Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Jesteśmy mentalną kolonią, kolonizatorami zaś Niemcy

Jesteśmy mentalną kolonią, kolonizatorami zaś Niemcy autor ilustracji: Julia Tworogowska

Teoria postkolonialna i ogólniej studia postkolonialne z wielką trudnością przebijają się do szerszego dyskursu w Polsce. Niemalże a priori odrzucamy koncepcję tego, że byliśmy kolonizowani. Jednak gdy spojrzymy na to, jak działamy, zwłaszcza w sferze polityki, fakt naszej kolonialnej mentalności narzuca się sam, i to niezależnie od tego, czy jest się wielkomiejskim libkiem, czy PiS-owskim sarmatą. Kto więc nas skolonizował? Odpowiedź jest prosta. Niemcy.

Nasze podszyte kompleksami aspirowanie do bycia częścią Zachodu jest tak silne, że albo krytyczny opis kolonializmu jest odrzucany jako umniejszanie europejskiej cywilizacji (prawica), albo na siłę próbuje się zrobić z nas samych kolonizatorów (lewica). Jednocześnie główny nurt badań nad tym zjawiskiem również nie pomaga, gdyż silne jest w nim przywiązanie do dychotomii „Pierwszego” i „Trzeciego Świata”. Nasz region się w tym podziale nie mieści.

Mimo powyższych trudności metoda wydaje się nie tylko użyteczna, ale i konieczna do zrozumienia obecnej kondycji naszej ojczyzny w wymiarze autoidentyfikacji jej mieszkańców oraz jej relacji z dawnymi zaborcami. Dzieje się tak dlatego, że odkrywa mechanizmy mentalnej zależności, czyli focaultowskiej wiedzy-władzy, trwające na długo po zakończeniu okresu podległości.

Kto włada terminami i ich znaczeniami, rządzi myślą, a więc i pośrednio działaniem. Formalna niepodległość to za mało, żeby grupa czy jednostka mogły w pełni odzyskać kontrolę nad sobą. Niezwykle istotną częścią procesów utrzymywania zależności jest przyjmowanie przez grupy podległego obrazu siebie samych. Jest on kreowany przez kolonizatora.

Jak będę się starał poniżej wykazać, to, jak postrzegamy samych siebie jako członków wspólnoty polskiej, jest determinowane przez narzucony nam przez Prusaków, a następnie Niemców dyskurs kolonialny.

Jako że błędne postrzeganie siebie i świata może prowadzić do błędnego postępowania, uświadomienie sobie, a następnie odrzucenie, zafałszowanego obrazu rzeczywistości jest konieczne do rozpoczęcia prawidłowego procesu leczenia ran zadanych nam przez wieki podległości.

Skupię się na kolonialnym wpływie kultury niemieckiej, czyli  Berlina i Wiednia. Miasta te ze względu na filozofię idealistyczną określającą ostateczny kształt nowoczesnego państwa odgrywają ważną rolę myśleniu o naszym dzisiejszym życiu publicznym.

Oddziaływanie Rosji miało w o wiele większym stopniu wpływ na sferę kultury po części z tego powodu, że od czasów Piotra I aż do rewolucji październikowej Rosja de facto kopiowała niemiecki model państwa i uzupełniała go o wschodnie despotię i korupcję.

Kulturträger Volk niosący „cywilizację i wolność”

Achille Mbembe w swoim eseju Nekropolityka opisuje kolonializm i ukazuje mechanizm, w którym dychotomia cywilizacji i barbarzyństwa była niezbędnym elementem w budowaniu nowoczesnej demokracji liberalnej na Zachodzie. Badacz wskazuje, jak ustanowienie i utrzymanie kantowskiego Rechtsstaat (państwa prawa) wymagało użycia przemocy.

Owa dychotomia wyznacza przejście ze stanu natury, utożsamianego z pojęciem „barbarzyństwa”, do stanu cywilizacji, która ujarzmiła pożądliwości i pozwalała jednostce stać się użyteczną dla wspólnoty. Ustanowienie kultury usprawiedliwia przemoc wobec „dzikich”.

Jednocześnie figura „barbarzyńcy” jest niezbędna do uzasadnienia opresji wewnątrz państwa. Jest przestrogą przed popadnięciem w stan natury. Wszystkie wypierane, nieracjonalne i niecywilizowane elementy są projektowane na Innego. „Dziki” obrazuje wszystko to, czego cywilizowany człowiek się w sobie obawia.

Dla modernizującego się państwa pruskiego taką wymówkę stanowili Polacy. Po I rozbiorze Fryderyk II pisał do francuskiego filozofa Jeana le Ronda d’Alemberta: „Biednych tych Irokezów będę się starał oswoić z cywilizacją europejską”. Z kolei w roku ostatniego zaboru Immanuel Kant skonstatował, że „wreszcie dzięki pruskiemu państwu-wychowawcy [Erziehungsstaat] Polacy oduczą się swojej barbarzyńskiej wolności”.

Prof. Izabela Surynt w artykule pt. Badania postkolonialne a „Drugi Świat”. Niemieckie konstrukcje narodowo-kolonialne XIX wieku opisuje, jaką rolę w tworzeniu wizji zjednoczenia Niemiec pod panowaniem pruskim, a następnie budowie nowoczesnego narodu stanowili Polacy oraz opowieść o ujarzmianiu „dziewiczych” terenów. Należy sobie uświadomić, że już od połowy XVIII w. dyskurs kolonizacji niosącej postęp ludzkości był szeroko rozpowszechniony na ziemiach niemieckich i oczywiście w samych Prusach.

Ideolodzy niemczyzny, która była wówczas rozbita i słaba politycznie, rozpościerali ambitne wizje akcji kolonizacyjnych na innych kontynentach. Wpisywali te marzenia w rzekomo odwieczną misję ducha niemieckiego, który już w średniowieczu poprzez Hanzę, Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego i zakon krzyżacki niósł kulturę na Wschód (Kulturträger Volk).

W związku z tym, że na swoje zamorskie kolonie przyszło im czekać aż do drugiej połowy XIX w., tereny zastępcze stanowić miały wschodnie kresy państwa pruskiego, czyli ziemie polskie. Nie bez znaczenia były ambicje Berlina dotyczące przywództwa wśród narodów niemieckich i potrzeba ujarzmienia obcych kulturowo obszarów.

Propruskie, tzw. borusjańskie, humanistyka, publicystyka i literatura pionierska oddziaływały niezwykle silnie na tworzący się w XIX w. nowoczesny naród niemiecki, dla którego zjednoczenie w 1871 r. było tylko punktem w podróży. Dla kreowanego obrazu idealnego Niemca (Germanina i Prusaka zarazem) niezbędna była antyteza. Był nią Słowianin-Polak.

Przytaczane przez dr. Macieja Górnego w artykule Polsko-niemieckie „Kresy” w naukach o człowieku (XIX-XX w.) cytaty z pism niemieckich nie pozostawiają złudzeń. Naród nad Wisłą opisywany był przez Bogumiła Goltza jako cechujący się „brakiem poczucia prawa, rozsądku, samolubną słabością, przekorą, prawnym barbarzyństwem, typowym dla dzieci, barbarzyńców i wariatów”.

Nawet jeżeli chcielibyśmy szukać pozytywnych akcentów w tych opisach, sprowadzają się one do swoistego romantyzmu, pociesznej dobrotliwości i artyzmu, które stoją oczywiście w sprzeczności z twardo stąpającą po ziemi niemieckością.

Tak o Polakach w latach 80. XIX w. pisano na łamach etnograficznego magazynu „Volk”: „Polak jest sangwinikiem, człowiekiem jednej chwili od stóp do głów. Szlachetnie przez naturę uzdolniony, jest zdolny do wielkich poświęceń – nawet dla obcych – ale wyłącznie wtedy, jeśli spełnienie może nastąpić bezpośrednio po podjętej prawidłowej decyzji. Entuzjazm dla tego co szlachetne i piękne z zasady ulatuje z niego tak szybko, jak tylko zostało ono osiągnięte […]. Przeciętny Polak bez różnicy stanu da się porównać raczej do mocno uzdolnionego i miłego, lecz źle wychowanego dziecka niż do jakiegoś intryganta”.

Stwierdzenia te idealnie korespondują z historycznymi opisami upadku Rzeczypospolitej oraz niepowodzeniami powstań, których przyczynę chciano widzieć właśnie w cechach narodowych Polaków. Dr Maciej Górny przytacza też słowa Gerda S. Biedermanna badającego pruską publicystykę oraz dyskurs historiograficzny w XIX w. Biedermann ze zdziwieniem pisał, że „zupełnie jakby każdy ze sprawozdawców posiadał «podręcznik» informujący w ustalony sposób o brudzie i anarchii polskiej szlachty”.

Państwo po niemiecku

Istotną rolę w ocenie Polaków oraz relacji między Niemcami a nami odgrywa zagadnienie państwa, którym Rzeczpospolita Obojga Narodów z punktu widzenia Berlina nie była. Można wytypować wiele źródeł niemieckiego spojrzenia na państwo, ale najpełniej wyraża się ono w filozofii dziejów Hegla, która zdominowała niemiecką myśl w XIX w.

Rdzeniem jego myśli jest Geist (Duch), który urzeczywistnia się w procesie zyskiwania samoświadomości i wolności w ramach rozwoju dziejów. To samouświadomienie dokonuje się szczególnie za pomocą wybitnych jednostek, narodów i państw. Zwieńczeniem całej konstrukcji jest nowoczesne państwo będące syntezą rodziny i społeczeństwa obywatelskiego. Stanowi w ten sposób szczytowy punkt rozwoju organizacji społecznej.

Tylko w ramach tej rozumnej konstrukcji nadającej prawa (z najważniejszym do własności) wolność jest w stanie objawić się w pełni. W związku z tym, że proces ten jest poddany zasadom logiki i rozumu, staje się bezalternatywny. Żadnej wolności ani modernizacji nie sposób zrealizować bez państwa. Stosunek samego Hegla do Królestwa Prus jest przedmiotem sporów w nauce, ale można stwierdzić, że to monarchia Hohenzollernów stała się punktem odniesienia dla późniejszych rozważań o państwie nowoczesnym.

Dla myśli kontynentalnej, czy to francuskiej, czy niemieckiej, punktem wyjścia do rozważań o państwie jest monarchia absolutna. Zasadniczo stanowi ona przedłużenie i adaptację instytucji króla oraz jego aparatu do nowej rzeczywistości. Kluczowym pojęciem jest suwerenność, czyli niepodzielna i nadrzędna zwierzchność. Na tych podstawach w państwach niemieckich powstała teoria osobowości prawnej państwa, zgodnie z którą państwo jest abstrakcyjną osobą prawną posiadającą swoją własną wolę i cel działania.

Najpełniejszym i klasycznym w pewnym sensie rozwinięciem tej myśli jest teoria organów państwa autorstwa Georga Jellinki. Została wyłożona m.in. w Ogólnej nauce o państwie. Zgodnie z nią każda instytucja państwa stanowi jego organ, który swoim działaniem uosabia i realizuje wolę państwa jako całości. Nieważne, czy mowa o parlamencie lub o pojedynczym urzędniku realizującym swoje służbowe zadania, oba podmioty wyrażają pełnię państwa. Jednostka, aby móc realizować swoją wolność, musi się podporządkować racjonalnemu państwu.

Święty Graal

Przez ćwierć millenium trwania kolonialnej narracji Polskę spotykały kolejne klęski – od matki wszystkich tragedii, czyli rozbiorów, poprzez krwawo tłumione powstania podczas II wojny światowej aż po koszty transformacji. Wszelkie próby samodzielnego działania kończyły się dramatycznym upadkiem, stąd niejako w sposób naturalny w pamięci zbiorowej doszło do hiperbolizacji wszelkich problemów i ułomności. Na najgłębszym poziomie Polakami kieruje lęk przed niebytem. Współistnieje on ze zbiorowymi kompleksami.

Sposobem radzenia sobie z tymi problemami są poszukiwania Świętego Graala – „modernizacji”. Jeżeli wszystkie nasze klęski spowodowane są naszym barbarzyństwem, anarchizmem i nienowoczesnością, to trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Pomijając resentyment i wyparcie, można stwierdzić, że sposoby kompensacji są zasadniczo dwa: albo trzeba się zmienić, albo na pohybel wszystkim zmodernizować.

Polak z przymiotnikiem

Zasadniczo nie jest istotne, czy mowa tutaj o zaczytanej w pruskich naukach o państwie Krakowskiej Szkole Historycznej, Romanie Dmowskim walczącym z narodowymi wadami, importujących z ZSRR „nowego człowieka” towarzyszach z PZPR lub rozmiłowanych w Rortym i Habermasie polskich liberałach śniących o idealnym Europejczyku. Wszystkich łączy przekonanie o potrzebie zmiany Polaków, gdyż im ówcześni są niewystarczający.

Zauważmy również, że wszyscy wyżej wymienieni powtarzają schemat „człowiek cywilizowany-dzikus”. Dla stworzenia idealnej wizji Ja niezbędny jest Inny. Tak po kolei można wskazać zwolenników liberum conspiro, żydów i szlachtę, całą plejadę wrogów klasowych oraz homo sovieticus i narodowo-katolicki ciemnogród.

Mamy do czynienia z typową relacją kolonialną, w której kolonizowani aspirujący do bycia cywilizowanymi odrzucić muszą swoją tożsamość poprzez odtworzenie kolonialnego rozdzielenia. Jeśli podmiot pragnie być nowoczesny, przenosi wszystkie swoje lęki i to, czego w sobie nie akceptuje, na Innego. Jak wykazał na podstawie badań Frantza Fanona Achille Mbembe w książce Polityka wrogości, wszystko to prowadzi do przemocy fizycznej lub symbolicznej.

Co istotne z naszego punktu widzenia, w każdym z tych wypadków do przemiany Polaka w jego nowoczesną odmianę niezbędna jest zewnętrzna siła, która będzie wyrazicielem historii, ów heglowski Geist. W tym rozumieniu wszystkie klęski, które nas spotkały, nie były niczym złym.

Wręcz przeciwnie, służyły do wyciągnięcia nas ku wolności poprzez zniszczenie w nas „dzikusa”. Niezbędny jest oprawca, wobec którego będziemy się buntować (wizja Dmowskiego), nauczyciel nowoczesności (Krakowska Szkoła Historyczna, liberałowie) lub względnie oprawca-nauczyciel (PZPR).

Radykalnym przykładem tego kolonialnego myślenia jest Andrzej Leder. W swojej Prześnionej rewolucji tragedię II wojny światowej usprawiedliwia naszymi wydumanymi błędami. Oba totalitaryzmy pozbyły się hamulcowych rozwoju, czyli żydów i ziemiaństwa, zindustrializowały nas, a nawet pozwoliły nam na współuczestnictwo w tym dziele zniszczenia i dały szansę na uzyskanie sprawczości. Jedyne, co musimy teraz zrobić, to przyjąć naszą winę i wziąć odpowiedzialność za zbrodnię (sic!), żeby móc wreszcie prawdziwie stać się nowoczesnym narodem.

Państwo naszym zbawicielem

Istnieje też druga odpowiedź. Skoro powodem nienowoczesności był brak państwa, a ono stanowiło bramę do postępu, rozwiązanie jest proste: „państwo i po stokroć państwo”. Powiedzieć, że sensem polityki obecnej prawicy w Polsce jest budowa silnego scentralizowanego państwa, to jak nic nie powiedzieć. Hasło przezwyciężenia imposybilizmu było tym, co przyniosło PiS-owi zwycięstwo w 2015 r., ale jest aktualne także i teraz.

W trakcie tegorocznej kampanii wyborczej ten sposób myślenia idealnie ujął w następujących słowach Jarosław Kaczyński podczas przemówienia na uroczystości otwarcia tunelu pod Świną: „Polska racja stanu to jedność naszego państwa, jego siła, jego sprawność, jego gotowość do wykonywania wszelkich zadań. Jego gotowość do kierowania tym wielkim i ważnym, decydującym dla naszej przyszłości procesem doganiania przez Polaków, przez nasz naród poziomu życia, poziomu gospodarczego, kulturalnego tych wszystkich, którzy mieli na zachodzie Europy więcej historycznego szczęścia niż my”.

Nie jest to bynajmniej idea wymyślona przez PiS, widać wyraźnie odwołania do ideologii międzywojennej Sanacji. Porównajmy powyższe do słów głównego ideologa państwowego, obozu piłsudczykowskiego, Adama Skwarczyńskiego, wedle którego państwo „jest tym organem, za pomocą którego naród kształtuje się i spełnia swoją rolę dziejową, która go łączy z innymi narodami i wraz z nimi w współpracy lub współzawodnictwie umożliwia zdobywanie coraz nowszych i coraz doskonalszych form życia i twórczości. Bez państwa i to państwa mocnego dobrem narodu gospodaruje ktoś inny, a rola dziejowa, ekspansja jego kulturalna i twórczość jest niemożliwa”.

W innym fragmencie teza wybrzmiewa mocniej: „Wszystko dla Polski i jej odrodzenia, nic dla Polaków”.

Jest to na wskroś nowoczesne myślenie, w ramach którego wolność można uzyskać jedynie w ramach racjonalnego państwa. Hobbesowski Lewiatan ujarzmi skłonną do zła naturę. Ma do dyspozycji państwowy monopol na przemoc i biurokrację.

To prowadzi do idei państwa-wychowawcy (Erziehungsstaat). Minister Czarnek ma za zadanie dzięki szkole wychować kolejne pokolenie Polaków, które pozostaną wolne od zachodniej propagandy i będą myśleć zgodnie z wyznawanymi przezeń ideałami. Memiczny już podręcznik do HiT-u urósł do miana symbolu.

Widać w nim jasną wizję państwa jako wehikułu nowoczesności. Obecna władza wierzy w to, że to działa. Jest to o tyle zabawne, że jej przedstawiciele sami w dzieciństwie byli ganiani po pochodach i apelach, ale jakoś nie stali się „Nowym Człowiekiem”.

Jak pokazują wyniki tegorocznych wyborów, Polacy w swojej masie odrzucają tę etatystyczną wizję. Praktycznie wszystkie partie poza PiS-em i Lewicą podkreślały w swoim liberalnym przekazie potrzebę ograniczenia państwa.

***

Czy Polacy są anarchicznym ludem, który  jedynie za pomocą bata kaprala-państwo da się przysposobić do nowoczesności?? Historia ruchów organicznych, ludowych, spółdzielczych, robotniczych, katolickich i Solidarności mówi coś zupełnie innego. To jednak materiał na inną opowieść. Żeby móc ją odkryć i zrozumieć, musimy uwolnić się z narzuconej nam mentalności kolonialnej. Nie musimy, nie powinniśmy i nie możemy być jak Niemcy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.