Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Piotr Sankowski: W IDEAS NCBR zamiast dawać granty, zatrudniamy utalentowanych naukowców

Piotr Sankowski: W IDEAS NCBR zamiast dawać granty, zatrudniamy utalentowanych naukowców autor ilustracji: Julia Tworogowska

Naukowcom w Polsce nie wypada nawet próbować przekuwać swojej specjalistycznej wiedzy we własną działalność. Efektów ich pracy nie sposób wykorzystać w praktyce. Tymczasem na Zachodzie to uczelnie wyższe są kuźniami gigantów technologicznych i błyskotliwych start-upów. Czy jesteśmy w stanie stworzyć takie potencjał w polskiej nauce? Z dr hab. Piotrem Sankowskim, ówczesnym prezesem IDEAS NCBR, rozmawiał dr Juliusz Straszyński.

Rozmowa odbyła się w czasie gdy dr hab. Piotr Sankowski pełnił funkcję prezesa IDEAS NCBR.

Czy polską naukę czeka zapaść?

Moim zdaniem istnieje kilka problemów będących objawami „choroby”. Jednym z nich jest chociażby niewielka liczba otrzymanych grantów ERC przyznawanych przez Europejską Radę do Spraw Nauki. Wnioski starszych naukowców są akceptowane  jedynie w 2%.

Z młodymi badaczami jest trochę lepiej, bo im udaje się to w 5%, czyli raz na 20 aplikacji . To wciąż za mało. Inne, mniejsze kraje z porównywalnym, a nawet mniejszym potencjałem naukowym niż Polska dostają więcej prestiżowych grantów ERC. Jest to mierzalny objaw, który pokazuje, że coś w polskiej nauce nie działa.

Innym objawem słabości jest mała innowacyjność produkcji w polskiej gospodarce. Gdy spojrzymy chociażby na liczbę jednorożców (innowacyjnych start-upów o wartości przekraczającej 1 mld dol.) powstałych w Polsce, to okaże się, że właściwie ich nie ma. W naszym kraju nie powstały start-upy technologiczne, które osiągnęłyby duży sukces na świecie. W Polsce istnieje 2 pretendentów do bycia takimi właśnie jednorożcami (DocPlanner i Booksy), a w wielokrotnie mniejszej Estonii jest ich już kilka.

Czy problemy z innowacyjnością w gospodarce wynikają z problemów w nauce?

Tak, choć nie jest to jedyny element tej układanki, ale jeden z ważniejszych. Jeśli zastanowimy się, dlaczego Dolina Krzemowa znajduje się tam, gdzie jest, to oczywiście znajdzie się wiele powodów, ale kluczowym jest bliskość Uniwersytetu Stanforda.

Ta prestiżowa uczelnia zachęca do tego, by innowacyjne pomysły były testowane i zamieniane w produkty. W Polsce jest to bardzo trudne. Łatwiej robić naukę, która jest nieprzydatna. Powiem z przekąsem, że tutaj tak naprawdę nie trzeba się martwić o to, że nam się nie uda.

W Stanach Zjednoczonych profesorowi informatyki wypada spróbować założyć start-up. W Polsce jest raczej odwrotnie – może wypada mu doradzać dużym korporacjom, ale dużo mniej spróbować założyć własną firmę. Znacznie mniejszy procent ludzi się na to decyduje. Nie wynika to z braku wsparcia, ale z uwarunkowań kulturowych.

W Stanach się próbuje, u nas nie. Właśnie to podejście trzeba zmienić i zachęcać profesorów, naukowców, doktorantów do podjęcia pewnego ryzyka. Gdy wchodzimy na rynek z czymś innowacyjnym, musimy podjąć ryzyko, że się nie uda. W Polsce raczej wychodzimy z założenia, że lepiej w ogóle nie ryzykować.

Czy niechęć do ryzyka wynika jedynie z kultury? A może polskim naukowcom brakuje umiejętności lub finansowania?

Wydaje mi się, że nie brakuje ani umiejętności, ani pieniędzy. Spójrzmy na sukcesy Polaków w zagranicznych firmach, a jest ich sporo, np. w Dolinie Krzemowej. Polacy współtworzą takie firmy, jak OpenAI czy Snowflake.

Moim zdaniem nie brakuje możliwości, ale kontaktów i rozproszonej wiedzy, którą można też nazwać częścią kultury innowacji. Gdy jest się profesorem na Stanfordzie, to pewnie można zapytać wielu starszych kolegów, jak start-up założyć, ale gdy wykłada się na Uniwersytecie Warszawskim, to samo pytanie można zadać jednej, może dwóm osobom.

Zapytam prowokacyjnie. Skoro rozwoju sztucznej inteligencji dokonuje się przede wszystkim w korporacjach, to czy jest sens wspierać naukę?

Naukowcy kształcą informatyków, którzy potem pracują w przemyśle. Od wielu lat liczba nowych specjalistów wchodzących na rynek właściwie się nie zmienia. W skali roku to 10 tys. dyplomów z informatyki, tak od 10-15 lat. Sytuacja pogarsza się, bo ta liczba stoi w miejscu, natomiast przemysł informatyczny w Polsce wzrósł 3-krotnie, jeżeli nie 4-krotnie. Widać zatem, że uczymy za mało ludzi w stosunku do potrzeb. Ma to ogromne przełożenie na gospodarkę.

Żeby kształcić więcej informatyków, potrzebujemy naukowców, którzy będą odpowiadać za edukację kolejnych specjalistów. Aby wykształcić magistra, potrzeba kilku doktorów na odpowiednio wysokim poziomie. Warto inwestować w naukę chociażby dlatego, że wtedy więcej międzynarodowych korporacji uruchomi swoje projekty w Polsce, bo już teraz odczuwają one ogromne problemy z pozyskaniem kadr.

Nie będę podawał nazw, ale wiele korporacji chciałoby otworzyć swoją działalność w Polsce. Nie robią tego, bo nie są w stanie zatrudnić ludzi. Przykładowo, firmy mają projekt, przy którym zatrudnienie znalazłoby 500 informatyków, ale są w stanie znaleźć tylko 30 specjalistów, więc ten i inne projekty nie ruszają, bo po prostu brakuje pracowników. Nie kształcimy ich wystarczająco dużo.

Drugim aspektem, o którym już wspominaliśmy, jest jakość nauki. W którymś momencie poziom nauki zaczyna się przekładać na poziom przemysłu i innowacyjność firm. Widać to w zastosowaniach związanych z wojskowością. W różnych krajach, takich jak Izrael, jakość prowadzonych badań naukowych przekłada się na tworzenie innowacyjnych firm, tak też jest w Dolinie Krzemowej.

Czego bardziej potrzeba polskiej nauce – ludzi czy pieniędzy?

Ludzi jest bardzo dużo, takich, którzy byliby w stanie uczyć również. Trzeba jednak zaznaczyć, że praca na uczelni jest mało atrakcyjna i coraz mniej osób się na nią decyduje. To oczywiście ciekawa praca, ale prestiż uniwersytetów w Polsce niestety maleje. Pewnie 50 lat temu bycie profesorem oznaczało coś wielkiego, teraz już tak nie jest.

Ciekawe badania są przeprowadzane w korporacjach, dlatego uczelnie muszą zrobić więcej, by zachować dobrych pracowników. To kwestia pensji, ale też budowania prestiżu. Musimy podjąć strategiczne decyzje, by wybrać dziedziny badań, w które warto inwestować. Powinniśmy być świadomi, że nie w każdej gałęzi nauki da się być najlepszym na świecie.

Możemy mieć takie aspiracje, lecz jesteśmy na to jeszcze zbyt biedni. Pewne rzeczy wychodzą nam lepiej, mamy też większy potencjał ludzki. Posiadamy zdolnych informatyków, może warto zatem strategicznie wspierać tę dziedzinę? Zwiększenie prestiżu w wybranych dziedzinach badań poskutkuje zwiększeniem ogólnego prestiżu pracy na uczelni. Wtedy więcej osób zostanie, będzie dalej uczyło.

Problemy powstają na wielu etapach, pierwszym z nich jest decyzja o robieniu doktoratu, gdzie prestiż z tym związany jest niewielki, a pensja jeszcze niższa. W związku z tym na niektórych polskich uczelniach w tym roku nie przyjęto żadnych doktorantów z informatyki. Podobnie jest zresztą w przypadku innych technicznych i biznesowych dyscyplin.

A gdybyśmy spojrzeli na to z drugiej strony? Skoro naukowcy posiadają umiejętności, ale nie wychylają się poza akademię, to dlaczego biznes nie sięgnie po te talenty?

Współpraca z przemysłem wymaga podjęcia pewnego ryzyka. Decydując się na nie, trzeba pogodzić się z utratą pełnej swobody działań. Projekty są trudne, wymagające i mogą się nie udać. Pracownikom naukowym brakuje kultury współpracy.

Jesteśmy przyzwyczajeni do realizacji takich projektów, ale finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki. Dostajemy pieniądze i właściwie niezależnie od tego, co robimy, ogłaszamy sukces. Przemysł oczekuje czegoś innego – projektów, które mają harmonogram, wiadomo co z nich wyjdzie. Wtedy widać, kiedy projekt jest sukcesem, a kiedy nie.

Duże korporacje nie są otwarte na nieograniczone wsparcie. Oczekują produktu, wyniku. Natomiast naukowcy nie zawsze są w stanie to obiecać. Zbyt często kamienie milowe są niedookreślone i dlatego nie odpowiadają oczekiwaniom korporacji. Przykładowo, gdy Google wspiera naukę, to po prostu daje pieniądze i mówi, że jest to unrestricted gift (grant, w przypadku którego darczyńca posiada całkowitą swobodę dysponowania środkami). Możesz zrobić z tymi pieniędzmi, co chcesz, ale w obrębie konkretnej tematyki.

Niestety większość korporacji w Polsce oczekuje możliwości sprawowania całkowitej kontroli nad wynikami badań, czyli własności intelektualnej. Oczekiwania powinny wypośrodkować wspomniane wcześniej modele, żeby wspierać naukę w sposób bardziej otwarty. Takim krokiem pośrednim jest np. tworzenie własnych ośrodków badawczych przez korporacje.

W Polsce naprawdę brakuje dużych inwestycji sektora prywatnego w innowacje. Firm, które duży procent swojego budżetu przekazują na badania, jest w Polsce niewiele. Ogromne polskie korporacje, w szczególności te będące własnością Skarbu Państwa, przeznaczają niewielki ułamek swojego budżetu na innowacje.

To się nie zmieni bez strategicznego myślenia o tym, że innowacje są potrzebne również dużym graczom. Jakieś próby są podejmowane. Orlen uruchomił wspólny program grantowy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, natomiast w pierwszym konkursie nie został wyłoniony żaden projekt.

Czy w budowaniu innowacyjności możemy polegać na zagranicznych podmiotach?

Moim zdaniem powinno to leżeć w naszej gestii. Podmioty zagraniczne oczywiście się przydadzą. Dobrze, że są, powstaje ich coraz więcej. Duże korporacje, które wchodzą do Polski, koncentrują się na rozwijaniu swojej działalności komercyjnej i własnych produktów. Nie spodziewajmy się, że z biura Google’a w Warszawie nagle powstanie nowy start-up, który przekształci się w jednorożca.

Powinniśmy wspierać przedsiębiorców na początkowym etapie ich rozwoju. Trzeba doprowadzać do tego, aby nie wszyscy wyjeżdżali z Polski lub pracowali w polskich oddziałach zagranicznych korporacji, tylko żeby próbowali robić swoją naukę, a potem zakładali własne firmy.

Jak możemy do tego doprowadzić?

Moim zdaniem jest kilka rzeczy do zrobienia. Jedną z nich jest to, co dzieje się w IDEAS NCBR, czyli próba zachowania najlepszych ludzi, aby pracowali i prowadzili badania w obszarze sztucznej inteligencji, informatyki i ekonomii cyfrowej, żeby robili doktoraty w Polsce, na polskich uczelniach. Po skończeniu doktoratów wejdą na rynek, być może część z nich założy firmy, inni zostaną na uczelniach, a jeszcze inni pójdą do pracy w korporacjach.

Ważne, żeby coraz więcej ludzi przeprowadzało ciekawe i coraz lepsze badania. Równie istotne jest dbanie o to, by były one przydatne. Powinniśmy wspierać kariery młodych naukowców i kierować nimi tak, aby rzeczywiście wchodzili w obszary, które przekładają się na innowacje.

Główny problem polskiej nauki bierze się z tego, że wyniki badań nie są przydatne?

Badania nawet w bardzo dobrych instytucjach rzeczywiście lubią uciekać w teorię bardzo odległą od praktycznych zastosowań. Oczywiście badania teoretyczne też są ważne, ale powinny być motywowane praktycznymi aspektami.

Z mojego doświadczenia wynika, że dużo lepiej pracuje się nad projektami, które odpowiadają na konkretne potrzeby nawet dużej korporacji, która ma problem, żeby szybciej coś policzyć lub np. zrozumieć, dlaczego duży serwer działa mało efektywnie. W takim wydaniu nauka zahacza o teorię, ale teoria jest motywowana praktyką. Trzeba połączyć jedno i drugie, walczyć o to, żeby nauka była jakościowa i przydatna.

Trzeba również unikać robienia przydatnych rzeczy, które nie są na dobrym naukowym poziomie. Często mamy do czynienia z takimi karierami naukowymi. Kiedyś poznałem doktorantów, którzy robili praktyczne rzeczy, ale niestety nie było to doskonałe naukowo, bo głównie odtwarzali to, co kiedyś robił ich promotor.

Łączenie praktyczności i doskonałości jest bardzo trudne, dlatego łatwiej jest uciec w niszę i powiedzieć, że nauka nie powinna być stosowana, żeby była doskonała. Z takim podejściem czasami można się spotkać w polskiej kulturze.

Jakie działania są potrzebne?

Po pierwsze, stworzenie nowych instytucji, które przyciągną bardzo dobrych naukowców do Polski. Tak zrobiło wiele krajów, przykładem jest Korea Południowa, która stworzyła atrakcyjne warunki pracy i zaczęła ściągać najlepszych ludzi z powrotem do kraju. Oczywiście nie musimy przyciągać wyłącznie polskich naukowców. Za granicą jest ich bardzo wielu, więc stworzenie bardzo dobrych warunków pracy mogłoby skłonić ich do powrotu i spowodować, że jakość naszej nauki wyraźnie się poprawi.

Po drugie, muszą to być działania długofalowe. Nie zadziała grant na 5 lat. Takie były już przyznawane i nie przyniosły efektów. Większość osób przyjechała do Polski na czas realizacji takiego grantu, ale nie została w kraju po jego zakończeniu. Musimy podjąć naprawdę długofalowe działania, które stworzą w Polsce nowe i silne instytucje naukowe.

Co składałoby się na dobre warunki pracy?

Sensowna pensja i bardzo dobre wsparcie administracyjne. Celem jest to, żeby naukowiec mógł się skoncentrować na robieniu nauki. Trzeba zapewnić mu wsparcie w aplikacjach grantowych, rekrutacjach doktorantów i postdoków (osób na stażu podoktorskim).

Z jakimi bolączkami polskiej nauki staracie się w IDEAS NCBR walczyć?

Mogę wskazać 3 strategiczne cele. Po pierwsze, wsparcie młodych naukowców w inny sposób niż granty. Budujemy instytucję, która zatrudnia młodych ludzi i daje im szansę na realizację ciekawych projektów.

Jeśli mamy dobrego kandydata, nie musimy oczekiwać, że to on złoży aplikację o grant i za 6 miesięcy dostanie odpowiedź. Możemy go po prostu zatrudnić w IDEAS do realizacji ciekawego projektu naukowego. To dużo szybsze i lepsze wsparcie młodych naukowców.

Po drugie, wsparcie innowacyjności przedsiębiorstw. Staramy się współpracować z przemysłem w ramach IDEAS NCBR, motywujemy do podejmowania innowacyjnych badań i działań, np. w kwestiach związanych z bezpieczeństwem lub sztucznej inteligencji w grafice komputerowej.

Po trzecie, prowadzenie zaawansowanych badań naukowych w tych dziedzinach. Sprowadza się to do bardzo dobrych publikacji, głównie konferencyjnych, bo informatyka funkcjonuje również na konferencjach. Zajmujemy się efektywnością obliczeniową algorytmów związanych z wizją komputerową, a także kwestiami związanymi z continuous learning, czyli uczeniem ciągłym.

Przykładowo, od czerwca tego roku działa grupa, która zajmuje się wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi związanych ze sztuczną inteligencją do generowania grafik, obiektów 3D i projektowania graficznego. Są jeszcze inne zespoły.

Piotrek Miłoś zajmuje się uczeniem ze wzmocnieniem, czyli jednym z nurtów uczenia maszynowego. Tomek Michalak bada wykorzystywanie sztucznej inteligencji w bezpieczeństwie. W moim zespole dotykamy spraw związanych z dostosowującymi się algorytmami i teorią gier.

Zastanowiliśmy się, co zrobić na poziomie rządu i jednostek badawczych. Został poziom mikro. Co powinni robić młodzi naukowcy, żeby było lepiej?

Nauka polega na współpracy, rozmowie i uczeniu się od innych. Bardzo dobrze jest wyjeżdżać w trakcie studiów, doktoratu lub na staże podoktorskie. Warto współpracować z większą liczbą osób, być otwartym na nowe tematy, obserwować, co dzieje się w nauce. Trzeba sprawdzać, co kręci naukowców na całym świecie, w Stanach i Wielkiej Brytanii w wiodących instytucjach naukowych. Rozmawiać, pytać, nie wstydzić się.

To bardzo ważne, bo ludzie lubią dzielić się wiedzą. Często naukowiec staje się sławny, bo po prostu opowiada światu o swoich odkryciach. Jeżeli odezwiemy się do niego z prośbą o radę lub pomoc, z reguły chętnie pomoże, bo na tym polega nauka.

Kluczowa jest współpraca. Powinniśmy unikać miejsc, które są zamknięte, próbują hermetycznie obudować jakieś obszary badań, zniechęcać do wyjazdów zagranicznych. To oznaki tego, że jesteśmy w złym miejscu i powinniśmy poszukać innej instytucji do współpracy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.