Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Społeczne oblicze Polski Walczącej

Społeczne oblicze Polski Walczącej Autor ilustracji: Rafał Gawlikowski

Z Polskim Państwem Podziemnym na ogół łączymy walkę o wyzwolenie polityczne. Znacznie rzadziej dostrzegamy towarzyszącą hasłu niepodległości, a po wojnie zawłaszczoną przez komunistów, obietnicę wyzwolenia społecznego – głębokiej przebudowy gospodarczej i definitywnego zerwania z rzeczywistością przedwojenną. 

„Dość mitów o ojczyźnie – Rzeczą Pospolitą / Ma być, a nie monstrancją wzniesioną do nieba / I nie krzyżem z narodem jak Chrystus przybitym / Ale chlebem powszednim dla zjadaczy chleba” – wołał Stanisław Ostrowski. „Stań się krzywdą i zemstą, miłością i ludem – O, chwyć za miecz historii i uderz! I uderz!” – wzywał Warszawę, „miasto Kilińskich i Okrzejów”, Krzysztof Kamil Baczyński. „My, co żyjemy byle jak / My, którym się nie szczęści / Z radością powitamy znak / Znak zaciśniętej pięści” – pisał najmłodszy z przywołanych tu poetów Armii Krajowej (AK), niespełna osiemnastoletni Jan Romocki.

Wiosną 1944 r. kwestią otwartą pozostawało nie tyle, czy gruntowna zmiana stosunków społecznych nastąpi, ale czyimi rękami się dokona. Z każdym miesiącem niemieckiej okupacji radykalizacja nastrojów i przekonań ogarniała coraz szersze warstwy polskiego społeczeństwa. Nie była obca także części przywódców podziemia, co znajdowało wyraz zwłaszcza w konfrontacji z Moskwą. To zdecydowany program głębokiej przebudowy gospodarczej w duchu wyraźnie lewicowym, a nie zachowawcza retoryka antyrewolucyjna, był odpowiedzią Polski Podziemnej na rosnące zagrożenie ze strony sowieckiego komunizmu.

„Jest faktem, że tak jak na całym świecie, tak i u nas poglądy znacznie się zradykalizowały (na lewo)” – stwierdzał na krótko przed powstaniem warszawskim szef wywiadu Komendy Głównej AK, płk cichociemny Kazimierz Iranek-Osmecki, w liście do jednego z oficerów Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Krytykując zbyt zachowawczą postawę władz na uchodźstwie, dodawał: „W tej sytuacji wydaje się, […] że tylko walka [prowadzona] przez ugrupowania lewicowe może być skuteczną przy rozładowywaniu nastrojów »K« [komunistycznych – red.]”. W podobnym tonie już ponad rok wcześniej oficjalnie wystąpił sam zwierzchnik podziemnej armii, gen. Stefan Grot-Rowecki. Wzywając rząd do zdecydowanych kroków, zaznaczał: „Wykonanie przebudowy nie jest jeszcze możliwe, ale konieczne byłoby dostatecznie wczesne nie tylko ogłoszenie bardzo radykalnego i postępowego programu reform, ale i zapoczątkowanie ich pewną ilością aktów prawnych. Półśrodki i obietnice tutaj nie wystarczą”.

Analogiczne „przesunięcia na lewo” obserwowano wówczas w całej okupowanej przez hitlerowskie Niemcy Europie. O ile w państwach takich jak Francja, Włochy czy Grecja inspirowali je i dyskontowali w dużej mierze komuniści, w realiach polskich rolę awangardy wspomnianego procesu odgrywały radykalne społecznie, ale wyraźnie antysowieckie niepodległościowe nurty: ludowy oraz socjalistyczny.

Dwie wizje powojennej Polski

Szok wywołany wrześniową klęską nie tylko pozbawił legitymizacji obóz sanacyjny, ale także spotęgował narastający od lat – jego symbolem był brutalnie stłumiony wielki strajk chłopski z 1937 r. – sprzeciw wobec dotychczasowej rzeczywistości ekonomicznej. Idea oparcia cywilnych struktur podziemia na porozumieniu głównych ugrupowań niedawnej opozycji – Stronnictwa Ludowego (SL), Stronnictwa Narodowego (SN), Polskiej Partii Socjalistycznej „Wolność – Równość – Niepodległość” (PPS-WRN) oraz chadeckiego Stronnictwa Pracy (SP) – gwarantować miała nie tylko możliwie szeroką konsolidację, ale także definitywne odcięcie od stosunków przedwojennych. Zarówno politycznych, naznaczonych piętnem autorytaryzmu, jak i społeczno-gospodarczych, w powszechnym odczuciu anachronicznych i głęboko niesprawiedliwych.

Podjęcie współpracy na platformie „jedności narodowej” nie oznaczało jednak przyjęcia tej samej optyki. Obok prozaicznej rywalizacji o wpływy, na łamach konspiracyjnej prasy szybko rozgorzała fundamentalna dyskusja o to, jak wyglądać ma powojenna Polska.

Spośród dziesiątek wizji, kreślonych nie tylko przez czołowe partie, ale także ośrodki mniejsze, niekiedy kanapowe, wyraźnie wyłaniały się dwa kierunki zasadnicze: forsowana przez nieformalny sojusz socjalistów, ludowców i lewicującej inteligencji egalitarystyczna koncepcja Polski Ludowej oraz postulowana przez szeroko rozumiany ruch narodowy, którego główny nurt stanowiło konspiracyjne SN, wizja katolicko-narodowej Wielkiej Polski.

Pierwsza, afirmatywna wobec wzorców zachodnich, zakładała odbudowę kierowanego parlamentarnie – korzystny wynik powojennych wyborów zdaniem przywódców lewicy był przesądzony – państwa o ustroju demokratyczno-republikańskim, dysponującego planem radykalnych reform społecznych. Zasadnicze kroki w kierunku zażegnania głodu ziemi widziano tu w natychmiastowej, nieuwzględniającej odszkodowania, parcelacji wielkiej własności ziemskiej. Zjawisko znacznego przeludnienia wsi rozwiązać miał z kolei program gruntownego uprzemysłowienia miast i towarzysząca mu urbanizacja. Kluczowe zadania w procesie uspołecznienia majątku narodowego przypisano ruchowi spółdzielczemu oraz rozbudowanym strukturom samorządu; w rękach prywatnych, poza indywidualnymi gospodarstwami rolnymi, pozostawić zamierzano głównie drobną wytwórczość. Podstawę tak skonstruowanego organizmu stanowić miało planowanie. Charakterystyczne, że głoszony program lewica wiązała z ideą wytłumienia, wyrosłych częściowo na gruncie ekonomicznym, antagonizmów narodowościowych.

Z odmiennych założeń wychodziła wizja czołowego nurtu prawicy. Zakładając polityczną dominację jednego obozu, podważała – jako wytwór obcy duchowi polskiemu – wzorowany na rozwiązaniach zachodnich ustrój demokratyczny. Narodowcy, nie krępowani jego ograniczeniami, ujścia dla potężnych napięć społecznych szukali w maksymalistycznym programie granicznym oraz rozwiązaniu, drogą akcji kolonizacyjno-wysiedleńczej, problemu mniejszości. To nowe nabytki terytorialne – w zapowiedziach SN dość pokaźne, na zachodzie sięgające Odry, a na wschodzie nawet Dniepru – zaspokoić miały ogromny głód ziemi.

Drugi filar zapowiadanej przez nich przebudowy stanowił postulat masowego napływu spauperyzowanego żywiołu polskiego do handlu i rzemiosła, dotąd „blokowanych przez element obcy” – zwłaszcza Żydów. Główny nurt polskiego nacjonalizmu odrzucał przy tym wizję radykalnej industrializacji. Fundament odrodzonej gospodarki widział w gęstej sieci rozmieszczonych możliwie równomiernie po kraju przedsiębiorstw prywatnych. Planistyczna rola państwa ograniczała się tu do wytyczania zasadniczych celów dalekosiężnych, a zachowawcza, przewidująca system rekompensat reforma rolna stanowiła raczej dopełnienie procesów priorytetowych – kolonizacji kresów Wielkiej Polski oraz polonizacji handlu i rzemiosła.

Zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne okoliczności w realiach trwającego konfliktu przemawiały na korzyść pierwszej z wizji.

Lewicy sprzyjały uwarunkowania międzynarodowe – stolice alianckie, od których po klęsce wrześniowej uzależniony był los polskiej państwowości, sceptycznie odnosiły się zarówno do utożsamianego z antysemityzmem rodzimego nacjonalizmu, jak i potencjalnych roszczeń terytorialnych Warszawy; sprzyjały jej również zjawiska lokalne – postępująca radykalizacja zubożałego społeczeństwa oraz poparcie ze strony kierownictwa AK. To ostatnie, przez narodowców atakowane jako sanacyjne ze względu na częściowo piłsudczykowski rodowód, od początku okupacji orientowało się raczej na lewo. Nie bez znaczenia pozostawała wreszcie rosnąca aktywność komunistów.

Za stroną ludowo-socjalistyczną przemawiało jednak coś jeszcze. O ile syntetyczny Program Polski Ludowej, opracowany wspólnie przez czołowych działaczy różnych nurtów lewicy, ukazał się staraniem PPS-WRN już w 1941 r., narodowcy swoje rozważania ograniczać musieli do mniejszej wagi broszur i wystąpień publicystycznych. Jednoznaczna deklaracja wykazać mogła bowiem sprzeczność między – bliskimi portugalskim rozwiązaniom reżimu Salazara – tendencjami rzeczywiście biorącymi górę w SN a przestrzenią oficjalną. W niej dominująca na prawicy siła występowała jako jeden z gwarantów koalicji „jedności narodowej”, stanowiącej krajowe oparcie legalnego rządu. Ten, choć kwestię społeczno-gospodarczego oblicza powojennej Polski długo pozostawiał względnie otwartą, od początku wyraźnie formułował warunek fundamentalny – odrodzona Polska musi być państwem demokratycznym. Narodowcy, chcąc utrzymać się w grze, a zarazem nie utracić dotychczasowej bazy społecznej, zmuszeni byli prowadzić swoistą „grę na dwa fortepiany”.

W stronę nowego Centrolewu

Kluczową rolę w procesie wykuwania społecznego oblicza Polski Podziemnej odegrała datowana na rok 1943 krystalizacja stanowiska ruchu ludowego.

Wyraźną przewagę w zmaganiach o kierunek najsilniejszego w kraju ugrupowania osiągnęli wówczas politycy chłopskiej lewicy. Szczególnie wzrosło znaczenie „wiciowców” – działaczy bardzo popularnego przed wojną, radykalnego społecznie i wyraźnie antyklerykalnego Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”.

Dotąd stanowisko ludowców pozostawało niejednoznaczne. Obok nurtu bliskiego socjalistom swoje cele forsować próbowała również partyjna prawica, wykazująca zainteresowanie ewentualnym sojuszem z obozem narodowym. Tu, poza zdecydowanymi na pełną realizację programu Wielkiej Polski „młodymi”, funkcjonowali bowiem i politycy starszej daty, przejawiający skłonności do kompromisu. Z każdym jednak miesiącem coraz jaśniejsza stawała się ich faktyczna, choć niekoniecznie nominalna, marginalizacja. Opanowanie kluczowych pozycji w SL przez lewicę przekreślało podobne koncepcje. Oznaczało powrót do popularnych zarówno przed wybuchem wojny, jak i w pierwszych miesiącach konspiracji, haseł sojuszu z PPS.

Zapowiedzią obranego kierunku była wspólna deklaracja stronnictw „jedności narodowej” ogłoszona w rocznicę zwycięskiej bitwy warszawskiej – 15 sierpnia 1943 r. Obok republikańskiego ustroju, demokratycznej ordynacji wyborczej czy równouprawnienia mniejszości narodowych w sferze politycznej, w sposób ogólny wskazywała też kierunki powojennej przebudowy społeczno-ekonomicznej. Pojawiły się  wzmianki o systemie gospodarki planowej oraz zapowiedź „niezwłocznego przystąpienia do reformy rolnej” i „przejęcia do dyspozycji państwa wszystkich gospodarstw przeznaczonych na [jej] cele”. W dokumencie wyraźnie wybrzmiała obietnica uprzywilejowania sektora spółdzielczego oraz hasło likwidacji bezrobocia przez realizację polityki pełnego zatrudnienia.

Choć odezwie daleko było do literalnej adaptacji wspomnianego Programu Polski Ludowej, w zasadniczych punktach wyraźnie się nim inspirowała. Znamienne, że gdy prasa socjalistyczna i chłopska witały ją z umiarkowaną satysfakcją, podkreślającą kompromisową zachowawczość projektu, „Walka” – oficjalny organ SN – początkowo przemilczała jej ogłoszenie. Narodowcy wprawdzie podpisali dokument, ale było to posunięcie wymuszone trudnym położeniem politycznym. Wobec zbliżenia ludowców i socjalistów oraz niejasnej postawy zdecydowanie słabszego SP pozostawali coraz wyraźniej osamotnieni. Problemem stawała się nie tyle ewentualna dominacja, co utrzymanie wpływów w podziemnym aparacie – o tyle ważne, że na wychodźstwie SN już od dłuższego czasu znajdowało się poza rządową koalicją.

Głos zabiera Armia Krajowa

Niebawem do kwestii kierunku, w jakim zmierza Polska Walcząca odnieść postanowiła się także konspiracyjna armia. Z początkiem września 1943 r. na pierwszej stronie najpoczytniejszego pisma podziemia, „Biuletynu Informacyjnego”, pojawiło się charakterystyczne pytanie – O jaką Polskę walczymy?

W części politycznej dość utopijnego tekstu podkreślano demokratyczny charakter ustrojowy odrodzonej Rzeczpospolitej, odwołując się do haseł wolności, równości i chrześcijańskiego braterstwa. Uderzający był tu jednak przede wszystkim fragment poświęcony przebudowie gospodarczej państwa. Wołano w nim:

„Walczymy o Polskę sprawiedliwości społecznej i dobrobytu najszerszych mas. O Polskę, która wyzwoli z niedostatku i nędzy milionowe rzesze niedożywionych i głodujących. O Polskę, która podniesie stopę życiową najbiedniejszych i obniży niesprawiedliwie wysokie zyski warstw dotąd uprzywilejowanych. O Polskę, która szanując w rozsądnych granicach własność prywatną – wyzwoli kraj z bezsensu kapitalizmu i uspołeczni wielkie warsztaty pracy”.

Na koniec, zapowiadając wprowadzenie mechanizmu planowania gospodarczego, „Biuletyn” zastrzegał: „Polski ideał sprawiedliwości społecznej jest przeciwieństwem sowiecko-komunistycznej nędzy, w której niewolnicze swe życie pędzi chłop i robotnik rosyjski”.

Choć podobne stanowisko w niektórych nurtach zróżnicowanej politycznie AK musiało budzić kontrowersje, wyrażenie go – a był to pierwszy na łamach oficjalnego pisma Komendy Sił Zbrojnych w Kraju tekst o tak wyraźnych aspiracjach programowych! – było posunięciem znamiennym. Nie mogło bowiem nastąpić bez akceptacji ścisłego kierownictwa. Odtąd to właśnie AK stać się miała ośrodkiem szczególnie naciskającym Londyn w sprawie odważniejszych kroków społeczno-gospodarczych – nie tylko deklaratywnych, ale i prawnych.

W tym względzie zaznaczała się zresztą charakterystyczna różnica między wojskiem a bardziej zachowawczą, w niektórych obszarach nadal kontrolowaną przez ludzi dalekich od radykalizmu społecznego, podziemną administracją – Delegaturą Rządu. Znajdowała ona wyraz nie tylko w korespondencji z emigracyjnymi władzami, ale także w propagandowym zwalczaniu moskiewskiej dywersji. O ile Delegatura stawiała tu raczej na tradycyjny antykomunizm i straszenie konsekwencjami bolszewickiej rewolucji, propaganda AK niejako „obchodziła komunę z lewej” – na łamach specjalnie powołanych dla tego celu pism, takich jak „Wolność Robotnicza” czy „Głos Ludu”, redagowanych z udziałem pepeesowców i radykalnej inteligencji, piętnowała w swej istocie antydemokratyczny sowiecki totalizm, przeciwstawiając mu hasła niepodległościowej lewicy.

O co walczy Naród Polski?

Przełomowym momentem w trudnym procesie wypracowywania klarownego programu podziemnego państwa, akceptowalnego także dla prawej strony, był marzec 1944 r. Wtedy właśnie ukazała się oficjalna, sygnowana przez wszystkie stronnictwa Rady Jedności Narodowej (RJN), deklaracja ideowa O co walczy Naród Polski?

Mimo że stanowiła wynik ucierania różnych stanowisk, jej głównym architektem był przywódca PPS-WRN i przewodniczący konspiracyjnej namiastki polskiego parlamentu, Kazimierz Pużak.

Choć w przeciwieństwie do publicystycznych zapowiedzi ludowców i socjalistów nie użyto tu wprost hasła Polski Ludowej, kierunek manifestu był jednoznaczny. Część poświęconą przebudowie społeczno-ekonomicznej państwa – w sferze politycznej zasadniczo potwierdzono dotychczasowe postulaty głębokiej demokratyzacji – otwierało stwierdzenie:  „Państwo obejmie funkcje kierownicze i kontrolne w gospodarce, celem zapewnienia realizacji planu gospodarczego Polski. […] będzie miało prawo do przejmowania lub uspołeczniania przedsiębiorstw użyteczności publicznej oraz kluczowych przemysłów, a także aparatu transportu oraz wielkich instytucji finansowych – w wypadku gdy tego będą wymagały potrzeby ogólne”.

Dalej zapowiadano: natychmiastową parcelację własności ziemskiej przekraczającej 50 hektarów (o przyznaniu bądź nie ewentualnego odszkodowania zdecydować miał dopiero przyszły parlament; zarówno ludowcy, jak i socjaliści rekompensacie byli przeciwni); uspołecznienie znacznej części przemysłu i nacjonalizację obszarów strategicznych; upaństwowienie lasów; politykę pełnego zatrudnienia. Gospodarce planowej poświęcono osobny podrozdział. W jego zakończeniu nawiązywano do bliskiej chadekom społecznej nauki Kościoła: „Własność prywatna [ta stanowić miała podstawę funkcjonowania rolnictwa oraz drobnej wytwórczości – red.] traktowana będzie nie jako nieograniczany niczym przywilej osobisty, lecz jako podstawa do pełnienia zleconych funkcji społecznych i państwowych”.

I tym razem deklarację formalnie poparło także SN. Narodowcy szybko jednak zaczęli się od niej dystansować, a – w obliczu alarmu podniesionego przez prawicową prasę – nawet publicznie ją atakować. W stronę RJN popłynęły oskarżenia o ignorowanie postulatów obozu narodowego i chęć „wymalowania Polski na czerwono”. Przełomowy dokument demaskowano jako próbę oderwania narodu od chrześcijańskich korzeni, konsekwencję podszeptów żydowsko-masońskich, a w skrajnych przypadkach – jako przejaw bolszewizmu.

W takich okolicznościach główna siła prawicy, po blisko dwóch latach organizacyjnego rozbicia zjednoczona, zdecydowała się na próbę politycznego kontrataku. Kierunek „natarcia” dobrze oddawała wydana w tym czasie przez SN ulotka informująca o konsolidacji obozu narodowego. Jej autorzy, konstatując, że podziemie wyłoniło ostatecznie trzy główne siły: sanacyjno-lewicową, komunistyczną i narodową, wnioskowali: „Objęcie władzy przez ośrodki sanacyjny lub komunistyczny to nowa tragedia narodu i państwa polskiego. […] Jedynym czynnikiem w naszym życiu politycznym, który może i musi przeciwstawić się tym dążeniom jest Stronnictwo Narodowe, reprezentujące sobą narodowy ośrodek dyspozycji”. Planowano infiltrację pozostałych ugrupowań „grubej czwórki” oraz odbicie AK spod wpływów lewicowo-piłsudczykowskich.

Rzeczona kontrofensywa nie trwała jednak długo. Ostatecznie „Kwadrat” – pod takim kryptonimem występowało w podziemiu SN – ponownie musiał skoncentrować się na obronie stanu posiadania. W obliczu zbliżających się rozstrzygnięć rozgorzała bowiem bezpardonowa „wojna w rodzinie” – do przewodzenia obozowi narodowemu aspirowało nie tylko SN, ale także działający na własną rękę, otwarcie dążący do samodzielnego uchwycenia władzy ośrodek oenerowski.

Odsunąć „endeków i endekoidów”?

W krytycznych miesiącach temperatura rosła także na lewicy. Coraz częściej pojawiały się głosy krytykujące celowość podtrzymywania, osłabiającego dynamizm i wiarygodność głoszonych haseł, porozumienia z narodowcami. Wskazywano na dysonans między społecznymi postulatami Polski Walczącej a realiami konspiracyjnych struktur, zwłaszcza Delegatury, wciąż na wielu odcinkach „trzymanych przez siły wsteczne”. „Przy zetknięciu się z wieloma działaniami oficjalnego aparatu trudno obronić się przed wrażeniem, że duch tam panujący daleko odbiega od wymogów naszej epoki. Raz po raz, to na tym, to na innym odcinku ujawniają się nawet tendencje sprzeczne z […] treścią publikowanych deklaracyj” – alarmował oficjalny organ prasowy PPS-WRN.

Podobne głosy dobiegały także z najwyższych szczebli podziemia. Zastępca Delegata Rządu na Kraj z ramienia SL, Adam Bień, w wewnętrznym, obszernym i bardzo gorzkim dla własnego stronnictwa memoriale sugerował konieczność odrzucenia fikcyjnej współpracy z różnego rodzaju „endekami i endekoidami”. Wskazywał, że poza hamowaniem podziemia w kwestiach społeczno-gospodarczych, właściwie uniemożliwia ona rozwiązanie palących problemów natury politycznej, takich jak porozumienie z mniejszościami narodowymi czy kwestia przyszłych granic.

Jako przeciwwagę proponował zacieśnienie związków z PPS-WRN, utworzoną niedawno przez szereg mniejszych ugrupowań lewicowych Centralizacją Stronnictw Demokratycznych, Socjalistycznych i Syndykalistycznych (Centralizacja), a nawet lewicą piłsudczykowską. „Stawiam znowu niedyskretne pytanie. Z kim byłoby nam łatwiej dogadać się na temat przebudowy ustroju rolnego? Z Endekami czy z Poniatowskim? [Juliusz Poniatowski, minister rolnictwa zabiegający przed wojną o przyspieszenie reformy rolnej – red.]” – pytał retorycznie, krytykując antypiłsudczykowski dogmatyzm własnego ruchu. Domagając się odcięcia od prawicy i już jednoznacznego przewartościowania linii Polski Podziemnej w duchu lewicowo-demokratycznym, konstatował: „Wolimy […] płynąć bezwolnie z prądem płytkiej ideologicznej łatwizny, aby nie być posądzonym o zapłaconą zdradę na rzecz tego, czy innego wroga […]. Ten stan nieodwołalnie musi się skończyć”.

Uderzająco zbieżny w ocenach był w tym czasie płk Jan Rzepecki, w ramach Komendy Głównej AK odpowiadający za newralgiczny obszar propagandy i informacji. Późniejszy współzałożyciel i pierwszy prezes Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” w tajnym, utrzymanym w emocjonalnym tonie i krytycznym wobec „zasady świętej zgody narodowej” memoriale do dowódcy podziemnej armii pisał: „Jeśli zasada Jedności Narodowej bankrutuje i daje w wyniku tylko marazm, zacofanie i niezdolność do skutecznej walki, to trzeba wyrzucić zasadę na szmelc […]. Natarciu obcej agentury – PPR [komunistyczna Polska Partia Robotnicza – red.] – trzeba przeciwstawić zwarty front polskiej lewicy w składzie PPS, SL i »Centralizacji«. […] Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że rewoltę pepeerowską mogą rozbić tylko lewicowe masowe ruchy społeczne, a nie mięczakowate mieszczaństwo lub synkowie rodzin nawet o wspaniałych rycerskich tradycjach [sam, co ciekawe, był synem znanej działaczki endeckiej, Izy Moszczeńskiej – red.]”. Podziemnej armii Rzepecki postulował nadać wyraźny charakter rewolucyjno-powstańczy. W odniesieniu do środowisk, które nie uznałyby przywódczej roli bloku ludowo-socjalistycznego, pisał: „Bóg z nimi – niech obrażone idą »ścieżką obok drogi«”.

„Masy Ludu Polskiego walczą”. 63 dni III RP 

Do przełomu jednak nie doszło. Mimo krytyki podjętego kierunku narodowcy pozostali na dotychczasowej platformie. W obliczu zagrożenia sowieckiego koncepcja „jedności narodowej” wszystkim jawiła się jako najbardziej wymowny fundament polskiego sprzeciwu. Niemniej, znaczenie lewicy w podziemnym państwie rosło. Gdy latem 1944 r. do RJN zdecydowano się dokooptować przedstawicieli trzech kolejnych ugrupowań, poza katolicko-narodową, ale autonomiczną wobec głównego ugrupowania prawicy wielkopolską Organizacją „Ojczyzna”, dwa kolejne miejsca zajęły radykalne społecznie Zjednoczenie Demokratyczne oraz Chłopska Organizacja „Racławice”.

Jeszcze zanim do tego doszło, dowodzący podziemną armią gen. Tadeusz Bór-Komorowski – sam, co nie bez znaczenia, związany ze sferami ziemiańskimi – depeszował do Londynu: „Duże przesunięcie światopoglądów na lewo. Silna radykalizacja, zwłaszcza wśród chłopów i uboższej inteligencji. Niemal powszechne żądanie kontroli społeczeństwa nad życiem gospodarczym, likwidacji skupienia dóbr w rękach prywatnych ponad określone minimum i uprzywilejowania jednostek lub grup społecznych. Władza, która by próbowała zahamować ten proces, naraziłaby Kraj na ciężkie wstrząsy”. Nie była to jedyna tego typu wiadomość odebrana przez Londyn w gorących tygodniach. Tuż przed wybuchem powstania komendant AK zaapelował o zgodę rządu na natychmiastowe wydanie przez konspiracyjną Krajową Radę Ministrów stosownych aktów prawnych.

Tak też się stało. Jednymi z pierwszych, ogłoszonych jeszcze na łamach drukowanego tajnie Dziennika Ustaw, posunięć wychodzącej na powierzchnię Polski Podziemnej było przejęcie – na potrzeby reformy rolnej – wszystkich majątków przekraczających 50 ha oraz wprowadzenie instytucji zakładowych rad robotniczych, mających współzarządzać przedsiębiorstwami. Zgodnie z zapowiedziami rozbudowano również struktury samorządu, znacznie poszerzając przy tym ich niezależność od władz centralnych.

1 sierpnia 1944 r. Warszawa stanęła do walki. Choć stołecznych barykad bronili ludzie różnych wyborów ideowych, witającą powstanie odezwę, opublikowaną po pierwszych dniach starć w oficjalnych organach walczącego o zachowanie podmiotowości państwa, kończyła charakterystyczna deklaracja: „Masy ludu polskiego – chłopów, robotników i inteligencji, walczą o Polskę demokratyczną, Polskę Sprawiedliwości Społecznej, Polskę ludzi pracy. Niech żyje Polska Niepodległa! [Podpisano:] Delegat Rządu na Kraj – Wicepremier Rządu Rzeczpospolitej; Przewodniczący Rady Jedności Narodowej; Dowódca Armii Krajowej”.

*  *  *

Niestety. Zasięg ogłoszonych w tragicznym sierpniu posunięć w praktyce ograniczył się do wyzwolonych przez powstańców dzielnic stolicy. Dla jakiejkolwiek koncepcji niepodległego państwa polskiego ówczesny układ sił był bowiem bezwzględny. Główna rola w przełomowym i powszechnie wyczekiwanym procesie przypaść miała nie czołowym ugrupowaniom polskiej lewicy, ale dysponującym patronatem Kremla komunistom.

Ci ostatni zrobili wiele, by okraść tradycję Polskiego Państwa Podziemnego z postulatów głębokiej demokratyzacji i przebudowy społecznej. Dziś są one marginalizowane, a niekiedy wręcz wymazywane w imię fałszywie rozumianego antykomunizmu. Chcąc poważnie traktować tamto dziedzictwo, powinniśmy o nich pamiętać. Na sztandarach Polski Walczącej hasło niepodległości, choć kluczowe, nie było bowiem jedynym.

_____________________________________________________________________

Esej pochodzi z nowej z teki elektronicznego czasopisma „Pressje” pt. „Niech żyje Polska Ludowa!”. Zapraszamy do nieodpłatnego pobrania numeru w wersji elektronicznej.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.