Tuskowe sobie-państwo, czyli koniec złotego wieku Polski
Organizm polityczny, który tworzą niby-instytucje jest już tylko niby-państwem. Marcin Piątkowski, ekonomista banku światowego, przekonywał niedawno, że Polska przeżywa złoty okres w swojej historii. Może się okazać, że czas ten został właśnie brutalnie zakończony.
„Nie można traktować obowiązującej konstytucji jako coś co niby jest, a w gruncie rzeczy go nie ma. Nie wolno mniemać, że wszystko jedno jakie prawa napisano a jakie zatwierdzono, bo ważni są tylko ludzie, którzy je wykonują. Nie wolno, bo prawo lub bezprawie ludzi wychowuje. Ośrodek władzy, czynnik absolutnie niezbędny dla harmonijnego rozwoju społeczeństwa, został u nas zmarnowany”.
Wbrew pozorom, fragmentu tego nie napisał jakiś symetrysta zatroskany o stan polskiego państwa po aresztowaniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Cytat pochodzi z książki Pawła Jasienicy pt. Polska anarchia. Książka opowiada o dziejach upadku dawnej Rzeczypospolitej. Zdaniem Jasienicy, główna przyczyna w największym skrócie leżała w słabości państwa, które nie potrafiło utemperować egoizmu magnatów.
Analogia do współczesności jest więcej niż uderzająca. Obie zwaśnione dziś strony, niczym dwa wielkie rody magnackie, tkwią w przekonaniu, że przywrócenie praworządności polega na wymianie tamtych ludzi, naszymi. Tak jak przed wiekami, interes polityczny wyrażany przez lidera jakiegoś stronnictwa jest mylony z interesem państwa. I tak Polacy dają wyraz swojej politycznej niedojrzałości po raz wtóry. Sobie-państwo Tuskowe lub Kaczyńskie przypomina dalekiego kuzyna sobie-państwa Radziwiłłów lub Wiśniowieckich.
Odpowiedzialność jednak nie przypada tylko na PiS i PO. Winą należy obarczyć architektów systemu, bo to on pozwala na takie warcholstwo. W innych państwach Zachodu klasa polityczna wcale nie jest bardziej oświecona i patriotyczna. To normalne, że wszędzie partie dążą do realizacji własnych interesów bez krepującego polityczne ruchy gorsetu prawa.
Jeśli na Zachodzie jest stabilnej niż u nas, to przede wszystkim dlatego, że system polityczny zawiera bezpieczniki, dzięki którym wraz ze zmianą reżimu nikomu nie przychodzi nawet na myśl, żeby uznawać jakieś instytucje państwa (państwa, a nie partii, na Boga!), za niby-instytucje. Organizm polityczny, który tworzą niby-instytucje, jest już tylko niby-państwem. A takiego tworu nie sposób traktować poważnie.
Co zastanawiające, cytat Pawła Jasienicy nie dotyczy wcale wieku XVIII lub nawet XVII. To komentarz do pierwszych wolnych elekcji po śmierci ostatniego z Jagiellonów. W optyce Jasienicy to właśnie wówczas zostały podjęte decyzję, których konsekwencje zaczęliśmy oglądać wiek i dwa wieki później. Zalążek kryzysu istniał już w złotym wieku. Zbyt mocno ograniczyliśmy władzę królewską, zbyt mocno pozwoliliśmy na niezależność magnaterii.
Jeśli bierzemy na poważnie tezę Marcina Piątkowskiego, że oto na naszych oczach trwa kolejny złoty okres w historii Polski i powoli doskakujemy gospodarczo do Zachodu, to aresztowanie posłów w Pałacu Prezydenckim może być symbolicznym końcem tego złotego okresu.
Jasienica zamiast dywagować na temat obiektywnych praw historii, lubił powoływać się na ludowe przysłowia. Jedno utkwiło mi w pamięci, bo koresponduje z obecną sytuacją Polski: „Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą”. A kóz jest przecież dziś całe mnóstwo.
Trwa debata nad centralizacją Unii Europejskiej, istnieje ryzyko wycofywania się USA z Europy połączone z realnym zagrożeniem wojną z Rosją. Kto będzie poważnie traktował nasz głos, jeśli z zatrważającą prędkością wielka Polska naszych snów zamienia się w republikę bananową?
Właśnie taką dynamiką odznaczał się kryzys I RP. Koniec korzystnej sytuacji geopolitycznej upiornie rymował się z chaosem wewnętrznym. Dlatego tak mocno irytuje mnie retoryka polityczna towarzysząca obecnej sytuacji. Obie strony bawią się dziś w grupę rekonstrukcyjną z lat 80. PiS widzi w sobie „Solidarność” dyskryminowaną przez komunistów.
Głodówki, więźniowie polityczni, analogie do stanu wojennego. 70-latkowie znów mogą pomachać flagami i poczuć się młodo. Ekipa Tuska tak samo lubi widzieć w sobie świeży powiew sierpniowej wolności, gdzie demokratyczne, uśmiechnięte marsze przyniosły ostatecznie nagrodę w postaci przejęcia władzy z rąk zdegenerowanych aparatczyków.
Tymczasem I RP bardziej kole w oczy, także w gorzko-zabawnym wydaniu. Oto jedyną siłą polityczną w Polsce, która zachowuje rozum, jest ugrupowanie tworzone częściowo przez warchołów, noszące nazwę Konfederacji. A „reset konstytucji”, który zaproponował Krzysztof Bosak jest w tej chwili jedynym racjonalnym wyjściem z kryzysu. Oczywiście na tym etapie konfliktu nikt, chyba również sam Bosak, nie wierzy w ten scenariusz. Po obydwu stronach jest wściekłość i chęć zemsty, a nie troska o przyszłość.
Przywołany na początku fragment z Jasienicy kończy się następująco: „Elementów anarchizujących wszędzie był dostatek. U nas zabrakło tylko dla nich tamy, w skutek czego od połowy XVII w., kiedy potop wojen spustoszył i zbarbaryzował kraj, spęczniały one do potwornych rozmiarów. Jak się nazywa w naszej historii chwila wyjścia z długotrwałego kryzysu? Zowie się Konstytucja III maja. Ośrodek władzy wracał do życia dzięki nowej ustawie”. Obyśmy obudzili się szybciej i oby konsekwencje obecnego kryzysu były zupełnie inne.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.