Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Rosja stawia na Chiny. Wspólnie sądzą, że Zachód blokuje ich rozwój

Rosja stawia na Chiny. Wspólnie sądzą, że Zachód blokuje ich rozwój Grafikę wykonała Julia Tworogowska

O zbliżeniu rosyjsko-chińskim mówi się od dawna. W tej relacji to Chiny pełnią funkcję dominującą. Jednak dla Kremla ten podrzędny stosunek nie jest upokarzający, tym bardziej że Pekin zachowuje pozory relacji partnerskich. Dla Moskwy to nie problem również ze względu na rozbieżne kierunki ambicji politycznych obydwu państw. Chiny marzą o odzyskaniu Tajwanu, zaś Rosja skupiona jest na Europie. To właśnie tam lokuje swoją polityczną ekspansję. To, co łączy obydwa reżimy i stanowi spoiwo ich bliskości, to posiadanie wspólnego wroga – USA. O przyczynach i warunkach zbliżenia rosyjsko-chińskiego z prof. Michałem Lubiną rozmawia Tymoteusz Jagielski.

W swojej najnowszej książce Niedźwiedź w objęciach smoka pisze pan o stosunkach rosyjsko-chińskich. Już sam tytuł wiele mówi o specyfice tych relacji. Dlaczego Rosja jest coraz bardziej zależna od Chin?

Istnieją 2 powody. Po pierwsze, ChRL jest obecnie dużo silniejsza gospodarczo niż Rosja. Chiny, które jeszcze 15 lat temu kojarzyły nam się głównie z tanimi podróbkami, dokonały fenomenalnego skoku cywilizacyjnego po 1978 r. i stały się drugim najważniejszym państwem na świecie. Właściwie dopiero teraz ich rozwój zaczyna zwalniać, po części poprzez działania amerykańskie, a po części przez COVID. Nie zmienia to faktu, że 4 dekady były czasem absolutnie imponującego wzrostu.

Po drugie, ważny jest sposób prowadzenia polityki przez Kreml. Establishment w Rosji nie do końca potrafi odnaleźć się we współczesnym świecie. Długo nie mógł zdecydować, czy zgadza się na dominację Amerykanów, czego przykładem była era Jelcyna i wczesne rządy Putina.

Obecnie Kreml podjął decyzję o powrocie do starych koncepcji imperialnych. Rosja wciąż nie potrafi się pogodzić z upadkiem Związku Radzieckiego. Aktualny zwrot imperialny doprowadził do wojny na Ukrainie oraz przyczynił się do ostatecznego odwrócenia się Zachodu od Federacji Rosyjskiej po przegraniu przez Rosję wojny informacyjnej i uniemożliwieniu Europie Zachodniej, a szczególnie Niemcom i Francuzom, prowadzenia business as usual.

Chiny natomiast skutecznie przystosowały się do realiów współczesnego świata i przynajmniej do ostatnich lat podporządkowywały swój sposób działania na arenie międzynarodowej rozwojowi gospodarczemu państwa. Pozwoliło im to na zajęcie pełnionej do tej pory przez Rosję funkcji głosu „reszty świata”.

T.J.: Czy faktyczna reorientacja Federacji Rosyjskiej na Wschód wobec „odtrącenia” przez Europę Zachodnią jest do końca możliwa?

M.L.: Rosja jest bardzo europocentryczna, ściślej: moskwocentryczna. To właśnie na kontynencie europejskim obejmującym ok. 25% terytorium Rosji zamieszkuje ok. 75% ogółu Rosjan. To ten obszar uważany jest za zaplecze kulturowe i ekonomiczne państwa. Na dobrą sprawę Rosjanie są Europejczykami, tylko że specyficznymi, bo niepochodzącymi z pnia zachodnioeuropejskiego, lecz z bizantyjskiego, zmieszanego z wpływami rodzimymi, mongolskimi i późniejszą naskórkową westernizacją. Rosja jest fascynującym, hybrydowym tworem, co szczegółowo opisuję w książce.

Możemy tu dostrzec analogię – skoro westernizacja dokonana przez Piotra I okazała się naskórkowa, to ile lat lub wieków potrzebowałaby Rosja na to, żeby się zazjatyzować? Rosjanie musieliby tego bardzo chcieć, ale trudno sobie wyobrazić, że człowiek z rosyjskiej klasy średniej wolałby jechać na zakupy do Szanghaju niż do Mediolanu.

Obecnie Rosja będzie krótkofalowo zmuszona do izolacji i powrotu do tego, co działo się w czasach radzieckich. Publicznie będzie promowane zbliżenie z Azją, ale bardziej skierowane do zewnątrz, Zachodu, niż dla samych Rosjan. To wbrew rosyjskiemu charakterowi narodowemu uformowanemu przez 11 wieków kontaktów z Europą.

T.J.: Nierówna z perspektywy Rosji współpraca z Chinami musi budzić obawy na Kremlu. W swojej książce porusza pan wiele elementów, które mogą się składać na potencjalne napięcia między tymi państwami. Czego najbardziej boi się Moskwa?

M.L.: Rosja najbardziej boi się utraty statusu równoprawnego partnera Chin i bycia eksploatowaną przez Państwo Środka. Chińczycy doskonale zdają sobie z tego sprawę i przynajmniej PR-owo utrzymują pozory równości. Wciąż istnieje jednak ryzyko, że Chiny zażądają na pewnym etapie zniesienia formalnych i mniej formalnych blokad w celu większego otwarcia rosyjskiej gospodarki na chiński kapitał.

Wówczas może przełożyć się to na pojawienie się rosyjsko-chińskich firm, gdzie Rosjanie będą kontrolować maksimum 49% udziałów. Następnie może to doprowadzić do internacjonalizacji tak ważnej dla Rosji Arktyki, wyprzedania surowców za bezcen lub nawet sprzedania wojskowego i kosmicznego know-how.

Rosyjskie lęki dotyczą gospodarki. Rosjanie boją się, że Chiny wycisną ich jak cytrynę. Chińczycy byliby bardzo nierozsądni, gdyby tak zrobili. Bardziej opłaca im się przyhamować i mieć Rosję taką, jaką ją posiadają obecnie.

T.J.: Wchodzenie Chińczyków do Azji Centralnej za pośrednictwem Nowego Jedwabnego Szlaku nie stanowi już dla Rosji problemu?

M.L.: Mam wrażenie, że Rosja już to odchorowała. Co prawda, przed 2014 r. bardzo ją to denerwowało, ale już pogodziła się z tym faktem. Rosjanom pomogły w tym 2 czynniki. Po pierwsze, Chińczycy rozegrali to dość sprawnie, bez jawnego kwestionowania roli Rosji w regionie. Podkreślali to, jak ważny jest udział Moskwy w Inicjatywie Pasa i Szlaku. Po drugie, Rosja nie ma sił, by jednocześnie mocować się z Zachodem i Chinami, więc odpuściła blokowanie Chińczyków w Azji Centralnej na rzecz podziału stref wpływów. Jest to, rzecz jasna, bolesne, bo Rosja traktuje Azję Centralną jak swoją kolonię (dokładnie opisuję to w książce), ale inaczej boli (częściowa) utrata kolonii, a inaczej strata rodzimych terenów.

T.J.: Wszyscy wiemy, że Chiny mają przewagę nad Rosją pod względem wysokich technologii. Jak sprawa wygląda w przemyśle zbrojeniowym?

M.L.: Do zeszłej dekady handel bronią był najważniejszym czynnikiem w relacjach chińsko-rosyjskich. Ostatnie duże kontrakty zostały podpisane w 2015 r. Obecnie najważniejszą rolę odgrywają surowce, a konkretnie ropa i gaz, w mniejszym stopniu węgiel. Istnieje jeszcze wiele nisz, w których rosyjski przemysł zbrojeniowy wciąż ma przewagę.

Rosja posiada około 6 tys. głowic nuklearnych, a Chiny zaledwie ponad 300, przynajmniej według danych SIPRI. Chińczycy zacierają ręce na rosyjskie silniki lotnicze i atomowe okręty podwodne. Rosja nie chce za bardzo tych technologii wyprzedawać. Są to jednak obszary, do których sprzedaży Chińczycy mogą przekonać Rosjan w zamian za przychylność polityczną.

Chiny nie potrzebują już rosyjskiego sprzętu tak bardzo, jak po 1989 r., po Tiananmen, kiedy kraje Zachodu nałożyły embargo na sprzedaż broni. Współcześnie największym problemem chińskiej armii jest to, że nikt nie wie, ile jest ona warta i ile warty jest jej sprzęt.

Ostatnią wojną, jaką prowadziła Chińska Armia Ludowowyzwoleńcza, był konflikt z Wietnamem w 1979 r. Chiny zremisowały tę wojnę militarnie i politycznie. Od tamtego czasu ich armia nie miała okazji, by się sprawdzić. Starć na kije na granicy chińsko-indyjskiej nie można w tym kontekście traktować poważnie.

T.J.: Pekin na pewno odniósł casus wojny na Ukrainie do swoich aspiracji ponownego przyłączenia Tajwanu. Jak wizerunkowa porażka Moskwy oraz twarda odpowiedź UE i USA wpływają na plany Chin?

M.L.: W chińskim dyskursie nieudolność ofensywy rosyjskiej usprawiedliwia się tym, że nie Moskwa walczy z samą Ukrainą, ale z Zachodem jako całością. Wydarzenia, które rozgrywają się od 24 lutego ubiegłego roku, ewidentnie wpłynęły na plany chińskie. Pamiętajmy o tym, że Tajpej kontroluje poza Formozą także kilka pomniejszych wysp w Cieśninie Tajwańskiej oraz obok niej. To one mogłyby być pierwszym celem potencjalnego ataku i sprawdzenia reakcji reszty świata, która może się okazać twardsza, niż KPCh mogła zakładać jeszcze przed agresją Rosji.

Chińczycy nie lubią militarnych rozwiązań, bo te są niepewne. W przeszłości Chiny zazwyczaj rzucały swoje wojska głównie na słabszych, gdy były przekonane, że zwyciężą. To nie są ryzykanccy Rosjanie. Tajwan bardzo trudno zdobyć. Plaż jest mało, są dobrze uzbrojone, monsunowy klimat połączony z prądami w cieśninie zdecydowanie nie sprzyja inwazji. Warto wspomnieć też o tym, jak gęsto zaludniona jest sama wyspa. Prowadzenie wojen miejskich z ogromną liczbą ofiar (Tajwan zamieszkują prawie 24 mln ludzi), które z punktu widzenia Chin byłyby ofiarami własnymi, to ogromne wyzwanie.

Dużo lepiej dla Pekinu byłoby przeprowadzić aneksję Tajwanu w sposób polityczny poprzez przychylnych Tajwańczyków. Chociaż na wyspie umacniają się tendencje niepodległościowe, to z punktu widzenia Pekinu wciąż nie jest to proces nie do odkręcenia. Ostatnie wybory lokalne zwyciężył przecież Kuomintang, który nie jest antychiński. Pekin nie stracił więc jeszcze całej nadziei na niemilitarne przyłączenie wyspy, choć sam sobie czasem komplikuje ten proces, tak jak robił to w 2020 r., gdy stłamszenie Hongkongu pomogło Demokratycznej Partii Postępu wygrać wybory. Te kalkulacje są jednak drugorzędne wobec tego, że Państwo Środka wie, że kluczem do dostania się na Tajwan jest pokonanie Ameryki. To na tym celu głównie skupiają się Chińczycy.

T.J.: W książce podaje pan wiele czynników współpracy Rosji z Chinami, takich jak wymiana gospodarcza, zabezpieczenie własnych pleców i wspólny wróg. Dlaczego właśnie chęć obalenia Pax Americana jest najważniejszym spoiwem współpracy?

M.L.: To, że Chiny i Rosja sprzeciwiają się hegemonii Stanów Zjednoczonych, jest naturalne dla tego typu państw. Reżimy autorytarne w tych krajach muszą stanowić opozycję dla ustrojów demokratycznych. W końcu protesty na Tiananmen lub placu Błotnym były wywołane przez ruchy domagające się demokratyzacji. Reżim utożsamia się z państwem, więc taka walka z USA jest w ujęciu Chin naturalną racją stanu.

Zarówno Chińczycy, jak i Rosjanie uważają, że w obecnym ładzie międzynarodowym Amerykanie (a szerzej Zachód) blokują ich rozwój. W przypadku Chin bardzo dobrze widać to w postaci zbyt małej liczby głosów w Banku Światowym lub Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Państwom pokroju Polski Pax Americana oczywiście nie przeszkadza, Europie jako całości trochę pasuje, a trochę przeszkadza, jednak Stary Kontynent nie jest wystarczająco silny, by osłabić wpływy USA. Rosja i Chiny są natomiast na tyle silne (albo odważne), żeby ten układ sił zakwestionować. Wolałyby świat w stylu XIX-wiecznych koncertów mocarstw, multilateralny, z podziałem na strefy wpływów.

Amerykanie oczywiście nie chcą o tym słyszeć. Do szczególnego zderzenie wizji stosunków dochodzi z Chińczykami. Rosjanie, co prawda, mają swoje bóle fantomowe po przegranej zimnej wojnie, ale Chiny to przecież starożytna cywilizacja, Zhongguo – Państwo Środka, centrum świata. Dlaczego miałyby słuchać przemądrzałych Amerykanów?

Zabezpieczenie pleców samo w sobie jest bardzo racjonalne i życiowe. To, że Rosja chce mieć z tyłu na Wschodzie spokój, jest kolejnym przykładem jej europocentryzmu. Moskwa nie zajmuje się Chinami, a Chiny pomimo marzeń niektórych środowisk w Polsce nie planują kolonizować Syberii. Skupiają się na Pacyfiku.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.