Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

SPA, wellness i postrzyżyny zamiast białej alby. Świeckie „komunie” zastąpią katolicki rytuał?

SPA, wellness i postrzyżyny zamiast białej alby. Świeckie „komunie” zastąpią katolicki rytuał? Źródło: Święty Marcin - flickr.com

Horrendalnie drogie prezenty i sukienki komunijne, których jeszcze niedawno żadna panna młoda nie założyłaby na ślub kościelny – z tym niestety kojarzy się w naszym kraju inicjacja w sakrament Eucharystii. Pierwsza Komunia stała się kolejną rodzinną imprezą, na którą trzeba wydać pieniądze. Nie zmienia to jednak faktu, że uroczystość ta jest wciąż bardzo mocno wpisana w polską kulturę. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że obok ślubów kościelnych, święconki i Wigilii Bożego Narodzenia to jeden z najsilniejszych bastionów tzw. katolicyzmu kulturowego. Jej kulturowe oddziaływanie jest na tyle silne, że niektórzy niewierzący rodzice zaczęli organizować tzw. „świeckie komunie”. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, warto przyjrzeć się poważnie temu zjawisku i wyciągnąć z niego wnioski.

Pusty rytualizm kulturowego katolicyzmu

Sekularyzacja chrześcijańskich tradycji to oczywiście nic nowego. Śluby cywilne mają przecież długą tradycję, ale korzystając z takiego porównania należy pamiętać, że instytucja małżeństwa funkcjonuje również w kulturach niechrześcijańskich i należy do sfery prawa naturalnego. Podobnie może być z uroczystością nadania imienia, czyli tzw. świeckim chrztem. Ten obrzęd również może mieć transkulturowy charakter, gdyż niemalże w każdej społeczności funkcjonuje jakiś rytuał, w którego trakcie do wspólnoty przyjmuje się nowo narodzonego członka.

W przypadku świeckich komunii sytuacja prezentuje się jednak nieco inaczej. Mamy bowiem do czynienia z przejęciem jednoznacznie chrześcijańskiego zwyczaju i osadzeniem go w sekularnym, postchrześcijańskim świecie.

Postępująca laicyzacja sprawia, że wielu niewierzących rodziców stoi przed pewnego rodzaju dylematem. Mogą oczywiście nie posyłać dziecka do Pierwszej Komunii. W tej sytuacji ich dzieci są w pewnym sensie wyalienowane z rówieśniczego środowiska, bo tylko one nie będą miały „imprezy i prezentów”. Z tego powodu nawet niewierzący rodzice często decydują się na przygotowanie dzieci do przyjęcia sakramentu.

Takie sytuacje zdarzają się przeważnie w mniejszych miejscowościach, gdzie katolicyzm, przynajmniej ten kulturowy, trzyma się mocno. Nie jest to jednak rozwiązanie optymalne zarówno z perspektywy ateistów, jak i Kościoła katolickiego. Niewierzący rodzice muszą uczestniczyć w rytuale, który jest sprzeczny z ich światopoglądem, a księża i wierni muszą się mierzyć z postępującą dewaluacją sakramentu i sprowadzaniem go do pustego zwyczaju. Coraz więcej ateistów szuka zatem alternatyw dla Pierwszej Komunii, które nie zmuszałyby ich do uczestniczenia w rytuałach religii, z którą się nie utożsamiają, a jednocześnie dawałyby radość ich potomkom.

Świeckie święto „ja”

Alternatywnych pomysłów dla katolickiej obrzędowości jest całkiem sporo. Niektórzy rodzice decydują się na różnego rodzaju pararytuały, np. wspólne posadzenie drzewa, inni po prostu zabierają swoje pociechy do kina, na wycieczkę zagraniczną lub nawet do SPA. Do tej pory było to jednak zjawisko bardzo niszowe. W tym sezonie, za sprawą wpisu autora Bloga Złego Ojca temat stał się bardzo popularny w mainstreamowych mediach, m.in. w Dzień Dobry TVN, i na portalach parentingowych, takich jak MjakMama24 czy eDziecko.

Jak zatem wygląda modelowa „świecka komunia”? Aby się tego dowiedzieć, oddajmy na chwilę głos samym organizatorom, m.in. wspomnianemu już Złemu Ojcu: „Już wcześniej, przy okazji komunii znajomych i rodziny, zastanawialiśmy się nad tym, jak nasz pierworodny przeżyje fakt, że wszyscy wokół mają organizowaną imprezę z prezentami, a on nie” – czytamy na jego blogu. Już samo takie postawienie sprawy wiele mówi o tym, jak w naszym kraju postrzegana jest Pierwsza Komunia Święta.

„Wyliczenia minimum mówiły o dwóch lekcjach religii tygodniowo i niedzielnej mszy, plus nie do końca określonej liczbie zajęć dodatkowych, na które muszą uczęszczać »komuniści«. (…) Zaproponowaliśmy, by od nowego roku szkolnego trzy razy w tygodniu uczęszczał na zajęcia dodatkowe, co powinno zrównoważyć starania klasowych kolegów o zaliczenie sakramentu” – kontynuuje bloger, jeszcze dobitniej pokazując, że komunia dla wielu polskich rodzin ogranicza się do odhaczenia pewnych zadań, aby ich dziecko mogło „zaliczyć” sakrament i dostać prezent. I rzeczywiście, gdy spojrzymy na to w ten sposób, to lepiej, żeby dziecko zaczęło uczestniczyć w jakichś pożytecznych zajęciach dodatkowych, zamiast zmuszać się do brania udziału rytuałach religijnych, w które nikt z rodziny de facto na serio nie wierzy.

„Jakiś czas temu w naszej szkole rozpoczęły się przygotowania do pierwszej komunii. Rozmawiałam z moją córką i wiem, że ona odbierała to jako rodzaj wykluczenia. W klasie jest duże poruszenie. Dzieci »zdają modlitwy«, przymierzają alby i licytują się na prezenty: ten dostanie smartfon, ta – elektryczną hulajnogę, tamten – PlayStation. Nie wiem, co to ma wspólnego z prawdziwą duchowością, ale co mi tam” – komentowała w tym samym duchu autorka z portalu Damosfera, która swoją córkę zabrała na wyjazd do luksusowego ośrodka wczasowego.

„Jeździłyśmy konno, czerpałyśmy z dobrodziejstw SPA i wellness. Odkryciem tego wyjazdu był hammam – tradycyjny, bliskowschodni rytuał pielęgnacji ciała i dogłębnego oczyszczania skóry, który odbywa się w tureckiej łaźni… Drugiego wieczora urwałyśmy się z balu i ścieżką w półmroku dotarłyśmy na pobliski kemping. Tam wbiłyśmy się do towarzystwa przy ognisku i prawie do rana śpiewałyśmy piosenki” – zachwalała swoją decyzję.

Historia opowiedziana przez Złego Ojca również oczywiście kończy się happy endem. „Nasz szalony biegaczyk szybko wkręcił się w »królową sportu«, by po kilku miesiącach powiedzieć zaskakujące, ale i napawające nas dumą słowa. – Tato, trochę mi głupio, że mam dostać prezent za robienie czegoś, co tak bardzo polubiłem – rzekł, gdy zbliżaliśmy się do sali treningowej” – podsumował autor wpisu. Chcąc jednak doszukać się w tym czegoś głębszego, można dostrzec również w tym pewne przesunięcia w sferze wartości. Chrześcijańskie skupienie na Bogu obecnym w Najświętszym Sakramencie, z którą często wierzący rzeczywiście mają problem, zostaje zastąpione dążeniem do samorozwoju.

W centrum wszystkiego po raz kolejny postawiony zostaje człowiek, a dokładnie jednostka. I to niezależnie od tego, czy bliżej jest nam do ideału coachingowego, czy może bardziej trafia do nas filozofia self-care. Oczywiście w żadnym z tych stylów życia nie ma nic immanentnie złego. Problem pojawia się, gdy chcemy uczynić z tego centrum i jedyny sens naszego życia.

Homo ritualis nie przestał istnieć

O zakorzenieniu rytuału w społeczeństwach sekularnych pisał na naszym portalu Cezary Boryszewski. Wskazywał on, że są one konieczne z natury rzeczy, gdyż poprzez rytuał człowiek we wspólnocie dzielącej daną wizję rzeczywistości wyraża cel swojego życia oraz posiadane punkty odniesienia. Dodawał również, że rytuały ponowoczesności wyróżniają się zdecydowanie mniejszym stopniem formalizacji i są ukierunkowane bardziej na emocjonalne katharsis osób w nich uczestniczących. Transcendentna rzeczywistość nie jest tu istotna.

Można to dostrzec w przypadku „świeckiej komunii”, która zostaje oczyszczona z wszelkich niezrozumiałych, nieużytecznych i zbędnych metafizycznych wtrętów oraz zostaje podporządkowana ideałom samorozwoju lub autentyczności.

Swojego pararytualnego charakteru nie kamufluje inny zamiennik Komunii Świętej, czyli postrzyżyny-zapleciny organizowane od 2016 r. w Gdańsku, a później również w innych miastach w Polsce. Ta nawiązująca do duchowości słowiańskiej uroczystość ma być w pewnym sensie otwarciem nowego etapu w życiu dziecka. Każdy z uczestników postrzyżyn-zaplecin dostaje wisiorek z wizerunkiem dębu o szerokich korzeniach, które mają być metaforą rodziny, przodków i tradycji, i rozgałęzionych konarach, symbolizujących różne drogi życiowe.

Mimo że ta uroczystość oderwana jest od wymiaru transcendentnego, to bardzo mocno przebija się w niej potrzeba posiadania pewnej duchowości. W tym miejscu warto po raz kolejny przytoczyć słowa Boryszewskiego, który przypominał, że rytuały są naturalną potrzebą człowieka jako zwierzęcia społecznego i istoty religijnej. Są też najzwyczajniej w świecie człowiekowi potrzebne jako istocie duchowo-cielesnej, wyrażającej to, co najistotniejsze poprzez cielesne gesty, znaki i symbole.

Chociaż postrzyżyny-zapleciny różnią się od wcześniej omawianych zamienników Pierwszej Komunii, to również to wydarzenie jest promowane jako coś całkowicie świeckiego, odciętego od zinstytucjonalizowanej religijności.

„Zależało mi, by była to uroczystość świecka, nie neopogańska ani nie antykatolicka. Tym bardziej nie polityczna. To nie protest czy manifest, lecz święto dla dzieci. Święto łączące, nie wykluczające” – tłumaczyła Anna Kłonkowska, pomysłodawczyni i współorganizatorka trójmiejskich postrzyżyn.

Opisane przez Złego Ojca i autorkę z Damosfery „świeckie komunie” potwierdzają za to inną obserwację Boryszewskiego, który pisał, że „w katolickiej liturgii człowiek ma wyciszać siebie w zderzeniu z tym, co obiektywne, przeżywać uobecniającą się obiektywność. Koncesjonowana spontaniczność czasów, w których żyjemy, polega zaś na czymś odwrotnym – na manifestacji prawdziwego »ja«, na wyniesieniu własnej subiektywności do poziomu tego, co obiektywne”. Wydaje się, że właśnie z czymś takim mamy do czynienia.

Kościół musi odzyskać duchowy wymiar rytuału

Pozostaje jednak pytanie, jak na sekularyzację chrześcijańskich obrzędów powinni zareagować katolicy Założenie, że Pierwsza Komunia jest na tyle wpisana w polską kulturę, że nic jej nie zagraża, może poskutkować tym, że obudzimy się w czasach, gdy tańsze i bardziej użyteczne „alternatywy” zaczną skutecznie wypierać religijne tradycje.

Można nie zgadzać się z tym, że „świeckie komunie” rzeczywiście zastąpią sakrament, ale nie ulega wątpliwości, że cytowani wyżej krytycy trafnie diagnozują niektóre patologie polskiego katolicyzmu kulturowego.

Kościół, jeżeli chce być duchową alternatywą dla kultury „ja”, musi jasno postawić tamę festiwalowi pychy i konsumpcjonizmu, w który przerodziła się uroczystość Pierwszej Komunii. W założeniach jest to w końcu piękny dzień, w którym najbliższa rodzina towarzyszy młodemu człowiekowi w odkrywaniu największej tajemnicy i największego daru chrześcijaństwa. Na szczęście w wielu parafiach już tak się dzieje. Kosztowne stroje zastępowane są jednolitymi albami, a przygotowania dla dzieci połączone są z odpowiednią katechezą dla rodziców. Oczywiście takie kroki mogą wpłynąć na spadek liczby dzieci podchodzących do Pierwszej Komunii, ale kolaps i tak jest już na horyzoncie, bo coraz więcej rodziców zwyczajnie dostrzega, że imprezę z prezentami można zorganizować i bez współpracy z Kościołem Katolickim.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.