Równość nie jest seksowna
Zbyt łatwo zamknęliśmy Pięćdziesiąt twarzy Greya w szufladce z napisem „głupi, prostacki romans sado-maso”. Tymczasem powieści E.L. James to prawdziwy fenomen kulturowy ostatnich lat, który powinien stanąć ością w gardle zarówno feministkom, jak i konserwatystom.
Kilkadziesiąt milionów egzemplarzy książek sprzedanych na całym świecie oraz dwie kinowe ekranizacje po blisko pół miliarda zysku każda nasuwają pytanie o grunt, na którym wyrósł fenomen opowieści o studentce filologii Anastasii Steel i konsekwencji jej pierwszego spotkania z tajemniczym i bajecznie bogatym Christianem Greyem. Jak to się stało, że to właśnie ta opowieść rozpaliła wyobraźnię milionów czytelników oraz widzów pomimo wszystkich swoich oczywistych mankamentów? W sukurs przychodzi nam na szczęście socjolog Eva Illouz i jej książka Hardkorowy romans. Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo.
Annie Wilkes jest najważniejsza
Współczesne wydawnictwa coraz częściej traktują literaturę jako zwyczajny produkt, który jest tym cenniejszy, im lepiej się sprzedaje. Urynkowienie literatury pociągnęło za sobą rozbudowę działów marketingu, często skupiając się na jej „produkowaniu” pod gusta klientów na podstawie badań, statystyk i obserwacji. Właśnie stąd biorą się autorzy pokroju najlepiej zarabiającego pisarza świata Jamesa Pattersona, który korzystając z zespołu ghost writerów,wydaje nawet kilkadziesiąt tytułów rocznie. Dlatego też wydawnictwa coraz częściej same zgłaszają się do autorów, zamawiając całe serie wydawnicze i licząc z góry, że cały ten quasi-fabryczny biznes rodem z literackiej taśmy produkcyjnej Forda przyniesie im krociowe zyski. Za wszystkim tymi zjawiskami stoi chęć dostarczenia możliwie uniwersalnego produktu, który przypadnie do gustu jak najszerszemu gronu odbiorców. Jednak we wszystkich tych przypadkach czytelnicy pozostają bierni w procesie wydawniczym. Inaczej niż w przypadku Pięćdziesięciu twarzy Greya.
W powieści Misery Stephena Kinga samotna kobieta, Annie Wilkes, łamie nogi i więzi pisarza Paula Sheldona, aby ten pod jej dyktando pisał kolejne rozdziały jej ulubionej powieści. U Kinga mamy do czynienia z sytuacją, kiedy nad fabułą siłą stery przejmuje czytelnik. To, co było horrorem u Kinga, stało się błogosławieństwem E.L. James, która dobrowolnie oddała pisanie powieści w ręce czytelników, stając się właściwie ich „sekretarzem”.
Pięćdziesiąt twarzy Greya zrodziło się bowiem jako fan fiction, produkt internetowych użytkowników forum, mających bezpośredni wpływ na rozwój fabuły wraz z publikacją na forum kolejnych odcinków opowieści James. Dzięki temu autorka, niczym przedsiębiorca korzystający z zasady szybkiego wejścia z produktem na rynek, na bieżąco dostosowywała ją do gustu i preferencji czytelników.
To zaś sprawiło, że ostateczny kształt powieści nie odzwierciedla już pojedynczej wizji autorki, ale jest zbiorową fantazją całej grupy „literackich prosumentów”. Oznacza to, że świat Pięćdziesięciu twarzy Greya, który stał się fenomenem zanim jeszcze trafił do księgarni,dostarcza nam bezcennego materiału do opisu jego twórców.
Fantazja lękiem podszyta
Chociaż odbiorcami cyklu E. L. James bywają także mężczyźni, stanowią wśród nich zdecydowaną mniejszość, a ich zdolności percepcyjne ograniczają się głównie do wątków erotycznych. Prowadzi nas to do konkluzji, że architektami świata Pięćdziesięciu twarzy Greya są kobiety i to kobiecej fantazji jest on egzemplifikacją. Pozwala nam to zrozumieć, dlaczego romans bohaterów przeradza się w małżeństwo, seks BDSM przypomina raczej frywolne igraszki z przeciętnej sypialni, a świat przedstawiony, chociaż pozornie najeżony przeciwnościami losu, nigdy nie wymyka się pannie Steel z rąk. To tłumaczy nam także, dlaczego ekranizacje cyklu wyglądają bardziej jak senne marzenia czy wystylizowana bajka, pozbawiona wszelkich chropowatości rzeczywistego świata. Nie jest to jednak krytyka powieści, ale raczej zwrócenie uwagi na jego błędną interpretacje i związane z nim oczekiwania.
To, co fundamentalne dla interpretacji Illouz, to teza, że seks pokazany w Pięćdziesięciu twarzach Greya jest jedynie rodzajem furtki dla wprowadzenia opowieści klasycznej, znanej już od czasów Charlotte Bronte i jej Dziwnych losów Jane Eyre – formuły zwykłej dziewczyny i tajemniczego, władczego mężczyzny, który zakochując się w niej i zostaje za sprawą jej miłości i jego oddania dla niej zupełnie odmieniony. Dziś ta klasyczna formuła potrzebuje maski, bo jak twierdzi Illouz „w nowej kulturze autonomii seksualnej nie wypada mówić głośno o fantazji o absolutnej miłości”. Co oznacza, że potrzeba monogamicznej miłości została zamknięta w kategorii tabu, jako hamująca dążenia emancypacyjne kobiet. Nie musimy się z tą interpretacją zgadzać, jednak rozczarowanie, jakie przynosi nastawionym na wątek erotyczny widzom ekranizacji cyklu, może być dowodem na to, że to właśnie sama relacja i emocje stanowią pierwszy plan opowieści.
Pięćdziesiąt twarzy Greya jest więc fantazją o związku, który łączy sferę seksualności z potrzebą miłości rodem z XIX-wiecznej powieści, a to wszystko w formie fabularyzowanego poradnika o relacjach damsko-męskich.
Relacjach, które na skutek ewolucji ich kształtu z modelu patriarchalnego w partnerskie, bardzo się skomplikowały. Złożoność współczesnych związków polega bowiem na ich mocno negocjacyjnym charakterze i braku sztywnych ról. Dlatego odczytując Pięćdziesiąt twarzy Greya w jedyny możliwie właściwy sposób – jako zamknięty i pełny cykl – odkryjemy, że Ana jest XIX-wieczną bohaterką klasycznego romansu przeniesioną w XXI wiek i z tymże wiekiem się zmagającą.
Zmagania z ponowoczesnością
Jednym z jego symboli jest Christian Grey, reprezentujący wszystko to, co Illouz definiuje jako prototyp seryjnej seksualności pod egidą rynku. Hipermęską kompilacją elementów, na które składa się jego bogactwo, uroda, potencja, status społeczny czy gust.
Wszystko to, co premiuje dzisiejsza kultura, jako idealne cechy atrakcyjności. Jednak fundamentalnym dla pożądania Any względem Christiana jest jej podziw dla jego typowo męskich cech charakteru. Jest dominujący, władczy, zaborczy, zdecydowany, nie pyta o zdanie i nie negocjuje. Posiada wszystkie cechy mężczyzny sukcesu, sprawując pełną kontrolę nad sobą i otoczeniem. Illouz przywołuje w tym miejscu tezy książki A Vindication of Love Cristiana Nehringa mówiące, że równość zwyczajnie nie jest seksowna, a mężczyźni, którzy funkcjonują w paradygmacie częstych negocjacji z kobietą, są mniej pociągający. Jednak pożądanie to stoi w sprzeczności z innym imperatywem – fundamentem współczesnej tożsamości, czyli autonomią. Ana chociaż pożąda Christiana, nie może pozwolić sobie na ograniczenie swojej jednostkowej samodzielności.
Problemy bohaterki są dwojakiego rodzaju. Chociaż rewolucja seksualna pozwala kobietom na równi z mężczyznami dążyć do przyjemności, to skutkiem ubocznym jest gigantyczny lęk, że seksualność rekreacyjna, szczególnie w wydaniu męskim, wolna jest od emocjonalnego zaangażowania. Ana nie jest pewna, czy Christian na pewno przeżywa ich seks jako oderwany od uczuć. Podejmuje więc próbę wydobycia na światło dzienne wycofanej emocjonalności kochanka, który będąc reprezentantem seryjnej seksualności skupia się na kolejnych podbojach, postrzegając relację z kobietami na zasadzie dobrowolnej, czystej transakcji. Jedyną możliwością zmiany tego układu jest miłość.
Momentem przełomowym jest więc decyzja o odejściu Any od Christiana i odstąpienia od dotychczasowego seksualnego kontraktu. Ten nieznoszący sprzeciwu mężczyzna uznaje jej autonomiczność, a dzięki temu pożąda jej tym bardziej i ostatecznie zakochuje się w niej. Pod wpływem miłości do Anastasii przekształca się on z sadystycznego w romantycznego kochanka. Tak realizuje się obecna w kulturze od lat opowieść o potężnym mężczyźnie, który za sprawą miłości kobiety i do kobiety, koniec końców odkrywa swoje głęboko skrywane emocje.
Miłość poprzez swoją nieracjonalność i pierwotność jest zagrożeniem dla wolności, stanowiącej fundament współczesnej kultury. Tak więc, jak pisze Illouz, „autonomia i namiętność stały się przeciwnymi wartościami”. Cała fantazja świata E.L. James jest więc zasadzona właśnie wokół tego napięcia między pożądaniem a autonomią. Wolnością wyboru chociażby partnera seksualnego a potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa i zaufania do relacji, która realizuje się właśnie w modelu romantycznej miłości. Jak pisał Zygmunt Bauman w eseju Ponowoczesność jako źródło cierpień – „Bóle, rozterki, zgryzoty typowe dla ponowoczesnego świata legną się w społeczeństwie, które oferuje ekspansję wolności osobistej w zamian za kurczenie się zakresu bezpieczeństwa jednostkowego losu”. To bezpieczeństwo zapewnia Anie miłość Christiana Greya, po tym jak udało się jej przekształcić machystowską męskość w model charyzmatycznego opiekuna i partnera. Trwałość i stabilność relacji możliwa jest dzięki miłości, która redukuje w związku nieustanną obawę związaną z utrzymaniem wystarczającego poziomu atrakcyjności dla partnera i ciągłego zagrożenia jego odejściem w poszukiwaniu nowych doznań u boku innej osoby. Ostatecznie przyjęty kształt ich relacji oparty jest więc na seksualnym pożądaniu Any i jej uległości w tej materii oraz silnej autonomizacji i niezależności względem Christiana w życiu codziennym.
Seks przedstawiony w Pięćdziesięciu twarzach Greya jest nie tylko kostiumem, ale także sposobem na odtworzenie przednowoczesnej formy związków, opartych na dominacji mężczyzn.
Poprzez BDSM Ana pozwala zdominować się Christianowi, co stanowi spełnienie jej pożądania, jednak poza umownym „czerwonym pokojem” ich relacje, zgodnie z nowoczesną formą związków, powracają do reguł partnerskich. Nie ma w nich miejsca na dominację kogokolwiek. Pożądanie seksualne i miłość, obie determinowane emocjami oraz potrzeba autonomii wynikająca z dzisiejszego prymatu racjonalności i wolności jednostki, to dwie przeciwstawne, działające na siebie siły, które chociaż wykluczające, w trylogii znajdują swoje rozwiązanie w samonapędzających się sprzecznościach. Pożądanie i miłość wystawiające na zagrożenie uzależnienia od drugiego oraz walka o autonomię, która generuje w drugim jeszcze większe pożądanie. Sprzeczność ta w trylogii buduje samonapędzający się system utrzymujący związek.
Lewica czy prawica?
Nie trzeba nikogo przekonywać, że współczesne związki różnią się w znaczący sposób od tych zawieranych jeszcze ćwierć, może pół wieku temu, a praca nad nimi wymaga dużo więcej wysiłku i umiejętności. W empiryczny sposób dowodzi tego w swoim tekście Jacek Kaniewski, który opisuje, dlaczego współczesne małżeństwa są niemal skazane na klęskę. Pięćdziesiąt twarzy Greya przynosi nam jeden ze scenariuszy rozwiązujących problem budowania relacji zarówno wypełnionych namiętnością, jak i nie negujących ich partnerskich relacji.
Wytyczenie granicy między tym, co konserwatywne i klasyczne a tym, co nowoczesne i postępowe jest w przypadku Pięćdziesięciu twarzy Greya niejednoznaczne. Bo co prawda mamy do czynienia z seksualizacją relacji, która zaczyna się od kontraktu, ale wieńczy ją małżeństwo, dzieci i szczęśliwa miłość.
Może więc BDSM nie powinien być przeklinany przez konserwatystów jako desakralizacja seksu, jeżeli ma on być współczesnym, pokręconym sposobem budowania trwalszych relacji w świecie nieseksownej równości i imperatywu ciągłego wyboru?
A może to feministki powinny zrozumieć, że rewolucja seksualna zjadła własne dzieci i jednymi z ich największych ofiar są właśnie kobiety, które tak jak w powieści zawsze stają przed problemem uprzedmiotowienia? No i wreszcie, czy na pewno seks jest maską dla opowieści o współczesnej relacji, a nie pierwszym softporno dla kobiet, po które nie bały się sięgnąć ze względu na rozgrzeszające je, romantyczne tło? Pewne jest, że w cyklu E. L. Jamesznajdziemy kilka ważnych pytań i diagnoz, na które odpowiedzi powinniśmy czym prędzej poszukać.