Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Twarz w objęciach Ekranu – jak technologia zmienia nasze oblicze

Twarz w objęciach Ekranu - jak technologia zmienia nasze oblicze źródło screena: https://www.youtube.com/watch?v=IY4x85zqoJM

Na ulicach, w parkach, autobusach i tramwajach, w pracy i po niej – wszędzie widzimy ludzi zapatrzonych w ekrany swoich smartfonów. Ostatnich kilkanaście lat tak przyzwyczaiło nas do tego widoku, że już nie wyobrażamy sobie innego świata. Tymczasem Ekran stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla Twarzy, czyli bezpośrednich relacji z drugim człowiekiem. Świadczą o tym zarówno codzienne obserwacje, współczesne badania naukowe, jak i wielowiekowa tradycja przypisująca ludzkiej twarzy szczególne znaczenie w naszym życiu.

Odkąd Steve Jobs zaprezentował na początku 2007 r. syntezę telefonu komórkowego z komputerem w postaci iPhone’a, urządzenia te stały się nieodłączną częścią naszej codzienności, a samo Apple korporacją o najwyższej kapitalizacji rynkowej w historii. Wniosek jest prosty – stawką innowacji na polu interakcji z informacją jest dominacja na rynku technologicznym. Trudno się dziwić, że amerykański Big Tech szuka kolejnej rewolucji. Wielu graczy na rynku pokłada nadzieję w rzeczywistości rozszerzonej, wśród nich również Apple.

Liczne wypowiedzi Tima Cooka potwierdzają, że jest to decyzja strategiczna – gigant z Cupertino od wielu lat pracował nad urządzeniem, które zostawi w tyle konkurencję na wciąż rozwijającym się rynku. Owocem tych wysiłków jest Apple Vision Pro, które trafiło do sprzedaży na początku lutego tego roku.

Ten headset pozwala na „rozwieszanie” okien programów w przestrzeni, np. z transmisją meczu NBA, lub na pracę w wirtualnym otoczeniu – na Księżycu lub wśród majestatycznych gór. By regulować poziom odseparowania od otaczającej nas rzeczywistości, wystarczy poruszyć pokrętłem. Największym osiągnięciem inżynierów Apple’a z pewnością jest ekran urządzenia – składa się z dwóch paneli microOLED i dwudziestu trzech milionów pikseli. Cena za urządzenie jest jednak wysoka – trzy i pół tysiąca dolarów, czyli około piętnastu tysięcy złotych.

Nie powstrzymała ona jednak miłośników nowinek technologicznych. Media społecznościowe zostały zalane nagraniami ludzi testujących Vision Pro w miejscach publicznych, rysujących palcami w rzeczywistości dostępnej tylko i wyłącznie dla nich, zawieszonych między realnym a wirtualnym. Apple Vision Pro składa się z dwóch paneli zakrywających oczy użytkownika, dlatego jest idealnym symbolem jednego z największych wyzwań dla zachodniego chrześcijaństwa w XXI w. – konfliktu między człowieczeństwem a technologią. Między Twarzą a Ekranem.

Kim Jestem? Jestem Twarzą

Twarz jest naszą wizytówką – łatwiej nam zapamiętać twarze niż imiona. Za procesem ich rozpoznawania stoi niezwykle wyrafinowana maszyneria. Jej kluczową częścią jest rejon mózgu po angielsku zwany fusiform face area, który cechuje się wyjątkową wrażliwością na widok twarzy ludzkich. Jego uszkodzenie skutkuje prozopagnozją, czyli niemożnością zapamiętania i rozpoznania twarzy, w skrajnych przypadkach nawet własnej.

Niektóre badania sugerują, że proces rozpoznawania twarzy jest odrębny od procesu rozpoznawania innych obiektów. Widok twarzy może mieć zatem uprzywilejowaną pozycję wśród bodźców wizualnych, które same w sobie zajmują uprzywilejowaną pozycję wśród zmysłów. Sam proces jest błyskawiczny – pomiary sugerują wielkości rzędu trzystu dziesięciu milisekund dla twarzy znanych i osiemdziesiąt milisekund więcej dla nieznajomych.

Z twarzy odczytujemy płeć, wiek, nastrój, przynależność etniczną i stan zdrowia. W oczach można zobaczyć nawet chorobę psychiczną. Już po trzech dniach od narodzin niemowlęta zdają się odróżniać twarze swoich matek od twarzy innych ludzi. Z kolei twarze własnych dzieci wydają się uaktywniać w mózgach matek rejony związane z opieką rodzicielską.

Same proporcje twarzy niemowląt sugerują dorosłym obu płci bezbronność i potrzebę opieki (z tego samego powodu rozczulają nas kocięta i szczeniaki). Twarz jest ważna również w kontekstach mniej szlachetnych – śledzenie ruchów oczu podczas oglądania pornografii wykazało, że heteroseksualni mężczyźni najdłużej zwracali uwagę na twarze kobiet.

Podobne mechanizmy mogą zachodzić wśród innych gatunków. W mózgach makaków znaleziono struktury odpowiedzialne za rozpoznawanie twarzy bardzo podobne do ludzkich, co raczej nie zaskakuje. Zdolność owiec czy krów do identyfikowania jednostek, w tym ludzi, na podstawie oblicza jest już mniej oczywista. Nadal jednak są to przykłady ze świata ssaków, naszych „najbliższych” krewnych. A co z innymi zwierzętami?

W słynnym eksperymencie naukowcy badający wrony zaczęli łapać i przeganiać je w specjalnej masce. Wkrótce wrony zaczęły różnych ludzi noszących tę maskę traktować z wrogością. Efekt powtarzał się nawet w kolejnych pokoleniach, których nie dotknęła pierwsza faza eksperymentu. To wciąż dość „bliscy” krewni – wszystkie powyższe przykłady to kręgowce.

Okazuje się jednak, że ośmiornice, zwierzęta o największej inteligencji wśród bezkręgowców, również rozpoznają poszczególnych ludzi, niezależnie od zmian w ich wyglądzie, takich jak zmiana fryzury czy ubrania. Sugeruje to identyfikację opartą o twarz.

Można zatem postawić tezę, że rozpoznawanie jednostki na podstawie wyjątkowych dla jej oblicza cech wizualnych jest uniwersalnym atrybutem inteligencji jako takiej. W chrześcijaństwie jej źródło nazwalibyśmy Logosem.

Bóg, który przyjął Twarz

Chrześcijaństwo jest religią Boga, który zstąpił do swojego stworzenia poprzez stanie się człowiekiem ze wszystkimi jego atrybutami. Bóg chrześcijaństwa to Bóg, który przyjął twarz. Jak pisał ks. Henryk Paprocki, czołowy teolog polskiego prawosławia, w artykule Związki pomiędzy ikoną, teologią i liturgią, „teologia podkreśla prawdę ikony w odniesieniu do wcielenia, co uwarunkowane jest przez stworzenie człowieka na obraz Boży, czyli przez ikoniczną strukturę bytu ludzkiego. Chrystus nie wciela się w obcy element, ale odnajduje swój własny obraz w człowieku, ponieważ Bóg stworzył człowieka patrząc na niebiańskie człowieczeństwo Logosu, odwiecznie istniejące w Bożej Mądrości. Chrystus jest w swym człowieczeństwie obrazem – ikoną – Boga Ojca”.

Za jeden z najstarszych przykładów tej myśli można uznać legendę o św. Weronice. Według opowieści była uczennicą Jezusa, która w trakcie drogi krzyżowej starła pot z twarzy swojego Mesjasza. Za ten gest miłosierdzia została wynagrodzona cudownym odbiciem Jego oblicza na chuście – jedną z etymologii jej imienia jest łacińsko-greckie Vera Ikon, czyli „prawdziwy obraz”.

Według późniejszych, średniowiecznych wersji legendy chusta ta w cudowny sposób uleczyła cesarza Tyberiusza. Samemu odwzorowaniu twarzy Boga przysługiwały mistyczne właściwości. Nic dziwnego, że portrety przedstawiające Jezusa Chrystusa, Marię z Nazaretu, apostołów i świętych są fundamentem sztuki chrześcijańskiej.

Nie stało się to jednak od razu. W Księdze Powtórzonego Prawa (Pwt 5,8-9) Bóg mówi do Mojżesza: „Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, lub w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył”. Charakterystyczną cechą judaizmu było odrzucenie (w obawie przed bałwochwalstwem) wszelkich reprezentacji niewidzialnego Boga.

Ta obawa w Cesarstwie Bizantyjskim poskutkowała długim konfliktem z ikonoklastami sprzeciwiającymi się kultowi obrazów. Jednym z ówczesnych obrońców kultu ikon był św. Jan Damasceński. Jego przemowa na ten temat do dzisiaj stanowi fundament teologii obrazów zarówno w Kościołach prawosławnych, jak i w katolickim. Uzasadnieniem dopuszczalności przedstawiania Jezusa i świętych jest sam fakt Wcielenia – starotestamentowy zakaz odnosił się do Boga niewidzialnego, którego żaden obraz nie jest w stanie wyrazić.

Wraz z ucieleśnieniem Jezusa zakaz ten został unieważniony. Jak czytamy, „Sam Bóg jako pierwszy powołał do istnienia swego Jedynego Syna i swoje Słowo, Swój żywy i naturalny obraz, pod względem właściwości bez żadnej różnicy, odbijający”. W ujęciu świętego Bóg, którzy przyjął Twarz, chce jej dalszych odwzorowań, dzięki którym wierni będą mogli się do Niego zbliżyć.

Innym argumentem, którym posłużył się święty, była tradycja związana z „obrazem nie ludzką ręką uczynionym” – acheiropoietą, nazywaną również mandylionem. Najstarszą znaną nam ikoną, której przypisano cudowne pochodzenie, jest mandylion z Edessy.

Według legendy zapisanej przez Euzebiusza z Cezarei obraz ten powstał, gdy Abgar V, król Edessy, napisał do Jezusa Chrystusa z prośbą o wyleczenie z trądu. Jezus odmówił, ale obiecał, że pośle do króla jednego ze swoich uczniów. Do listu dołączona miała być właśnie Jego podobizna, którą utożsamiano z edeskim obrazem.

Mandyliony miały ogromny wpływ na sztukę chrześcijańską, stały się wzorem dla późniejszych ikon. W tradycji zachodniej za odpowiednik acheiropoiety można uznać Całun Turyński, jedną z najsłynniejszych relikwii Kościoła katolickiego.

Oblicze moralności, moralność z oblicza

By uzasadnić szczególne znaczenie Twarzy, możemy odwołać się nie tylko do osiągnięć neurologii czy dysput teologicznych. W nowożytnej filozofii postacią, która oparła na niej swój projekt filozoficzny, był Emmanuel Levinas. Ten projekt można nazwać próbą fenomenologicznego odnalezienia filozofii pierwszej. Francuski filozof identyfikuje ją z etyką. Co jednak stanowi fundament pierwszej etyki? Levinas twierdzi, że jest nim spotkanie z Twarzą.

Spotykając się z Twarzą Innego, człowiek doświadcza ograniczenia swojej wolności poprzez etyczną odpowiedzialność, jaką istnienie Innego ze sobą przynosi. W ujęciu Levinasa Twarz to synekdocha człowieczeństwa, która zmusza podmiot do samoświadomości wobec innego bytu oraz nakłada na ten podmiot obowiązki moralne, które są od niego niezależne i przede wszystkim – zewnętrzne.

Twarz jest fenomenologicznym reprezentantem bytu i tożsamości Innego, dlatego francuski filozof ze spotkania twarzą w twarz i wynikającej stąd rozmowy wysnuwa źródło wszelkiej etyki. To spotkanie wymusza na podmiocie wyjście do Innego poprzez mowę. Jak czytamy w Całości i nieskończoności. Eseju o zewnętrzności, „twarz jest żywą obecnością, ekspresją. […] Twarz mówi. Samo pojawienie się twarzy jest już mową. Co mówi nam twarz? «Nie będziesz zabijał»!”.

Nawiązanie do jednego z dziesięciu przykazań nie jest przypadkowe. Filozofia Levinasa jest głęboko przesiąknięta lekturą Starego Testamentu, a sam filozof nie ukrywa inspiracji swoim żydowskim dziedzictwem. Nawet jeśli Bóg w judaizmie nie posiada Twarzy tak, jak w chrześcijaństwie, to moralność, jakiej się domaga wobec swojego Ludu, wynika, zdaniem Levinasa, ze spotkania z Twarzą.

„Bóg wznosi się do swojej najwyższej i ostatecznej obecności przez sprawiedliwość, jaką oddajemy ludziom” – pisze Levinas. Refren Księgi Powtórzonego Prawa, wołanie o sprawiedliwość wobec „obcego, wdowy i sieroty” filozof uniwersalizuje w figury, które odnoszą się do każdego spotkania z Innym w jego nagości i bezbronności. Jeżeli chrześcijanin powie, że Twarz prowadzi nas do Logosu, żyd powie, że Twarz prowadzi nas do Prawa.

Konkurencja w postaci Ekranu

By jednak do spotkania twarzą w twarz doszło, musi ono odbyć się na określonej płaszczyźnie i w określonych warunkach. Jedną z takich płaszczyzn jest czas – relacja z Innym wymaga poświęcenia mu czasu, który dla każdego z nas jest ograniczony. Zewnętrzność Innego wymaga też wysiłku w celu zrozumienia drugiego człowieka i tolerancji wobec jego osobności.

Co więcej, takie spotkanie zawsze wiąże się z ryzykiem niezrozumienia, odrzucenia i konfliktu. By Twarz mogła mówić, musimy dać się jej wypowiedzieć ze wszystkimi tego konsekwencjami. Właśnie te czynniki prowadzą do napięcia między Twarzą a jej główną konkurencją – Ekranem.

Ekran jest głównym pośrednikiem między skomplikowanymi obliczeniami odbywającymi się we wnętrznościach komputerów a naszym korzystaniem z tych maszyn. Na Ekranie pokazywany jest interface systemów operacyjnych, który na polski możemy dosłownie przetłumaczyć jako „międzytwarz” – jest ona łącznikiem między naszymi oczami a oprogramowaniem. Figurę Ekranu można więc określić jako twarz technologii. W przeciwieństwie do Twarzy nie jest ona jednak podmiotem, który mówi, a przedmiotem, który pozornie znajduje się pod naszą pełną kontrolą.

Ekran pomaga nam w pracy, komunikacji, podejmowaniu decyzji, planowaniu i rozrywce. Jego niezaprzeczalna wszechstronność i wygoda poskutkowały jego wszechobecnością. Ekran schowany w kieszeniach naszych spodni i kurtek daje nam bezprecedensowy dostęp do informacji i kontaktu z innymi ludźmi. Ekran monitora w miejscu pracy przyspiesza ją i ułatwia, podnosi zarazem produktywność. Ekran smart TV pozwala nam się odprężyć po wysiłku całego dnia. Za popularnym memem można wręcz powiedzieć, że czas mija nam między „złym” a „dobrym” Ekranem.

W przeciwieństwie do Twarzy Ekran nie nakłada na nas odpowiedzialności i nie domaga się samoograniczania. Wręcz przeciwnie – algorytmy zarządzające serwowaniem treści w mediach społecznościowych konkurują ze sobą poprzez odgadywanie, jakie treści bardziej przypadną nam do gustu.

Jednym ze źródeł oszałamiającego sukcesu TikToka jest właśnie algorytm, który przykuwa uwagę użytkowników na długie godziny. Przedmiotem konkurencji między poszczególnymi korporacjami jest nasza uwaga, którą przekształcić można w dochody z reklam lub w dane do dalszej obróbki i sprzedaży. Jedyne zatem, czego wymaga od nas Ekran, to nasz czas. A im więcej czasu poświęcamy Ekranowi, tym mniej mamy go dla Twarzy.

Twarze zakryte Ekranem

Ze względu na uprzywilejowaną pozycję, jaką Twarz zajmuje w naszej percepcji rzeczywistości, najłatwiejszym sposobem na przykucie naszej uwagi do Ekranu jest wykorzystanie Twarzy. Najbardziej wyrazistym przykładem jest zjawisko YouTube Face. Gdy spojrzymy na miniatury okraszające linki do najpopularniejszych filmików na YouTubie, to szybko zauważymy, że ich wspólnym mianownikiem są przesadzone miny kreatorów treści wyrażające zaskoczenie, obrzydzenie, dezaprobatę lub radość.

Skrajne emocje wyrażone na ich twarzach przykuwają uwagę odbiorców, a to przekłada się na statystyki kliknięć i zyski z reklam. Innymi słowy, przesadzona mimika czyni z Twarzy surowiec gospodarki atencji, która jest fundamentem monetyzacji treści internetowych. Podobne procesy zachodzą również na innych platformach – najpopularniejszą formą tiktoków jest przecież Twarz mówiąca do nas z Ekranu.

Ekran umożliwia również manipulowanie własną Twarzą. Jeśli w rzeczywistości atomów musimy godzić się z mankamentami naszego wyglądu, to rzeczywistość bitów pozwala nam się ich pozbyć. Wystarczy Photoshop lub różnego rodzaju filtry dostępne na Instagramie i TikToku. Udoskonalone wersje Twarzy wszechobecne w social mediach wpływają potem na nasze postrzeganie Twarzy w rzeczywistości.

Badanie przeprowadzone w Salwadorze przez Carlotę Bartres i Davida Perretta w 2014 r. pokazuje, że korzystanie z internetu zmienia i wyostrza ocenę atrakcyjności poszczególnych ludzi. Skutkiem tego zjawiska jest pragnienie poprawienia rzeczywistości. Badania sugerują również korelację między chęcią przeprowadzenia operacji plastycznej a korzystaniem z social mediów. Ekran zniekształca nasze postrzeganie Twarzy.

Internet jest przestrzenią spotkania z drugą osobą, lecz nie jest to spotkanie twarzą w twarz, co najwyżej spotkanie awatar w awatar, tekst w tekst lub kamera w kamerę. Pojawienie się pośrednika w postaci Ekranu wpływa również na traktowanie drugiej osoby. Jeżeli przyjąć za Levinasem, że spotkanie Twarzy Innego nakłada na nas etyczną odpowiedzialność, to wiele wskazuje na to, że Inny na Ekranie tę odpowiedzialność z nas zdejmuje. W końcu trolling jako forma rozrywki cudzym kosztem jest tak stary, jak sam internet.

Innowacją social mediów jest z kolei cyfrowa agresja, która nie musi się chować za anonimowością. Dawny Twitter słynął z cancel culture. Jeden z jego użytkowników podsumował ją kiedyś następująco: „Każdy dzień na Twitterze ma głównego bohatera. Celem jest nigdy się nim nie stać”.

Innymi słowy, zapośredniczenie komunikacji przez Ekran sprzyja zacieraniu empatii, zagubieniu się w narcyzmie i traktowaniu drugiego człowieka jak przedmiotu. Ekran przekształca relacje międzyludzkie na swój obraz i podobieństwo. Twarz zostaje przez Ekran zakryta.

Ekran zakładający Twarze

Można na te zarzuty odpowiedzieć, że internet służy nam nie tylko do sadyzmu wobec nieznajomych, ale także do utrzymywania relacji z ludźmi, których poznaliśmy na żywo. Czyż technologia nie przyszła nam na ratunek w trakcie pandemii?

Problem w tym, że jeśli Ekran może pozwolić utrzymać kontakt, to nie jest w stanie nam go zastąpić. Wpływ komunikacji cyfrowej na poprawę zdrowia psychicznego w trakcie pandemii okazał się znikomy, nawet biorąc pod uwagę spotkania „na kamerkach”, które teoretycznie pozwalają zobaczyć drugą osobę. Technologia, przynajmniej na razie, nie jest w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem.

Implikacje tego stanu rzeczy dla pokoleń wychowanych w dobie alienacji i wszechobecnego Ekranu trudno zlekceważyć. Dla wielu osób, które z różnych powodów nie potrafią nawiązywać relacji z innymi ludźmi, Ekran staje się ich zamiennikiem. Skutkiem tego jest tzw. paraspołeczność, czyli jednostronna relacja z osobą znaną za pośrednictwem mediów. W realiach internetu użytkownicy takie relacje nawiązują z influencerami, streamerami i „tradycyjnymi” celebrytami.

Donald Horton i R. Richard Wohl, którzy opisali paraspołeczność jako pierwsi, określili ją jako „niewymagającą zobowiązań, wysiłku i odpowiedzialności ze strony widza”. Ekran znów zdejmuje etyczną odpowiedzialność płynącą ze spotkania i przekształca Twarz na swój obraz i podobieństwo. Równocześnie nie jest w stanie spełnić naszych potrzeb – ten niedosyt może stać się samonakręcającym się mechanizmem, który jeszcze bardziej uzależni użytkowników Ekranu od ersatzu relacji, jaki proponuje.

Co więcej, można powiedzieć, że wraz z pojawieniem się generatywnej sztucznej inteligencji Ekran zyskał swój odpowiednik acheiropoiety – technologia umożliwia tworzenie obrazu Twarzy „nie ludzką ręką uczynionego”. Jeśli jednak mandyliony znane ze Wschodu prowadziły nas ku ostatecznemu Podmiotowi, generatywna AI jest tylko przedmiotem konsumpcji i spełniania naszych zachcianek, choćby i najgorszych.

Sztuczna inteligencja pozwala nie tylko na tworzenie Twarzy, ale również na manipulację i konsumpcję tych już istniejących. Deep-fake jest obrazem, w którym za pomocą sztucznej inteligencji podobizna danej osoby może zostać zastąpiona twarzą kogoś innego. W sprzyjającym deficytom empatii środowisku Ekranu technologia ta najczęściej jest wykorzystywana do tworzenia pornografii, w której główną rolę odgrywa kobieta będąca przedmiotem pożądania „twórcy”.

Przecież mężczyźni podczas oglądania pornografii najchętniej patrzą na Twarz, nieprawdaż? Ofiarą takiej operacji może paść każda kobieta, która ma wystarczającą liczbę zdjęć dostępnych w internecie, np. Taylor Swift, ale również koleżanka z liceum, co skończyć się może samobójstwem. Ekran pozwala nie tylko „założyć” Twarz, może z niej także uczynić przedmiot konsumpcji i obiekt przemocy.

Twarz w niewoli pikseli

Jak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego, „jedność ciała i duszy jest tak głęboka, że można uważać duszę za «formę» ciała”. Co zniewolić może duszę, zniewolić może także ciało. Nasze coraz większe uniezależnienie od Ekranu musi zatem nieść ze sobą ryzyko nie tylko degradacji empatii, ale i ograniczenia naszych wolności. Ekran nie tylko Twarz zakrywa, zakłada, fałszuje i reprodukuje, ale i sprawuje nad nią władzę.

Jak wygląda władza Ekranu nad Twarzą? Jednym z kluczowych elementów przeprowadzanego przez Chiny ludobójstwa na Ujgurach jest technologia rozpoznawania twarzy, która umożliwia rządowi identyfikację i kontrolę nad członkami tej społeczności. Ekran, wzorem ludzkiego mózgu, rozpoznaje ich przynależność etniczną, ułatwia władzom zbieranie danych na ich temat oraz podjęcie decyzji co do dalszych losów.

Możemy to uznać za przykład skrajny i nieprzystający do naszej rzeczywistości. Sprawowanie kontroli nad Twarzą nie musi jednak sprowadzać się do ludobójstwa. Chińskie szkoły eksperymentują z technologią umożliwiającą rozpoznanie, czy uczniowie uważają na lekcjach. Do kontroli Twarzy nad Ekranem może zatem dochodzić od najmłodszych lat i wymuszać uwagę w imię efektywności. Pozbawia Twarz kłopotliwej indywidualności i sprawiającej tylko problemy własnej woli.

Użycie Ekranu do kontroli Twarzy to nie tylko domena Chin. Amerykańska policja w swojej pracy coraz częściej korzysta ze sztucznej inteligencji i technologii rozpoznawania twarzy. Często z opłakanymi skutkami. Pewien Teksańczyk został aresztowany na podstawie rozpoznania dokonanego przez program mimo faktu, że w dniu, w którym doszło do przestępstwa, był poza stanem. W trakcie pobytu w areszcie stał się ofiarą zbiorowego gwałtu.

Ekran pomimo swoich obietnic nie jest nieomylny. Ułatwienia, jakie ze sobą przynosi, mogą skutkować niedopełnieniem obowiązków. Kosztów nie poniesie jednak maszyna lub instytucja, lecz konkretny człowiek.

Jedną z największych wad Apple Vision Pro, na jakie zwracali uwagę recenzenci, jest izolacja wiążąca się z jego użytkowaniem. Obecnie nie istnieje możliwość dzielenia się doświadczaną, wirtualną przestrzenią z drugą osobą. Smartfony i komputery, z których codziennie korzystamy, pozornie nie mają tej wady. Ostatecznie jednak Ekran zawsze izoluje nas od drugiego człowieka i próbuje zawładnąć naszą uwagą.

W przeciwieństwie do Twarzy Ekran jest płaski i obojętny, a obrazy, jakie układa z pikseli, są martwe. Ekran nie nakłada na nas żadnych obowiązków i kusi niczym nieograniczoną konsumpcją. Twarz przeciwnie – stawia nas wobec powinności i ograniczeń. Stawką w konflikcie między Twarzą a Ekranem są empatia, umiejętność nawiązywania więzi, zdrowie psychiczne i wolności polityczne. Cyceron pisał, że „twarz jest obrazem duszy, a oczy jej tłumaczem”. Nie możemy dopuścić do tego, by Ekran okazał się jej więzieniem.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.