Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nowy rząd Tuska. „Uśmiechnięta Polska” już ostrzy zęby na konserwatystów?

Nowy rząd Tuska. „Uśmiechnięta Polska” już ostrzy zęby na konserwatystów? Raul Mee (EU2017EE)/flickr.com

Donald Tusk zaprezentował skład nowego rządu. Czy w „uśmiechniętej Polsce” konserwatyści wpadną zaraz pod koła progresywnej rewolucji?

Restauracja „pierwszego Tuska”

Radosław Sikorski, Tomasz Siemoniak, Jan Grabiec, Marcin Kierwiński, Izabela Leszczyna, Bartłomiej Sienkiewicz, Borys Budka. Nie, nie wymieniam nazwisk przewijających się na kartach Historii politycznej Polski prof. Antoniego Dudka, a ministrów nowego rządu. Wbrew temu, co w niewypowiedziany sposób obiecywano, gabinet Tuska to w dużej części personalny powrót do poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej.

Jest kilka nowych nazwisk, ale wiele z kluczowych resortów (szczególnie z przydziału KO) dostali albo zaufani ludzie byłego szefa EPL, albo niegdysiejsi ministrowie jego rządu (lub chwilowego gabinetu Ewy Kopacz). Trudno czynić z tego poważny zarzut – każdy bowiem chce mieć za podwładnych ludzi lojalnych i dyspozycyjnych. Wielu oczekiwało jednak chyba czegoś innego. Nie mam poczucia, że wyborcy czekali na powrót, na przykład, Radosława Sikorskiego na stanowisko ministra spraw zagranicznych.

Cieszy obecność Adama Bodnara jako szefa resortu sprawiedliwości, bo choć w wielu punktach nie zgodziłby się on z tym, co w Klubie Jagiellońskim proponujemy, to upatruję w nim gwaranta tego, że ewentualne rozliczenia przebiegną w sposób ewolucyjny i – nade wszystko – zgodny z prawem.

Podobnie myślę o ministrze finansów Andrzeju Domańskim. To polityk z tej części Koalicji Obywatelskiej, która porzuciła dogmatyczną wiarę w wolny rynek i zdaje się być otwarta na poważną dyskusję o kluczowych inwestycjach i modelu rozwoju Polski. Pytanie, jaką autonomię będą mieć ci ministrowie – chciałbym ufać, że jak największą.

Z dużej lewicowej chmury mały rewolucyjny deszcz?

Prawicowa część internetu i mediów najmocniej jednak drży na myśl o tym, czy lewicowa część koalicji zachce w Polsce – w logice rewanżyzmu i wychylenia wahadła w drugą stronę  – przeprowadzić progresywną rewolucję kulturową.

Innymi słowy, że zamiast ideologicznego przedmiotu „Historia i teraźniejszość”, będziemy mieć np. obowiązkowe lekcje równości albo wychowania seksualnego. Na czele Ministerstwa Edukacji stanie wszak Barbara Nowacka, która – eufemistycznie rzecz ujmując – nie jest kojarzona z ciepłym stosunkiem do Kościoła i konserwatystów.

Nie kryję, że w tej sprawie obawiam się „przestawienia wajchy”. Osoba posłanki Nowackiej niekoniecznie przywodzi mi na myśl inne sprawy niż te, które dla uproszczenia nazywamy „światopoglądowymi”. Przypomnijmy, że jest to była działaczka libertyńskiej partii Janusza Palikota i liderka komitetu „Ratujmy kobiety”, który forsował liberalizację aborcji.

Nawet dziennikarze niespecjalnie pytają ją w charakterze ekspertki o kwestie cięższej wagi niż parytety i związki partnerskie. Jej kanapowa partia Inicjatywa Polska zawsze kojarzyła się wyłącznie z prawem aborcyjnym, stanowiąc tym samym lewe skrzydło Koalicji Obywatelskiej.

Donald Tuska mówił na konferencji prasowej: „Program dla ministra edukacji na pierwsze miesiące w jakimś sensie napisał Przemysław Czarnek i PiS”. Te dość enigmatyczne stwierdzenia sugerują, że poza „deczarnkizacją” polskiej oświaty i słuszną podwyżką dla nauczycieli, kompleksowego pomysłu na systemowe zmiany w edukacji póki co nie ma.

Tam zaś, gdzie brak programu, mogą się zacząć „igrzyska”. Nie bardzo wierzę, że decydenci nowej koalicji wyciągnęli wnioski z siermiężnych działań PiS-u i swoją wizję świata suflować będą mniej ostentacyjnie i agresywnie. Pokusa odwetu jest zbyt silna, by politycy (wszystkich stron) myśleli o ciągłości instytucjonalnej.

Trzecia Droga jako obyczajowy hamulcowy

Nie roztaczałbym jednak – jak czynią to niektórzy publicyści – kasandrycznych wizji, które kazałyby uznać, że rewolucja kulturowa zagości w Polsce na dużą większą skalę niż dotąd. Pamiętajmy, że z 248 mandatów, którymi dotychczasowa opozycja dysponuje w nowym Sejmie, aż 65 należy do Trzeciej Drogi, która w sprawach tzw. światopoglądowych ma zdanie bardzo umiarkowane.

Zauważmy, że w umowie koalicyjnej nie ma ani słowa o kwestii nawet tak podstawowej dla środowisk LGBT+, jak związki partnerskie. Nie wierzę, że gdyby w nowej większości panował w tym temacie pełen konsens, nie pochwaliłaby się ona tym w tak szeroko komentowanym dokumencie.

Dla przykładu Marek Sawicki powiedział w TOK FM, że nie zgodziłby się na wprowadzenie do porządku prawnego takiego przepisu, czym notabene zachodzi od prawej strony samego Andrzeja Dudę, który zadeklarował kiedyś w rozmowie z „Wprost”, że rozważyłby podpisanie takiej ustawy.

Oczywiście, są posłowie (szczególnie w klubie Polski 2050), którzy zgodziliby się nawet i na legalizację aborcji do 12. tygodnia ciąży, ale nie jest to większość, która dawałaby Donaldowi Tuskowi szerokie pole manewru. Matematyka jest nieubłagana, a duża część poważniejszych projektów tak czy inaczej musi przejść przez bynajmniej nielewicowy parlament. Nie wspominam już nawet o prezydencie, który każdą ustawę może przecież zawetować.

Chciałbym zatem uspokoić Konstantego Pilawę, który na tych łamach apelował do Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, by sprzeciwili się pomysłom legalizacji aborcji. Żadnej poważnej zmiany w tym temacie nie będzie, może poza powrotem do wychwalanego dziś kompromisu. To absolutny szczyt możliwości w tej kadencji.

Tusk jako postpolityczny lawirant

Ktoś powie: przecież Platforma ostatnimi laty „skręciła w lewo”, a skoro jest jednoznacznie większościowym partnerem, to z uporem będzie chciała realizować swoją agendę. W istocie, PO stała się partią liberalną, bez liczącego się ongiś komponentu konserwatywnego. Ostatni przedstawiciele tej frakcji zostali złamani.

Nie oznacza to jednak w żadnym razie, że deklaracje, które w zgoła wiernopoddańczy sposób musieli złożyć, zostaną wystawione na próbę. Gdyby bowiem to zakładać, musielibyśmy uznać, że Donald Tusk naprawdę zmienił poglądy, a – co więcej – że obecnie ma je jakoś mocno sprecyzowane. To zaś założenie karkołomne.

Jeśli trzeba wystąpić z gromką deklaracją, że każdy, kto nie popiera liberalizacji prawa aborcyjnego, nie znajdzie się na listach, Tusk to zrobi. Nie zawaha się jednak dać miejsca Michałowi Kołodziejczakowi albo Romanowi Giertychowi (z którym, nawiasem mówiąc, są dużo większe problemy).

Idąc dalej – gdy trzeba mówić o sobie per „trochę socjaldemokrata”, to się mówi. Można jednak równocześnie odwoływać się do chadeckiej tradycji. Typowy produkt postpolitycznej rzeczywistości, gdzie program wyborczy pisze się, patrząc na aktualne badania społeczne.

Słowem, bieżące emocje są kluczowe, spójność programowa to kwestia wtórna. Tak samo będzie i teraz. Sejmowa arytmetyka wygląda jednak tak, że ważniejszym dla Tuska partnerem okaże się umiarkowana Trzecia Droga, nie ultraliberalna Nowa Lewica, szczególnie że doraźnym sojusznikiem w niektórych sprawach gospodarczych może być też Konfederacja.

Co więcej, wnioskując po umowie koalicyjnej i nazwiskach w rządzie, Włodzimierz Czarzasty chyba niespecjalnie walczy o to, by ugrać coś ponad „pakiet standardowy” wynikający z obecności w rządzie. Liczy się przede wszystkim władza, nie program.

***

Wieszczone przez prawicę zagrożenie ze strony nowego rządu jest więc trochę jak kot Schrödingera. Istnieje, bo ideologizacja i polityczne zacietrzewienie są w naszej klasie politycznej silniejsze niż państwowy instynkt, a nie istnieje, bo zbyt dużo jest hamulców, które mogą zablokować Nową Lewicę w realizacji jej płytkiego programu.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.