiaj choć na horyzoncie nadal widoczne są rozbieżności zdań, to atmosfera jest odmienna. Prezydenci Francji i USA przed szczytem pozowali uśmiechnięci do zdjęć, a podczas szczytu dużo i żywo rozmawiali. Ta odwilż jest też widoczna wśród obywateli państw NATO. Według raportu German Marshall Fund (GMF) poparcie dla zaangażowania USA w obronę Europy wyniosło w Niemczech w 2021 r. 69% a we Francji 55%, a jeszcze w 2020 r. było to odpowiednio 59% i 45%.

Niejednoznaczny bilans dla Polski

Dla Warszawy ostatni szczyt NATO miał słodko-gorzki posmak. Z jednej strony musi nas cieszyć wola sojuszników do wzmacniania odstraszania Rosji, ale też nie można pozostawać ślepym na to, co dzieje się w kuluarach. Tam już nikt nas nie klepie po ramieniu, chwaląc za wydawanie 2% PKB na obronność. Coraz powszechniej NATO zdaje sobie sprawę z niedoskonałości tego zobowiązania, a do tego, coraz więcej krajów ten próg osiąga albo osiągnie niedługo. Ponadto Stany Zjednoczone – przynajmniej w oficjalnej komunikacji – coraz rzadziej chcą z nami rozmawiać, nawet o kwestiach żywotnych dla Wschodniej Flanki.

Nad Wisłą nie umknął gorzki fakt, że prezydent Biden przed spotkaniem z Władimirem Putinem spotkał się podczas szczytu NATO z liderami państw bałtyckich, ale polskiego prezydenta do tychże konsultacji już nie zaprosił. Ponadto doradca ds. bezpieczeństwa Bidena, Jake Suvillan, przedstawił spotkanie jako dialog z „prezydentami państw bałtyckich, którzy są silnym przykładem demokratycznego rządzenia na Wschodniej Flance NATO”.

Jest to bardzo czytelny sygnał dla Polski – nasze problemy z praworządnością, w połączeniu z wewnętrznymi zmianami w polityce amerykańskiej, wpływają już nie tylko na nasze stosunki z europejskimi sojusznikami, ale i z USA, o czym niedawno pisał na portalu Klubu Jagiellońskiego Andrzej Kohut.

Skalę problemu ukazuje też wspomniany wyżej raport GMF. Wynika z niego, że wśród naszych sojuszników spoza Wschodniej Flanki obywatele zaledwie 4 krajów uważają nas za wiarygodnych partnerów. Tak Polskę określiło niewiele ponad 50% respondentów w Kanadzie, Hiszpanii, USA i w Zjednoczonym Królestwie. Oczywiście, tych pozytywnych odpowiedzi byłoby więcej, gdyby w badaniu wziąć pod uwagę zdanie np. Estończyków czy Rumunów, ale nie zmieniłoby to faktu, że wśród naszych sojuszników z Zachodu jesteśmy postrzegani często negatywnie (jedynie Turcja ma według raportu gorszą renomę). Nie możemy przed problemem uciekać, ale musimy mu przeciwdziałać, także skutecznie komunikując nasze liczne działania budujące bezpieczeństwo całego NATO.

Polska, aby zawalczyć o swój pozytywny wizerunek powinna zrobić to, co już w przeszłości wychodziło jej dobrze – aktywnie zaangażować się w politykę Sojuszu. Tak bowiem robiliśmy uczestnicząc w Afganistanie, wspólnych ćwiczeniach w Europie i nie tylko, zwiększając konsekwentnie swój budżet obronny i będąc aktywnym graczem na Wschodniej Flance, gdzie nasi żołnierze stacjonują do dziś także na Łotwie i w Rumunii.

Powinniśmy pokazać swoją gotowość do rozmowy nad kwestiami istotnymi nie tylko dla nas, ale także dla nich. Jesteśmy w stanie rozumieć i wspierać interesy innych państw, o ile one rozpoznają nasze. Dlatego trzeba rozważyć, jak Polska byłaby w stanie zaangażować się stabilizację regionu Afryki Północnej czy Sahelu w zamian za wzmożenie zaangażowania Francji w Polsce. Taki obrót wydarzeń nie jest żadnym political fiction, co kilka lat temu pokazała Estonia. Po dołączeniu się do francuskiej interwencji w Sahelu, jako jedyna na całej Wschodniej Flance przywitała francuskie wojska, odstraszające dzisiaj Rosję. Pewną zachętą do takich działań są również badania, w których więcej Francuzów niż np. Niemców postrzega Polskę jako wiarygodnego partnera (41% do 32% respondentów).

Aktywność i otwartość na konstruktywny dialog daje nadzieje na poprawę pozycji Polski zarówno w NATO, jak i w Unii Europejskiej. Ta bowiem w tym samym czasie jest w trakcie kształtowania swojej polityki obronnej i warto, aby ten proces zakończył się uwzględnieniem także naszych interesów, o czym miałem już okazję pisać na łamach portalu Klubu Jagiellońskiego. Nie uda nam się to, jeśli zamkniemy się w swojej twierdzy i będziemy oczekiwali pojawienia się cudownego rozwiązania, jak choćby powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu. Konstruktywna (ale również niebezkrytyczna) współpraca z Zachodem to jedyna odpowiedź na czekające na nas wyzwania, także w kwestiach bezpieczeństwa.

Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania tutaj. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!

Artykuł (z wyłączeniem grafik) jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zezwala się na dowolne wykorzystanie artykułu, pod warunkiem zachowania informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Prosimy o podanie linku do naszej strony.

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.