Lewica albo się rozpadnie, albo dołączy do KO
Nieudane rozmowy Lewicy z Koalicją Obywatelską w sprawie wspólnego startu w wyborach samorządowych powinny być dla tej pierwszej zimnym prysznicem i przestrogą. Liderzy partii zbyt optymistycznie podchodzili do relacji z ugrupowaniem Donalda Tuska. Jeśli nie podejmą w porę adekwatnej refleksji, to formację Czarzastego i Biedronia czeka nie tylko marginalizacja w rządzie, ale i strategiczny kryzys grożący rozpadem partii.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że porozumienie Lewicy z KO w sprawie startu w wyborach samorządowych to tylko kwestia czasu. W mediach wybrzmiewały optymistyczne tony, szczególnie ze strony polityków lewicowych. Tymczasem rzeczywistość okazała się brutalna.
Rozmowy zostały zerwane na późnym etapie negocjacji. W związku z tym Lewica znalazła się obecnie w trudnym położeniu. Czasu na przygotowanie do wyborów samorządowych zostało niewiele, a są to wybory, które z wielu powodów stanowią największe wyzwanie organizacyjne dla wszystkich partii.
Trudno odebrać zerwanie rozmów inaczej niż jako brutalny komunikat wysłany przez Tuska do swojego koalicjanta, że Lewica może być co prawda partnerem KO, ale tylko jeżeli się jej podporządkuje. Jest to w gruncie rzeczy demonstracja siły, która ma w zarodku stłumić jakiekolwiek potencjalne odruchy oporu wobec silniejszego koalicjanta.
Warto podkreślić, że ta dyscyplinująca wiadomość ma charakter prewencyjny, ponieważ Lewica dotąd nie zaprezentowała jakiegokolwiek innego przekazu niż narracja KO, nawet wówczas, kiedy politycy Platformy łamali prawo.
Decyzję ugrupowania Donalda Tuska należy jednak widzieć w szerszym kontekście. Platforma Obywatelska od wielu lat stopniowo skręca w lewo, i to zarówno w aspekcie programowym, jak i personalnym.
W PO roi się od polityków niegdyś związanych z Lewicą. Przemiana partii nie jest zaskakująca – podąża ona po prostu za trendami swoich głównie wielkomiejskich wyborców, którzy stają się coraz bardziej progresywni.
Przyjęcie bardzo liberalnej postawy wobec aborcji czy krytyczne podejście wobec Kościoła katolickiego jest symboliczne, jednak zmiany zachodzą nie tylko w obszarze sporów światopoglądowych, ale także w przestrzeni gospodarczej. Platforma już dawno odeszła od wielu liberalnych dogmatów, a pierwsze tygodnie władzy udowadniają, że działania rządu pokrywają się z nową, już nie tak liberalną narracją.
Taka przemiana naturalnie rodzi konflikt z Lewicą, ponieważ PO zaczyna pozyskiwać wyborców o lewicowych poglądach. Proces ten zaczął się już wiele lat temu. Badania pokazywały, że elektoraty obu partii mają bardzo podobne poglądy. Tak więc to, że Lewica jest zagrożona marginalizacją, nie jest niczym nowym. Natomiast nowym jest stopień natężenia tego wyzwania.
Uczynienie procesu „depisizacji” Polski główną treścią polityki oznacza, że wyborcy orientują się na podmiot, który w tym procesie jest najbardziej wiarygodny i ostry, czyli na Koalicję Obywatelską. W konsekwencji braku innego wyrazistego głosu w tym zakresie aniżeli partia Tuska Lewica stoi przed zagrożeniem odpływu swojego elektoratu do PO. Jeśli nic się nie zmieni, Lewica wejdzie na ścieżkę całkowitego podporządkowania się Platformie, czyli skończy dokładnie tak samo jak niegdyś Nowoczesna.
Jeśli Lewica nie „wyrąbie” w rządzie swojego „autorskiego” poletka, na którym pokaże swoją odmienność, proces zacierania różnic między nią a PO będzie tylko się pogłębiał. W efekcie za całkiem prawdopodobny należy uznać scenariusz, w którym Lewica będzie zmuszona do tego, by stać się jednym z podmiotów tworzących Koalicję Obywatelską lub ewentualnie połączyć się z PO w jakiejś innej formie, oczywiście z pozycji junior partnera.
W takiej sytuacji jedynym ratunkiem dla odrębności tej formacji będzie partia Razem, która ma potencjał do tego, by zebrać wokół siebie ludzi, którzy nie będą chcieli iść w sojuszu z PO. „Razemki” nie zdecydowały się wejść do rządu, choć rząd poparły i weszły w skład Klubu Lewicy w Sejmie. Wynikało to z tego, iż istotną częścią tożsamości politycznej Razem jest sprzeciw wobec KO jako partii ignorującej krytykę współczesnego kształtu kapitalizmu.
Wiele osób ze środowiska Razem chciało się ustawić od początku na pozycjach opozycyjnych, ale słabe zasoby finansowe czy polityczne spowodowały, że partia nie zdecydowała się na „odcięcie pępowiny” i odejście z Klubu Lewicy. Dziś ta przynależność daje Razem większą medialną i parlamentarną ekspozycję, która pozwala budować rozpoznawalność.
Dla wielu osób decyzja Razem to niezrozumiały ruch, może się on jednak okazać bardzo racjonalny. W sytuacji spadków sondażowych tak rządu, jak i Lewicy Razem może podjąć decyzję o przystąpieniu do „ofensywy” i zacząć krytykować rząd za niespełnienie obietnic. Już dziś widać, że formacja Adriana Zandberga stara się sygnalizować odmienne od rządu podejście np. w sprawie CPK.
Ustawienie się w roli opozycji po lewej stronie naturalnie będzie rodziło spór z koalicją rządową, w tym posłami Nowej Lewicy, co musiałoby doprowadzić do rozpadu Lewicy, w tym Klubu Parlamentarnego na Nową Lewicę popierającą rząd na czele z Włodzimierzem Czarzastym i Robertem Biedroniem oraz Razem będącą na opozycji.
Dzięki niewchodzeniu do rządu Razem zachowa wiarygodność w krytyce koalicji, czego pozbawiona będzie Nowa Lewica, dla której jedynym sondażowym ratunkiem będzie dołączenie do KO. Należy się spodziewać, że w sytuacji rozłamu część związanych z Nową Lewicą polityków będzie chciała dołączyć do Razem, widząc tam potencjał wzrostu, co ostatecznie będzie wzmacniać „razemki”.
Taki scenariusz będzie oznaczać fundamentalną zmianę na polskiej scenie politycznej. Razem była bowiem do tej pory słabszym elementem obozu Lewicy, tymczasem już niedługo, przy korzystnym zbiegu okoliczności, może się stać główną formacją zbierającą głosy porzuconych wyborców po lewej stronie. Pewnie będzie to siła mniejsza niż siła obecnej Lewicy, ale na tyle duża, aby samodzielnie przekroczyć próg wyborczy.
Wskazany scenariusz jest prawdopodobny, ale żeby zaistniał, musi spełnić się łącznie kilka okoliczności. Po pierwsze, Tusk musi utrzymać politykę dominacji nad Lewicą. Po drugie, Lewica musi zachować bierność i niską asertywność wobec Tuska.
Po trzecie, muszą pojawić się istotne problemy rządowe, szczególnie te związane z realizacją lewicowych postulatów. Po czwarte wreszcie, Razem musi mieć gotowość do ofensywy w sytuacji, w której nadarzy się okazja.
Jeśli to się spełni, dopełni się proces, który obserwowany jest w wielu w innych państwach Zachodu: rozrywanie się sojuszu lewicowo-liberalnego, który w wielu krajach do tej pory tworzył mainstream definiujący zasady gry. Na jego miejsce pojawi się prawdziwie alterglobalistyczna lewica, która będzie w podobnym dystansie wobec prawicy, jak i liberalnego mainstreamu.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.