Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Mariusz Błaszczak w drodze na fotel premiera? W 2021 r. z prezesem Kaczyńskim u boku umacniał swoją pozycję

Mariusz Błaszczak w drodze na fotel premiera? W 2021 r. z prezesem Kaczyńskim u boku umacniał swoją pozycję Ministerstwo Obrony Narodowej/flick.com

Czasy kryzysu to drabina, z której jedni spadają, a drudzy pną się ku górze. Rok 2021 do udanych z pewnością może zaliczyć Mariusz Błaszczak. Szef MON nie tylko skonsolidował władzę w swoim resorcie, ale i wyraźnie cieszy się coraz większym uznaniem Jarosława Kaczyńskiego. Sprawy bezpieczeństwa państwa znajdowały się w centrum uwagi debaty publicznej. Liczne zakupy zbrojeniowe o rekordowych kosztach tylko mnożyły okazje do tego, by szef MON mógł błyszczeć wyjątkowo jasno.

Minister Błaszczak wykorzystywał wszystkie nadarzające się okazje, by zwiększyć swoje wpływy nie tylko we własnym resorcie, ale również w polskiej zbrojeniówce. W opinii publicznej budują jego wagę powracające raz po raz plotki o tym, że to on mógłby zastąpić Mateusza Morawieckiego na fotelu premiera. Podsumujmy zatem ten rok w wydaniu jednego z najważniejszych ministrów rządu, skoro kolejny – zarówno przez zmiany typowo polityczne, jak i możliwy wzrost rangi resortu z powodów zewnętrznych i obiektywnych – może uczynić go jeszcze bardziej istotnym.

Kontratak w Polskiej Grupie Zbrojeniowej

By zrozumieć wagę osobistego sukcesu Błaszczaka w zbrojeniówce, musimy cofnąć się do 2019 roku, gdy minister aktywów państwowych otrzymał nadzór nad Polską Grupą Zbrojeniową (PGZ). Była to o tyle intrygująca zmiana, że jeszcze w 2015 roku PiS, chcąc doprowadzić do „renesansu” polskiej zbrojeniówki, oddał PGZ w ręce ówczesnego szefa MON – Antoniego Macierewicza. Niemniej po części przez mierne rezultaty, a po części przez zakulisowe walki o stanowiska i wpływy po wyborach w 2019 roku zbrojeniówka przypadła nowo powstałemu Ministerstwu Aktywów Państwowych.

Wicepremier Jacek Sasin pełniący funkcję ministra-nadzorcy spółek szybko przekazał sprawowanie nadzoru swoim współpracownikom. Najpierw Maciejowi Małeckiemu, a niedługo później podsekretarzowi stanu – Zbigniewowi Grylasowi. Drugi z polityków przedstawił skalę zaniedbań i zły stan PGZ w ostatnich latach, wyeksponował przeszło miliardowe straty. Jak wskazywali niektórzy komentatorzy, sprawozdanie było również bolesnym ciosem dla MON, bo wskazywało, że jego nadzór nad PGZ był fiaskiem.

Na odpowiedź Błaszczaka nie trzeba było zbyt długo czekać. Kilka miesięcy po przejęciu zbrojeniówki przez Sasina – we wrześniu 2020 roku – szef MON przedstawił publicznie koncepcję Agencji Uzbrojenia – specjalnego organu, który konsolidowałby działalność wielu rozporoszonych podmiotów zajmujących się pozyskiwaniem i kontrolą sprzętu wojskowego. Pod atrakcyjnie wyglądającym płaszczem reformy i sanacji chciano zaś przemycić inny komponent – oddanie nadzoru nad PGZ nowej agencji.

Ta próba się nie powiodła. Agencja Uzbrojenia w ówcześnie zaproponowanym kształcie ostatecznie nie powstała, ale Mariusz Błaszczak znalazł (lub wywalczył) inną drogę do odzyskania wpływów w PGZ. Takim sposobem było obsadzenie na fotelu prezesa PGZ swojego wiernego człowieka, który ułożył kadrę w sposób odpowiadający MON. Idealną do tego osobą był Sebastian Chwałek, który dwukrotnie pełnił już funkcję sekretarza stanu w MON za rządów Mariusza Błaszczaka (w latach 2018 i 2020-2021) oraz funkcję wiceprezesa w PGZ w 2019 roku (czyli do momentu przejęcia jej przez Jacka Sasina).

Gdy w marcu 2021 roku doszło do odwołania (już po raz szósty za rządów PiS-u) zarządu PGZ, Mariusz Błaszczak postanowił zawalczyć o swoje. Wykorzystał słabość lub brak uważności swoich oponentów i doprowadził do tego, że w kwietniu 2021 roku na fotelu prezesa zasiadł właśnie Chwałek. Dzięki temu kolejne działania PGZ na przestrzeni całego roku, w tym ogłoszone ambitne projekty modernizacyjne i zamówienia (o rekordowych budżetach!), mogą mieć przybitą wyraźną pieczątkę z nazwiskiem ministra obrony.  A okazji do przybicia tejże pieczątki, i to nie tylko w programach realizowanych przez PGZ, Mariusz Błaszczak miał w 2021 roku pod dostatkiem.

Minister w błysku fleszy

Kwestie wojskowe relatywnie rzadko stają się „wiadomością numer jeden” w Polsce. Tymczasem w 2021 roku co najmniej kilka razy widzieliśmy wzmożoną obecność tematów okołomilitarnych w debacie publicznej. A przy okazji coraz częściej widzieliśmy i słyszeliśmy obecnego ministra obrony.

Gdyby cofnąć się o rok, to okazałoby się, że taki obrót spraw wcale nie był wtedy oczywisty. Zmiana prezydenta w Białym Domu, palące problemy związane z pandemią i konflikty z UE nie stwarzały Mariuszowi Błaszczakowi zbyt wielu nadziei na przykucie uwagi publicznej. Wiadomo przecież, że podczas innych wielkich kryzysów gospodarczych państwa Zachodu często obcinały fundusze na obronność, aby łatać dziury w innych sektorach polityki. Tymczasem Błaszczakowi udało się ten nurt odwrócić.

Kluczową w tym rolę odgrywa najprawdopodobniej poparcie samego Jarosława Kaczyńskiego. Efekty zaś, szczególnie jeśli chodzi o koszty, są zdumiewające. Najgłośniejszy w tym roku zakup zbrojeniowy – pozyskanie 250 amerykańskich czołgów M1A2 Abrams SEPv3 – to wydatek rzędu 23 mld zł w stosunkowo krótkim czasie, biorąc pod uwagę rozmiar i wartość przedsięwzięcia. Nie wchodząc w ocenę samego sprzętu, bo tego dokonał na naszym portalu Eugeniusz Chimiczuk, można stwierdzić, że była to świetna okazja do budowy wizerunku przez samego ministra. Media całego kraju były skupione na nim, a każdy mógł dostrzec, że obok ministra stał wicepremier ds. bezpieczeństwa i przywódca obozu rządzącego, który zdecydowanie podkreślał priorytetowy charakter nowego zakupu.

Podobny schemat widoczny był podczas prezentacji projektu Ustawy o obronie ojczyzny. Obaj politycy mieli okazję, aby nakreślić wizję rekordowo licznej (300 000!) armii przyszłości. Jak wskazywali liczni obserwatorzy, tak ambitny cel doprowadziłby do skokowego zwiększenia budżetu obronnego, a może nawet do znacznej militaryzacji życia publicznego. Pomimo tych szerokich potencjalnych skutków wizję prezentowało tylko dwóch ministrów – i to obu zajmujących się tylko bezpieczeństwem. Nie było nikogo chociażby z Ministerstwa Finansów, kto mógłby odwołać się do kwestii związanych z finansowaniem tak ogromnej wizji. Tworzyło to wrażenie, że mieliśmy do czynienia z autorską prezentacją Błaszczaka i Kaczyńskiego. Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że w ocenie skutków regulacji (OSR) tejże ustawy nie ma już mowy o trzystutysięcznej armii. Wedle oficjalnych dokumentów główny cel to „dokonanie skodyfikowania znajdujących się dotychczas w różnych ustawach przepisów prawa wojskowego”.

To zaś prowadzi do wniosku, że cała prezentacja szeroko omawiana w mediach znów była przede wszystkim świetnym popisem wizerunkowym obu polityków. Był to też czytelny sygnał dla pozostałych polityków koalicji rządzącej – dla prezesa PiS-u to obrona narodowa jest teraz „numerem jeden”. Próżno było bowiem szukać Jarosława Kaczyńskiego w tym roku u boku premiera czy innych ministrów podczas konferencji lub prezentacji.

Minister Obrony Narodowej był aktywny również solo. Udało mu się doprowadzić do podpisania umowy ramowej na program Narew, który można nazwać największym i najbardziej ambitnym z obecnych programów modernizacji technicznej sił zbrojnych.Podobnie zdołał szybko zebrać oferty na budowę fregat dla marynarki wojennej w ramach programu „Miecznik”. Proces zbierania wstępnych ofert zajął zaledwie 3 miesiące, a do grudnia do Inspektoratu Uzbrojenia wpłynęły trzy gotowe projekty. Tym samym nadano tempo największemu programowi zbrojeniowemu w historii polskiego przemysłu obronnego.

Co to oznacza dla Mariusza Błaszczaka? Niezależnie od tego, jakie są te projekty i jaki będzie los programu „Miecznik”, minister może pozbyć się niesmaku, jaki wywołała zapaść polskiej floty podwodnej na początku 2021 roku. Nikt już nie pisze o łodziach podwodnych, ale za to każdy może usłyszeć o postępach w programie budowy fregat i rozbudowie zdolności marynarki wojennej.

Konsolidacja władzy w MON

Uważne oko dostrzeże też, że Mariusz Błaszczak był bardzo aktywny w wewnętrznych rozgrywkach wewnątrz MON. Na pierwszy plan wysuwa się tu kilka decyzji podjętych we wrześniu. Na ich podstawie już od 1 września w Ministerstwie działa np. Rada Modernizacji Technicznej, czyli pięcioosobowy organ doradczy, którego zadaniem jest „wypracowanie stanowiska w sprawach dotyczących modernizacji technicznej sił zbrojnych”. Patrząc na skład tego grona, dostrzegamy, że w praktyce może to oznaczać kontrolę ministra obrony nad większością kluczowych decyzji w tej dziedzinie.

Pomimo że wśród członków Rady ma zasiadać przedstawiciel jeszcze niefunkcjonującej Agencji Uzbrojenia, to pierwsze efekty tej konsolidacji działalności wielu różnych podmiotów wydają się już widoczne. Rekordowo szybko podjęto decyzje o zakupie śmigłowców Black Hawk S-70i dla wojsk specjalnych czy wozów MRAP Cougar. Oba zakupy doczekały się umowy jeszcze w grudniu 2021 roku. Pierwszy w zaledwie miesiąc, a drugi w trzy miesiące po ogłoszeniu decyzji. Oba będą też pozyskane w ramach pilnej potrzeby operacyjnej (ppo), o której też warto powiedzieć co nieco.

Pilna potrzeba operacyjna to furtka umożliwiająca szybkie zakupy sprzętu wojskowego. Bez przetargu ze względu na nagłą sytuację kryzysową, która tworzy pilną konieczność pozyskania danego sprzętu lub usług. W ten sposób kupiono nie tylko wyżej wymieniony sprzęt, ale też abramsy i drony Bayraktar TB2. Część obserwatorów szyderczo nazywa te działania „pilną potrzebą polityczną”, ponieważ w wymienionych wyżej decyzjach o zakupie sprzętu trudno dopatrzyć się jakieś nagle powstałej luki, którą należy w trybie awaryjnym załatać. Widać natomiast wymierne zyski polityczne.

Ministerstwo dzięki ppo może liczyć na szybsze zakupy i efekty swoich działań, którymi może pochwalić się szef resortu. Nie trzeba też dodawać, że to wspomniana Rada Modernizacji Technicznej od początku września ma inicjować procedurę pilnej potrzeby operacyjnej.

Nowy premier?

Gdy spojrzymy całościowo na ruchy Mariusza Błaszczaka w 2021 roku, to od razu rzuci się nam w oczy kilka cech charakterystycznych. Po pierwsze, minister robił dużo. Po drugie, decyzje podejmowane były bardzo szybko i zostały atrakcyjnie opakowane medialnie. Po trzecie, cieszyły się osobistym wsparciem prezesa Kaczyńskiego. Czy to jednak wystarczy, by w kontekście pojawiających się plotek móc mówić o Błaszczaku jako o przyszłym premierze? Mimo wszystko wydaje się, że jeszcze nie.

Przede wszystkim pogłoski o rozpadzie rządu są obecne w mediach już od dłuższego czasu. Mimo to Mateusz Morawiecki utrzymuje się u steru, nawet jeśli słabnie. Dlaczego zaś samemu Błaszczakowi byłoby trudno ten stan rzeczy przełamać? Choć może się on pochwalić długą listą dokonań, to liczba i sprawność podjętych decyzji nie przekłada się jeden do jednego na ich jakość, czyli wzmocnienie sił zbrojnych.

Próbę wypunktowania negatywnych aspektów wykorzystuje już chociażby Koalicja Obywatelska w kontekście projektu Ustawy o obronie ojczyzny. W przeciwieństwie do skromnej (jeśli chodzi o liczbę uczestników) prezentacji Kaczyńskiego i Błaszczaka partia opozycyjna zorganizowała w Sejmie dwupanelowe wydarzenie z generałami i ekspertami. W jego trakcie przez przeszło dwie godziny wskazywano na możliwe szanse i zagrożenia wynikające z proponowanych zmian. Można to potraktować jako zapowiedź gorącej dyskusji w Sejmie, gdy projekt ustawy trafi do parlamentu w 2022 roku. Podobne wyzwania dla wizerunku ministra mogą nadejść, jeśli zapowiadane w 2021 roku z wielką pompą zakupy zbrojeniowe napotkają trudności, które zwiększyłyby koszty lub wydłużyłyby czas realizacji zakupów.

Zwraca też uwagę fakt, że pomimo medialnej ofensywy według badania CBOS z listopada 2021 roku Mariusz Błaszczak cieszył się zaufaniem tylko 30% badanych. W podobnym badaniu, przeprowadzonym po wyborach w 2019 r., było to zaś 40%.

Ponadto trudno nie odnieść wrażenia, że wraz ze zwiększaniem swoich wpływów jako szef MON Mariusz Błaszczak coraz bardziej przywiązuje się do wizerunku polityka stricte do spraw wojskowych. Wśród wielu wystąpień mijającego roku trudno bowiem odnaleźć go w innych kontekstach niż tych związanych z armią. Nie był aktywnym graczem w trakcie batalii o Fundusz Odbudowy, nie opowiada się w żaden wyraźny sposób za którąkolwiek z frakcji w sporze z instytucjami UE.

Brak działań w tych kluczowych dla polskiej sceny politycznej sporach sprawia, że byłoby mu bardzo trudno szybko „odkleić się” od munduru i zmienić swój obecny wizerunek na polityka, który mógłby odpowiadać za cały rząd.  Niezależenie od powyższych dywagacji jedno już teraz możemy powiedzieć na pewno – rok 2021 był dobrym czasem dla Mariusza Błaszczaka jako polityka. Jaki będzie 2022? Zobaczymy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.