Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Ksiądz od sakramentów, świeccy od zarządzania parafią

Ksiądz od sakramentów, świeccy od zarządzania parafią Unknown author - Hungarian Codex, 2000, The differences of the Calvinism and Lutheranism [za:] Wikimedia Commons

Proboszcz wpuszczający wiernych w obszary wcześniej dla nich niedostępne sprawia, że tematy, takie jak finanse kościelne, przestają stanowić tabu. Skończmy pisać o potrzebie transparentności i zaufania między księżmi a świeckimi. Zastanówmy się, jak wymyślić na nowo instytucję parafii, aby osiągnąć te cele. Duchowny sprawuje posługę duchową, świeccy mają się wziąć za zarządzanie – oto najprostsza droga.

Esej pochodzi z numeru Pressji pt. Pobożny antyklerykalizm. Tekę w całości i nieodpłatnie możesz pobrać tutaj.

Nowoczesna parafia 

Poszukujący odpowiedzi na kryzys toczący Kościół katolicki publicyści i opinia publiczna zazwyczaj zwracają oczy w kierunku hierarchii kościelnej: biskupów i Watykanu. To te kręgi od stuleci kojarzą się z władzą i dekadencją, której przeciwstawiana jest szczera ludowa pobożność. Gdy patrzymy na to z tej perspektywy, jasne jest, że to właśnie zmiany w episkopacie determinują poprawę Kościoła. Oczywiście biskupi odgrywają w Kościele rolę kluczową – to oni niosą na swych barkach ciężar sukcesji apostolskiej, wyznaczają kierunek, w którym katolicy mają podążać w oczekiwaniu na ponowne przyjście Chrystusa. Dlatego zgorszenie płynące z ich strony zadaje największe krzywdy pozycji Kościoła jako autorytetu moralnego, wszystko w myśl zasady, że ryba psuje się od głowy.

Jednakże hierarchia kościelna, a nawet wszystkie osoby konsekrowane razem wzięte, stanowią zaledwie mały fragment tego największego chrześcijańskiego wyznania. Wśród katolików w Polsce wciąż pokutuje utożsamianie Kościoła z duchowieństwem. O tym, że świeccy katolicy w Polsce mają problem, by poczuć się integralną częścią Kościoła, napisano już wiele tekstów. Jednakże świadomość, że realna zmiana może dokonać się na niższych szczeblach Kościoła jest dużo słabsza. A to właśnie od kondycji parafii, podstawowej jednostki Kościoła tworzącej lokalne wspólnoty katolików, zależy, czy chrześcijaństwo przetrwa jedynie jako relikt i element historycznej tożsamości, czy też stworzy warunki do przeżycia i rozwijania wiary w nowym świecie.

Nacisk na wspólnotowość w parafiach kładł w polskim kościele zwłaszcza ks. Franciszek Blachnicki. Tomasz Terlikowski, autor najnowszej biografii ks. Blachnickiego, opisuje w niej nadzieje, jakie ks. Blachnicki pokładał w wychowawczym aspekcie działania parafii rozumianej jako łączenie i wspieranie katolickich rodzin w wychowywaniu swojego potomstwa. Już twórca Ruchu Światło-Życie zauważył, że katecheza w szkołach nie spełnia swoich założeń, jeśli dzieci nie otrzymają katolickiego wychowania w swoich domach. To dobra diagnoza i kierunek. Czy pobożne życzenie Blachnickiego, pisane bez ironii, da się realizować dziś w praktyce?

System Amerykański

Ks. Marcin Gładysz jest księdzem posługującym w Parafii Katedralnej pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Knoxville w Stanach Zjednoczonych. Do Ameryki trafił po 8 latach misji w Papui-Nowej Gwinei. Jak się okazuje, amerykańscy katolicy wykształcili bardzo oryginalny model parafii, w którym za standard przyjęto rozwiązania mogące w Polsce uchodzić za pionierskie.

Na wstępie należy przedstawić różnice między omawianą parafią a tym, co znamy z naszego polskiego podwórka. W stanie Tennessee, w którym znajduje się parafia w Knoxville, liczba katolików wynosi około 2% populacji. Fundamentalnie zmienia to system funkcjonowania Kościoła katolickiego z tak małą liczbą wiernych, dodatkowo rozproszonych na większym obszarze. Przynależność do parafii terytorialnych, jaką znamy z Polski, gdzie miejsce zamieszkania determinuje, do jakiego kościoła będziemy przypisani, traci tutaj rację bytu. W USA katolicy mogą zapisać się do dowolnej parafii, do której mają ochotę uczęszczać, nawet jeżeli jakaś inna znajduje się bliżej ich miejsca zamieszkania. Ten system, a także niewielki odsetek katolików w niektórych diecezjach powodują, że wspomniana wspólnota ma dużo większe szanse zaistnieć niż w naszym kraju. I choć dobrowolność w wyborze parafii nie miałaby sensu w naszym kraju ze względu na dużo większe obłożenie kościołów, tak wiele innych rozwiązań przyjętych przez Kościół katolicki w Ameryce mogłoby być zaimplementowanych u nas.

„Kiedy ksiądz spotyka się np. z narzeczonymi chcącymi zawrzeć sakrament małżeństwa i pada pytanie, ile to będzie kosztowało, zawsze odpowiadam, że w tej sprawie muszą się kontaktować z koordynatorem imprez parafialnych, bo ja na temat pieniędzy nie rozmawiam. Jeśli o nie chodzi, to jest ustalona jedna pensja dla wszystkich księży, niezależnie od tego, na jakiej są parafii. Suma ta jest z góry ustalona przez diecezje, dlatego księża nie pobierają żadnych innych opłat za swoją służbę. Dochody ze ślubów, pogrzebów czy intencji mszalnych wpłacane są na konto parafialne i z tych pieniędzy wypłacana jest stała pensja dla księdza”.

Rozwiązanie jasne i konkretne. Kapłan nie jest od kwestii finansowych, tym zajmują się wyspecjalizowani pracownicy parafii. Pozwala to na lepszy podział obowiązków: każdy zajmuje się tym, na czym zna się najlepiej. Kompletność tego systemu ujawnia się zwłaszcza na polu wynagrodzeń – ustalane z góry pensje, których wysokość jest powszechnie znana, to nowy poziom transparencji, który może pomóc odczepić od Kościoła łatkę szarej strefy i uchylania się od podatków. Dopytany o drażliwy temat cenników ks. Marcin precyzuje, że jedyną stałą opłatą jest ta za ceremonię ślubną.

Na uwagę zasługuje też fakt, że pracownicy parafii zatrudniani są z pełnym uwzględnieniem wszystkich umów i zgodnie z prawem. Ta oczywista zasada jest regularnie naginana w naszym kraju, gdzie standardem jest praca na czarno, oferowana organistom i gospodyniom prowadzącym plebanie. Ponadto ustalenie jednej pensji dla wszystkich księży w diecezji umożliwiłoby sprawiedliwszy podział zarobków – małe, biedne parafie w niektórych częściach Polski nie musiałyby być miejscem zsyłki w takim stopniu, jak funkcjonuje to obecnie, bo choć aspekt ekonomiczny nie musi być wcale wyznacznikiem chęci podjęcia pracy w danej parafii, to brak troski w tym aspekcie motywowałby do pracy w trudniejszych duszpastersko miejscach.

Zarządzanie parafią w USA jest dużo bardziej sformalizowane niż w Polsce. Dla przykładu tamtejsze kancelarie parafialne przypominają biura małych firm i tylko krzyż na ścianie oraz sąsiedztwo świątyni przypominają o tym, czym zajmują się ludzie tam zatrudnieni. Ta obserwacja znajduje pokrycie w słowach ks. Gładysza: „Kancelaria parafialna funkcjonuje zupełnie inaczej niż w Polsce. Przede wszystkim w parafii zatrudnione są osoby świeckie, na cały lub pół etatu, jak np. recepcjonistka, księgowa, koordynator grup młodzieżowych, koordynator uroczystości parafialnych, dyrektor muzyczny. Ogólnie w naszej parafii zatrudnionych jest 10 osób. Jeśli ktoś przychodzi do kancelarii po jakieś zaświadczenie czy w sprawach nie duchowych, to spotyka się właśnie z koordynatorami różnych działalności parafialnych. Z księdzem spotyka się, jeśli potrzebuje pomocy duchowej, np. spowiedzi”.

Oczywiście należy wziąć pod uwagę fakt, że liczba pracowników zależy w dużej mierze od rozmiarów parafii oraz jej zapotrzebowania i nie wszędzie tak rozwinięte struktury będą potrzebne. Może się jednak rodzić obawa, czy opisywany tutaj model parafii nie przesuwa się w stronę nadmiernej biurokratyzacji. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla proboszcza?

„Nad finansami w parafii pieczę sprawuje księgowa oraz Rada Finansowa, na której czele stoi parafianin. Proboszcz występuje tutaj jako zarządca tego, czym dysponuje parafia, ale w pełnej współpracy z Radą Finansową. Wszystkie wydatki są rozpatrywane przez tę radę, ustala ona również budżet parafii na każdy rok” – stwierdza ks. Gładysz.

Główne dochody parafii to niedzielna taca, jak również intencje mszalne i tzw. Iura Stolae (dobrowolna ofiara wiernych w podziękowaniu za posługę sakramentalną). Z tych pieniędzy są wypłacane pensje dla pracowników i księży, ale też utrzymywany jest kościół i plebania. „Wysokość pensji księży, jak i sumy wpłacone na konto parafialne są znane wszystkim” – wyjaśnia ks. Marcin, który nie ukrywa, że preferuje model amerykański.

Jedną z bardzo ważnych, bo bardzo ludzkich jego zalet, jest ucięcie plotek na temat stanu życia duchownych. Jeśli w USA trafi się ksiądz będący np. fanem motoryzacji, to jeśli tylko zaoszczędzi pieniądze na wymarzony samochód, nikt w parafii nie będzie miał z tym problemu, a najprawdopodobniej byłby to także powód do świętowania całej wspólnoty. W Polsce taki kapłan byłby prawdopodobnie skazany na ciągłe teksty za plecami pokroju „ale się wozi za nasze” lub inne, gorsze nieprzyjemności.

Nie chciałbym, żeby ten tekst przekształcił się w analizę modeli ekonomicznych parafii w wybranych państwach, ale równocześnie uważam, że poruszenie tego zagadnienia jest istotne dla głównego wątku – budowania owej wspólnoty wspólnot. Zaproszenie kogoś do partycypacji w tak ważnej sferze jak finanse to dowód zaufania i dojrzałości, zarówno proboszcza, jak i parafian, zwłaszcza jeżeli odbywa się to w stopniu tak zaawansowanym, jak ten w parafii w Knoxville. Czym innym jest bowiem stworzenie przestrzeni do pogłębiania duchowości we wspólnocie parafialnej, a czym innym umożliwienie zatroszczenia się o nią i udział w planowaniu jej przyszłości.

Koniec końców, jakiekolwiek mielibyśmy zdanie na temat roli proboszcza, wikarych, rady parafialnej itd. w działaniu parafii, musimy zauważyć, że księża w parafiach się zmieniają – czasami co 4 lata, czasami co 20 lat, ale jednak następuje nieunikniona rotacja osób na stanowiskach. Tymczasem parafianie trwają, choć w dobie popularności tzw. churchingu nawet to nie jest pewne, więc tym bardziej trzeba szukać pola do rozwoju, zwłaszcza przy obecnym tempie sekularyzacji w Polsce. Jednak realizowanie posoborowego modelu parafii na poziomie zarządzania finansami to nie wszystko. To przecież nie firma usługowa, ale wspólnota religijna.

300 radykałów i 40 nawróconych małżeństw

Ks. Ryszard Nowak od 11 lat pełni posługę proboszcza w Parafii pw. św. Michała Archanioła w Orzegowie w Archidiecezji Katowickiej. Choć wspomina, że na tę małą parafię w jednej z dzielnic Rudy Śląskiej trafił „w nagrodę”, gdy podpadł jednemu z biskupów po szczerym wywiadzie na temat aktualnej kondycji Kościoła, to zyskał popularność jako charyzmatyczny proboszcz, którego nieszablonowe podejście wydaje się wręcz wyjęte z nauk twórcy Ruchu Światło-Życie. Ks. Ryszard Nowak podkreśla to w następujących słowach: „Już jako nastolatek byłem kształtowany w wizji ks. Blachnickiego, czyli parafii jako wspólnoty wspólnot, gdzie jest wiele różnych grup, wiele różnych propozycji, możliwości, żeby człowiek zrealizował bardziej indywidualną, osobistą relację z Jezusem, ale w gronie osób, które mają np. podobną wrażliwość czy upodobania”. Ks. Nowak już jako kapłan kontynuował posługę w Ruchu Światło-Życie, od 1995 roku pełnił w niej m.in. funkcję Moderatora Centralnej Diakonii Modlitwy, czyli części Oazy odpowiedzialnej za formację modlitewną i modlitwę wstawienniczą.

„Na początku mojej posługi w parafii, zaraz po pierwszej mszy, przeprowadzono ze mną wywiad. Wydaje mi się, że ciągle wprowadzałem w zakłopotanie panią, która zadawała mi pytania, ponieważ odpowiadałem inaczej, niezgodnie z tradycyjną tezą, którą sobie prawdopodobnie przyjęła. Powiedziałem wtedy m.in., że chciałbym spróbować prowadzić parafię w sposób, który kard. Karol Wojtyła określił jako eklezjologię Soboru Watykańskiego II, przełożoną na język pewnego ruchu, działania”. Czym więc charakteryzuje się taka posoborowa parafia? Czy Orzegów pod „rządami” ks. Nowaka przekształcił się w lokalne centrum żywej ewangelizacji?

Gdyby przyjrzeć się parafii z zewnątrz, prawdopodobnie nie wywarłaby większego wrażenia. Pod kątem statystyk widać, że oddziałują na nią zmiany zachodzące w podejściu Polaków do Kościoła i religijności. Liczba osób deklarujących się jako katolicy spada (83% w 2011 roku w porównaniu do 97% w 1991 roku), rośnie natomiast liczba głęboko wierzących (10% w 1991 w stosunku do 20% w 2011). Najnowszych danych jeszcze nie ma, ale ksiądz proboszcz potwierdza, że parafia wpisuje się w tendencję spadkową religijności w Polsce. Znamienne jednak, że pomimo tego ksiądz patrzy na niektóre z tych zmian z optymizmem. „Na początku mojej posługi mówiłem, że chciałbym, aby w parafii było takie »Wojsko Gedeona«: około 300 zaangażowanych osób. Tych, którzy są w grupach, jest ponad 300” – zaznacza.

Do określenia „Wojsko Gedeona” ksiądz Nowak podczas naszej rozmowy wraca jeszcze kilkukrotnie. Można dostrzec, że jego celem jest właśnie wzmocnienie tych głęboko zaangażowanych, a nie utrzymanie w Kościele tych, których określił mianem praktykujących-niewierzących. Sam to zresztą przyznaje: „Moja idea od samego początku była taka, że parafia to nie jest kościół, myślę o budynku, o miejscu spotkania. Parafia to ludzie mieszkający w jej obrębie. Czasami myślimy trydencko: proboszcz jest odpowiedzialny za zbawienie dusz. Ja nie muszę na szczęście nikogo zbawiać, bo mam świadomość, że Pan Jezus już to zrobił i nie muszę go wyręczać. Natomiast moim zadaniem jest, żeby spróbować stworzyć taką płaszczyznę spotkania, żeby oni tego Jezusa rzeczywiście mieli szansę w ogóle spotkać”.

Nie oznacza to jednak, że tzw. letni katolicy niebędący częścią owych „Wojsk Gedeona” nie mają czego szukać w parafii ks. Nowaka. Tak naprawdę jego podejście do takich osób proszących o przyjęcie tego czy innego sakramentu zaskakuje wrażliwością i zrozumieniem. „Moją rolą w kontekście sakramentów jest bycie szafarzem. Szafarzem nie od szafy freudowskiej, tylko od szastania, szafowania, hojnego rozdawania. I tak rozumiem swoją posługę. Jeśli Pan Bóg dał mi takie powołanie, to moją rolą w miarę moich możliwości jest umożliwienie temu, kto prosi, otrzymania tego, o co prosi. Czyli zakładam, że jeżeli o coś prosi, to znaczy, że ma dobrą wolę. Niekoniecznie ma wiedzę i świadomość, ale dobrą wolę właśnie”.

Nie oznacza to oczywiście, że w Orzegowie każdy otrzyma wszystko, czego zapragnie, ale to podejście oparte na otwartości i chęci dialogu sprawiło, że ks. Nowakowi udaje się czasami nawracać osoby, które początkowo podchodziły do tematu jedynie formalnie lub zwyczajowo. „Jeżeli jest sytuacja nieregularna, czyli konkubinat albo związek cywilny, i te osoby przychodzą ochrzcić dziecko, to zawsze staram się rozmawiać. Mówię: »proszę się nie martwić, prosicie państwo, to ochrzcimy, ale też możemy przy okazji porozmawiać, bo widzę, że jest coś, w czym mogę wam pomóc«. Taki sam proces zachodzi na kolędzie, staram się rozmawiać, zostawiam numer telefonu. Na przestrzeni ostatnich 10 lat zostało uzdrowionych około 40 małżeństw. 40 związków sakramentalnych. Ci ludzie są prawie codziennie w kościele, bo odczuwają wdzięczność, że nareszcie mogą w pełni uczestniczyć w Eucharystii. To się wzięło z rozmowy” – zaznacza ks. Nowak.

Tylko tyle i aż tyle. Ksiądz niebędący surowym strażnikiem sakramentów, ale pasterzem potrafiącym znaleźć w prośbie o chrzest dziecka (podyktowanej wyłącznie zwyczajem) szansę na nawrócenie rodziców. To zupełnie co innego, niż udzielić sakramentu dziecku niewierzącej rodziny dla wygody niewchodzenia w konflikt. Tutaj sakrament dla dziecka staje się podstawą dalszej ewangelizacji całej rodziny. Z tej perspektywy to odmowę jego udzielenia można rozumieć w kategoriach drogi na skróty.

***

Ani przykład amerykański, ani polski nie stanowią pretekstu do wręczenia laurki opisanym duchownym. Jednakże pewne jest to, że funkcjonowanie ich wspólnot wyróżnia się pozytywnie na tle typowych polskich parafii. Sądzę, że z doświadczeń ks. Gładysza wynika, że nie ma innej drogi budowania zaufania z wiernymi na poziomie kościelnej „biurokracji” niż zeświecczenie finansów będących w dyspozycji lokalnej wspólnoty. Posługa ks. Nowaka pokazuje, że dziś skuteczna ewangelizacja zależy przede wszystkim od wysiłku wkładanego w pracę ze względnie niewielką grupą zaangażowanych osób, a także tych, którzy takiej pomocy najbardziej potrzebują.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.