WOŚP powinien się zmienić, a Polacy wreszcie dojrzeć
W skrócie
Jak śpiewał zespół Perfekt, „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. Jest jednak w Polsce Orkiestra, która myśli, że powinna grać do końca świata, a nawet o jeden dzień dłużej. Tkwiącej w latach 90. Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy przydałaby się nie tylko restrukturyzacja, ale też nowa energia dojrzałego społeczeństwa. A może Polacy nie są już zdolni do wielkich dzieł?
W 1993 roku, kiedy w studio programu Róbta, co chceta, czyli rockandrollowa jazda bez trzymanki na antenie telewizyjnej Dwójki relacjonowano pierwszy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Polska była zupełnie innym krajem niż dziś. Wymęczona latami rządów komunistycznych i kryzysem lat 80. przechodziła terapię szokową. Bezrobocie sięgało 16%, wydatki na ochronę zdrowia w budżecie wynosiły jedynie 6,7 mld zł (67 bln PLZ), a umieralność niemowląt dochodziła do zatrważającej liczby ok. 19 zgonów na 1000 żywych urodzeń.
Iskra w słoiku po ogórkach
W czasie szarości, biedy i beznadziei na scenie pojawił się pełen energii rockandrollowiec w czerwonych spodniach i żółtej koszuli. Zorganizował zbiórkę, angażując w to 20 tys. wolontariuszy. Wynik? Ponad 1,5 mln dolarów (czyli ok 5,6% wyżej wymienionych wydatków budżetowych na ochronę zdrowia) pozwalających na zakup sprzętu medycznego, który trafił do wszystkich oddziałów kardiologicznych w Polsce.
Kolejne lata działania WOŚP-u to stały wzrost wolontariuszy i zebranych pieniędzy, a przede wszystkim znacząca poprawa wyposażenia polskich szpitali. Skala sukcesu imponowała z 2 powodów. Po pierwsze, polska służba zdrowia potrzebowała sprzętu. Po drugie, zgnębione społeczeństwo pragnęło poczucia sprawczości i marzyło o sukcesie.
Opresyjny system przez lata tłamsił energię społeczną, a upadek gospodarki i państwa niemal wykorzenił w społeczeństwie jakiekolwiek poczucie własnej wartości. Radość kolorowego festiwalu i liczenie na antenie każdej wpływającej złotówki były jak zastrzyk społecznej dopaminy, tak potrzebny do ponownego zespolenia wspólnoty. Nie można również odmówić Orkiestrze sprawności w zakupach sprzętu. Nie bez powodu przez lata stanowiła obowiązkowy punkt w CV niezliczonych rzesz społeczników.
30 lat później
W tym roku obchodzimy okrągłe 30. urodziny funkcjonowania WOŚP-u. Dyrygentem orkiestry z charakterystycznym, czerwonym serduszkiem nadal jest Jerzy Owsiak, ale poza nim zmieniło się prawie wszystko. Chociażby to, że pieniędzy nie zbiera się już do słoików po ogórkach, ale na mnóstwo różnych sposobów, w tym na licznych aukcjach. Pomagają banki, wielkie sieci dyskontów i firmy telekomunikacyjne. Oczywiście świecą swoim logo na wszystkich transparentach WOŚP-u.
Do licytacji dokładają się ludzie znani, poczynając od niszowych youtuberów, a na celebrytach z pierwszych stron kolorowych gazet kończąc. Jedni oferują swoje autografy, ubrania i nagrody, inni kolacje z samym sobą. Jest to swoista mieszanka dobrych intencji, łatwego PR-u i łechtania ego: „Twoja popularność może pomóc, sprawdź, ile zbierzesz”. W tym roku bank rozbił Andrzej Grabowski z ofertą zawierającą spotkanie i… odkurzenie mieszkania. Ze szlachetnego wydarzenia powstał festiwal pychy, sygnalizowanie cnoty.
Już nie tylko lewa ręka, ale cała Polska musi wiedzieć, że wspierasz WOŚP. Można odnieść wrażenie, że po otwarciu lodówki zaatakuje nas reklama Orkiestry. Kuriozum stworzyła znana sieć dyskontów w swojej aplikacji. Wysyłała komunikat z pytaniem, czy już wsparliśmy zbiórkę, czy nadal tego nie zrobiliśmy. Oczywiście opcja donacji na finał zastąpiła w sklepach możliwość przekazania pieniędzy dla walczącej Ukrainy.
Najważniejsza nie jest już realna wartość pomocy, ale kolejne rekordy zbiórki i to, czy każdy wziął w niej udział. Wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zmieniło wymiar z osobistego wyrzeczenia i odruchu dobrego serca w moralny obowiązek rozliczany przez otoczenie.
Z WOŚP-u rozlicza społeczeństwo
Zaraz ktoś powie, że przecież cel jest szczytny i najważniejsze jest to, że się w ogóle pomaga. Padną pewnie i pancerne stwierdzenia, że „w każdym szpitalu jest jakiś sprzęt z serduszkiem” albo „nie wiesz, kiedy może ci się przydać sprzęt zakupiony przez WOŚP”. Nie chcę negować tych kwestii, ale pragnę zadać pytanie: czy w państwie aspirującym do grona 20 największych gospodarek świata (23 lokata za rok 2022) naprawdę musimy organizować publiczne zbiórki na zakup sprzętu szpitalnego? Pomyślmy lepiej, w ilu państwach globalnego Południa te pieniądze byłyby w stanie naprawdę realnie zmienić obraz służby zdrowia, tak jak z resztą robiły to w Polsce lat 90.
W 2022 roku publiczne wydatki na ochronę zdrowia wyniosły 133,6 mld zł, a WOŚP zebrał niespełna 225 mln zł (co stanowi 1,7‰ publicznych wydatków). Jak złośliwie podaje Łukasz Moll, dzienne wpływy z akcyzy na papierosy i alkohol do budżetu państwa wynoszą ok. 100 mln zł. Polski system ochrony zdrowia cierpi nie tylko na niedofinansowanie, ale głównie na niewłaściwą alokację środków i braki w personelu, o czym wielokrotnie pisaliśmy na naszych łamach. Przy takiej skali problemów WOŚP zbiera na przysłowiowe waciki. O ile może dokupić sprzęt, o tyle nie sfinansuje wykształcenia i zatrudnienia kolejnych lekarzy, pielęgniarek czy ratowników medycznych.
Jak podaje sama fundacja, od 1993 roku zebrała w sumie 1,5 mld zł. Dla porównania, według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego, luka w rozliczaniu podatku CIT za rok 2020 wyniosła 26 mld zł. To 30 razy więcej niż zebrała orkiestra przez 30 lat. A przecież to dane dotyczące tylko 1 podatku. Innym punktem odniesienia niech będzie polska oficjalna pomoc rozwojowa dla państw rozwijających się, która w 2020 roku wyniosła ponad 2 razy więcej – 3,23 mld zł.
Matematyka jest nieubłagana, ale mimo to wypłaty spod stołu, zatrudnianie na umowy cywilnoprawne czy inne fikołki fiskalne nie narażają nawet na ułamek społecznej stygmy, która dotyka osób „niewrzucających Owsiakowi”. Ba! Często przekręty podatkowe są nawet powodem do dumy i dowodem zaradności.
Self-made man vs. republika
Często w rozmowie na temat problemów i ciemnych stron filantropii zwraca się uwagę na rolę miliarderów z przerośniętym ego, którzy w świetle reflektorów dzielnie rozstają się z tym, co im zbywa, i próbują rozwiązać problemy świata. Co z tym ma wspólnego zbiórka organizowana rękami nastolatków i nastolatek trzymających na mrozie puszki na pieniądze? Ten wybuch społecznej aktywności i zaangażowania zdaje się leżeć po drugiej stronie bieguna, a nawet może mieć potencjał budowania wspólnoty. Problem w tym, że WOŚP utrzymuje społeczny mindset czasów, w których powstał.
Ludzie wspierający Orkiestrę wydają się głęboko przekonani o tym, że to ich drobne wpłaty, a nie regularnie płacone podatki ratują życie dzieci. Polacy widzą kolejki do lekarzy i problemy opieki zdrowotnej, ale też serduszka Orkiestry na urządzeniach, które ratują życie. Nikt nie powie przedsiębiorcy, który nie płaci składek zdrowotnych za swoich pracowników, żeby nosił w portfelu kartonik z napisem: „odmawiam leczenia sprzętem zakupionym z pieniędzy ZUS-u”. Analogiczna informacja dotycząca WOŚP-u krąży jako mem w polskim internecie już od lat.
Powiem wprost – sprawcza moc WOŚP-u w rozwiązywaniu problemów polskiego systemu ochrony zdrowia wyczerpała się. Obecnie styczniowe finały utrzymują nas w zwodniczym przekonaniu o spełnieniu społecznego obowiązku. Z leku potrzebnego na ból lat 90. WOŚP stał się złudnym znieczuleniem na rzeczywistość.
W ciągu 30 lat doszło do totalnej rytualizacji Orkiestry. Brakuje pierwotnej świeżości, a energia społeczna nie jest już taka, jak u zarania akcji – rozbudzana i napędzana – tylko kanalizowana i rozmieniana na drobne.
Nowa Polska, nowy WOŚP
Jako Polacy jesteśmy zdolni do wielkich dzieł. Udowodniliśmy to sobie i światu w zeszłym roku, otwierając nasze domy i serca na miliony Ukraińców uciekających przed wojną. Podobnie wielkim dziełem była niegdyś Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, jednak, jak z każdym wielkim osiągnięciem, również nad tym wisi ryzyko spoczęcia na laurach. Nie możemy zadowolić się tylko tym, że 30 lat temu powołaliśmy do życia wielką inicjatywę. Potrzebny jest progres, aby w pełni wykorzystać naszą społeczną energię oraz zmiany, które dokonały się w Polsce.
Z jednej strony jako społeczeństwo musimy dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za państwo, zamiast tej odpowiedzialności unikać. To nie sporadyczne zbiórki charytatywne, ale nasza codzienna czujność i odpowiedzialność mogą usprawnić ochronę zdrowia w Polsce. Zamiast uspokajać sumienie jednorazowym przelewem na WOŚP, patrzmy na ręce swoim pracodawcom i rządzącym. Pierwszym, aby płacili składki, drugim, żeby je mądrze wykorzystywali. W trosce o naszą wspólną sprawę, „rzecz pospolitą”.
Czy to oznacza, że sztandar WOŚP-u należy wyprowadzić albo schować do muzeum? Bynajmniej. Byłaby to ogromna strata dla 30 lat budowania marki, charytatywnego know-how i zaangażowania ludzi. Możemy zrobić za to coś innego i po raz kolejny zadziwić świat.
A gdyby w przyszłym roku Orkiestra zbierała na sprzęt nie dla polskich, ale dla ukraińskich szpitali? Każda złotówka przekazana tam będzie miała o niebo większe znaczenie niż ta wydana w naszym kraju. Skoro nie jesteśmy już zahukanym narodem z lat 90., idźmy do przodu i pokażmy, że możemy mobilizować się częściej niż tylko raz w roku. Pokażmy, że stać nas na budowę prawdziwej republiki.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.