W tych 10 sprawach Tusk gruzuje europejski liberalizm. ZOBACZ JAK!
Niedawny wywiad Donalda Tuska dla europejskich gazet pokazuje podwójne standardy, jakie obowiązują w mediach. Co wolno Tuskowi, tego nie wolno Kaczyńskiemu. Istotniejsze jednak, ze pozwala dostrzec ambicje lidera Koalicji Obywatelskiej do odgrywania bardziej podmiotowej roli w UE. Premier nie boi się stawiać tez, które w wielu wpływowych kręgach można uznać za obrazoburcze. Nie będzie odgrywał roli „wzorowego Europejczyka” ze Wschodu, którego zadaniem jest pilnowanie politycznej poprawności. To też swoiste memento dla partii Jarosława Kaczyńskiego.
Przed Wielkanocą ukazał się pierwszy „gazetowy” wywiad Tuska dla europejskich mediów, w tym do „Gazety Wyborczej”. Co ciekawe, nie odbił się szerokim echem, co może zaskakiwać, mając na uwadze tezy, które w nim padły. Premier w kilku miejscach zaskoczył, wielokrotnie idąc pod prąd mainstreamowym narracjom. Jakie były najlepsze „smaczki” z tej rozmowy?
10 antyliberalnych tez Tuska
Po pierwsze, Tusk zapowiedział, że „musimy mentalnie oswoić się z nadejściem nowej epoki. Epoki przedwojennej.” Ta akurat wypowiedź nie jest zaskakująca dla kogoś, kto uważnie obserwuje komunikaty premiera w ostatnich tygodniach. Niemniej było to ostateczne postawienie kropki nad i. Mobilizuje do odpowiedzi na zagrożenie ze strony Rosji, a nie układania się z nią, co jest wyraźnym sprzeciwem wobec cichych głosów dochodzących tu i ówdzie o „potrzebie szukania zakończenia” wojny na Ukrainie.
Premier nie wszedł w rolę „gołębia” pokoju, ale kontynuuje kurs na strategiczną „militaryzację” Europy i wykorzystywania przewagi UE nad Rosją. Z polityki „resetu” u Tuska nie został nawet cień.
Po drugie, polski szef rządu wprost mówi, że protesty rolników i transportowców „to sprawa, która dotyczy interesów milionów polskich obywateli, którym zagraża liberalizacja handlu między Ukrainą a UE”. Jasno wskazał, że w Brukseli lobbuje za ograniczeniem wolnego handlu z Kijowem, bo jest to korzystne dla Polski.
Ci, którzy uważali, że po rządach PiS znikną problemy w bilateralnych relacjach, muszą być zaskoczeni. Tusk nie tylko więc podtrzymał niezgodne z prawem UE embargo na kilka produktów rolnych wprowadzone przez rząd Morawieckiego, ale także w Brukseli zabiegał o ograniczenie importu ukraińskich towarów na terenie całej UE.
Po trzecie, Tusk nie wpisał się w popularną w mainstreamie europejskim łatwą krytykę Trumpa. Wręcz przeciwnie. Za przykład błędnego myślenia wskazuje choćby to, że „z powodu polityki Trumpa albo antyamerykańskich nastrojów w niektórych państwach Europy mielibyśmy rozluźnić lub nawet zerwać sojusz wojskowy z USA”. Podkreślił, wbrew popularnym w liberalnych kręgach przekonaniom, że „naszym zadaniem jest pielęgnacja więzi transatlantyckich bez względu na to, kto będzie prezydentem USA”.
Po czwarte, premier zapowiada, że „da radę znaleźć trochę argumentów, by przekonać Orbana do lepszej współpracy, jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy”. Jeszcze niedawno rząd PiS przekonywał, że obniżył poziom współpracy z Węgrami, ale nie potępiał Orbana, aby zachować kontakty do ewentualnego przekonywania go w różnych sprawach. Był za to ostro krytykowany w głównym nurcie medialnym, eksperckim i politycznym. Żądano właściwie całkowitego zerwania relacji z prorosyjskim politykiem i przeproszenia za okres współpracy. Tymczasem dziś Tusk z otwartą przyłbicą komunikuje, że też chce się z Orbanem spotykać i prezentować mu swoje, polskie argumenty.
Po piąte, lider KO chwali premier Włoch, która jeszcze niedawno było uważana na salonach za faszystkę, którą trzeba izolować. Premier zapowiada: „Chcę ściśle współpracować z premier Meloni. Udowodniła już, że jeśli chodzi o geopolitykę i nasz wspólny interes, jest bardziej proeuropejska i odpowiedzialna, niż można się tego było spodziewać”.
I znów warto wspomnieć kąśliwe komentarze liberalnych mediów, kiedy to premier Morawiecki spotkał się z Meloni i zapowiadał bliższą współpracę w UE. Wielu widziało już ten duet jako zapowiedź „brunatnej” Europy.
Po szóste, Tusk krytykuje pakt migracyjny, mimo że dla wielu jest on zbyt… twardy. Premier podkreśla, że „ten pakt to nie jest dobra odpowiedź na problemy, z jakimi borykamy się w Polsce”. Tymczasem jeszcze niedawno za krytykę paktu migracyjnego na PiS czy Konfederację spadała krytyka „szczucia na migrantów” i brak „solidarności europejskiej”.
Po siódme, Tusk dystansuje się od komentowania spraw wewnętrznych poszczególnych państw. Na pytanie o wezwanie Alberto Nuñez Feijóo, lidera hiszpańskiej Partii Ludowej, o interwencje Brukseli wobec rządu premiera Sancheza odpowiada, że „nie jest moją rolą, by zachęcać Brukselę, aby bardziej angażowała się w wewnętrzne spory czy konflikty polityczne”.
Co więcej, wyjaśnia, że „naprawdę skutecznie zmienić lub wręcz wymienić polityków mogą tylko wyborcy w ich krajach”. Taka rekomendacja idzie w oczywistej kontrze do wielu liberalnych zwolenników wymuszania przez UE określonych standardów.
Po ósme, stosunek Tuska do tzw. prawicowego populizmu również jest daleki od oświeceniowego paternalizmu. Tłumaczy, że „nie można zaprzeczać lękom ludzi i zagrożeniom, które widzą na własne oczy, ale znaleźć i zaproponować rozwiązanie”. Co ciekawe, powiedział nawet, że „Kaczyński czy Orban mają częściową rację w swoich diagnozach”, co dla antypisowskich siepaczy brzmi jak zaprzeczenie pierwszego przykazania.
Po dziewiąte, na pytanie o stosowanie push-backów na granicy polsko-białoruskiej, Tusk wyjaśnia, iż „prawo międzynarodowe wymaga w tej kwestii korekty”. Jasno daje do zrozumienia, że w tym aspekcie toleruje jego łamanie. Owszem, przyznaje, że „push-backi jako metoda są moralnie nie do przyjęcia”, ale cóż z tego, skoro „alternatywą nie może być bezradność” jasno wskazując że nie cieszy się, ale akceptuje stan faktyczny.
Po dziesiąte, na pytanie o konieczność rozpatrywania wszystkich wniosków azylowych odpowiada, że „nikt nie jest w stanie sprawdzić każdej osoby, jeśli Rosja i Białoruś wysyłają na granicę tysiące ludzi naraz”. Można powiedzieć, że stwierdza oczywisty fakt, ale ta oczywistość nie była klarowna, gdy komunikował ją poprzedni rząd.
Czy Tusk to ukryty Morawiecki?
Gdyby ktoś nie wiedział, z kim ten wywiad jest przeprowadzony, to wiele fragmentów rozmowy wskazywałoby, że czytamy wypowiedzi premiera… PiS-owskiego rządu. Sposób uzasadnienia zarówno podejścia do Rosji, Ukrainy, migracji, populizmu, rolnictwa zawiera bardzo dużo elementów narracji PiS, a różnice są raczej w stylu aniżeli treści. Jakie wnioski z tego warto wyciągnąć?
Warto w pierwszej kolejności zauważyć, że wywiad w żaden sposób nie został skrytykowany przez liberalne media – zarówno polskie, jak i zagraniczne. Może to zaskakiwać, mając na uwadze, jaką prasą miał PiS, realizując w wielu kwestiach podobną politykę.
Świadczy to zapewne o silniejszej pozycji samego Tuska w Europie, ale przede wszystkim o podwójnych standardach, jakie obowiązują w mediach. To, co wolno Tuskowi, nie wolno Kaczyńskiemu.
Push-backi za czasów PiS-u były opisywane językiem zbrodni wojennych. Tymczasem za czasów PO albo się o nich nie mówi, albo usprawiedliwia. Okazuje się więc, że wiele rzekomych przyczyn krytyki uderzającego w formację Jarosława Kaczyńskiego było nie realnymi powodami, ale raczej pretekstami ukrywającymi faktyczne przyczyny konfliktu. Rządząca UE „liberalistokracja” jest w stanie usprawiedliwić nawet mocne odejście od liberalnych pryncypiów, jeśli tylko są dokonywane przez „swoich”, a nie „tamtych”.
Równolegle wywiad adresowany do europejskich odbiorców pokazuje ambicje Tuska do odgrywania bardziej podmiotowej roli w UE aniżeli w latach 2007-2014. Premier zdaje sobie sprawę z tego, że pozycja tak Polski, jak i jego samego, szczególnie po budzących zachwyt na europejskich salonach zwycięstwie 15 października, umocniła się.
Tusk ma szansę odegrać ważniejszą rolę jako jeden z liderów chadecji w Europie. Dlatego nie boi się stawiać tez, które w wielu wpływowych kręgach można uznać za obrazoburcze. Ewidentnie nie chce wchodzić w buty „wzorowego Europejczyka” ze Wschodu, którego zadaniem jest pilnowanie politycznej poprawności.
Pewnie jeden wywiad to za mało, aby stawiać zbyt daleko idące tezy, ale widać, że tam, gdzie Tusk będzie widział interes wewnętrzny w zachowaniu odrębnego zdania od innych, nie zawaha się go wygłosić.
Wreszcie wywiad szefa rządu to memento dla Kaczyńskiego. Tusk podjął decyzję, że nie chce PiS-owi ułatwiać zadania i ewidentnie ucieka z pola starcia pt. „suwerenni patrioci vs kosmopolityczni Europejczycy”. Lider PO celnie odczytuje społeczne emocje i wie, że jeśli chce utrzymać władzę, to nie może się wpisać w ten dyskurs, bo na tym ostatecznie przegra.
Dlatego jeśli PiS chce skutecznie punktować PO, nie może tego robić, uruchamiając zgraną płytę, ale musi być przygotowany na nowe, bardziej wyrafinowane utwory. Jeśli tego nie zrobi, to istnieje ryzyko, że wpadnie w jeszcze silniejszy kryzys.
Dla wyborców „miękko” suwerennościowych, tych spoza twardego jądra elektoratu PiS, „szeryf” Tusk przestanie być postrzegany jako wielkie zagrożenie dla Polski. Pewnie nie będzie opcją akceptowalną, bo przecież na prawicy wciąż jest wrogiem numer 1, ale będzie skutecznie demobilizował tych wyborców z centrum, których PiS musi wcześniej czy później spróbować odzyskać.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.