Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  10 grudnia 2014

Dziennikarstwo za 5 groszy

Piotr Kaszczyszyn  10 grudnia 2014
przeczytanie zajmie 2 min

Dzisiejsza okładka „Polityki”: szef PiS wystylizowany na generała Jaruzelskiego i podpis Prezes Kaczyński ogłasza stan wojenki. Pierwsza reakcja? Żarciki. No bo wiadomo, Kaczyński jest niski i nie ma konta w banku. Później pojawia się zasępienie nad losem kraju. Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę, że PiS to IV RP, duchota i podpalanie Polski. A ofiary stanu wojennego? Oj tam, oj tam. Nie pamiętasz już Hoffmana i Macierewicza?

Czy w ferworze walki medialnej jest jeszcze miejsce dla etycznych granic, za którymi porzucamy miecze i klawiatury? Redakcja „Polityki” stwierdziła, że moralna wrażliwość jest dobra dla leszczy i postanowiła polecieć z tematem na ostro. Bo wiadomo, cel uświęca środki – stan nadzwyczajny (wojenny) każe nam wykorzystać nadzwyczajne środki, aby powstrzymać Kaczafiego i jego autorytarno-Orbanowsko-Putinowskie zapędy.

„Polityka”, stosując swoją śmieszkową taktykę, upiekła jednocześnie dwie pieczenie na jednym ogniu.

Po pierwsze postanowiła ostatecznie wykpić Kaczyńskiego, wrzucając go w za duże buty groteskowego watażki-warchoła. Trochę jak rozczulający Hitler z „Dyktatora” Chaplina.

Problem w tym, że w dzisiejszych okolicznościach tę rolę powinien odgrywać nie Kaczyński, ale Czesław Kiszczak. Ale były szef MSW jest przecież stary i chory, nie bądźmy bez serca. Tutaj pojawia się druga pieczeń, która już taka smaczna nie jest. Zamiast tego staje w gardle i każe zapytać, czy zestawiając Jaruzelskiego z Kaczyńskim, redakcja „Polityki” nie rozmieniła jednocześnie na drobne tragedii stanu wojennego. Bo skoro można tak beztrosko, mrugając porozumiewawczo do czytelników, wymieniać Jaruzelskiego na Kaczyńskiego oraz żonglować internowaniem i śmiercią ofiar 13 grudnia, podstawiając pod nią organizowany przez PiS , zgodnie z art. 57 Konstytucji, marsz, to chyba jakaś granica moralnej przyzwoitości została przekroczona? A może nie ma co się oburzać? W końcu nestor „Polityki” Daniel Passent w nagrodę za owocną współpracę z Jerzym Urbanem został pominięty w czasie słynnej weryfikacji dziennikarzy w następstwie wprowadzenia stanu wojennego. A później, w ramach „przysługi za przysługę”, wielokrotnie bronił na łamach „Polityki” decyzji o jego wprowadzeniu.

Żeby postawić sprawę jasno: nie popieramy w żadnym stopniu marszu, jaki chce zorganizować PiS 13 grudnia.

Uważamy, że właściwszą od wychodzenia na ulice i narracji o sfałszowanych wynikach reakcją na nieprawidłowości, jakie pojawiły się wokół wyborów, jest wykorzystywanie dostępnych narzędzi prawnych, o czym wielokrotnie w ostatnich dniach pisaliśmy. Ale nazywanie legalnej manifestacji wprowadzaniem „stanu wojenki” jest myśleniem szalonym, rodem z „Roku 1984” Orwella. Wojna to pokój…, jak to leciało dalej?

I sprawa druga, tak przy okazji. Nonszalancja, z jaką roześmiana redakcja „Polityki” potraktowała autora stanu wojennego, skłania nas do przekonania, że wciąż warto przypominać o tym haniebnym wydarzeniu. Jedną z takich inicjatyw jest akcja „Młodzi Pamiętają”. Bo wolelibyśmy, żeby dziennikarze w naszym wieku nie bawili się w takie szarże jak ekipa Jerzego Baczyńskiego, która śmieszkując z Kaczyńskiego i przedstawiając konstytucyjne prawo do zgromadzeń publicznych jako podpalanie Polski, wykorzystuje do tego postać Wojciecha Jaruzelskiego.