Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Dlaczego w Polsce nie ma partii liberalno-liberalnej? Młodzi wyborcy mogą porzucić Konfederację i Lewicę

Dlaczego w Polsce nie ma partii liberalno-liberalnej? Młodzi wyborcy mogą porzucić Konfederację i Lewicę Źródło: Platforma Obywatelska RP - flickr.com

Liberałowie z krwi i kości zrezygnowali z uprawnia polityki. Dostrzegając brak bazy wyborczej, uciekli od głoszenia swoich poglądów na rzecz trwania w partyjnej polityce. Stali się wiernymi przedstawicielami partii politycznych, niekoniecznie zgodnych z ich własnym światopoglądem. Prawdziwą nadzieją polskiego liberalizmu jest młode pokolenie. Aby powstał konsekwentnie wolnościowy elektorat, konieczne byłoby zignorowanie czarno-białego sporu PiS i anty-PiS organizującego wyobraźnię starszych wyborców, a także porzucenie Lewicy przez młodych liberałów obyczajowych i Konfederacji przez młodych liberałów gospodarczych.

Liberalizm przeciwko wykluczaniu i etycznemu maksymalizmowi

Liberalizm przyczynił się w znacznej mierze do upadku systemu feudalnego, upowszechnienia koncepcji wolnego rynku jako przewodniego modelu gospodarczego, ugruntowania ustroju państwowego opartego na konstytucji i trójpodziale władzy, wprowadzenia wolności obywatelskich, równości ludzi wobec prawa, pluralizmu czy tolerancji.

Niemniej nietrudno dostrzec, że partie czysto liberalne nie odnoszą dziś szczególnych sukcesów zarówno w Polsce, jak i w innych państwach świata. W niniejszym tekście chciałbym jednak skupić się na naszym rodzimym podwórku. Czy na polskim rynku partyjnym istnieją partie „liberalno-liberalne”, które możliwie kompletnie reprezentują ten nurt ideowy? A jeśli istnieją – dlaczego ich postulaty nie są słyszalne, a poparcie – pozostaje nieznaczne? Czy osoby o klasycznie liberalnych poglądach mogą liczyć na partyjną reprezentację i czy Polska w ogóle takich formacji dziś potrzebuje?

Impuls do refleksji nad kondycją i wyzwaniami współczesnego liberalizmu daje opublikowany w połowie maja bieżącego roku na łamach „Kultury Liberalnej” wywiad z Bartłomiejem Sienkiewiczem, politykiem Platformy Obywatelskiej i byłym ministrem spraw wewnętrznych. Według Sienkiewicza „esencją liberalizmu jest dbanie o możliwość emancypacji ludzi w całości, ochrona mniejszości, ale nie maksymalizm etyczny”.

Ów maksymalizm etyczny współcześnie próbuje forsować lewica stawiająca w centrum uwagi choćby osoby transpłciowe, stanowiące jedynie ułamek procenta społeczeństwa. To, co odróżnia liberalizm od lewicowości to przekonanie, że punktem odniesienia powinna być w dalszym ciągu większość i ogół ludzi, a nie mniejszości i ich interesy.

Sienkiewicz podkreślał, że w liberalizmie nie można dopuścić do wykluczenia jakiejkolwiek grupy społecznej z debaty publicznej. To właśnie pluralizm poglądów i możliwie szeroka reprezentacja różnorodnych koncepcji powinny być kwintesencją liberalizmu. Polityk wylicza błędy, jakie popełniono w latach 90., na początku istnienia III RP, kiedy to prym w świecie liberalnym wiodły „Gazeta Wyborcza” i Unia Wolności. W swoisty, inteligencki sposób wywyższały one własne idee oraz wykluczały środowiska myślące i działające w inny sposób.

Przyczynę dojścia do władzy Prawa i Sprawiedliwości Sienkiewicz upatruje m.in. w tym zbiorowym wykluczeniu. Jego zdaniem ci, którzy czuli się wówczas wyszydzani, odnaleźli w partii Jarosława Kaczyńskiego swoją reprezentację wobec aroganckiego i pogardliwego traktowania przez – posługując się wyświechtanym frazesem obozu rządzącego – „elity III RP”. Tutaj przypomina się kolejna, podstawowa reguła liberalna odnośnie wolności wyrażania poglądów. Liberał nie musi zgadzać się ze wszystkimi poglądami. Może i często powinien z nimi polemizować, ale nie może kwestionować ich istnienia w życiu publicznym, ani nie powinien ich deprecjonować.

Od gdańskich liberałów do Ryszarda Petru

Nie postrzegam Bartłomieja Sienkiewicza jako liberalnej wyroczni, niemniej w wywiadzie, jakiego udzielił Jarosławowi Kuiszowi, poruszył wiele fundamentalnych kwestii, które tradycyjnym środowiskom liberalnym dawno umknęły. Środowiska te z biegiem lat z jednej strony przestały korzystać z ram własnej idei, a z drugiej nierzadko stały się karykaturą liberalizmu i spowodowały stopniowy zanik liberalnego elektoratu na polskim rynku politycznym. Przypomnijmy skróconą historię partii liberalnych w Polsce.

Po transformacji ustrojowej do Sejmu dostało się wiele ugrupowań o bardzo zróżnicowanym profilu ideowym. Znalazło się nawet miejsce dla – nota bene co najmniej gospodarczo jednoznacznie liberalnych – komików z Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Jeśli chodzi jednak o poważniejsze ruchy liberalne, najbardziej ugruntowały się one w środowisku gdańskiej „Solidarności”, gdzie jeszcze przed 1989 rokiem funkcjonowała Grupa Liberałów Gdańskich z Januszem Lewandowskim i Donaldem Tuskiem na czele. Pod koniec PRL Janusz Korwin-Mikke powołał do życia Ruch Polityki Realnej, który skupiał się na liberalizmie w wymiarze gospodarczym.

W 1990 roku w Gdańsku powołano do życia Kongres Liberalno-Demokratyczny. Z ramienia tej partii rok później premierem został Jan Krzysztof Bielecki. Nie można zapomnieć również o Leszku Balcerowiczu, odpowiedzialnym za liberalne, nierzadko obarczone dużymi wyrzeczeniami, reformy gospodarcze w potransformacyjnej Polsce.

Gdańscy liberałowie nie przetrwali na politycznym topie długo jako samodzielny byt. W 1994 roku doszło do połączenia KLD z Unią Demokratyczną, co poskutkowało powstaniem nowej formacji – Unii Wolności, której szefem został Tadeusz Mazowiecki, zaś wiceprzewodniczącym Donald Tusk. Ugrupowanie od 1997 roku współtworzyło rząd z Akcją Wyborczą Solidarność i nieprzerwanie  do 2001 roku posiadało swoją reprezentację w Sejmie.

Po kompromitacji ówczesnych rządzących w wyborach prezydenckich z 2000 roku, dzięki dobremu wynikowi zdobytemu przez Andrzeja Olechowskiego powołano Platformę Obywatelską, która miała być nowym tchnieniem dla środowisk liberalnych w Polsce. Flagowymi hasłami nowej partii były podatek liniowy, uelastycznienie form zatrudnienia, liberalizacja prawa własnościowego i przedsiębiorczego, uszczuplenie biurokracji czy prywatyzacja nierentownych spółek publicznych. Partia ogłosiła deklarację ideową, która, po części w związku z powiązaniami gdańskich liberałów ze środowiskami kościelnymi w czasach PRL, a po części ze względu na współtworzenie Platformy przez bardziej prawicowe skrzydło polityków związanych wcześniej np. ze Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym, miała jednak wyraźne zabarwienie konserwatywne.

Z dawnych haseł pozostawało z biegiem lat co raz mniej. Sama Platforma po dojściu do władzy z partii ukierunkowanej na liberalne reformy stała się osławioną partią „ciepłej wody w kranie”, odporną na silny prymat jakiekolwiek idei, w tym idei wolnościowych.

Odnową dawnych postulatów PO miała być .Nowoczesna Ryszarda Petru, która niespodziewanie zaczęła szybko zyskiwać poparcie w sondażach przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. Głównymi postulatami formacji byłego doradcy Leszka Balcerowicza była szeroka deregulacja zawodów i istotnych segmentów gospodarki, takich jak rynek pracy, energetyka czy transport; obniżenie kosztów zatrudnienia, ograniczenie interwencjonizmu państwowego czy też likwidacja przywilejów podatkowych. W sferze światopoglądowej partia głosiła rozdział państwa od kościoła, poparcie dla związków partnerskich czy walkę z ksenofobią i nacjonalizmem.

Mimo słabnącej pozycji Platformy Obywatelskiej .Nowoczesnej udało się uzyskać zaledwie 7,6% poparcia oraz 28 posłów. Partia na początku kadencji szybko zaczęła swą popularnością przeganiać PO i praktycznie przez cały 2016 rok osiągała w sondażach wynik oscylujący w granicach 20-25%. Ten wzrost poparcia był jednak motywowany głównie odpływem wyborców od zmęczonej po 8 latach rządów Platformy Obywatelskiej, nie zaś nagłym pobudzeniem duszy liberalnej wśród tak sporej części elektoratu. Hossa nie trwała jednak długo. Wraz z początkiem 2017 roku doszło do systematycznego spadku notowań partii. Przyczyniły się do tego dwa podstawowe błędy. Pierwszym było pozbawienie .Nowoczesnej publicznego finansowania. Drugim była zagraniczna wycieczka Ryszarda Petru, który zdecydował się na odpoczynek podczas burzliwego okresu w Sejmie. Dziś .Nowoczesna jest jedną ze składowych Koalicji Obywatelskiej, zaś notowana samodzielnie uzyskuje w sondażach poparcie w granicach 1%.

Po przegranych wyborach na przewodniczącego .Nowoczesnej Ryszard Petru opuścił partię i próbował założyć nową formację, partię „Teraz”. Ta w praktyce nigdy nie zagościła na polskiej scenie politycznej, a sam lider odszedł z polityki,  choć na początku czerwca 2021 roku założył think tank o nazwie Instytut Myśli Liberalnej, którego działalność nie jest jednak szczególnie dostrzegalna.

Gdzie się podziali liberalni liberałowie?

Od czasu kompromitacji .Nowoczesnej i jej lidera na próżno szukać na polskim rynku partyjnym partii prezentujących poglądy liberalne zarówno w sferze ekonomicznej, jak i obyczajowej. Partie liberalno-liberalne czy też środowiska libertariańskie znajdziemy dziś w gronie organizacji kanapowych, nienotowanych w sondażach. Próżno szukać na pierwszych stronach gazet takich nazwisk jak Dariusz Szczotkowski (prezes stworzyszenia „Niskie Składki”), Karol Parkita (koordynator krajowy partii Możemy!) Jacek Sierpiński (wieloletni redaktor naczelny portalu Libertarianizm.pl) czy Przemysław Hankus (Prezes Stowarzyszenia Libertariańskiego). Istnieją także liberalne eksperckie organizacje pozarządowe, takie jak Centrum Adama Smitha czy Warsaw Enterprise Institute, które działają aktywnie na polu naukowym i popularyzatorskim. Nie można pominąć czasopism takich jak Liberte! oraz „Kultura Liberalna”, które krzewią liberalne wzorce, postawy i idee nie tylko w sferze gospodarczej, lecz także społecznej.

Problemem polskiego liberalizmu jest, zdaje się, brak odpowiedniego elektoratu. Osoby o liberalnych poglądach obyczajowych, szukając swojej reprezentacji, skreślają na wyborczej kartce nazwiska z list Lewicy. Ci zaś, którzy wyraźnie cenią sobie wolność gospodarczą, swoją przychylność kierują najczęściej w stronę Konfederacji. Nie jest też przypadkiem, że obie te formacje mają znaczną nadreprezentację, w stosunku do politycznej konkurencji, najmłodszych wyborców.

Spoglądając na stereotypowych wyborców Lewicy, dostrzegamy zapewne często nierozeznanych w gospodarce młodych ludzi, dla których najważniejszą kwestią są – oczywiście równie jak ekonomia istotne – prawa człowieka. Z drugiej strony stereotypowy zwolennik Konfederacji – przynajmniej ten, który głosuje na nią ze względów ekonomicznych  – nie dostrzega problemów związanych z tradycyjnym modelem społecznym.

Paradoksalnie trudno dziś znaleźć grupę wyborców, która jest w stanie popierać i realizować koncepcje liberalne oparte na wolności gospodarczej, ograniczeniu pomocy socjalnej państwa, wzajemnej tolerancji przy jednoczesnym poszanowaniu oponentów, otwarciu na postęp i pełnej odpowiedzialności za podejmowane przez jednostki decyzje.

Liberałowie z krwi i kości, jak się zdaje, zrezygnowali z uprawiania polityki. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że dostrzegając brak bazy wyborczej, uciekli od głoszenia swoich poglądów na rzecz trwania w polityce. Stali się tym samym wiernymi przedstawicielami partii, niekoniecznie zgodnych z ich własnym modelem ideowym. Pytanie jednak – jak długo taki liberalny marazm może trwać? Czy w Polsce faktycznie nie ma szans na powstanie czysto liberalnej partii, która sprawi, że ta oświeceniowa idea zagości trwale na naszym politycznym podwórku?

Zmarnowana szansa Trzaskowskiego

Na nadzieje wyborców „liberalno-liberalnych” wyrastał kontrkandydat Andrzeja Dudy w ubiegłorocznych wyborach Rafał Trzaskowski. Nie ulega wątpliwości, że głoszony przez niego program był znacznie bardziej progresywny obyczajowo niż to, co proponowała tradycyjnie jego macierzysta partia – Platforma Obywatelska. Sam Trzaskowski jest regularnym uczestnikiem i patronem,  jako prezydent miasta stołecznego Warszawy, corocznych parad równości. Jawnie opowiada się za liberalizacją prawa aborcyjnego oraz wyraźnym rozdziałem państwa od kościoła.

Nie bez przyczyny jednak użyłem w kontekście Rafała Trzaskowskiego czasu przeszłego. Niedługo po wyborach prezydenckich kapiszonem okazał się jego Ruch Wspólna Polska, który dziś wprawdzie zapowiada huczną imprezę Campus Polska Przyszłości na olsztyńskim Kortowie, lecz na obecną chwilę aktywność Ruchu na tym się kończy. Trzaskowski przegrał także wewnątrzpartyjną potyczkę o przywództwo z Donaldem Tuskiem. Skomplikowaną sytuację prezydenta Warszawy jako lidera obozu liberalnego w polskiej polityce dopełnia fakt, że 15 lipca podczas audycji w TOK FM zapowiedział, że będzie ubiegał się ponownie o prezydenturę stolicy w 2023 roku. Trudno bowiem wyobrazić sobie aktywnego samorządowca w roli lidera znaczącej siły politycznej na arenie ogólnokrajowej. Przynajmniej na obecny moment.

Z kolei Donald Tusk, jakkolwiek charyzmatyczny i sprawny retorycznie, wykorzystuje swoje atuty jedynie do zaciekłej krytyki partii rządzącej. Powrotu do liberalnej narracji z 2001 roku na horyzoncie nie widać. Ani w obecnej Platformie, ani w działalności Donalda Tuska trudno doszukiwać się wyrazistych argumentów na rzecz liberalizmu gospodarczego. Retoryka w kwestiach światopoglądowych także pozbawiona jest stanowczych i przejrzystych stanowisk.

Liberalny liberalizm młodych vs dwie polaryzacje

Czy to wszystko oznacza, że elektorat i polityce „liberalno-liberalni” nie mają żadnej przyszłości w polskiej polityce? Sądzę, że paradoksalnie będzie wręcz przeciwnie. Prawdziwą nadzieją polskiego liberalizmu jest młode pokolenie. Współcześni młodzi dorośli posiadają przeważnie wyższe wykształcenie i nierzadko szerszą świadomość społeczną niż ich rodzice czy dziadkowie. Dzięki technologii i rozwojowi mediów społecznościowych żyją na co dzień w świecie sieciowym, gdzie informacje i wiedza są na wyciągnięcie ręki. Daje im to znacznie większe możliwości edukacyjne i społeczne niż poprzednim pokoleniom.

Ponadto, młodzi dorośli nie funkcjonują już w tak hierarchicznym modelu społecznym jak ich rodzice i dziadkowie – gruntuje to szerszą samodzielność we wnioskowaniu i poszukiwaniu rozwiązań na otaczające ich problemy. Dostrzegalna jest też wyraźna laicyzacja i odejście od nauki Kościoła katolickiego, co potwierdzają kolejne sondaże i badania. Rzesza młodych ludzi łączy pracę i studia oraz utrzymuje się we własnym zakresie.

Zniesienie podatku PIT dla osób do 26. roku życia może sprawić, że dostrzegą oni istotne zalety liberalnych gospodarczo rozwiązań, ponieważ więcej pieniędzy trafia do ich kieszeni, dzięki czemu mogą indywidualnie decydować o swoich wydatkach.

W wyborach prezydenckich wśród młodych odnotowano  znaczne poparcie dla umiarkowanego Szymona Hołowni. Mimo pełnych emocji protestów po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku, jego ugrupowanie cieszy się dziś, według badania CBOS z lipca 2021 roku, wśród najmłodszych głosujących takim poparciem jak Lewica (14%), a nieco niższym niż Konfederacja (17%) czy Koalicja Obywatelska (18%).

Wskazuje to, że nie wszyscy młodzi wyborcy widzą się po prawej czy też lewej stronie politycznego sporu. Wchodzący w dorosłość, zwłaszcza ci zaradni i samodzielni, są często zwolennikami swobód liberalnych kojarzonych z Zachodem, a także skłonni do ciężkiej pracy na rzecz osiągnięcia indywidualnego sukcesu. Dla sporej części z nich wydaje się to bardziej atrakcyjne niż kolektywna aktywność na rzecz uciskanej mniejszości czy też cnotliwe i wymagające wyrzeczeń dążenie do osiągnięcia wspólnotowego celu.

Dlatego sądzę, że perspektywy na przyszłość dla „liberalno-liberalnych” środowisk w Polsce z pewnością istnieją. Wydaje się jednak, że niezbędne dla zbudowania takiego konsekwentnie wolnościowego elektoratu byłoby przełamanie polaryzacji politycznej.

Po pierwsze,  problemem jest skanalizowanie poparcia osób niechętnie angażujących się w sprawy publiczne z uwagi na zmęczenie obecnym sporem między PiSem i anty-PiSem, który młode pokolenie liberałów raczej odrzuca i nudzi.

Po drugie, niezbędne wydaje się również odejście od polaryzacji „wewnątrz” pokolenia. Według rozmaitych badań z ostatnich lat i miesięcy największym poparciem wśród młodych cieszą się Konfederacja i Lewica. Jak wskazywałem, powodem tych politycznych wyborów nie jest ani ich przesadna prawicowość wyborców Konfederacji (tu decydujący jest liberalizm gospodarczy), ani lewicowość wyborców Lewicy (tu decydujący jest liberalizm światopoglądowy). Paradoksalnie więc – oferta konsekwentnie liberalna mogłaby ich połączyć. Nie jest przecież przypadkiem, że wyborcy ci „spotkali” się dotąd raz – w drugiej turze wyborów prezydenckich, głosując w swojej większości solidarnie przeciwko Andrzejowi Dudzie, za Rafałem Trzaskowskim.

Ważne jest także, aby znalazł się charyzmatyczny lider, zdolny pobudzić tych działaczy partyjnych, którzy schowali swoje liberalne poglądy do kieszeni w imię walki z politycznymi oponentami czy też tych, którzy woleli poświęcić swoje idee dla fruktów władzy. Jak długo nikt taki się nie pojawi, obecny marazm liberalizmu w Polsce z pewnością będzie trwał dalej. Być może jednak, wraz z kolejnymi socjalno-konserwatywnymi inicjatywami rządu Zjednoczonej Prawicy, liberalna energia w polskim społeczeństwie ujawni się, a na scenie dojrzymy wyrazistego lidera i nową partię, która zaoferuje program prawdziwie liberalny zarówno w aspekcie gospodarczym, jak i światopoglądowym.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.