Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Duopolska, neo-Sejm i widmo polskiego bizona. O potrzebie ustrojowego konklawe

Duopolska, neo-Sejm i widmo polskiego bizona. O potrzebie ustrojowego konklawe autor ilustracji: Julia Tworogowska

Można sobie wyobrazić wiele alternatywnych wersji ciągu dalszego sporu ustrojowego, którego powagę na światło dzienne wystawia dziś sprawa ministrów Kamińskiego i Wąsika. Właściwie każdy z tych scenariuszy kończy się tak samo. Całkowitą wzajemną delegitymizacją stron plemiennego boju. Polskim bizonem na Wiejskiej. Podwójną, alternatywną rzeczywistością – prawną, medialną, społeczną. Państwem równoległym. Duopolską. By temu zapobiec potrzebujemy czegoś więcej niż „okrągłego stołu”. Mówiąc obrazowo – potrzebujemy ustrojowego konklawe.


Przed laty zaprzyjaźniony ze środowiskiem Klubu Jagiellońskiego i publikujący w „Pressjach” filozof Karol Kleczka trafił na „Pudelka”. Przyczyną tego rzadkiego dla krakowskich naukowców awansu w hierarchii medialnej widzialności był fakt, że w ramach zajęć w Zakładzie Ontologii Instytutu Filozofii UJ rozkładał ze studentami na czynniki pierwsze plotkarski tytuł brzmiący: „Nowa dziewczyna byłego męża aktualnej żony byłego męża Dody staje się jej kopią”.

Próbie rozwikłania sensu nagłówka towarzyszyły wykresy mające na celu wyjaśnienie zdezorientowanym czytelnikom, kto się do kogo upodobnił. Zawiłość ta, wymagająca logicznej tężyzny umysłu krakowskiego filozofa, przypomniała mi się, gdy próbowałem wyobrazić sobie próbę opisania ustrojowego zagmatwania będącego owocem trwającego od ponad już 8 lat kryzysu konstytucyjnego. Powagę sytuacji na światło dzienne wystawia bowiem właśnie sprawa ministrów Kamińskiego i Wąsika.

Nie będę w tym tekście starał się przekonać nikogo o winie ani niewinności dwóch odpowiedzialnych przez lata za służby specjalne polityków. Ba, nie będę nawet próbował przyznawać tym razem w sporze prawnym żadnej ze stron Kisielowej „zasadniczej słuszności”.

„Na każdej barykadzie siedzieć trzeba okrakiem, bo tylko synteza przeciwieństw godna jest człowieka. Jednocześnie absolutnie pod groźbą degeneracji nie wolno się wyrzekać oceny polegającej na przyznawaniu jednej ze stron zasadniczej słuszności” – wzywał niegdyś felietonista.

Chciałbym po prostu podkreślić tragizm chwili, w której się znaleźliśmy – nawet, jeśli na pierwszy rzut oka zdaje się być okraszona komizmem. Pytania ustrojowe namnożyły się bowiem naprawdę niebezpiecznie. Mimo piętrzących się wątpliwości tak zwykli obywatele, jak i światli profesorowie prawa gotowi są argumentować za jedną ze stron bez cienia zawahania.

Nie wiemy, czy prezydent Duda skutecznie a priori ułaskawił posłów.

Nie wiemy, czy w związku z prawem łaski sąd mógł ich skazać.

Nie wiemy więc, czy posłowie są posłami.

Nie wiemy, czy skutecznie odwołali się do Sądu Najwyższego.

Nie wiemy, która izba powinna to odwołanie rozstrzygnąć.

Nie wiemy, czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych może to robić, skoro wedle międzynarodowych wyroków nie jest sądem.

Nie wiemy też, czy może to zrobić Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, bo w obawie przed procedurami Sądu Najwyższego dokumenty marszałka Hołowni zostały przekazane cokolwiek dziwacznym trybem.

Nie wiemy też, czy przejmować się międzynarodowymi sądami, bo Trybunał Konstytucyjny uznaje je za nieskuteczne dla prawa krajowego.

Nie wiemy również, czy brać pod uwagę zdanie Trybunału Konstytucyjnego, skoro zasiadają w nim tzw. neo-sędziowie.

Pytania będą się tylko mnożyć. W ciągu najbliższych dni ważność wyborów do Sejmu, który wybrał nowy rząd i nowego marszałka, ogłosi izba Sądu Najwyższego, której ów rząd i marszałek nie uznają. Możemy się chyba spodziewać, że śladem wyroku TK uchwała w tej sprawie zostanie opublikowana w Monitorze Polskim wraz z adnotacją stawiającą w wątpliwość jej prawidłowość…

Stamtąd już bardzo blisko do pytań o prawidłowość i prawomocność nowego Sejmu, Senatu, rządu, ministrów, marszałka, a także samych wyborów, zarządzonych wszak przez prezydenta, którego ważność wyboru również stwierdziła ta rzekoma nie-Izba…

Oczywiście jest i scenariusz alternatywny! Nad uchwałą „nie-Izby” wszyscy przejdą do porządku dziennego, zakładając, że nie jest niezbędna dla domniemania prawidłowości wyłonienia nowych organów.

Za to Sejm zacznie być delegitymizowany już na gruncie jego składu. Wszak jedna ze stron uzna, że skoro nieprawidłowo pozbawiono posłów prawa zasiadania w nim, to nieprawidłowo obsadzony Sejm… nie jest Sejmem! Nie wierzycie? To zerknijcie na profil prof. Kamila Zaradkiewicza…

Niestety, obserwując nieodpowiedzialność naszej klasy politycznej „przed Bogiem i historią” jestem w stanie sobie wyobrazić wiele alternatywnych wersji ciągu dalszego. Po drodze jest wszak bojkot Sejmu przez partię, która zwyciężyła w wyborach i forsowanie wobec tego w jego niespełna 270-osobowym składzie zmiany Konstytucji…

Właściwie każdy z tych scenariuszy kończy się tak samo. Całkowitą wzajemną delegitymizacją stron plemiennego boju. Polskim bizonem na Wiejskiej. Podwójną, alternatywną rzeczywistością – prawną, medialną, społeczną. Państwem równoległym. Duopolską.

***

Czy jest alternatywa? Jak zawsze – bardzo mało prawdopodobna. To być może ostatni moment, by spróbować zadośćuczynić za zbrodnię założycielską ustrojowego kryzysu, jaką było doprowadzenie do rozmontowania Trybunału Konstytucyjnego. To on bowiem, gdyby był powszechnie legitymizowany, mógłby rozstrzygnąć większość z trapiących nas dziś sporów.

Jak to zrobić? Potrzebujemy czegoś więcej niż „okrągłego stołu”. Mówiąc obrazowo – potrzebujemy konklawe. Czyli zamknięcia elity politycznej pod kluczem tak długo, jak nie znajdzie kompromisowej – a więc akceptowalnej dla wszystkich stron, mającej poparcie większości konstytucyjnej i najlepiej zatwierdzonej w referendum – drogi przywrócenia Trybunałowi Konstytucyjnemu przymiotu pełnej legitymizacji.

Uznania go ostatecznie za prawidłowy i legalny przez wszystkie siły polityczne i naród, a następnie powierzenia mu rozstrzygnięcia wszystkich ustrojowych wątpliwości. Swój pomysł na to spisałem już dawno. Scenariusz z bizonem jest dziś jednak według mnie wielokrotnie bardziej prawdopodobny.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.