Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Osobiste doświadczenia ponad kosciółkowość – Luxtorpeda głosi Ewangelię dla ludzi naszych czasów

Osobiste doświadczenia ponad kosciółkowość - Luxtorpeda głosi Ewangelię dla ludzi naszych czasów Zespół Luxtorpeda podczas Rocket Festiwal 2014 w Warszawie., za Wikipedią

Luxtorpeda to prawdziwy fenomen polskiej sceny muzycznej: pierwsze miejsca na OLiS-ie, regularne okupowanie czołowych miejsc Listy Przebojów Trójki Polskiego Radia. Najciekawsze jest to, że z ich tekstami utożsamiali się zarówno gorliwi katolicy, jak i ludzie niechętni wobec instytucji Kościoła. Wydawało się, że odnaleźli oni sposób na „sprzedawanie” ewangelicznych treści w sekularyzującej się rzeczywistości społecznej. Czy wydana ostatnio płyta Omega kontynuuje to niepowtarzalne quasi-ewangelizacyjne modus operandi? I tak, i nie. Najnowszy album jest o wiele bardziej zaangażowany politycznie niż dotychczasowe płyty. Tak wyraźne stanowiska muzyków wobec politycznej „bieżączki” może doprowadzić do odpływu części fanów.


„Message” do ludzi w przedpokoju chrześcijaństwa

Luxtorpeda została założona w 2010 r. przez Roberta „Litzę” Friedricha. Muzyk znany z gry w takich legendach polskiej muzyki metalowej jak Acid Drinkers, Flapjack bądź Turbo zaprosił do współpracy swoich kolegów z zespołu 2Tm2,3 – rockowego bandu śpiewającego psalmy, powstałego po nawróceniu Litzy. Biorąc pod uwagę początkowy skład tego projektu, spodziewano się, że będzie on czymś w rodzaju mocniejszej wersji Arki Noego – zespołem śpiewającym chrześcijańskie teksty z ciężkim, rockowym brzmieniem. W takim wypadku zakres słuchaczy zapewne ograniczyłby się do „chłopców i dziewcząt z oazy”. Tak się jednak nie stało, Luxtorpeda osiągnęła komercyjny sukces, zaś z ich tekstami utożsamiały się zarówno „pobożne oazówki”, jak i zbuntowani antyklerykałowie.

Jakim cudem? Dużo w tym zasługi Przemysława „Hansa” Frencla, który dołączył do składu pod sam koniec nagrywania pierwszej płyty. Raper, sławny dzięki zespołowi 52 Dębiec, autor takich klasyków polskiego hip-hopu jak To My Polacy czy Konfrontacje, jawił się jako człowiek z zupełnie innej bańki światopoglądowej w przeciwieństwie do reszty składu. W jego tekstach bez trudu znajdziemy wyraziste wątki antyklerykalne. W utworze Powiem Kościół został przedstawiony jako kasta działająca na specjalnych prawach, dbająca przede wszystkim o swój materialny interes. Zaś w Gdzie Ty jesteś ujawnił swoją wizję pozainstytucjonalnej i indywidualistycznej religijności.

Raper szukał Boga przede wszystkim we własnym wnętrzu, a nie w rytuałach i oficjalnych strukturach wyznaniowych. Światopoglądowe napięcie między Friedrichem, który jest katechistą we wspólnocie Drogi Neokatechumenalnej, a „antyklerykalnym” Hansem zaowocowało inkluzywnymi tekstami. Zespół sprawnie docierał do ludzi znajdujących się w przedpokoju chrześcijaństwa – a więc do osób niechętnych instytucjonalnemu Kościołowi, ale szukających w swoim życiu sensu, prawdy lub odpowiedzi na osobiste zmagania i cierpienia. Udało im się to dzięki charakterystycznej formie artykułowania przekazu.


 Doświadczenie jako remedium na moralizatorstwo

Właśnie treść i jakość tekstów były znakami emblematycznymi Luxtorpedy i stanowiły jedną z głównych przyczyn jej popularności. Jeżeli przyjrzymy się im bliżej, to można bez dużej przesady stwierdzić, że Litza i spółka posługiwali się przede wszystkim „komunikatem żyrafy”. W tekstach opowiadali o „swoim” doświadczeniu, dzielili się „swoimi” cierpieniami, rozterkami i radościami oraz mówili o „swoich” słabościach. Brzydzili się moralizowaniem, za to starali się dzielić swoim życiem i nieść nadzieję.

I rzeczywiście, teksty Luxtorpedy aż kipią od wątków osobistych. Weźmy chociażby utwór 44 dni, który okupował przez ponad 3 tygodnie pierwsze miejsce listy przebojów Trójki Polskiego Radia. Opowiada on o doświadczeniu straty dziecka nienarodzonego, które było udziałem zarówno Litzy, jak i Hansa. Jak to możliwe, że w społeczeństwie, gdzie tematyka życia nienarodzonego i nieodłącznie z tym związany wątek aborcji wzbudza tak wielkie kontrowersje, ten kawałek był tak popularny? Kluczem był sposób komunikatu – członkowie zespołu opowiadali bardzo osobiście o swoich własnych dzieciach i o swoim cierpieniu związanym z ich stratą. Kto zaś miałby tak niski poziom empatii, by powiedzieć komuś, kto stracił dziecko, że w sumie nic się nie stało, bo płód mający 44 dni nie jest jeszcze osobą?

Otwartość członków zespołu, zwłaszcza Litzy, który zapowiadając utwory na koncertach mówi wprost, że są one o jego osobistym doświadczeniu, rozbrajało potencjalną wrogość i dystans. Nikt już nie patrzył na niego jak na księdza na ambonie. Ściągnięcie masek i odważne pokazywanie swoich słabości wzbudzały zaufanie ludzi, co pozwalało łatwiej utożsamić się z zespołem. Luxtorpeda to band ludzi z krwi i kości – takich samych jak my: mających swoje cierpienia, trudności, wady i porażki. A w tym wszystkim zespół umiejętnie przekazywał ewangeliczne odpowiedzi na cierpienie i słabość – wiarę, nadzieję, miłość oraz braterstwo.

OSK, neomarksizm i tyrania merytokracji

I tak dochodzimy do wydanej 7 maja tego roku Omegi. Od pierwszej nuty słychać różnicę – jest to najszybsza i najbardziej thrash-metalowa płyta, jaką nagrał Litza od czasu odejścia z Acid Drinkers. Choć do tej pory nie brakowało w Luxtorpedzie ostrych brzmień, to zazwyczaj mocniejsze utwory były harmonijnie przeplatane ze spokojniejszymi kawałkami. Na obecnym albumie „lekkie” numery stanowią raczej wyjątek, krótki i chwilowy oddech. Można powiedzieć, że Litza, który jest głównym odpowiedzialnym za warstwę muzyczną, przeżywa artystyczny kryzys wieku średniego i stylistycznie powraca do czasów swej hardcorowej młodości.

Tematyka tekstów częściowo pokrywa się z wątkami z poprzednich płyt. Takie kawałki jak Krew z krwi, Ofiara z Woli Boli czy Ja, opowiadające kolejno o braterstwie, problemach małżeńskich i egoizmie, na poziomie warstwy lirycznej mogłyby spokojnie zostać podmienione za niektóre utwory znajdujące się na poprzednich albumach.

Jednak tym razem w tekstach zdecydowanie dominuje tematyka społeczno-polityczna. I to jest ten punkt, który może odsiać część dotychczasowych słuchaczy. Otwierająca płytę Antonówka zaczyna się wykrzykiwanymi przez Litzę słowami, których treść dość wyraźnie odsyła do wydarzeń ostatnich dwóch lat: „Co to za nowomowa? Atak wirusa na słowa. Co to za adoracje? Wrogie nam demo(n)stracje[…] Rusza manifestacja, taka jego demo(n)kracja”. „Demo(n)stracjami” w mojej ocenie jest Ogólnopolski Strajk Kobiet, zaś nowomową hasła kojarzone z tym ruchem, takie jak np. „moje ciało, mój wybór”.

Gwoli uczciwości, tekst został napisany w taki sposób, że można to interpretować różnorako. Za moim odczytaniem przemawiałyby z jednej strony osobiste poglądy Litzy, określającego siebie wielokrotnie jako człowieka „Pro-Life” oraz termin „wirus” z drugiej, co odsyła bezpośrednio do kontekstu pandemicznego – a przecież OSK był jednym z najważniejszych wydarzeń czasów pandemii w Polsce.

W połączeniu ze zwrotką Hansa, który klasyfikuje zarówno „lewą” i „prawą” stronę sceny politycznej jako populistów „chcących się nachapać”, strajk kobiet zdaje się być wrzucany do kategorii populistycznych ruchów, grających na emocjach tłumu i posługujących się fałszem w celu zdobycia władzy. Jest to więc utwór przede wszystkim antypolityczny. Jednak ze względu na nawiązania do tematyki wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który tak mocno spolaryzował nasze społeczeństwo, dla niektórych fanów Luxtorpedy oznacza to wejście z zespołem w światopoglądowy konflikt.

Kolejny wątek mogący budzić kontrowersje to podjęcie problemu „mitycznego” neomarksizmu, który pojawia się w utworze Hydra. Możemy usłyszeć w nim takie oto słowa: „Co nie doje daje dalej, dziękuj za resztki! Doi całe kraje tak by je uzależnić. Jest bardzo Lenina no i nic się jej nie chce. Nagina rzeczywistość no bo ciągle chce więcej”.

Zdają się one krytyką próby budowy jakiegoś rodzaju rządu światowego, służącego wąskim elitom, a nie rozwiązaniu problemu powszechnej sprawiedliwości i pokoju – analogicznie jak w Rosji radzieckiej czy komunistycznych Chinach, gdzie zamiast zlikwidowania krzywdzących stosunków społecznych i zniesienia podziałów klasowych doszło do odtworzenia relacji pan-niewolnik w nowym wydaniu.

Biorąc pod uwagę powtarzające się w tekście nazwiska czołowych ideologów komunizmu XX wieku, takich jak Lenin czy Mao Zedong, wygląda na to, że tytułową Hydrą jest jakiś rodzaj marksizmu/neomarksizmu. Tylko kto jest podmiotem realizującym ten projekt? Unia Europejska? Nawiązania do tezy o neomarksistowskiej ideologii chcącej zapanować nad światem, przywodzące na myśl twórczość Krzysztofa Karonia, może poskutkować przypięciem zespołowi łatki „prawackich szurów”. A to część słuchaczy może zniechęcić.

Trzecim kontrowersyjnym wątkiem jest krytyka tzw. ekspertów i autorytetów naukowych. Znajdujemy ją w utworach Fetor Mentora oraz Rauchen. Możemy usłyszeć w nich następujące treści „Oddajmy głos nauk owcom będą mówić ważne mowy: strzeżcie się nosicieli mózgu, niektórzy są bezobjawowi!” czy też „nowa religia kult wyznawców zdrowia, dogmat nieomylności papieża naukowca”. Zespół, podobnie jak w przypadku elit politycznych, nie ufa również elitom intelektualnym. Zaryzykuję tezę, że jest to emblematyczny przykład tego, co Michael Sandel nazwał buntem mas wobec tyranii merytokracji – szerzej to zjawisko na naszych łamach omawiał Michał Rzeczycki.

Lepiej jest słuchać „własnego rozumu” niż zewnętrznego autorytetu. Nawet jak się pomylisz, to wkroczysz na drogę prowadzącą do dojrzałości. Z jednej strony jest to pochwała jednostkowej autonomii, podczas gdy z drugiej strony jest to krytyka bezrefleksyjnego przyjmowania tego, co mówią promowane przez media autorytety. Dla niektórych odbiorców również i to okaże się „szurostwem”.

Czy nie powinniśmy słuchać ekspertów w jakiejś dziedzinie? Czy skoro ktoś poświęcił „x” lat studiów nad jakimś zagadnieniem, to czy nie jest jak najbardziej rozsądne zaufać komuś takiemu bardziej niż własnemu osądowi? Zdaniem zespołu tak, ale mainstreamowi „eksperci” nie są kimś godnym zaufania. Prawdziwych specjalistów trzeba szukać na własną rękę – ci promowani przez media nie spełniają kryterium niezależności. Z kolei wzmianka o „kulcie wyznawców zdrowia” może zostać odczytana jako krytyka społecznego lęku o własne zdrowie z czasów pandemii, co dla wielu może okazać się jeszcze bardziej kontrowersyjne.

Jednym z bardziej zaskakujących tematycznie utworów na Omedze jest kawałek Podkute kto pyta. Luxtorpeda porusza w nim wątek do tej pory zupełnie nieobecny w swojej twórczości – wątek męskości i związanej z tym większej pobudliwości seksualnej. „Nic nie muszę mówić na swoją obronę. Mam taką zasadę nie kopię się z koniem” – wykrzykuje Litza.

Rubaszne metafory zawarte w tekście zdają się być polemiką z obecną w przestrzeni publicznej tezą o istnieniu „toksycznej męskości”, która w swej skrajnej interpretacji buduje wrażenie, że każdy mężczyzna „jest potencjalnym gwałcicielem”, a wysokie libido jest czymś bardzo złym. Podkute kto pyta zdaje się nieść ze sobą następujący przekaz: tacy jesteśmy jako mężczyźni, nie chcemy czuć się winni za nasze wyższe libido, nie jesteśmy potencjalnymi gwałcicielami!

Wizja polityczności prezentowana przez zespół przypomina koncepcję „Boskiej Anarchii”, reprezentowanej przez środowisko magazynu apokaliptycznego „Czterdzieści i cztery”. Byłoby to spójne z zaangażowaniem części członków we wspólnotę Drogi Neokatechumenalnej: prawdziwa polityczność odbywa się w małych wspólnotach opartych na wierze, liturgii i wzajemnej miłości. Natomiast polityka rozumiana jako walka o władzę, napędzana przez populizmy i partykularne grupy interesów to narzędzie szatana, które ciemięży i psuje biorącą w niej udział jednostkę.

Szuria czy autentyczność?

Opisane przeze mnie teksty mogą zostać w pierwszym odruchu zakwalifikowane przez część słuchaczy jako prawacka szuria, która odrzuca autorytet naukowców oraz wietrzy globalny neomarskistowski spisek chcący odebrać nam wolność. Przesunięcie akcentu na teksty komentatorsko-społeczne oraz odsłonięcie się Luxtorpedy ze swymi prywatnymi poglądami może ostatecznie poskutkować odpływem części fanów.

W historii zespołu miały już miejsce podobne sytuacje. Pierwszy podział wśród słuchaczy można było zaobserwować w kontekście opublikowanego w 2015 r. kawałka Shoah  mówiącego o aborcji. Zabieg usunięcia ciąży został w nim porównany z Holocaustem, zaś w komentarzach na profilu facebookowym Luxtorpedy część fanów wyraziła mocne rozczarowanie takim postawieniem sprawy.

Drugim utworem, wzbudzającym spore kontrowersje był utwór Na czworakach, nawiązujący do Roku 1984 Georga Orwella. Jest on krytyką „upupiających” działań państwa w czasie pandemii. Zespół został przez część słuchaczy oskarżony o negowanie istnienia wirusa oraz krytykowanie lockdownu, mającego nas ochronić przed umieraniem ludzi na ulicach. Sam Litza, który przeszedł infekcję Covid-19, tłumaczył się, że nie neguje istnienia wirusa, natomiast ma wątpliwości co do środków przedsięwziętych przez rząd do walki z nim.

Czy w związku z tak mocnym zaangażowaniem się w komentowanie bieżących spraw społecznych zespół porzucił swoją receptę na ewangelizację? Sprawę należy rozpatrzyć inaczej. Prawdopodobnie jest tak, że zespół nigdy nie silił się na bycie zespołem ewangelizacyjnym. Obecne teksty, podobnie jak poprzednie, są wyrazem tego, czym Luxtorpeda obecnie żyje.

Ponad skuteczność w osiąganiu celów i traktowanie muzyki jako instrumentu do niesienia określonych wartości zespół obrał drogę autentyczności. Skoro teraz tym, co najbardziej im „gra w duszy”, jest niezgoda na to, jak wygląda otaczająca nas rzeczywistości społeczna i polityczna, to ich teksty muszą być właśnie takie, a nie inne.

Dla niektórych teksty z Omegi okażą się zbyt „szurowskie”, zbyt zaangażowane i politycznie określone. I to rzeczywiście osłabia quasi-ewangelizacyjny potencjał zespołu. Przekaz nowej płyty przyciągnie natomiast tych, którzy podobnie jak członkowie zespołu cenią sobie osobistą autonomię oraz są zmęczeni „dyktaturą ekspertów” i innych autorytetów, mówiących innym jak mają żyć. Luxtorpeda wybrała ścieżkę, znów cytując utwór Bezkres, „odkrywania drogi prawdy” na własną rękę. Niezależnie od tego, czy zgadzam się z poszczególnymi tezami zawartymi na Omedze, czy też nie, to w dobie dość łatwego „cancellowania” ludzi za „nieprawomyślność” poglądów uważam ich głos za cenny. Zespół nie boi się wykluczenia, „moralnej niższości” albo stygmatyzacji.

Litza, jako stary punk, pozostał w duchu anarchistą. Anarchiści zaś będą zawsze odrzucać przymus jako zasadę formalną, niezależnie od tego, jaką treść w niego wpiszemy. W ten sposób realizuje się kontrkulturowy modus operandi artysty, krytycznie podchodzącego do tego, co w społeczeństwie zastane jako dominujący model życia i myślenia. I choć zatrzymanie się na postawie krytycznej bez dania pozytywnej odpowiedzi to według mnie zdecydowanie za mało, obecność artystów, którzy pytają, sprawdzają i kwestionują jest dla kultury czymś zdrowym. I ten projekt na najnowszej płycie realizuje Luxtorpeda.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.