Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

„Wielka Polska CPK-owska“. Co o aspiracjach Polaków mówi nam debata wokół projektu?

„Wielka Polska CPK-owska“. Co o aspiracjach Polaków mówi nam debata wokół projektu? screen z DEBATA - CO DALEJ Z CPK? - MAZUREK I ROŻEK źródło: https://www.youtube.com/watch?v=Ry2Zl3EXzL0

Centralny Port Komunikacyjny, elektrownia jądrowa, fabryka Intela czy rozbudowa terminala kontenerowego w Świnoujściu – choć inwestycje te nie są nowe – w dosłownie kilka miesięcy dyskusja na ich temat urosła do rangi nowego sportu narodowego Polaków.

W pewnym momencie nie dało się przescrollować mediów społecznościowych, żeby nie trafić na grafikę z wykresem potencjalnych zysków z ruchu cargo albo apelem o polski atom. Z jakich względów, zwłaszcza CPK, przebił dotychczasowe bańki komunikacyjne oraz linie demarkacyjne partyjnych podziałów? Dlaczego tak wielu 20- i 30-latków – niczym na galę FAME MMA – czekało na stream debaty o intermodalnym hubie lotniczo-kolejowym między Łodzią a Warszawą?

CPK – nowe ACTA Tuska?

Na tak postawione pytania można odpowiedzieć prosto – coś wreszcie dojrzało w aspiracjach Polaków. Trudniejsze odpowiedzi są jednak ciekawsze i na nich chciałbym się skupić. Po pierwsze, skąd ta skala? Jak podaje serwis „Polityka w Sieci”, zasięg sumaryczny tematu CPK wyniósł „1 mld za ostatnie 12 miesięcy, z czego 0,5 mld za ostatnie 3 miesiące”.

Dla zobrazowania abstrakcyjnych liczb można przyjąć, że przeciętnemu użytkownikowi sieci publikacje dotyczące CPK wyświetlają się 2-3 razy dziennie, a ich wydźwięk jest głównie pozytywny. „Obecnie temat CPK jest jednym z pięciu najczęściej i najchętniej oglądanych i komentowanych tematów w polskiej przestrzeni social media i internetu” – skonkludowała „Polityka w Sieci”, przedstawiając dane liczbowe na X-ie.

Myśląc o fenomenie CPK, do głowy przychodzi mi jedna analogia. Początek roku 2012 oraz obejmujące największe miasta protesty przeciw podpisaniu międzynarodowej umowy ACTA, która domyślnie miała bronić praw autorskich w Internecie, a w praktyce ograniczała wolność korzystania z sieci.

Donald Tusk, choć jeszcze w styczniu polecił ratyfikację dokumentu, zapowiadając, że nie cofnie się o krok, w lutym – pod wpływem nacisku społecznego – przyznał się do błędu i wycofał z inicjatywy. Co te sprawy mają ze sobą wspólnego?

W obydwu przypadkach premier i jego rząd przegapili postęp aspiracyjny młodego pokolenia, które brak barier w obszarze cyfrowym wykorzystało nie tylko do grania w Counter Strike’a, ale również do zakładania firm, startupów i nauki programowania. Ingerencja boomerów, choć wtedy nie używano jeszcze tego terminu, odbyła się kosztem nie tyle strefy komfortu millenialsów, ale przede wszystkim – ich ambicji i projektowanych celów.

Próby urzędniczej regulacji przestrzeni, w której znając język angielski można było konkurować z wyżej rozwiniętym Zachodem, odebrano jako przykład alienacji władzy, która powoli traciła poparcie wśród „młodych, wykształconych, z wielkich ośrodków“.

Erozja neoliberalnych mitów

Podobnie z CPK, atomem, procesorami czy nowym portem. Projekty te wymykają się spod ram walki plemiennej, ponieważ stanowią manifestację rosnących aspiracji bogacącego się społeczeństwa oraz wymiany pokoleniowej.

O ile protesty przeciw ACTA były obroną marzeń o prawie do rozrywki, nieskrępowanej twórczości i komunikacji – czyli dóbr reglamentowanych w latach PRL oraz na początku transformacji ustrojowej – o tyle masowe poparcie dla Centralnego Portu Komunikacyjnego opowiada o nowym obszarze erozji neoliberalnych mitów rozwojowych. Zwłaszcza na odcinku egoizmu części elit oraz paraliżu w myśleniu o Polsce jako podmiocie konkurencyjnym wobec Niemiec czy Holandii.

Nie bez powodu większość „Koalicji 15 października” bezrefleksyjnie uznała, że sprzeciw wobec budowy „lotniska na szczerym polu” jest łatwy i konieczny, ponieważ wpisze się w logikę antypisowskiej walki z gigantomanią. Będzie ciosem w samo serce idei żabich skoków oraz wielkich projektów infrastrukturalnych, które niczym port w Gdyni w dwudziestoleciu międzywojennym, miały w patriotycznym uniesieniu karmić zbiorową wyobraźnię Polaków.

Zamiast tego Tusk kolejny raz zaproponował model odartej z patosu modernizacji ewolucyjnej, za wzór której uznał budowę autostrad, stadionów czy zakupu Pendolino w okolicach Euro 2012. Cóż z tego, że niektóre autostrady były płatne, stadiony przeskalowane względem potrzeb lokalnych klubów, a pociągi niedostosowane do trakcji.

Zdanie „nie róbmy polityki, budujmy drogi” nie bez powodu stanowiło hasło kampanii samorządowej PO w 2010 r. Czasy się zmieniły, ale nie „mapy mentalne” lidera Platformy. A teraz cytat na poparcie tej tezy. W lipcu 2023 r. podczas kampanii wyborczej Donald Tusk ponownie i precyzyjnie przedstawił credo swojego minimalizmu rozwojowego:

„Kiedy byłem premierem, dużo wysiłku włożyłem w to, żeby przygotować Polskę do Euro 2012 i wtedy budowaliśmy albo rozbudowywaliśmy lokalne, regionalne lotniska. Tak na zdrowy rozum, ja wolę w Trójmieście wsiąść w taksówkę i w 20 minut być na lotnisku, niż pojechać na dworzec, wsiąść w pociąg i dalej do Baranowa między Łodzią i Warszawą. Już nie mówię – ile to lat będzie trwało, i jakie to są potworne koszty” – stwierdził na spotkaniu z mieszkańcami Jagodna we Wrocławiu.

Te same słowa – akcentując zagrożenia dla lotnisk regionalnych – powtórzył jako szef rządu 13 lutego podczas Rady Gabinetowej z prezydentem. „Wszystkie dotychczasowe ekspertyzy stawiają pod znakiem zapytania całą inwestycję” – dodał premier, najwyraźniej zapominając, że jedna z nich, licząca prawie 230 stron oraz rekomendująca budowę CPK, powstała w 2010 r., gdy po raz pierwszy urzędował w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Egzotyczna koalicja rozwojowa

Zdrowy rozum połączony z amnezją okazał się jednak kiepskim doradcą. Co ciekawe i warte uwagi, to fakt, że tym razem ośrodkiem buntu nie byli spójni ideowo oraz pokoleniowo studenci, ale po raz pierwszy – egzotyczna koalicja ruchów oraz polityków od lewa do prawa.

„Państwo polskie musi się nauczyć ciągłości. Wszyscy musimy się tego nauczyć, cała klasa polityczna. Gdy idzie o duże inwestycje infrastrukturalne, to pewnie nigdy nie będzie tak, że ten sam rząd zacznie je i skończy. One muszą być realizowane przez kolejne ekipy” – mówił w WP Adrian Zandberg.

„Nie będzie CPK, elektrowni jądrowej i Intela, bo to projekty pisowskie. Będzie za to 800+, będą wszystkie inne socjale, bo to już nie są projekty pisowskie. Ten rząd będzie jeszcze gorszy od poprzedniego” – oburzał się na X-ie Sławomir Mentzen.

Za lotniskiem i atomem murem stawali lewacy, prawacy, wolnościowcy i niedawni opozycjoniści. Od Młodzieży Wszechpolskiej po Ruch Ośmiu Gwiazd. Od byłego szefa pomorskiego KOD-u, Radomira Szumełdy, po byłego ministra Marcina Horałę. Kwintesencją ruchu rozsadzającego polską polaryzację było powołanie Parlamentarnego Zespołu „Tak dla rozwoju. CPK – Atom – Porty”, w którym obok Horały zasiadła aktywna w temacie CPK posłanka Razem, Paulina Matysiak oraz parlamentarzyści z PiS-u, Lewicy, Konfederacji czy Kukiz’15.

Skoro argumentów za budową dużych projektów infrastrukturalnych jest więcej niż uwag, do debat o CPK właściwie nie sposób znaleźć przeciwników (co pokazała debata na Kanale Zero), a o budowę elektrowni atomowej dopominają się nie tylko inwestorzy, ale również politycy, którym daleko do Jarosława Kaczyńskiego – dlaczego opór przed jechaniem na fali tego entuzjazmu, nawet przy jego urealnieniu, okazuje się tak duży?

Dlaczego „Polska audytowska” zastępuje „wielką Polskę CPK-owską”? Nie wierzę, że jest nią podświadomy lęk przed nacjonalizmem, który miałby się rodzić w efekcie realizacji wielkich projektów infrastrukturalnych. Moim zdaniem odpowiedź jest prosta, i już o niej skrótowo napisałem.

Centra kontra peryferie

Problem na linii rząd-część społeczeństwa, polega na pęknięciu na linii centrala-peryferie. Obok „taksówki na lotnisko w Sopocie” Donalda Tuska, idealnie podsumował ten sposób myślenia jeden z internautów, w ten sposób przedstawiając swoją niechęć wobec hubu pod Baranowem:

„Mieszkam na Ursynowie, na Lotnisko Okęcie mam 10 minut autem. Uberem to ok. 15 zł, dziękuję bardzo za CPK. Jest też Modlin. Dla cargo może być Modlin i Radom za 800 mln zł” – mogliśmy przeczytać na X-ie. Ten negatywny sentyment wielu mieszkańców Warszawy wobec przenoszenia ich wygód i przyzwyczajeń znajduje potwierdzenie w badaniach opinii publicznej.

Jak ujawnił Łukasz Pawłowski z Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, w exit poll z 15 października przeprowadzonym na Mazowszu, na pytanie „Czy popiera Pan(i) budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie?” odpowiedzi podzielone były niemal równo 50/50. Ciekawie zrobiło się jednak w poszczególnych okręgach oddalonych od stolicy.

„Warszawa wiadomo, jest przeciw. Ze względu na politykę (bo to projekt PiS) ale też bojąc się likwidacji Chopina, podobnie zresztą wianuszek choć tam stosunek zwolenników i przeciwników jest bardziej umiarkowany 60 do 40 na rzecz przeciwników. Jednak w pozostałych trzech okręgach gdzie wybiera się połowę radnych do sejmiku przewaga zwolenników jest już znaczna, dużo wyższa niż poparcie PiS w tych okręgach – napisał Pawłowski.

Dla przykładu: Okręg Płock – 65% za CPK a poparcie PiS 44%. Okręg Radom – 70% za budową CPK, a poparcie dla PiS 48,7%. Okręg Siedlce – 63,5% za budową CPK, a poparcie dla PiS 48,5%.

Co znamienne, dane te dowodzą nie tylko tego, że Platforma rozmija się z oczekiwaniami społecznymi, ale również faktu niedocenienia potencjału komunikacyjnego projektu przez samo Prawo i Sprawiedliwość, które na finiszu kampanii oraz już po niej, zamiast właśnie na te tematy, postawiło na polaryzację oraz atomową obronę byłych ministrów Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika.

Tymczasem wystarczyło, jak próbował to robić Mateusz Morawiecki, pokazywać, że w atomie, lotniskach, kolei czy porcie nie chodzi o przeskalowane ambicje, ale ciągłość państwa oraz myślenie o jego przyszłości w kategorii rozgrywającego, a nie rozgrywanego.

Spór o Baranów nie był w istocie walką PiS-u z PO, tylko próbą odpowiedzi na pytanie, co jest miarą sukcesu naszego rozwoju. Komu po drodze będziemy musieli pokrzyżować interesy i czy jesteśmy gotowi prowadzić w tym zakresie cywilizowany spór wewnątrz Unii? Czy umiemy wyzbyć się neokolonialnych kompleksów, które paraliżują Polaków od czasów saskich? Te kompleksy nie są przecież prawicowym mitem. Poniżej dwa przykłady.

Kto za tym stoi?

Przykład pierwszy: „CPK to współczesny kult cargo. «Dzicy wierzą», że jak zbudują w dżungli lotnisko z patyków i liści, to «metalowe ptaki» przylecą z dobrobytem. Niestety tak to nie działa. Dobrobyt buduje się inwestycją w edukację, naukę i kulturę. Potrzebna jest też praworządność i wolność gospodarcza – napisał w mediach społecznościowych reżyser Piotr Wereśniak, autor takich hitów jak Och, Karol, czy 7 rzeczy, których nie wiecie o facetach.

Przykład drugi: „Jeszcze nie wiem, kto za stoi za tym szumem w sprawie CPK, ale za długo obserwuję styk biznesu, polityki i mediów, by uwierzyć, że to, co się dzieje w ostatnich dniach wokół tej sprawy, to po prostu nagły, samorodny wzrost zainteresowania obywateli sprawami infrastruktury. Myślę, że prędzej czy później dowiemy się, gdzie narodziła się ta akcja i jakie pieniądze na nią poszły” – stwierdziła dziennikarska śledcza WP, Bianka Mikołajewska.

Czego to dowodzi? Poważnego i być może nieodwracalnego pęknięcia na linii liberałowie-reszta społeczeństwa. Dla tych pierwszych myśl o potencjalnych zyskach przyćmiewa lęk przed potencjalnym konfliktem i przeskalowaniem projektu, którego obrona nie może być elementem spontanicznym i oddolnym.

Nawet jeżeli z badań IBRiS-u dla „Rzeczpospolitej“, opublikowanych 14 lutego wynika, że jedynie 23,2 proc. Polaków jest przeciw budowie CPK, 18,6 proc. nie ma wyrobionego zdania. Na „tak“ jest dla porównania aż 58,2 proc. ankietowanych.

I właśnie dla nich, zmęczonych wojną Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, duże projekty infrastrukturalno-rozwojowe, są przykładem tego, że nasze państwo musi zachować nie tylko ciągłość, ale również asertywność, aby rosnąć się w równym tempie jako całość. Mieszkaniec Zawiercia nie ma „15 minut Uberem na Chopina”, ale może może być w około 90 minut pociągiem w Baranowie, bez późniejszego przesiadania się w Hamburgu albo Stambule. W wielu przypadkach, komponent kolejowy skróci podróże „z peryferii do centrum” o kilka godzin względem dotychczasowych tras.

I o to właśnie toczy się obecny spór – nie o lotniska czy elektrownie, ale całościową wizję Polski. Niestety okno geopolityczne, które mieliśmy otwarte przez ostatnie dekady wydaje się domykać. Czasu na analizy i audyty nie będziemy mieć w nieskończoność.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.