Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Hołownia dostojny, Hołownia wrażliwy, Hołownia egoistyczny. Kim naprawdę jest nowy marszałek?

Hołownia dostojny, Hołownia wrażliwy, Hołownia egoistyczny. Kim naprawdę jest nowy marszałek? Szymon Hołownia / Fot.: Andrew Skowro; źródło: wikimedia commons; Creative Commons Attribution 2.0

Szymon Hołownia ma swój moment. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że jest to polityk, który najwięcej zyskał na przedłużeniu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dzięki temu jeszcze przez jakiś czas pozostanie jedynym sprawczym przedstawicielem nowej (najprawdopodobniej) władzy. Wszystkie światła jupiterów są skierowane na niego. A jemu w to graj.

Hołownia dostojny

Światło dzienne ujrzał już pierwszy odcinek podcastu nowego marszałka. Hołownia wraz z wieloletnim pracownikiem Sejmu oprowadzają widzów po sali plenarnej. Mimo głosów krytycznych to idea godna pochwały.

Skoro kanał sejmowy na YouTubie jest już na tyle popularny, że obrady ogląda ponad milion osób, warto za jego pośrednictwem przekazywać inne wartościowe treści, nawet w tak lekkiej formie, jak gawędziarski spacer po Sejmie. W tym sensie Hołownia proponuje nową jakość – skostniały dotąd urząd zamienia w narzędzie popularyzatorskie.

Zarzuca się mu oczywiście, że poziom samouwielbienia sięga zenitu, a sam styl marszałkowania to jedynie autopromocja przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, w których ma startować. Jest w takim postawieniu sprawy sporo racji. Marszałek jeździ po kraju, spotyka się z młodzieżą w liceach i niejako mimochodem przemyca swoją polityczną agendę. Z drugiej zaś strony to posunięcie bardzo sprytne.

W niedługim czasie powstanie przecież rząd Donalda Tuska, a zatem media i opinia publiczna niemal w 100% skupią się na analizie programu i przede wszystkim personaliów nowego gabinetu. Zostawią marszałka może nie tyle na marginesie, co z tyłu. Minimalizuje to także scenariusz szybkiego „zużycia się” czy też społecznego „znudzenia” postacią Hołowni jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Za chwilę będzie go po prostu w przestrzeni publicznej mniej, szczególnie na pierwszym planie.

Nowy marszałek znajdzie się również pod dużą presją ze strony swoich koalicjantów, co może się przełożyć na realizację części obietnic. Przypomnijmy, że tuż po wyborze na funkcję marszałka Hołownia zapowiedział, że zlikwiduje tzw. zamrażarkę sejmową, a wszystkie ugrupowania potraktuje równo.

Czy tego będą oczekiwać wyborcy od „swojego” marszałka? Od symbolu zmiany? Czy presja na kroczenie drogą rewanżyzmu nie przeważy szali? Zawsze przecież można powiedzieć, że za poprzedniej władzy i tak było gorzej. Krzysztof Gawkowski, jeden z liderów nowej większości, zapowiedział niedawno na antenie Radia TOK FM, że nowa władza będzie się z PiS-em obchodziła tak, jak partia Kaczyńskiego przez lata traktowała ją.

Prawdziwy sprawdzian zatem dopiero przed nim. Im bardziej kontrowersyjne projekty zgłaszać będzie nowa większość, tym więcej pojawi się sytuacji, gdy testowane będą cierpliwość i odporność na stres nowego marszałka. Miejmy nadzieję, że poradzi sobie z pokusami „chodzenia na skróty”.

Hołownia wrażliwy

 Istotniejsze od analizy medialnej otoczki jest jednak pytanie, kogo w ogóle nowy marszałek sejmu w polityce reprezentuje. Gdy przed blisko 4 laty były pisarz i publicysta „Tygodnika Powszechnego” wchodził do świata polityki, kreował się na kogoś, kogo roboczo określić można jako wrażliwego społecznie chadeka. W sprawach światopoglądowych był niezwykle umiarkowany, podobnie jak cały ówczesny mainstream, bo publikował w czasach sprzed liberalnego zwrotu Platformy Obywatelskiej.

W tematach społeczno-gospodarczych Hołownia proponował socjalną korektę, tak jakby do niektórych wniosków doszedł, zanim zrobiła to partia Donalda Tuska. Zrozumiał, że neoliberalny model państwa to przeżytek. Podczas kampanii prezydenckiej w 2020 r. napisał bardzo koncyliacyjny List do ludzi lewicy, który opublikował na łamach „Krytyki Politycznej”.

Brzmi on następująco: „Chciałbym z ludźmi lewicy zawrzeć koalicję w sprawach, które są dla nas równie ważne. Chciałbym w sprawach, które nie muszą być przedmiotem konfliktu, poszukiwać kompromisów. […] Lewica to nie mój obóz, nie moja tradycja i nie moje przekonania. Ale lewicowa wrażliwość to coś, co w wielu sprawach jest mi bliskie. I choć nie moje – to polskiemu państwu i polskiej polityce z pewnością bardzo potrzebne”.

Prawdę mówiąc, taka postawa Hołowni nie powinna dziwić. Ideowo wywodzi się on przecież nie z TVN-u (choć większość stamtąd go zna), ale ze środowiska „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”.

Część tzw. Kościoła otwartego zawsze miała w sobie pewien solidarystyczny imperatyw, co widać bardzo wyraźnie w dawnych tekstach Szymona Hołowni. W zbiorach felietonów Instrukcja obsługi solniczkiTeraz albo nigdy wiele jest passusów, których język analizy spraw społecznych przypomina styl Adriana Zandberga.

Hołownia egoistyczny

 Mając niegdysiejszy obraz Hołowni w pamięci, można się zdziwić, szczególnie jeśli obserwuje się dzisiejsze deklaracje szefa Polski 2050. Z wrażliwego katolika ewoluował on w „zmiękczoną” wersję Sławomira Mentzena. Według Hołowni „państwo pasożytuje na przedsiębiorcach”, a część Polaków „jeździ na gapę”.

Gdy osadzimy w kontekście tę zgrabną peryfrazę, zobaczymy, że oznaczać ma, powiedzmy to wprost, niepracującą patologię. To prawie tak, jakbyśmy cofnęli się o kilka lat w społeczno-ekonomicznej debacie i znów wmawiali sobie, że przyczyną zwycięstw PiS-u jest fakt, że ludzie „dali się kupić”.

Oczywiście tego ostatniego Hołownia nie powiedział, niemniej ton jest podobny. Lider Polski 2050 sugeruje, że poważnym problemem społecznym w Polsce jest łożenie przez pracujących na niepracujących. Polityk mówi to w kraju, w którym mamy rekordowo wysoki wskaźnik zatrudnienia i bardzo niskie bezrobocie.

Zastanawia mnie, czy Hołownia naprawdę tak myśli. Rozumiem, że kampania wyborcza to niezwykle specyficzny okres, a głównym rywalem Trzeciej Drogi była skrajnie wolnorynkowa Konfederacja, ale przyjęcie logiki, że wobec tego można porzucić wszystkie wyznawane dotąd wartości, powoduje, że demokracja właściwie staje się zbędna. Po co pluralizm idei, skoro sondaże powiedzą nam, co w tej chwili myśli większość, do której politycy pokornie się dostosują?

Ciekawą uwagę w tym temacie poczynił w programie Łukasza Warzechy publicysta Jakub Dymek, który powiedział, że boi się Hołowni, gdyż może on przyjąć de facto każdy pogląd, nawet najbardziej niedemokratyczny i skrajny. To postpolityczna forma, dla której program jest sprawą co najmniej wtórną.

Mnie się jednak wydaje, że to po prostu kolejny przykład polityka roztopionego w mainstreamie, który o gospodarce mówi zawsze to samo. Hołownia wchodził do polityki z ideałami, które w miarę upływu czasu zmieniły się w deklaracje „fajności”. Niespecjalnie widzę wyraziste punkty, w których Polska 2050 różni się od Platformy Obywatelskiej.

Można sprawę aborcji uznać za jedną z nich, ale poza tym ich liberalny kierunek jest podobny. Powiem więcej. To PO potrafi dziś być bardziej wrażliwa społecznie, a przynajmniej w większości nie używać do opisu rzeczywistości tak anachronicznego języka. Niech za przykład posłuży Andrzej Domański, ekspert ekonomiczny partii Tuska, którego chwalą nawet niektórzy lewicowcy. W tym samym czasie członkiem Polski 2050 został Ryszard Petru.

***

Która z twarzy Szymona Hołowni najbardziej się uwidoczni? Czy lider Polski 2050 po kampanii wyborczej powróci do bardziej chadeckiej twarzy? Czy w dalszym ciągu z doprawdy neofickim entuzjazmem będzie powtarzał wolnorynkowe komunały? Na pewno wiele wniesie nowym stylem sprawowania funkcji marszałka. To, w jaką stronę ten styl wyewoluuje, pozostaje sprawą otwartą.

Życzyłbym sobie, by Hołownia wrócił do korzeni. W ciągu ostatnich kilku lat nie mieliśmy bowiem innej szansy na umiarkowaną i wrażliwą chrześcijańską demokrację. Platforma dawno porzuciła niegdysiejszą tożsamość, a PiS zamienił się w ugrupowanie antyinstytucjonalno-rewolucyjne, o czym na klubowych łamach pisał Konstanty Pilawa. Jeśli zatem nie Hołownia, to kto?

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.