Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Państwa afrykańskie toną w długach. Chińsko-zachodnia walka o wpływy

Państwa afrykańskie toną w długach. Chińsko-zachodnia walka o wpływy autor ilustracji: Julia Tworogowska

Spowolnienie gospodarki, zadłużenie w obcych walutach, wysokie stopy procentowe na Zachodzie i susze – to niektóre z przyczyn trudnej sytuacji finansowej wielu państw Afryki Subsaharyjskiej. W debacie o szeroko pojętym Zachodzie często mówi się, że to Chiny wpędzają Afrykę w pułapkę długu. Pożyczają państwom duże kwoty na ambitne projekty infrastrukturalne, aby potem wykorzystać trudności w spłacie kredytów i przejąć cenne złoża lub ważne porty. W rzeczywistości Chiny posiadają jedynie ok. 12% afrykańskiego długu.

Afryka Subsaharyjska w długach

Od czasu pandemii zbankrutowały Zambia (2020), Mali (2022) i Ghana (2022). Międzynarodowy Fundusz Walutowy pod koniec 2022 r. określał perspektywy gospodarcze dla Afryki Subsaharyjskiej jako ekstremalnie niepewne. Zadłużenie publiczne Afryki Subsaharyjskiej sięgnęło 56% PKB w 2022 r.

W porównaniu do długów USA czy Europy Zachodniej, często przekraczającego 100% wielkości rocznej produkcji, wydaje się to niewiele, jednak w przypadku państw uboższych są to duże kwoty. Obligacje państw afrykańskich uważa się na Zachodzie za ryzykowną inwestycję, więc muszą obiecywać wyższe odsetki, żeby przyciągnąć nabywców. Są nimi w dużej mierze fundusze inwestycyjne wysokiego ryzyka.

Szczególnie Europie powinno zależeć na uniknięciu degradacji środowiska i fali bankructw w Afryce Subsaharyjskiej. Załamanie sytuacji może doprowadzić do kolejnych rebelii, wojen i fal migracji na północy. Trudno też będzie liczyć na wsparcie krajów Unii na forum ONZ, jeśli nie zaproponujemy sprawiedliwych warunków współpracy. Zaniedbania Zachodu w tym zakresie chętnie wykorzystają Rosja i Chiny.

Zapominamy o Afryce jako coraz bardziej atrakcyjnym miejscu do inwestowania. To jednak wymaga pewnego poziomu stabilności, również budżetowej. Znajdujące się w trudnym położeniu państwa afrykańskie są areną rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Zaangażowani są również inni gracze, tacy jak Rosja, Turcja i Unia Europejska. Zachód preferuje finansowanie za pośrednictwem organizacji multilateralnych, natomiast Chińczycy stawiają na własne państwowe banki inwestycyjne i inne spółki Skarbu Państwa.

Odsetki dobijają Ghanę

Złą sytuację Afryki Subsaharyjskiej obrazują problemy Ghany. W 2022 r. na same odsetki ten kraj wydawał niemal połowę dochodów budżetowych. Jak większość państw afrykańskich ze względu na mały lokalny rynek finansowy Ghana zadłuża się za granicą w obcej walucie. Przy spadku wartości cedi (krajowej waluty) koszty spłacania długu rosną. Gdy w USA i Europie banki centralne podwyższają stopy procentowe, zjawisko to jeszcze bardziej się nasila. Obecnie zadłużenie publiczne Ghany przekroczyło 90% PKB.

W maju bieżącego roku Ghana otrzymała pożyczkę w wysokości 3 mld dol. od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w celu stabilizacji waluty. Warunki udzielenia pożyczki nie należą do łatwych. MFW wymaga od Ghany wzrostu dochodów budżetowych przy obniżeniu wydatków. Oznacza to dla obywateli wzrost rachunków za podstawowe usługi publiczne, takie jak dostęp do wody i elektryczności, przy szalejącej już obecnie inflacji powyżej 40%.

Jak zaznacza sam MFW, dla zachowania stabilności fiskalnej kluczowe będą negocjacje z wierzycielami w celu restrukturyzacji długu. Co się kryje za tym pojęciem? Kraj w trudnej sytuacji domaga się od instytucji, którym jest winien pieniądze, rozłożenia spłat na dłuższy okres lub darowania części długu.

Często argumentuje, że jest to dla wierzycieli rozwiązanie lepsze niż całkowite bankructwo dłużnika i brak jakichkolwiek spłat. Jeśli negocjacje zakończą się sukcesem, co nie jest najłatwiejszym zadaniem, część długu może zostać zniesiona (tak jak w przypadku Polski na początku lat 90.) lub rozłożona w czasie.

Chiny (nie)winne długom?

W debacie na szeroko pojętym Zachodzie często zaznacza się, że to Chiny wpędzają Afrykę w pułapkę długu. Pożyczają państwom duże kwoty na ambitne projekty infrastrukturalne, aby potem wykorzystać trudności w spłacie kredytów i przejąć cenne złoża lub ważne porty.

W rzeczywistości Chiny posiadają jedynie ok. 12% afrykańskiego długu. W większości są to tzw. banki rozwojowe, które udzielają kredytów „na niższy procent” niż wolny rynek. Warto również zaznaczyć, że od 2017 r. Chińczycy pożyczają Afryce coraz mniej pieniędzy. Za resztę kredytów odpowiadają organizacje multilateralne, takie jak Bank Światowy, MFW i prywatni inwestorzy z bogatych krajów.

Nie oznacza to, że chińskie inwestycje i kredyty są obsługiwane bezproblemowo. W Kenii rząd był zmuszony podnieść podatki i zawiesić subsydia, żeby spłacić budowę kolei normalnotorowej – sztandarowego projektu Pasa i Szlaku. Oddana do użytku w 2017 r. linia kolejowa łącząca stolicę Nairobi z portem w Mombasie została sfinansowana w 90% przez Export-Import Bank of China. W przyszłości ma zostać doprowadzona do granicy z Ugandą.

Proces wywłaszczania właścicieli ziemi pod budowę projektu okazał się kontrowersyjny ze względu na niskie ceny wykupu gruntów. Inwestycja była też forsowana przez ówczesnego prezydenta, Uhuru Kenyattę, z pominięciem procedur parlamentarnych przewidzianych przez kenijskie prawodawstwo.

Jak to często bywa z chińskimi inwestycjami, proces był mało przejrzysty, a najważniejsze decyzje zapadały w wąskim gronie decydentów. Duża część została również zrealizowana dzięki zaangażowaniu chińskich robotników. Nie wyszkolono i nie wykorzystano lokalnej siły roboczej.

Żadna pożyczka nie jest darmowa

Nie bez kontrowersji przebiega również udzielanie pożyczek przez Bank Światowy. Kredyty są obwarowane licznymi warunkami, np. zaprowadzeniem większej dyscypliny fiskalnej. Krytycy podnoszą, że wymóg redukcji wydatków budżetowych odbija się na sytuacji sektora ochrony zdrowia w państwach-pożyczkobiorcach, a to prowadzi do zagrożenia groźnymi chorobami.

Niektóre z finansowanych projektów infrastrukturalnych odbiły się na stanie środowiska i były związane z niesprawiedliwymi wywłaszczeniami. Programy oszczędnościowe „podkopują” potencjał rozwojowy państw ubogich. Narzucane im priorytety nie zawsze odzwierciedlają wolę i potrzeby społeczeństw. Decyzje zapadają przy ogromnej przewadze głosów państw zamożnych i z zachowanym przez Stany Zjednoczone prawem weta.

Pewne postępy zostały poczynione w kwestii rezygnacji z narzucania kontroli przepływu kapitału i zrozumienia dla konieczności interwencji państw w sytuacji spowolnienia gospodarczego, jednak zdaniem specjalistów wielu postęp jest zbyt wolny. Bank Światowy stara się też coraz częściej mobilizować prywatny kapitał do inwestycji w państwach rozwijających się.

Zdaniem krytyków ta polityka jest za bardzo nakierowana na interesy globalnego kapitału, a za mało na realne potrzeby tych krajów. Należy podkreślić również pozycję funduszy inwestujących w obligacje wysokiego ryzyka. Te wymagają wysokich odsetek. Niechętnie udziela się ustępstw mimo dramatycznej sytuacji dłużników.

Co dalej z zadłużeniem Afryki?

Czy zatem nie ma nadziei dla biednych państw pogrążonych w zadłużeniu? Przecież różne grupy kredytodawców mogłyby się dogadać, żeby ulżyć nieco swoim dłużnikom. Za przykład tego, jak jest to trudne, może posłużyć tegoroczne porozumienie w sprawie zadłużenia Zambii. Formułę uzgodnień stanowiły Wspólne ramy obsługi zadłużenia G20 (Common Framework for Debt Treatments), w ramach których do stołu zapraszani byli najważniejsi wierzyciele najbiedniejszych państw.

Podobno długo na ustępstwa nie chciały zgodzić się Chiny. Domagały się, żeby z części swoich należności zrezygnował też Bank Światowy. Ten z kolei argumentował, że taki precedens podważyłby jego wiarygodność i utrudnił negocjacje w sprawie reform zadłużonych krajów w przyszłości. Rozmowy ciągnęły się latami, zostały zakłócone przez wybuch pandemii.

W czerwcu prezydent Zambii, Hakainde Hichilema, ogłosił sukces. Spłatę obligacji i kredytów rozłożono na 20 lat, z czego przez pierwsze 3 lata spłacane będą jedynie odsetki. Prezydent Francji, Emmanuel Macron, współgospodarz negocjacji, ogłosił „historyczne osiągnięcie”. Długu jednak nie darowano, jedynie rozłożono go w czasie. Odsetki mają zostać zredukowane do 1% i wzrosnąć do 2,5% po 2037 r.

Restrukturyzacja objęła kwotę 6,3 mld dol., z czego 4,1 mld dol. należy do chińskich wierzycieli. Według plotek oprocentowanie ma wzrosnąć, gdyby kraj rozwijał się szybciej od oczekiwań, co nie stanowi najlepszej zachęty do reform gospodarczych, które mogą przyspieszyć wzrost PKB. Porozumienie ma pozwolić zaoszczędzić rządowi Zambii 5,8 mld dol. do 2031 r.

Czy w ślad za zambijskim porozumieniem pójdą kolejne ugody w celu ratowania zadłużonych państw Afryki? Wielu ekspertów jest sceptycznych. Bank Światowy przez lata ratował kraje w tarapatach, a jednocześnie był trudnym partnerem do negocjacji. Chiny mogą chcieć okazać swoją dobrą wolę w celu budowania pozytywnego wizerunku w krajach ubogich, jednak same mają teraz problemy gospodarcze i trudno im będzie zgodzić się na daleko idące ustępstwa.

Fundusze inwestycyjne nie są organizacjami charytatywnymi, mają zobowiązanie wobec swoich inwestorów, więc chcą zdobyć z aktywów jak największy zysk. Swój akces do Wspólnych ram obsługi zadłużenia oprócz Zambii złożyły też Etiopia, Czad i Ghana. Nawet przy przychylnym nastawieniu największych kredytodawców negocjacje ciągnąć będą się latami, a wiele państw tego czasu nie ma.

raporcie ONZ pojawia się postulat szybszych działań i usuwania części długu zamiast rozkładania spłat. W innym dokumencie ta sama organizacja wiąże nadzieje z reformą ratingów kredytowych. Agencje, które za nie odpowiadają, bardzo wysoko oceniają poziom ryzyka inwestycyjnego w państwach afrykańskich. Wskutek tego inwestorzy są niechętni pożyczać im pieniądze, a jeśli już do tego dochodzi, to na bardzo wysoki procent.

Odpowiedzi na wyzwania budżetowe państw uboższych i rozwijających się szuka również Francja, która chce pozbyć się wizerunku państwa neokolonialnego i pogłębić swoje wpływy wśród partnerów w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. W czerwcu odbył się w Paryżu szczyt przedstawicieli władz państw zamożnych i tych w trudnej sytuacji. Szukano wówczas rozwiązań połączenia finansowania wzrostu gospodarczego z ratowaniem przyrody i klimatu.

Co może zrobić UE?

Unia Europejska również stara się zwiększyć swoje zaangażowanie w państwach rozwijających się. Stawką jest wizerunek w krajach Globalnego Południa, ograniczenie nielegalnej migracji, bezpieczeństwo, ochrona klimatu, a także okazje inwestycyjne i konkurencja w walce o surowce. Utworzony w tym celu wehikuł nosi dumną nazwę Globalne Wrota (Global Gateway) i opiera się na współpracy państw członkowskich z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym i prywatnymi inwestorami.

Zmobilizowanych ma zostać do 300 mld euro, z czego większość stanowić będą kredyty. Szczególnym obszarem zainteresowania tego programu jest właśnie Afryka, dla której przeznaczono ok. połowę środków. Przy okazji finansowania projektów infrastrukturalnych promowane mają być takie wartości, jak dobre zarządzanie (good governance), transparentność, ochrona środowiska i równe traktowanie partnerów.

Projekty unijne wiążą się z większymi wymogami biurokratycznymi. Należy wspomnieć, że wirtualną galę w Metawersie promującą Globalne Wrota, na której realizację przeznaczono 387 tys. euro, oglądało raptem 6 osób. Krytycy inicjatywy zwracają uwagę, że wspiera ona często już zaplanowane inwestycje, nie wpływa zasadniczo na skuteczność ich realizacji oraz skupia się na twardej infrastrukturze zamiast silnych stronach Unii Europejskiej, np. wspieraniu drobnych przedsiębiorców i programów społecznych w państwach rozwijających się.

Niektórzy afrykańscy decydenci zwracają uwagę, że Europa nie jest tak zainteresowana integracją państw rozwijających się w swoim modelu gospodarczym, jak Chiny. Zależy jej jedynie na tamowaniu migracji.

Rozwój Afryki to więcej niż niewielka rozgrywka w rywalizacji mocarstw. Wymaga więcej niż tylko udzielania kredytów obwarowanych surowymi warunkami. Populacja kontynentu ma się podwoić do 2050 r., a jego mieszkańcy mają wtedy stanowić ponad 1/4 ludzkości.

Istnieją przypadki szybkiego wzrostu gospodarczego na południe od Sahary, jednak nawet państwa uważane za przykład dla innych, takie jak Ghana, mogą mieć problemy z obsłużeniem długu niezbędnego do finansowania rozwoju. Aby być branymi na poważnie, a nie jedynie postrzeganym przez pryzmat neokolonialnej dominacji, państwa zachodnie muszą włożyć więcej wysiłku w budowanie partnerskich relacji w Afryce.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.