„Polska poniżej średniej” Nowa wspólnota polityczna według PiS
Rządy Prawa i Sprawiedliwości to czas „solidarystycznego zwrotu” w obrębie polskiej wspólnoty politycznej. Beneficjentami nowej redystrybucji finansowej oraz redystrybucji uznania i szacunku są grupy w dotychczasowej historii III RP pomijane i marginalizowane – „Polska poniżej średniej”. Trzema filarami tego „solidarystycznego zwrotu” są: program Rodzina 500 Plus, program Mieszkanie Plus oraz, w wymiarze symbolicznym, działania Patryka Jakiego, które, idąc za przyjętym w obozie „dobrej zmiany” nazewnictwem, można określić mianem „Reprywatyzacji Plus”.
1. Rodzina 500 Plus
Podstawą „solidarystycznego” charakteru tego programu jest jego uniwersalność oraz nieantagonistyczny charakter. Nieantagonistyczny, gdyż resort Elżbiety Rafalskiej nie zdecydował się na wprowadzenie progu dochodowego, który z programu wykluczałby bardziej zamożną część rodzin, tworząc w konsekwencji jednoznaczne wrażenie, że PiS przekłada pieniądze z kieszeni bogatszych Polaków do kieszeni tych mniej zamożnych. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zdecydowało się w zamian zaapelować do rodziców, dla których te comiesięczne przelewy nie stanowią aż takiej różnicy w rodzinnym budżecie, aby zdecydowali się ze świadczenia zrezygnować. Takie rozwiązanie, odwołujące się do obywatelskiej cnoty, nie administracyjnego przymusu, z moralnego punktu widzenia budowy solidarnej wizji wspólnoty politycznej wydaje się bardziej wartościowe.
Co więcej, uniwersalny charakter 500 Plus stoi w sprzeczności z powszechnym wizerunkiem partii Jarosława Kaczyńskiego, jako tych, którzy Polaków wyłącznie dzielą.
I chociaż oglądając „Wiadomości” TVP 1 nie można oczywiście zaprzeczyć, że PiS wybiera sobie kolejne grupy społeczne i zawodowe na symboliczny „celownik” swoich propagandowych ataków, to jednocześnie ich sztandarowy program to rzecz, która nie stawia żadnych warunków do spełnienia: dostają go wyborcy PiS i PO, Kukiza ’15 i .Nowoczesnej, Razem i partii Wolność, mieszkańcy miast i wsi, wykształceni i niewykształceni, trzecie pokolenie AK i trzecie pokolenie UB.
Z jakichś powodów Beata Szydło i jej współpracownicy nie decydują się jednak podkreślać tego niecodziennego uniwersalizmu i solidaryzmu społecznego stojącego za największym w III RP programem redystrybucyjno-rodzinnym, na pierwszym plan wysuwając tylko kwestię pomocy najuboższym, a nie Polakom jako takim.
W konsekwencji dostaliśmy świadczenie o uniwersalnym charakterze, które, włączając także rodziny z jednym dzieckiem o szczególnie ciężkiej sytuacji materialnej, obejmuje w sumie blisko 4 mln dzieci. To oznacza, że prawdopodobnie każdy z Czytelników tego tekstu ma w swojej rodzinie przynajmniej jedną siostrę, kuzynkę lub wujka, których rodzina jest beneficjentem 500 Plus.
Nie mniej istotne znaczenie ma również fakt, że nowy program dokonuje istotnej redystrybucji finansowej, wspierając w pierwszej kolejności „Polskę poniżej średniej”, rodziców, których wypłaty nigdy nawet nie zbliżyły się do średniej zarobków w naszym kraju w wysokości 4,5 tys. zł brutto, oscylując raczej wokół wynagrodzenia minimalnego.
Chociaż świadczenie otrzymują wszystkie rodziny, to jednak dla tej grupy to wsparcie jest najbardziej istotne, bo w praktyce zmienia realia ich życia. To właśnie oni, dotychczas w historii III RP przez programy rządowe raczej pomijani, są głównym „wygranym” 500 Plus. I nie chodzi tutaj tylko o radykalne zmniejszenie skrajnego ubóstwa wśród dzieci, ale także bardziej prozaiczne sprawy: umożliwienie tysiącom rodzin w Polsce pierwszy wyjazd na wakacje, kupienie sprawnego i bezpieczniejszego samochodu, czy możliwość spłaty pozaciąganych w różnych miejscach mniejszych i większych pożyczek. A że jest to sprawa niebagatelna pokazują statystyki Krajowego Rejestru Długów, gdzie znajdziemy informację, że tylko mieszkańcy wsi w latach 2009-2016 zwiększyli swoje zadłużenie z poziomu 19,5 mld zł do wysokości 32,7 mld zł. Przynajmniej dla części tych dłużników świadczenia z 500 Plus były z pewnością szansą na uregulowanie swoich niewesołych zobowiązań.
Oprócz redystrybucji finansowej, Rodzina 500 Plus to także redystrybucja uznania i szacunku. Wprowadzenie programu rządowego na tak wielką skalę pozwoliło dowartościować w przestrzeni publicznej nie tylko od lat podejrzewane o potencjalną „patologiczność” rodziny wielodzietne (w debacie publicznej często łapią się do nich już rodziny z trójką dzieci), lecz rodziny jako takie. Umożliwił to charakter programu – zamiast bonów na określone produkty lub usługi, rząd PiS zdecydował się na świadczenie pieniężne. Komunikat z tego płynący jest prosty: „Drodzy Rodzice! Ufamy wam. To wy wiecie najlepiej czego potrzebują wasze rodziny, nie urzędnicy, decydujący zza swoich biurek”.
Nie dziwi więc nie tylko zapowiedź kontynuacji, lecz także rozszerzenia zakresu programu. W niedawnej rozmowie w wieczornym studiu TVP Info Jarosław Kaczyński zapowiedział objęcie świadczeniem także samotnych matek z jednym dzieckiem, które zarabiają za dużo, aby załapać się na dotychczasowy próg ubóstwa wskazany w programie Rodzina 500 Plus, a za mało, aby żyć z godnością.
2. Mieszkanie Plus
Dotychczasowe programy rządowe wspierające mieszkalnictwo miały specyficzny charakter budzący dość powszechną krytykę. Rodzina na Swoim adresowana była, jak sama nazwa wskazuje, do związków sformalizowanych, obejmując swoim zakresem zarówno nowe inwestycje, jak i już wcześniej funkcjonujące na rynku nieruchomości. Cała rzecz polegała zaś na dopłatach państwa do odsetek spłacanych przez beneficjentów programu kredytów bankowych zaciągniętych na potrzeby kupna mieszkania.
Następca Rodziny na Swoim, program Mieszkanie dla Młodych, wprowadził pewne modyfikacje. Po pierwsze, rezygnował z rodzinności, dopuszczając do wsparcia także singli. Po drugie, ograniczał się tylko do nowych inwestycji, bez możliwości zakupienia mieszkania wcześniej używanego. Po trzecie, dopłaty do odsetek zamieniał na dopłaty do wkładu własnego (w międzyczasie mieliśmy kryzys finansowy, tak więc banki stały się bardziej restrykcyjne, jeśli chodzi o możliwości finansowe zaciągających kredyty).
Oba programy miały jednak wspólny mianownik: chodziło w nich o mieszkanie na własność, a kluczem do jego uzyskania był kredyt. Państwo pośrednio finansowało więc zyski sektora bankowego i deweloperów.
W tym kontekście program Mieszkanie Plus wprowadza dwie zasadnicze zmiany. Po pierwsze, adresowany jest przede wszystkim, podobnie jak 500 Plus, do „Polski poniżej średniej”. Do tych, którzy ze swoimi zarobkami nie łapali się na wymagania kredytowe poprzednich dwóch programów. Zmianę adresatów wzmacnia także zapowiedź wprowadzenia kryterium dochodowego, eliminującego z programu tych bardziej zamożnych.
Po drugie, zaangażowanie w gruntów Skarbu Państwa i samorządów daje większą szansę niż w przypadku poprzednich programów na geograficzną dywersyfikację Mieszkania Plus, „wyprowadzając” go, przynajmniej częściowo, z dużych ośrodków miejskich do „Polski małych miast”.
W konsekwencji Mieszkanie Plus dokonuje symbolicznej ewolucji. Nowy program przewiduje stopniowe dochodzenie do własności wynajmowanego mieszkania bez konieczności zaciągania kredytu hipotecznego i niższy czynsz niż rynkowy koszt wynajęcia mieszkania. W praktyce więc włącza w obręb wsparcia państwa grupy dotychczas w nim nieobecne: paradoksalnie za biedne albo mieszkające za daleko, aby załapać się na poprzednie dwa programy wsparcia mieszkalnictwa w Polsce. Mieszkanie Plus w centrum stawia raczej gorzej sytuowanych lokatorów, na drugie miejsce spychając deweloperów, którzy będą zaangażowani w budowę mieszkań na wynajem w ramach tworzonych w tym celu specjalistycznych podmiotów. Prywatne banki i kredyty hipoteczne właściwie całkiem eliminuje z tego procesu.
W tym kontekście znów istotną rolę odgrywają słowa Jarosława Kaczyńskiego, który na konferencji z Beatą Szydło, podsumowującej dwa lata rządów „dobrej zmiany”, wskazał na realizację programu Mieszkanie Plus jako jednego z priorytetów na kolejne dwa lata.
Nie będzie raczej przesadą spekulacja, że Mieszkanie Plus może stać się nowym projektem flagowym na drugą połowę rządów PiS, tak jak przez pierwsze dwa lata na sztandarach noszone było 500 Plus.
3. Reprywatyzacja Plus
W przypadku działań Patryka Jakiego nie chodzi tyle o bezpośrednie wsparcie finansowe grup dotychczas marginalizowanych, co jednoznaczny komunikat w sferze redystrybucji społecznego szacunku.
Po pierwsze, projekt w praktyce ma eliminować handel roszczeniami. Jego wydźwięk jest jasny – to opowiedzenie się za dotychczasowymi mieszkańcami lokali potencjalnie mogących stać się ofiarami takich handlarzy. Nie trzeba dodawać, że chodzi tutaj często o mieszkanie socjalne czy komunalne. Konkretnie więc: o lokatorów raczej mniej, niż bardziej zamożnych. Ta zapowiedź nowej ustawy jednoznacznie staje po stronie słabszych kosztem silniejszych, wspierając „Polskę poniżej średniej”.
Po drugie, odrzucenie zwrotów w naturze może być odczytany jako wsparcie własności publicznej (potencjalne szkoły, przedszkola oraz inne budynki użyteczności publicznej) w opozycji do własności prywatnej. Ważniejszy jest więc interes wspólnotowy społeczeństwa niż potencjalne prywatne zyski handlarzy-deweloperów i luksusowe mieszkania dla bogatych.
W konsekwencji dostajemy prymat dobra wspólnego, tego co publiczne i społeczne nad interesem prywatnym i jednostkowym, przy jednoczesnym zachowaniu prawa do uzyskania przez faktycznych spadkobierców właścicieli części wartości z praw do nieruchomości. To zatem kompromis trudny, ale konkretny. Oznacza też wsparcie dla bardziej solidarystycznej wizji wspólnoty politycznej i wynikającej z tego organizacji własności.
4. Wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej, Maluch Plus, likwidacja limitów w składkach na ZUS
Poza trzema głównymi filarami „solidarystycznego zwrotu” można wskazać jeszcze trzy inne podjęte lub planowane posunięcia rządu, wzmacniające nową wizję wspólnoty politycznej.
W pierwszej kolejności chodzi o wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej, stanowiącej istotne uzupełnienie podwyższanej jeszcze przez rząd PO płacy minimalnej (kiedy Platforma przejmowała władzę wynosiła ona ledwie 936 zł, aby w 2015 roku skoczyć do poziomu 1750 zł, a przez rząd PiS zostać następnie podwyższona do okrągłych 2000 zł). W sferze symbolicznej oba te posunięcia oznaczają odejście od traktowania pracownika jako kłopotliwego obciążenia w przedsiębiorstwie, redukowanego co najwyżej do głównego czynnika konkurencyjności (albo przetrwania) danej firmy. W zamian dostajemy wizję pracownika jako zasobu i atutu, który trzeba wspierać. A poza wszystkim jest to prosta redystrybucja szacunku: wyższe zarobki to możliwość bardziej godnego życia pracownika i jego rodziny.
W tym kontekście musi więc cieszyć, że tak naprawdę mamy tutaj do czynienia z polityką kontynuacji: w tym obszarze rząd Beaty Szydło rozwijał, a nie zaczynał od zera lub likwidował wartościowe rozwiązania w zakresie polityki społecznej. Co pokazuje, że może z polskimi elitami nie jest jeszcze tak źle, jak pokazują nieraz różne programy publicystyczne.
Druga sprawa to program Maluch Plus. Ten projekt to kontynuacja pomysłu Platformy Obywatelskiej przy zasadniczym zwiększeniu środków: ze 150 do 450 mln zł (co, nota bene, przy kuriozalnych planach wydania 2 mld zł na strzelnicy w każdym powiecie i tak wygląda nad wyraz skromnie). Ten pomysł można odczytać w podobnym kluczu, co Mieszkanie Plus. Po pierwsze, to bezpośrednie wsparcie „Polski poniżej średniej”, czyli tych rodziców, których nie stać na prywatne żłobki. Po drugie, program ma szansę trafić do „Polski małych miast”, gdzie problem z infrastrukturą opiekuńczą jest największy (w dyskusji-podsumowaniu pierwszego roku działania Rodziny 500 Plus ekonomistka i socjolożka Anna Gromada przytoczyła informacje, że w ¾ polskich gmin nie ma ani jednej instytucji opiekuńczej dla dzieci do lat 3). To już jednak zależy od szczegółowych decyzji minister Rafalskiej i jej współpracowników.
Ostatnia sprawa to zapowiedziana w zeszłym miesiącu likwidacja limitu zarobków, powyżej których wysokość składek emerytalnych na ZUS przestaje rosnąć. Takie posunięcie to jednoznaczny komunikat – bardziej zamożni Polacy powinni, w duchu społecznego solidaryzmu, w większym, ale proporcjonalnym do wysokości osiąganych dochodów, stopniu wspierać publiczne świadczenia na rzecz mniej zamożnych członków wspólnoty politycznej.
Jak robić skuteczną politykę, która faktycznie coś zmieni?
Podejmowane przez rząd PiS działania w sferze społecznej dostarczają nam intrygujących wniosków w kontekście narzędzi skutecznej politycznej zmiany w życiu społecznym. Dla obozu „dobrej zmiany” dotychczas kluczowe znaczenie wydają się mieć trzy czynniki: wola polityczna (przełamanie anegdotycznego już „impossybilizmu” polskiego państwa), mniej lub bardziej kompetentne kadry ministerialne, zdolne zamieniać wyborcze pomysły w polityczny konkret (kadry w dużym stopniu wprowadzone dwa lata temu przez sam PiS; w jak dużym, tego konkretnie nie wiemy, bo brakuje szczegółowych danych w kontekście rzekomych czystek w służbie cywilnej), administracja rządowa i samorządowa, realizująca sprawnie rządowe programy.
Co zaskakujące – okazało się, że kluczowe dla pierwszych dwóch lat rządów Beaty Szydło posunięcia w sferze społecznej nie wymagały specjalnej instytucjonalnej obudowy. W zamian dostaliśmy wielki program redystrybucyjno-prorodzinny (Rodzina 500 Plus), podwaliny pod ogólnopolski program mieszkaniowy, oparty o publiczne inwestycje infrastrukturalne (Mieszkanie Plus) i klasyczne działania legislacyjne połączone z funkcjonowaniem komisji sejmowej (Reprywatyzacja Plus).
Ktoś może zapytać: tylko co dalej, co po zmianie partii rządzącej? I tutaj odpowiedź znów nie jest jednoznaczna. Charakterystyczna dla III RP inercja, kiedy przychodzi do konkretnych działań polityczno-administracyjnych na dużą skalę oraz potencjalne ryzyko wyborcze (żadna partia nie zapowiada już likwidacji 500 Plus) sugeruje, że zmiany przeprowadzone przez PiS w ostatnich dwóch latach zostaną z nami na dłużej. Bez względu na to czy te posunięcia się nam podobają, czy nie.