Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Brzyski  1 lutego 2017

Smog zwiastuje rewolucję

Bartosz Brzyski  1 lutego 2017
przeczytanie zajmie 5 min

Problem smogu to tylko pierwszy zwiastun oczekiwań, jakim będą musieli sprostać polscy politycy w nadchodzących latach.

Dzisiaj najgłośniej dyskutujemy o zanieczyszczeniu powietrza, w cieniu (dosłownie) pozostaje kwestia dostępu do miejskich terenów zielonych, z tyłu majaczą już coraz wyraźniej hasła o czystych i zdatnych do kąpieli rzekach, rekultywacji miejskich plaż, wreszcie – sprawa architektonicznego czy krajobrazowego ładu w polskich miastach. Samorządowcom i politykom, zamykającym te aspiracje w worku z napisem „lewactwo” coraz trudniej będzie walczyć o wyborcze zwycięstwo. Czeka nas rewolucja, a na jej sztandarach znajdą się hasła dotyczące podnoszenia standardu i jakości naszego życia.

Transformacja ustrojowa miała twarz Stadionu Dziesięciolecia wraz z tysiącami straganów, na których rodziła się polska przedsiębiorczość. Później była „Polska w budowie”, czyli wielkie marzenie o infrastrukturalnym skoku, który dzięki unijnym pieniądzom zbliży nas do wymarzonej Europy. Jednym z symboli rosnących ambicji było przekształcenie starych straganów w nowe sale konferencyjne – Stadion Dziesięciolecia zamienił się w Narodowy. Dziś, kiedy nie musimy się już wstydzić za jakość naszych dróg, pozbyliśmy się obskurnych dworców i przejechaliśmy miliony kilometrów Pendolino, przyszedł czas na nowy etap „równania” do Zachodu.

Polacy dostrzegli, że samo uporządkowanie przestrzeni już im nie wystarcza. Zamiast wybetonowanych placów, wolą bujną zieleń. Zamiast bloków w pastelowe pasy, stonowane barwy, czasem przykryte oryginalnym muralem. Niekoniecznie chcą już przebijać się przez miasto samochodem, skłaniając się raczej do Szybkiej Kolei Aglomeracyjnej. Chcą także szerszych chodników i węższych ulic, ścieżek rowerowych i placów zabaw. Kolejne, jakże słuszne, postulaty zmuszające polityków do coraz lepiej zaplanowanych inwestycji i coraz bardziej złożonych zmian. Co niekoniecznie im się podoba.

Jak bowiem pogodzić aspirację tych, którzy oczekują realizacji postmaterialnych potrzeb z tymi, dla których kupno najtańszego węgla do ogrzania mieszkania jest realną koniecznością? Nie można mówić jednocześnie do jednych i drugich. Dziś przed takim dylematem stoją polscy politycy. Dotychczas podstawową bazą dla PiS-u byli ci ubożsi, i to ze względu na nich partia rządząca nie chciała daleko idących ograniczeń środowiskowych. Rzeczywistość wyborcza jest jednak nieubłagana – PiS będzie musiało pójść na ustępstwa, bowiem inaczej w większych miastach nie tyle nawet pozbawia się szans na zwycięstwo, co przyzwoity wynik jako taki.

O jakość życia coraz głośniej zaczynają się upominać bowiem nie tylko „lewacy”, ale wszyscy ci, dla których troska o zdrowie, jakość otoczenia i estetykę nie są już fanaberią. I nie jest to nic złego.

Wręcz przeciwnie – dziś Prawo i Sprawiedliwość oswaja się z myślą o zmianach, jakie ujawnił ogólnopolski smog i kalkuluje, gdzie wyznaczyć rozsądną linię, aby pogodzić interesy jednych i drugich.

Warto wzorować się na naszych zachodnich sąsiadach. Niemiecki zwrot ku ekologii jest sprzężony z możliwościami wytwórczymi niemieckiej gospodarki. Jest to efektywny model, w którym zmiany sposobu myślenia stanowią koło zamachowe rodzimej gospodarki. Już dziś, analizując te trendy, polskie start-upy konstruują specjalne czujniki do pomiaru czystości powietrza, które już pojawiają się w kolejnych gminach. Teraz czas, aby państwo i samorządy świadomie dały możliwość realizacji zamówień przez polskie firmy, aby na podnoszeniu standardu życia zyskała przede wszystkim polska gospodarka. Jeżeli wydawać publiczne pieniądze na dofinansowania, niech nie finansują one zagranicznych firm, ale te krajowe.

Nie wszystko musi zostać wtłoczone w ramy walki ideologicznej. Sztuką jest pojawiające się wyzwania jak najlepiej wykorzystać.