Dwie Kreski, czyli jak pomagać kobietom poza sporem o aborcję
„Naszą podstawową wartością jest neutralność. Nie dyskutujemy, jak powinno wyglądać prawo w Polsce, przyjmujemy rzeczywistość taką, jaka ona jest, i w niej pomagamy kobietom” – przekonuje Beata Śmigiera w rozmowie z Anną Byrską i Markiem Grąbczewskim.
Kiedy i w jaki sposób zaangażowała się pani w pomoc kobietom w ciąży? Od czego się to zaczęło? Dlaczego uznała pani, że taka działalność jest potrzebna?
O Stowarzyszeniu Dwie Kreski dowiedziałam się z reklamy na FB. Jednocześnie byłam w takim momencie swojego życia, że mogłam zaoferować swój czas innym. Czytając o stowarzyszeniu, stwierdziłam, że jest to miejsce, które chciałabym poznać. Bardzo chciałam zaangażować się w telefon zaufania dla kobiet, które w ciąży znalazły się w trudnej sytuacji. To były moje pierwsze kroki w stowarzyszeniu, później zaangażowałam się też w inną pomoc dla naszych podopiecznych.
Głównym bodźcem była chęć niesienia pomocy kobietom?
Tak, od dłuższego czasu towarzyszę kobietom. Zauważyłam, że często potrzebują takich miejsc, gdzie mogłyby być razem, rozmawiać o ważnych dla nich sprawach, wspierać się, wzajemnie inspirować. Gdy poznałam stowarzyszenie, które pomaga kobietom w ciąży, stwierdziłam, że jest to właśnie takie miejsce, gdzie jako kobieta mogę towarzyszyć drugiej kobiecie i w pewien sposób kontynuować to, co robiłam do tej pory, a z drugiej strony jest to miejsce, w którym jeszcze mnie nie było.
Czym zajmuje się Stowarzyszenie Dwie Kreski?
Stowarzyszenie Dwie Kreski pomaga kobietom, dla których wiadomość o ciąży jest trudna. Najczęściej moment zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym kojarzy się z radością i pozytywnymi emocjami. Jednak nie zawsze tak jest. Dla wielu kobiet to moment naprawdę trudny.
Chcemy poprzez naszą działalność dotrzeć do kobiet, które dowiadując się o ciąży są zaskoczone, przerażone, pełne obaw, nie wiedzą, co robić, gdzie udać się po pomoc, doświadczają pewnego rodzaju kryzysu. Często też nie rozumieją do końca emocji, które przeżywają. Stowarzyszenie powstało dla takich kobiet, aby być z nimi, towarzyszyć im i wspólnie szukać rozwiązań.
Prowadzimy ogólnopolski telefon zaufania, który jest najczęściej pierwszym kontaktem kobiety ze nami. Rozmawiamy, przyjmujemy emocje, których doświadczają kobiety. Często jest dużo łez, trudnych myśli, słów. Wtedy towarzyszymy, po prostu jesteśmy.
Jeśli kobieta chce skorzystać z naszego wsparcia, przedstawiamy rozwiązania, otaczamy pomocą w czasie ciąży, a także po porodzie, aż do takiego momentu, kiedy będzie na tyle silna, aby już bez nas poradzić sobie z nową rzeczywistością, w której się znalazła. Nasza pomoc jest kompleksowa, profesjonalna i szyta na miarę potrzeb zgłaszającej się kobiety.
Dlaczego kobiety boją się ciąży?
Moment, gdy kobieta widzi dwie kreski na teście, jest wyjątkowy, ale też w pewien sposób kryzysowy. Także dla kobiet, które na dziecko czekały i starały się o nie. Każda kobieta inaczej wiadomość o ciąży przyjmuje, inaczej na nią reaguje. Czasami jest radość, łzy szczęścia a innym razem zaskoczenie, niepokój, strach.
To zrozumiałe, że pojawiają się różne emocje i ważne, aby pozwolić sobie na ich przeżywanie. Natomiast, jeśli do wiadomości o ciąży dochodzą trudności, bo coś się nie układa w małżeństwie czy w związku, albo niedawno doszło do rozstania, wówczas może pojawić się lęk o przyszłość, samotność, bezradność.
Kto najczęściej się do was zgłasza?
Oczywiście kobiety. Ile kobiet, tyle historii. To, co je łączy, to dwie kreski na teście ciążowym, trudne wydarzenia, o których wspominałam i związana z nimi nierzadko samotność. Samotność fizyczna, bo np. okazuje się, że na wiadomość o ciąży, partner, a nawet mąż, odszedł. To też samotność psychiczna, gdy mężczyzna jest, ale mało wspierający. Czasem wiadomość o ciąży powoduje, że kobieta ma w sobie tak różne emocje, a trudności, które przeżywa zabierają jej nadzieję.
Dobrze, że jeszcze szuka pomocy i dzwoni do nas. Nie raz jesteśmy pierwszymi osobami, przed bliskimi lub przyjaciółmi, którym mówi o ciąży. Zgłaszają się do nas kobiety w różnym wieku, o różnej pozycji społecznej i w różnych momentach życia. Mamy telefony od młodych dziewczyn, np. szesnasto- lub siedemnastoletnich. Otrzymujemy też telefony od kobiet, które pracują, mają ustabilizowane życie i bardzo dobrą sytuację finansową.
Dzwonią również kobiety, które oczekiwały kolejnego dziecka, ale bały się oceny społeczeństwa – trzecie lub czwarte dziecko czasami nie jest mile widziane w ich środowisku. Mamy też podopieczne, które znalazły się w bardzo trudnej sytuacji mieszkaniowej lub rodzinnej. Każda historia jest inna.
Historia, która jest mi bardzo bliska, opowiada o kobiecie, która zgłosiła się do nas, będąc w ciąży z drugim dzieckiem. Partner zostawił ją i nie chciał utrzymywać żadnego kontaktu. Chociaż jej sytuacja materialna i zawodowa była bardzo dobra, to znalazła się w trudnej sytuacji emocjonalnej i wahała się, co zrobić. Ostatecznie zdecydowała, że urodzi dziecko, została otoczona wsparciem naszych lokalnych wolontariuszek.
Mamy taką zasadę, że dla każdej podopiecznej szukamy wolontariuszy w jej miejscu zamieszkania. Tak się złożyło, że jedna z wolontariuszek była psychologiem, a druga położną. Kobieta otrzymała kompleksową i profesjonalną pomoc.
Warto dodać, że nasza podopieczna urodziła swoje dziecko w domu, w obecności naszej wolontariuszki-położnej, w bezpiecznym, przyjaznym miejscu. Nasza pomoc trwała od początku ciąży do pół roku po porodzie. Gdy wybrała numer telefonu zaufania, naprawdę nie wiedziała, czy chce urodzić, czy da sobie radę, miała mnóstwo obaw i wątpliwości. Obecność wolontariuszek była dla niej ogromnym wsparciem.
Pod koniec pomocy mieliśmy wrażenie, że rozwinęła skrzydła. Stała przed nami odważna kobieta, która miała plan na swoje życie. Chciała zmienić pracę i rozwinąć własną działalność. Nawiązała też kontakt z rodzicami i z siostrą, partnera, którzy się zaangażowali. To historia, która pokazuje, że nie tylko zmieniło się życie tej konkretnej kobiety i jej dziecka, ale też dziadków i cioci.
Czasem zgłaszają się do nas pary, bo pojawienie się dziecka jest przeżyciem dla dwóch stron. Zgłosili się do nas, bo kompletnie nie wiedzieli, jak przygotować się do porodu, jak zaopiekować się dzieckiem. Bardzo pomogły im nasze położne, które przygotowały plan porodu i zorganizowały domową “szkołę rodzenia”. Historie, które kończą się happy endem, motywują nas do działania.
Zgłaszają się też mężczyźni?
Statystycznie mniej, ale tak. Mężczyzna dzwoni najczęściej z troski o partnerkę, która np. zastanawia się, co zrobić z ciążą, chce, abyśmy jakoś pomogli. Oczywiście rozmawiamy, ale prosimy zawsze o telefon od samej kobiety. Nie chcemy, aby ktoś za nią decydował. Podobnie reagujemy, jeśli dzwonią np. przyjaciółki lub ktoś z rodziny. Zawsze prosimy o telefon od kobiety, to podstawa. Dajemy wolność, to wartość, którą się kierujemy.
Czy zawsze udaje się pomóc?
Czasem niewiele możemy zrobić. Proponujemy pomoc i rozwiązania. Nie od nas zależy jednak, jak to wsparcie zostanie przyjęte. Niejednokrotnie kobieta zaczyna z nami współpracę, a chwilę później rezygnuje. Oczywiście to jest jej prawo. Czasem zgłaszają się kobiety pozostające w przemocowych związkach.
Nie zawsze udaje się pomóc, chociaż cały sztab ludzi robi wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. My proponujemy rozwiązania, decyzja należy do kobiety. Ktoś może powiedzieć, że to nasza porażka. W pewnym sensie może i tak, ale z drugiej strony wiadomo, że każdy z nas jest wolny i podejmuje takie decyzje, jakie uważa za słuszne.
Kim są wasi wolontariusze?
Przede wszystkim ludźmi niesłychanie otwartymi na drugiego człowieka, pełnymi zaangażowania i zwyczajnej życzliwości. Mają różne umiejętności i doświadczenie. W stowarzyszeniu wolontariusze działają w kilku grupach. Wolontariusze lokalni, czyli osoby, które nawiązują kontakt z podopiecznymi i pomagają kobietom w ich miejscu zamieszkania, ogarnąć rzeczywistość, w której się znalazły.
Nie trzeba mieć specjalistycznych kwalifikacji, wystarczy empatia, odrobina czasu i chęć niesienia pomocy. Mamy też grupę specjalistów – położnych, psychologów, psychoterapeutów, fizjoterapeutów ginekologicznych, prawników. Zgłaszają się do nas, by pro bono świadczyć wsparcie w ramach swojej specjalizacji.
Mamy też grupę wolontariuszy, którzy nie mają bezpośredniego kontaktu z podopiecznymi, ale pracują na rzecz stowarzyszenia i są bardzo ważni. To grupa marketingowa, fundraisingowa, administracyjna, informatyczna. Ludzie, których potrzebuje każda organizacja, by móc sprawnie działać.
„Nie oceniamy, pomagamy” to wasze główne hasło. Dlaczego ta postawa jest ważna?
Kiedy zaczęłam współpracę ze stowarzyszeniem, również zastanawiałam się, czy to hasło powinno być najważniejsze. Doświadczenie pokazało, że nasze podopieczne często boją się oceniania, dlatego dzwonią do telefonu zaufania. “Nie oceniamy, pomagamy” jest kluczowe. Społeczeństwo, dzisiejszy świat, wywiera na kobietach ogromną presję, krytykuje, ocenia je na różnych płaszczyznach, udowadnia, że są niewystarczające, mówi, co mają robić, jak się ubierać, ile mieć dzieci.
Kobiety nie czują się bezpieczne w środowiskach, w których żyją. Chcemy, żeby każda kobieta miała pewność, że zgłaszając się do stowarzyszenia, zostanie przyjęta ze swoją historią. Bez oceniania, bez krytykowania. Sytuacje są różne. My po prostu przyjmujemy każdą osobę z całym jej bagażem. Chcemy dawać wsparcie właśnie na tym etapie, na jakim znajduje się każda z naszych podopiecznych.
To hasło traktujecie szerzej – jako organizacja nie opowiadacie się po żadnej stronie prawnego sporu, który toczy się teraz w Polsce.
Jako stowarzyszenie nie angażujemy się w światopoglądowe dyskusje i debaty. Uważamy, że najbardziej zmieniamy rzeczywistość poprzez działanie. Nie chcemy uczestniczyć w sporach, bo one naszym zdaniem, niczego nie wnoszą. Koncentrujemy się na pomaganiu każdej kobiecie, która tego potrzebuje, niezależnie również od jej poglądów, historii, sposobu życia i kraju, z którego pochodzi.
Wasi wolontariusze na pewno mają swoje poglądy. Czy osoby, dla których troska o dzieci nienarodzone staje się motywacją do tego, żeby się zaangażować w pomoc kobietom w ciąży, są mile widziane w waszym stowarzyszeniu?
Oczywiście nasi wolontariusze to osoby, które mają swoje poglądy, nie są neutralni i mają różne motywacje do działania. Tymczasem trzeba pamiętać, że nie jesteśmy organizacją zrzeszającą ludzi o konkretnych poglądach, związkiem wyznaniowym, czy klubem dyskusyjnym, tylko organizacją pomocową. W kontakcie z podopiecznymi niczego nie narzucamy ani nie sugerujemy, bo zależy nam, aby decyzje osób, którym pomagamy były wolne. Skupiamy się na pomocy, a nie na własnych przekonaniach i potrzebach.
Mówicie o sobie, że nie jesteście ani pro-life, ani pro-choice, tylko pro-help. Co to tak naprawdę znaczy?
Neutralność to nasza kluczowa cecha. Jesteśmy pro-help, czyli skupiamy się na pomaganiu. Nie dyskutujemy, jak powinno wyglądać prawo w Polsce, przyjmujemy rzeczywistość taką, jaka ona jest, i w niej pomagamy kobietom.
Rzeczywistość jednak się zmienia. Czy jako ludzie, którzy są właściwie na pierwszym „froncie pomocowym”, widzicie, żeby coś po 22.10.2020 r. się zmieniło?
Jesteśmy młodym stowarzyszeniem, działamy dopiero od 2018 r. Po czarnych marszach mieliśmy bardzo dużo zgłoszeń do wolontariatu. Ludzie przychodzili i mówili, że zgłaszają się, bo chcą robić coś konkretnego, chcą konkretnie pomagać. Wszyscy działamy jako wolontariusze, każdy z nas daje swój czas i umiejętności. Wzrasta liczba interwencji w telefonie zaufania i wzrasta liczba podopiecznych stowarzyszenia.
W przestrzeni publicznej roi się od kontaktów do innych organizacji, takich, które pomagają w dokonaniu aborcji. Jaki jest wasz stosunek do tych organizacji?
Mamy świadomość, że takie organizacje istnieją. My robimy swoje, działamy zgodnie z naszymi zasadami. Zależy nam, aby każda kobieta, dla której wiadomość o ciąży jest trudna wiedziała, że jesteśmy i może liczyć na naszą pomoc.
A jak ocenia pani środowisko pro-life w Polsce?
Każda organizacja ma swój profil działalności i wybiera to, czym chce się zajmować. Chyba najważniejsze, żeby każda organizacja działała zgodnie ze swoją misją. Niech każdy robi to, co do niego należy.
Kobiety przychodzą do was z różnymi problemami. Czy są pola, na których państwo systemowo zawodzi kobiety w ciąży? Co powinno się zmienić?
Myślę, że bardzo dużo powinno się zmienić w podejściu państwa do kobiet w ciąży. Istnieją programy, dokumenty z pięknymi założeniami, ale rzeczywistość niestety jest inna. Prawo sobie a życie sobie. Każda kobieta w ciąży ma prawo do bezpłatnej opieki lekarskiej, powinna dostać się do lekarza w ciągu 7 dni roboczych, ale czy to prawo jest respektowane?
Dobrze wiemy, że nie. Kolejną sprawą są warunki zatrudnienia. Nie raz okazuje się, że kobieta ma zabezpieczenie finansowe tylko do dnia porodu. A co dalej? Często państwo zawodzi kobiety w kwestii standardów opieki medycznej, podejściu do kobiet w ciąży w szpitalach, przychodniach. Można mnożyć przykłady.
W wielu szpitalach opieka jest już bardzo dobra, ale istnieją placówki, w których pacjentki nie są traktowane podmiotowo. Doświadczenie porodu zostaje w kobiecie (w jej głowie i ciele) na całe życie. Państwo powinno dołożyć wszelkich starań, aby nie było to doświadczenie traumatyczne. W tym miejscu warto wspomnieć o porodach w domu. Doceniamy je w Stowarzyszeniu. To ważne, by kobieta w bezpiecznych, komfortowych warunkach, wśród bliskich sobie osób mogła przyjąć swoje dziecko.
O co powinniśmy teraz najbardziej zabiegać?
Zmiany prawne to jedno, ale nawet za najlepszym prawem kryje się człowiek. Ten, z którym kobieta spotyka się w szpitalu, w gabinecie lekarskim, w autobusie, czy sklepie. Są też znajomi, przyjaciele i sąsiedzi. Myślę więc, że temat dobrej opieki dla kobiet w ciąży i po porodzie musi mocniej wybrzmieć w przestrzeni publicznej. Głos, że coś nie działa, kobiety potrzebują większego wsparcia, zwłaszcza od swojego środowiska, od drugiej kobiety.
Często jest tak, że do mamy po porodzie przychodzą znajomi. Chcą zobaczyć dziecko, wziąć na ręce. Ile z tych osób zapytało mamę, w czym jej pomóc, coś dla niej zrobić? Może ugotować zupę, posprzątać, może zabrać malucha na spacer, aby mogła odpocząć? Cieszę się, że przepuszczanie kobiety w ciąży w kolejce, czy ustępowanie miejsca w autobusie można zobaczyć coraz częściej.
Myślę jednak, że nadal często gubimy wrażliwość i empatię. Nie wiemy, jak towarzyszyć kobiecie w tym szczególnym czasie A przecież chodzi o proste gesty życzliwości, zauważanie potrzeb. Oczywiście prawo jest prawem i jak najbardziej państwo powinno dbać o nas, ale to my możemy zmieniać rzeczywistość. Myślę, że świadomość ludzi jest najważniejsza.
Jakie są wasze plany na przyszłość?
Nasze działania koncentrują się na tym, aby z informacją o nas docierać do szerokiego grona. Chcemy, aby każda kobieta wiedziała, że Stowarzyszenie Dwie Kreski istnieje i jesteśmy po to, aby jej pomóc, gdy wiadomość o ciąży będzie trudna. Zależy nam na dotarciu do lekarzy i położnych, tak, aby wiedzieli, gdzie mogą przekierować swoją pacjentkę. Plany cały czas się tworzą.
Z jakimi najważniejszymi problemami się dzisiaj mierzycie?
Wydaje mi się, że tak jak wiele stowarzyszeń opartych na wolontariacie problemem są pieniądze. Potrzebujemy regularnego wsparcia finansowego darczyńców i sponsorów. Wszyscy w stowarzyszeniu działamy jako wolontariusze, ale żeby mądrze i długo pomagać, potrzebujemy środków finansowych, które będą zabezpieczeniem naszej działalności. W 2023 r. uzyskaliśmy status organizacji pożytku publicznego, więc można przekazać nam 1,5% podatku. To jest najważniejsze, abyśmy zdołali utrzymać ciągłość finansową jako stowarzyszenie pomocowe.
Na brak wolontariuszy na szczęście nie narzekamy. Potrzebujemy jednak nawiązania współpracy z kancelariami prawnymi w całej Polsce, bo często są sytuacje, gdzie pomoc prawnika jest niezbędna.
Bardzo zależy nam na kobietach. Zgłaszają się do nas kobiety rozważające aborcję. Wiemy, że gdy dowiadują się o ciąży, mogą podejmować różne decyzje. Nasze doświadczenie pokazuje, że dzięki wsparciu, którego im udzielamy, decydują się urodzić dziecko.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.
Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.