Chiny prześcigną USA? Najpierw muszą uporać się z własnymi problemami
Chińska Republika Ludowa wchodzi w 2024 r. mocno poturbowana, wciąż odczuwa skutki covidowego kryzysu. Głośne bankructwo największego chińskiego dewelopera Evergrande oraz problemy strukturalne, takie jak zmiany demograficzne czy wycofywanie się Chin z zachodniego kapitału, każą poważnie zastanowić się nad kondycją gospodarki drugiego największego państwa świata. Jeśli Chiny chcą rzucić wyzwanie Stanom Zjednoczonym, to muszą najpierw poradzić sobie z wewnętrznymi problemami, o których z analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Chin, Maciejem Kalwasińskim, rozmawia Michał Steć.
Z chińskiej gospodarki napływa w ostatnim czasie wiele danych sugerujących poważną zadyszkę – strukturalny spadek inwestycji zagranicznych w Chinach, rekordowe bezrobocie wśród młodych i rozczarowująco niski poziom odbicia gospodarczego po zniesieniu restrykcji pandemicznych. Czy niższe tempo wzrostu PKB jest trwałym trendem czy wypadkiem przy pracy?
W ubiegłym roku tempo wzrostu PKB raportowane przez Pekin ponownie było niższe niż przed pandemią, choć wyższe niż w 2022 r. Chińska gospodarka spowalnia od lat, a era „cudu gospodarczego”, gdy oficjalna dynamika PKB Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) regularnie biła światowe rekordy, dobiegła końca. Spowolnienie jest wynikiem naturalnego wyczerpywania się dotychczasowego modelu gospodarczego, pogłębionego w ostatnich latach przez strategię „zero COVID” czy przedłużający się kryzys na rynku nieruchomości.
Na te dane można jednak spojrzeć też z innej strony. Należy pamiętać, że wskaźnik PKB jest wykorzystywany przez chińskie władze w celach propagandowych i wielokrotnie był przez nie manipulowany. Spadające tempo wzrostu to zatem wyraz akceptacji Pekinu dla wolniejszej ekspansji.
Priorytetem Xi Jinpinga nie jest sztuczne pompowanie PKB, lecz wzmacnianie bezpieczeństwa ekonomicznego państwa oraz uodparnianie go na szoki, również zewnętrzne, takie jak amerykańskie sankcje. Do realizacji tego celu niezbędny jest m.in. stabilny sektor finansowy, dlatego przewodniczący ChRL nie chce go destabilizować poprzez kolejny potężny pakiet stymulacyjny, jak miało to miejsce w trakcie globalnego kryzysu finansowego przed 15 laty.
Duży wkład w tworzenie chińskiego PKB miał przez lata rynek nieruchomości. Według szacunków udział ten sięgał nawet 25%. Czy w obliczu problemów tego sektora gospodarki, spowodowanych bankructwami największych deweloperów, takich jak Country Garden czy Evergrande, powinniśmy obawiać się „rozlania” kryzysu poza Chiny? Jakie są konsekwencje tej sytuacji dla samego Państwa Środka?
Obecny kryzys na chińskim rynku nieruchomości jest najgłębszy i najdłuższy w sięgającej lat 90. XX w. historii tego sektora gospodarki. Jego bezpośrednim katalizatorem była zresztą decyzja władz ChRL, której nie odpowiadało angażowanie potężnych zasobów przez rynek mieszkaniowy oraz nasilanie się w nim symptomów bańki spekulacyjnej.
Zważywszy na wielkość sektora i jego znaczenie dla całej gospodarki, majątku Chińczyków oraz budżetów lokalnych władz, można stwierdzić, że konsekwencje kryzysu są różnorodne. Podstawowym skutkiem są oczywiście spadające inwestycje w nieruchomości, które przekładają się na zmniejszone wpływy z podatków do kas lokalnych władz. Te mają przez to mniejsze możliwości stymulowania gospodarki. Z kolei niewypłacalni deweloperzy nie regulują zobowiązań wobec poddostawców czy podwykonawców, co zmusza budowlańców do szukania innych źródeł dochodów.
Istotne są również skutki społeczne. Spadek cen mieszkań jest z jednej strony pozytywny, ponieważ rośnie ich dostępność, lecz z drugiej obniża się wartość majątku właścicieli, co nie jest bez znaczenia. Nieruchomości odpowiadają za ok. 70% majątku Chińczyków – są ich „ulubionym” aktywem inwestycyjnym. Spadek cen, a gdzieniegdzie nawet problemy ze sprzedażą mieszkania, odbijają się więc na nastrojach społecznych i sprzyjają redukowaniu konsumpcji (tak działa tzw. efekt majątkowy).
Kryzys trwa już ponad dwa lata, ale jego wpływ na resztę świata jest ograniczony ze względu na stosunkowo niewielkie powiązania chińskiego sektora mieszkaniowego i finansowego z zagranicą, ale przede wszystkim dzięki kontroli Pekinu nad tą gałęzią gospodarki. Szansę na powtórkę sytuacji z Lehman Brothers, gdy kryzys w USA rozlał się po całym globie, uważam więc za niewielką. Przejawy kryzysów na rynkach nieruchomości, które możemy obserwować ostatnio w niektórych krajach zachodnich, nie są powiązane z sytuacją w Chinach, lecz wynikają z wysokich stóp procentowych w tych państwach.
Po latach strategii „zero COVID” i dynamicznego rozwoju bardzo wzrosło zadłużenie chińskiej gospodarki – od 140% 15 lat temu do nawet 300% PKB obecnie. Przez lata wzrost długu był amortyzowany przez wysoką aktywność gospodarczą i wzrost PKB. Czy można stwierdzić, że obecnie ten model trwale się wyczerpał, czy to tylko chwilowy przestój? Czy chińskie władze mają pomysł, jak przywrócić gospodarkę na właściwe tory?
W ubiegłym roku zadłużenie Chin w relacji do PKB bardzo wzrosło, bo według oficjalnych danych o ponad 14 punktów procentowych, i to pomimo braku ogłoszenia przez władze dużego pakietu stymulacyjnego, tak wyczekiwanego przez media, ekonomistów i inwestorów. Wzrost tego wskaźnika wynikał nie tylko z zaciągania nowych kredytów, lecz także z najniższego (poza „covidowym” 2020 r.) tempa wzrostu nominalnego PKB od blisko pół wieku.
Z kolei wolniejszy wzrost PKB jest faktycznie pokłosiem zarządzonego przez Xi Jinpinga porzucenia dotychczasowego modelu wzrostu gospodarczego opartego w dużej mierze na ogromnych inwestycjach w sektorze nieruchomości. Tak jak wspominałem, obecnie bardziej istotne jest dla niego wzmacnianie bezpieczeństwa ekonomicznego, dlatego strumień kredytu został przekierowany z finansowania mieszkań na finansowanie przemysłu, np. motoryzacyjnego.
Ponadto wciąż bardzo istotną rolę odgrywają inwestycje infrastrukturalne, z tą różnicą, że Pekin stawia teraz mocno na sektor energetyczny, przeznaczając znaczne sumy na budowę elektrowni węglowych i nuklearnych oraz na rozwój odnawialnych źródeł energii, sieci przesyłowych i systemów magazynowania energii.
Z jednej strony dzięki tym inwestycjom chińska gospodarka ma być bardziej samowystarczalna i odporna. Z drugiej strony rozwój „zielonych technologii” ma pozwolić Chińczykom na pogłębienie zależności ich partnerów gospodarczych od dostaw z ChRL, chyba że władze tych państw podejmą bardziej zdecydowane kroki, by chronić swoich producentów przed chińską konkurencją.
Od wybuchu pandemii dużo słychać o decouplingu, deriskingu i rozluźnianiu więzów gospodarczych Zachodu z Chińską Republiką Ludową. Czy te zapowiedzi rzeczywiście znajdują odzwierciedlenie w danych dotyczących chińskiej gospodarki? Czy te trendy wpływają na realizację Inicjatywy Pasa i Szlaku?
Widzimy „pierwsze jaskółki” sugerujące, że te procesy zachodzą, ale dysponujemy również danymi, które przeczą tym zapowiedziom. Z jednej strony spada napływ zagranicznych inwestycji bezpośrednich do Chin. Wśród powodów można wskazać obawy biznesu przed zbyt dużym uzależnieniem od Chin oraz próbę dywersyfikacji działalności. Z drugiej strony wartość wymiany handlowej Chin z zagranicą była w ostatnich trzech latach zdecydowanie wyższa niż przed pandemią.
W postępach Pasa i Szlaku kluczowe są wewnętrzne uwarunkowania chińskie oraz sytuacja finansowa państw zaangażowanych w inicjatywę. Chińczycy sparzyli się przed kilkoma laty, gdy szastali pieniędzmi, które trudno im teraz odzyskać, szczególnie w sytuacji, gdy wiele gospodarek zmaga się ze skutkami najwyższych od dekad stóp procentowych w USA czy w Unii Europejskiej. Ponieważ waluty państw afrykańskich i azjatyckich straciły na wartości w stosunku do dolara, trudniej im jest regulować zobowiązania zaciągnięte w obcych walutach, przede wszystkim w amerykańskiej.
Do wcześniej wymienionych problemów chińskiej gospodarki należy dodać załamywanie się modelu opartego na wysokim przyroście naturalnym oraz tendencję Chińczyków do oszczędzania kosztem konsumpcji. Czy mimo tych przeszkód Chiny będą w stanie rzucić rękawicę Amerykanom i – jak wieszczą niektóre kasandryczne przepowiednie – gospodarczo skolonizować Unię Europejską?
To, że chińska gospodarka zwalnia, nie oznacza, że chińskie firmy stają się mniej konkurencyjne, a wpływy polityczne Pekinu na arenie międzynarodowej słabsze. Prężnie rozwijają się takie sektory, jak energetyka, rośnie produkcja samochodów elektrycznych i półprzewodników. Przykład Japonii pokazuje, że państwo zmagające się z poważnymi problemami gospodarczymi i demograficznymi może nadal osiągać sukcesy.
Sama kwestia przegonienia USA przez Chiny i zdobycie przez zaszczytnego tytułu największej gospodarki świata oczywiście budzi emocje. Trzeba jednak pamiętać, że wiarygodność chińskich danych o PKB jest wątpliwa, a sama wielkość gospodarki nie świadczy o jej kondycji. Pekin mógłby dalej pompować dług w bezproduktywne ekonomicznie inwestycje i w ten sposób sztucznie zwiększać aktywność gospodarczą.
PKB to nie wszystko. Szeregowym obywatelom zależy na wzroście dobrobytu oraz wyższej jakości życia kolejnych pokoleń. Z kolei Xi Jinping stawia na budowę silnego, samowystarczalnego państwa rozwijającego się pod dyktando partii komunistycznej ze sobą, „przewodniczącym wszystkiego”, na czele.
Co w takim razie Chińczycy mogą zrobić lepiej, by zbliżyć się do ideału silnego i samowystarczalnego państwa?
Żeby rozwój miał stabilne podstawy, Pekin powinien nie tylko wspierać inwestycje, ale również zapewnić warunki do wyraźnego zwiększenia konsumpcji w kraju. Byłoby to dobre i dla Chińczyków, i dla świata, ponieważ dałoby kolejny zastrzyk globalnej gospodarce, podniosło jakość życia w ChRL oraz zmniejszyło zależność jej firm od popytu za granicą.
Chińczycy od lat relatywnie mało konsumują, a dużo oszczędzają. Wynika to przede wszystkim z niewystarczająco rozwiniętej sieci zabezpieczeń społecznych. Gdyby władze przekierowały więcej środków publicznych na emerytury, ochronę zdrowia czy edukację, mieszkańcy Chin mogliby więcej wydawać na bieżąco i mniej obawiać się o finansową przyszłość.
Wiele wskazuje jednak na to, że wbrew powtarzanym od lat deklaracjom o wspieraniu konsumpcji Xi Jinping widzi inne rozwiązanie tego problemu. Jego zdaniem droga do zwiększenia konsumpcji wiedzie przez zwiększanie produkcji, a rozwiązania stosowane w Europie wspierają lenistwo.
Ponadto inwestycje i produkcja są według niego bardziej korzystne, ponieważ skutkują powstaniem nowych aktywów, namacalnych i trwałych dowodów rozwoju świadczących o sile państwa. To nieuchronnie prowadzi do wzrostu napięć w relacjach z innymi państwami, których firmy mierzą się z napływem towarów z Chin, a równocześnie w samych Chinach sprzedają mniej, niż liczyły.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.
Maciej Kalwasiński
Michał Steć