Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  21 października 2014

Kręcę bekę z Twojej starej

Piotr Kaszczyszyn  21 października 2014
przeczytanie zajmie 4 min

Nie ma postawy bardziej obcej współczesnej kulturze, a przede wszystkim jej popkulturowej odmianie, niż ta wynikająca ze słów Emmanuela Mouniera: Osoba osiąga pełnię dojrzałości dopiero wtedy, kiedy dokona wyboru rzeczy droższych nad życie. Dzisiaj fundamentaliści ironii biorą w nawias wszystko, co choćby zmierza w kierunku porządku wartości oraz rozstrzygnięć „tak-tak, nie-nie”. Powaga i autorytet to już artefakty zamierzchłej przeszłości. A bunt? Jak ci tak zależy, to kup sobie koszulkę z Che Guevarą.

„Liberalna ironistka” – centralna koncepcja oraz wzór osobowy w filozofii Richarda Rorty’ego miała do spełnienia dwa zasadnicze zadania. Z jednej strony miała umożliwić uniknięcie wszelkiego rodzaju fundamentalizmów, autorytaryzmów, totalitaryzmów oraz symbolicznej przemocy wynikającej z chęci narzucenia poglądów siłą. Z drugiej – pozwolić na współistnienie, otwartą debatę, a przede wszystkim konkurencję różnorakich pomysłów, koncepcji oraz filozofii życiowych na „wolnym rynku idei”. Współcześnie jednak nawet tak umiarkowana filozofia została przez fundamentalistów ironii odrzucona. Z niechęcią i podejrzliwością patrząc na potrzebę rozstrzygnięć na linii „lepsze-gorsze”, zastąpili je bezpieczną dychotomią „suche-bekowe”.

Pierwszą ofiarą globalnej epidemii „śmieszkizmu” stał się autorytet.

Podważa on bowiem trzy zasadnicze założenia fundamentalizmu ironii. Po pierwsze jego rozstrzygnięcia operują na linii „lepsze-gorsze”. Po drugie odwołuje się do porządku wartości i nie boi się używać argumentów moralnych. Po trzecie wreszcie kwestionuje tymczasowość oraz doraźność „śmieszkizmu”, budując określoną hierarchię celów i wartości.

Nasza relacja z autorytetem powinna być całościowa, co oznacza, że obok czerpania z niego inspiracji natury intelektualnej, nie możemy pomijać biografii i rozstrzygnięć moralnych wybranego wzoru. Ponadto powinna mieć ona charakter dwustronny: czerpiąc inspiracje od autorytetu, jednocześnie konfrontujemy je z naszymi dotychczasowymi poglądami, budując w ten sposób swoistą syntezę. Prawdziwy autorytet to taki, z którym nie boimy się wejść w polemikę.

W dzisiejszej cywilizacji „śmieszkizmu” autorytet został zastąpiony przez cztery inne figury. Pierwszą z nich jest idol. Relacja pomiędzy nim a fanami jest relacją bezrefleksyjną i aintelektualną. W specyficzny dla siebie sposób jest dwustronna: fan transferuje podziw/oddanie/uwielbienie w stronę obiektu westchnień, a idol robi wszystko, żeby tę relację utrzymać. W konsekwencji otrzymujemy stosunek symbolicznego podporządkowania.

Drugą z figur jest ekspert. W tym przypadku pomiędzy odbiorcami a ekspertem występuje relacja intelektualna, ale niestety najczęściej bezrefleksyjna i jednostronna. Jako odbiorcy zawierzamy po prostu statusowi eksperta, potwierdzonemu mniej lub bardziej wiarygodnymi medialno-akademickimi glejtami, i często bez procesu weryfikacji oraz konfrontacji z własnymi poglądami przyjmujemy usłyszane argumenty i wnioski za własne. Dodatkowo jest to relacja fragmentaryczna, ograniczona obszarem, w którym dany ekspert się specjalizuje.

Figura trzecia to ironista. Dystrybutor fundamentalistycznej ironii oraz zarządca wszechobecnej praktyki brania wszystkiego w nawias.

Zadaniem ironisty, którym może być dziennikarz, publicysta, akademik, vloger, ale również różnej maści gwiazdy i gwiazdeczki rodem z Pudelka, dzielące się refleksjami politycznymi czy religijnymi z kolorową prasą, jest nieustanne atakowanie powagi, relatywizowanie porządku wartości; budowanie relacji utwierdzania nas w doraźności oraz infantylnej powierzchowności naszych życiowych wyborów.

Ostatnią z figur jest błazen. Istota wyjęta rodem z doc reality w stylu „Ukryta prawda” czy „Dlaczego ja”; bohater internetowych virali oraz memów, jak np. Bonus BGC czy muzyczna gwiazda „Sowa”, ale także przerażający portal 4chan; wreszcie wszelkiej maści małe, duże i średnie Anie oraz Trybsony, o których barbarzyńskiej dla kultury robocie pisał znakomicie Paweł Musiałek. Błazen jest figurą antyrefleksyjną i antyintelektualną; nie atakuje wartości, bo nigdy nie zaprzątał sobie głowy ich istnieniem. Relacja z nim jest niezwykle niebezpieczna, bo utrzymując nas w błogim stanie poczucia wyższości, błazen infekuje jednocześnie pełzającą i postępującą przeciętnością.

W tym tygodniu chcemy zająć się światem, w którym autorytet został sprowadzony do liczby lajków na Facebooku, a jego miejsce zajął ironista i błazen rodem z Youtube’a.

Czy w takiej rzeczywistości możliwy jest jeszcze bunt inny niż marsze przeciwko ACTA (a raczej za darmowymi serialami z torrentów)?

Próbie chcemy poddać intrygującą hipotezę zakładającą, że ci zdolni i predystynowani do rozpętania w Polsce rewolucji już dawno wylądowali w pubach, bankach oraz firmach brytyjskich. Czy stamtąd wrócą? A może rozwiązaniem są zaproponowane w exposé przez Ewę Kopacz kredyty dla polskich studentów studiujących za granicą?

Jednocześnie, nie tracąc optymizmu i nadziei, udamy się na poszukiwanie wzorów i inspiracji dla efektywnego buntu, który będzie czymś więcej niż połączeniem idealistycznych haseł oraz swędu palonych opon. Przystanek pierwszy to lewicowe ruchy Occupy, wydarzenia Arabskiej Wiosny, protestujący, którzy wychodzili na ulice Londynu, Aten, Madrytu. Czy samo okupowanie ulic i dążenie do obalenia niechcianych rządów to prawdziwa rewolucja? A może bardziej rewolucyjne jest kandydowanie do rady osiedla?

W naszym przekonaniu kluczową rolę w procesie zmian społecznych i politycznych odegra pokolenie, które obecnie zajmuje licealne ławki. Stąd rozmowa z Aleksandrą Maciejewską, ogólnopolską koordynatorką projektu edukacyjnego Akademia Nowoczesnego Patriotyzmu.

Żaden poważny bunt nie obejdzie się bez nowego porządku wartości. W tym celu zajmiemy się analizą fenomenu Muzeum Powstania Warszawskiego jako projektu prawdziwej hipster-powagi; miejsca, które łącząc popkulturę z wartościami, w atrakcyjny i inspirujący sposób buduje tożsamość młodych Polaków.

Podobną rolę odgrywają w ostatnim czasie gwiazdy sceny hip-hopowej, które hajs i samochody zamieniły na historię i patriotyzm.

Wreszcie, pół żartem, pół serio zastanowimy się, czy nasi przyszli synowie powinni bić się po szkole za garażami, aby być w dorosłym życiu zdolnym do poświęcenia, walki o swoje oraz wykształcić postawę suwerennego działania i myślenia.

A Che Guevara? Z taką zbrodniczą rewolucją nie chcemy mieć nic wspólnego.