Sex coacherka mówi słowami św. Jana od Krzyża?
Współczesna Europa coraz bardziej traci kontakt ze swoimi chrześcijańskimi korzeniami. Jednocześnie – często w sposób nieuświadomiony – idee mające swe źródło w religii Chrystusowej ciągle krążą w ideowym krwiobiegu Zachodu. Parafrazując Marcina Giełzaka, autora podcastu Dwie lewe ręce, można stwierdzić, że wszyscy jesteśmy obywatelami Christianitas. Tym, co w tym kontekście uderzyło mnie ostatnio najmocniej, jest obecność koncepcji chrześcijańskich mistyków w… popularnych treściach psychologicznych.
Jakiś czas temu miałem przyjemność wysłuchać jednego z odcinków podcastu O zmierzchu, prowadzonego przez popularną psycholożkę i sex coacherkę – Martę Niedźwiecką. Autorka wzięła na tapet kwestię straty.
Mówiła o tym, że mamy skłonność do niewolniczego przywiązywania się do rzeczy, ludzi i określonych sytuacji życiowych. Niejednokrotnie tkwimy w związkach, które de facto są toksyczne, ale nie mamy odwagi z nich wyjść. „Okopujemy się” w sytuacjach życiowych, np. zawodowych, które tak naprawdę nas frustrują, ale są na tyle już oswojone, że boimy się je porzucić.
Doświadczenie utraty relacji, rzeczy i sytuacji życiowych może być dla nas szansą. Szansą, by przekonać się, że choć wydawało się, że nie można bez kogoś/czegoś żyć, to po stracie okazuje się, że owszem, da się. Doświadczenie utraty staje się okazją do zyskania większej wewnętrznej wolności i oduczenia się niewolniczego przywiązania do rozmaitych osób, życiowych praktyk i rzeczy.
Jak podkreślała Niedźwiecka, nie chodzi o to, by w ogóle nie przywiązywać się do nikogo i niczego. Nie należy jednak tego czynić w sposób niewolniczy. Naszym celem powinno być zachowanie wewnętrznej wolności. Mogę być w jakiejś relacji, ale nie muszę. Mogę posiadać, lecz nie muszę.
Psycholożka porównała ten stan do buddyjskiej koncepcji wyzwolenia się z namiętności, które przywiązują nas do otaczającej rzeczywistości w sposób nieuporządkowany, a przede wszystkim okłamują nas, że rzeczywistość może spełnić nasze często wyolbrzymione oczekiwania. Ostatecznie pójście za tak rozumianymi namiętnościami musi skończyć się rozczarowaniem.
Gdy słuchałem tego podcastu, przeżywałem intelektualne deja vu. Gdzieś już to słyszałem. Gdzieś już o tym czytałem. Gdzie? A jakże! U katolickich mistyków. Cały ten rozbudowany opis ludzkiej skłonności do nadmiernego przywiązywania się do rzeczy i osób oraz wyzwalającej funkcji straty, o których usłyszałem u Niedźwieckiej, rymuje z nauką św. Jana od Krzyża, słynnego hiszpańskiego mistyka.
On również (blisko 450 lat wcześniej od autorki podcastu O zmierzchu) dostrzegł podobne mechanizmy zachodzące w ludzkiej naturze. Jan od Krzyża zauważył, że mechanizmy, które katolicka teologia nazywa „nieuporządkowanymi przywiązaniami”, w gruncie rzeczy nas unieszczęśliwiają, zatrzymują w rozwoju. Hiszpański mistyk stwierdził również, że nie chodzi o to, by się wszystkiego dokoła pozbyć. „Oddaj wszystko, by zyskać wszystko” – pisał.
Przekonywał, że aby cieszyć się światem, trzeba się od niego „odwiązać”, zrozumieć jego względność, nie dać się mu zniewolić, pochłonąć. „Mogę być syty, jak i głód cierpieć. Mogę opływać w bogactwa, jak i znosić biedę” – pisał św. Paweł. To jest clue. Cieszyć się światem, nie będąc jego niewolnikiem.
Widzimy więc, że relacja psychologii z duchowością jest bardziej skomplikowana, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Kiedy zdefiniujemy duchowość jako proces integralnego rozwoju osobowościowego ukierunkowanego na osiągnięcie dojrzałości, to okaże się, że obie dziedziny na siebie nachodzą.
Zarówno psychologia, jak i mistycy opisują pewne procesy i zjawiska dotyczące naszego życia wewnętrznego. Wskazują, które z nich są dla człowieka rozwijające, a które niekoniecznie. Choć oczywiście sfera duchowości zakłada istnienie jakiejś „siły wyższej”, to do pewnego momentu opisy sporządzone w kategoriach psychologicznych i duchowych nakładają się na siebie.
Obserwacje, które niejako samoistnie narzucały mi się w trakcie słuchania tego skądinąd świetnego podcastu zaprowadziły mnie do kilku wniosków
Po pierwsze, nie da się w pełni rozdzielić psychologii od duchowości. Człowiek jest całością, zaś duchowość – w tym przypadku duchowość katolicka – jest konkretna. Łaska znajdująca się w centrum duchowości chrześcijańskiej objawia się w bardzo konkretnych skutkach naszego osobistego dojrzewania.
Po drugie, Europa zapoznała swoje dziedzictwo duchowe. Niedźwiecka nie dostrzegła podobieństw swojej teorii z chrześcijaństwem, lecz z buddyzmem. Ludzie żyjący w postchrześcijańskiej Europie bardzo często nie wiedzą o istnieniu bogatej duchowości Kościoła katolickiego. Dużej części ludzi kojarzy się on raczej z dość powierzchownie przeżywanymi społecznymi rytuałami lub sztampowym moralizowaniem z ambony.
Co więcej, nawet sami katolicy często nie znają swej tradycji. Pamiętam, że kiedyś opowiadałem znajomym o tradycji medytacyjnej i kontemplacyjnej Kościoła katolickiego. Widziałem, jak robili „wielkie oczy”. „Myśleliśmy, że takie praktyki istnieją tylko w religiach Wschodu. Ciekawe” – mówili.
Po trzecie, my, katolicy, nie musimy odczuwać wobec współczesnej kultury wstydu ani kompleksu niższości. Z kolei ludzie niewierzący powinni spojrzeć na tradycję Kościoła z szacunkiem, podziwem i bez uprzedzeń.
Okazuje się bowiem, że do podobnych wniosków co współcześni psychologowie badający dokładnie i metodycznie fenomeny życia wewnętrznego doszli już wcześniej metodą własnych i uważnych obserwacji mistycy. Prawdziwi podróżnicy w głąb siebie. Eksploratorzy życia wewnętrznego. My, wierzący, możemy się tym dzielić, zaś współczesny świat z tego czerpać.
Last but not least, jako członkowie Kościoła nie powinniśmy bać się współczesnej nauki, zamykając się w klatce fideizmu. Twierdzenie że wiara jest tylko i wyłącznie kwestią działania Bożej łaski, zaś rozum i otaczająca nas empirycznie doświadczalna rzeczywistość nie mają nam nic w tej kwestii do powiedzenia, jest po prostu błędne.
Jeżeli na poważnie bierzemy fakt, że Bóg jest stwórcą świata i człowieka, to uczciwie poszukując prawdy o mechanizmach funkcjonowania tegoż świata bądź też meandrów naszego życia wewnętrznego, na końcu dojdziemy do zasad, które wpisał w nas sam Bóg. Nauka i wiara nie stoją ze sobą w sprzeczności, lecz pozostają wobec siebie komplementarne.
„Wy czcicie to, czego nie znacie” – ten cytat chyba najlepiej podsumowuje wrażenie, jakie zostało we mnie po wysłuchaniu podcastu Marty Niedźwieckiej. To doświadczenie utwierdza mnie w przekonaniu, że ziarna prawdy i duchową inspirację można znaleźć czasami w nieoczywistych miejscach, zaś kto uczciwe szuka, ten znajduje.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.