Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Dlaczego Gen-Z jest za liberalizacją aborcji? Bo chce ograniczać cierpienie w świecie

Dlaczego Gen-Z jest za liberalizacją aborcji? Bo chce ograniczać cierpienie w świecie autor ilustracji: Julia Tworogowska

„Byt kształtuje świadomość” – te słowa Karola Marksa, choć nieco przesadzone, zawierają ziarno prawdy. Świadomość każdego pokolenia jest kształtowana przez warunki bytowe, unikalne doświadczenia historyczne i szereg innych czynników. Doświadczenie dzisiejszych „zetek” jest znacznie inne niż poprzedzających je generacji. Różnice między pokoleniem Z a wcześniejszymi szczególnie uwidaczniają się w odmiennym stosunku do aborcji. 

Jak pogrzeb Półtawskiej natchnął mnie do napisania tego tekstu

Swego czasu Kraków był znany z zamiłowania do uroczystych pogrzebów wybitnych ludzi, szczególnie tych, których z jakiegoś powodu uznano za zasłużonych dla ojczyzny. Pogrzeby odgrywały szczególną rolę w czasach narodowej niewoli, np. w XIX w., gdy powtórnie pochowano Kazimierza Wielkiego i sprowadzono na Wawel prochy Adama Mickiewicza.

Zwyczaj ten kontynuowano również wtedy, gdy nasze państwo cieszyło się wolnością. W ostatniej drodze towarzyszono wielu politykom i ludziom kultury. Oczywiście nigdy nie brakowało kontrowersji i wątpliwości, czy żegnana osoba na taki pochówek rzeczywiście zasługuje.

Chociaż wcale tego nie planowałem, całkiem niedawno wziąłem udział w pogrzebie, który w nieco mniejszej skali nawiązywał w swojej formie do tradycyjnych, wielkich, krakowskich uroczystości pożegnalnych. Na pogrzeb Wandy Półtawskiej oprócz tłumu zwykłych ludzi szczelnie wypełniających przestrzeń kościoła Mariackiego przybyli liczni dostojnicy państwowi i kościelni na czele z prezydentem Andrzejem Dudą.

Przy głównym wejściu do bazyliki ktoś wywiesił prostą kartkę z napisem „Santo subito”, co kierowało myśli do zmarłego kilkanaście lat wcześniej przyjaciela Wandy Półtawskiej. Postać polskiej lekarki nie wywołuje jedynie ciepłych emocji, wzbudza też, a jakże, wiele kontrowersji. Przykładowo, nadanie jej imienia nowemu oddziałowi dla noworodków w jednym z krakowskich szpitali skłoniło ludzi do ogłoszenia protestu.

Podczas uroczystości pogrzebowej najciekawsze było dla mnie obserwowanie uczestników. Dominowali wśród nich ludzie starsi, chociaż wyraźnie młodsi niż zmarła. Można też było dostrzec trochę szkolnej młodzieży, być może biorącej udział w pogrzebie w ramach swoich obowiązków. Byli również nieliczni, co prawda, przedstawiciele obecnego młodego pokolenia, którzy ukończyli już szkołę i najwyraźniej przyszli na uroczystość z własnej inicjatywy.

Słuchałem pogrzebowych przemówień wielu prominentnych osobistości. Nieodmiennie pojawiał się motyw trudnej, tragicznej młodości Półtawskiej i niewoli w obozie Ravensbrück. Zacząłem się zastanawiać, co sprawia, że obecne pokolenie jest tak inne od tego, do którego należała słynna psychiatra. Co ukształtowało Półtawską, a co kształtuje dzisiejszych młodych?

Unikalne doświadczenie piekła wojny

Wieloletni przyjaciel rodziny Półtawskich, prof. Robert Piłat, niedawno na łamach Teologii Politycznej opublikował swoje wspomnienia o zmarłej lekarce. Jak czytamy, „Wanda Półtawska zrozumiała swoją misję bardzo wcześnie, kiedy jako młoda dziewczyna zobaczyła w czasie wojny okrucieństwo i pogardę dla człowieka w skali nigdy nieznanej, wstrząsającej myślowymi i duchowymi podstawami naszej cywilizacji. Stąd jej wrażliwość na najmniejsze ślady tego koszmaru w czasach pokoju. Każdy przejaw instrumentalizacji życia, podporządkowania go pomniejszym wartościom, każde przedkładanie jakiejś części ludzkiego życia nad jego całość, budziło jej sprzeciw. A ponieważ jej siła była równa jej przerażeniu złem, działała nieustępliwie, mocno, wyraźnie”.

To świadectwo człowieka, który znał Wandę Półtawską przez czterdzieści lat, jasno i jednoznacznie przemawia za doszukiwaniem się źródeł jej postawy nonkonformistycznej, radykalnej i nieraz kontrowersyjnej w doświadczeniach z młodości. Oczywiście wszystkie próby tego typu psychologicznych rekonstrukcji wewnętrznego świata innych ludzi zawsze są bardzo ryzykowne i często mogą prowadzić na manowce. Trzeba z tym uważać.

„Charakteru nie kształtują ciężkie czasy i przeżycia, te bowiem o wiele częściej te charaktery łamią – czyni to świadomy wysiłek” – pisał prof. Piłat. Rodzi się więc pytanie, co sprawiło, że Wanda Półtawska zdobyła się na taki właśnie wysiłek ukształtowania swojego charakteru. Czemu zwróciła się w stronę świata chrześcijańskich wartości, a nie np. w stronę kryzysu wiary i (tak jak wielu innych ludzi po II wojnie światowej) budowy nowego, socjalistycznego społeczeństwa, które miało położyć kres niesprawiedliwościom dawnego świata?

Nie chcę odpowiadać na te pytania, wątpię zresztą, żebym potrafił to zrobić. Zauważam jednak, że Półtawska nie stanowi wyjątku. Najbardziej znanym przedstawicielem jej pokolenia jest przyjaciel lekarki, Karol Wojtyła. Zarówno w okresie krakowskim, jak i papieskim stał na straży tego, co sam nazwał cywilizacją życia. Myślę jednak, że ten schemat można uogólnić jeszcze bardziej.

Byt kształtuje świadomość, czyli „efekt Popiołka”

W jednej z ostatnich tek „Pressji” (poświęconej integralnemu pro-life) ukazał się bardzo ciekawy artykuł Piotra Popiołka. Autor wskazywał na przemiany stosunku Kościoła do aborcji na przestrzeni wieków. Pośród wielu innych rozważań Popiołek zauważa, że w historii chrześcijaństwa te osoby, które szczególnie radykalnie sprzeciwiały się aborcji, zazwyczaj zajmowały równie radykalne stanowisko w kwestiach takich jak dopuszczalność zabijania na wojnie i możliwość zajmowania przez chrześcijan stanowisk publicznych związanych z odbieraniem innym życia, np. pod postacią kary śmierci.

Stanowczy sprzeciw wobec tych wszystkich działań wyrażali m.in. Tertulian i autor apokryficznego Listu Barnaby. Z kolei św. Augustyn traktował jako rzecz dopuszczalną zarówno zabijanie na wojnie, jak i pewną ograniczoną formę aborcji (może nie tyle ją dopuszczał, co uważał, że pozbycie się płodu w najwcześniejszych stadiach rozwoju, w pierwszym okresie ciąży matki, czyli – zgodnie z popularnymi ówcześnie przekonaniami płodu jeszcze pozbawionego duszy – chociaż jest rzeczą złą, to jednak nie zabójstwem).

Możemy więc obserwować zupełne odrzucenie możliwości odbierania innym ludziom życia niezależnie od okoliczności albo pewną skłonność do kompromisów i rozważania niuansów w konkretnych sytuacjach. Zależność tę Popiołek podkreśla szczególnie pod koniec swojego artykułu, gdy zwraca uwagę, że w czasach współczesnych przedstawicielem tej radykalnej opcji był Jan Paweł II, który nie tylko zdecydowanie odrzucał wszelkie formy aborcji, ale był też przeciwnikiem wojen i kary śmierci (wszystko to mimo zgrzytu z dotychczasową katolicką tradycją).

Być może więc to doświadczenie pokolenia, w literaturze zwanego pokoleniem Kolumbów, mierzącego się ze skutkami totalitaryzmów i rozpętanej przez nie niezwykle krwawej wojny oraz dorastającego w czasach, gdy ludzkie życie nieraz znaczyło naprawdę niewiele, wpłynęło na nieustępliwość postawy polskiego papieża? Papieża, który doświadczył skutków lekceważenia życia człowieka w czasie wojny i dlatego rozciągnął płynące z tego wnioski również na czas pokoju i na sytuacje, takie jak aborcja czy eutanazja nieuleczalnie chorych? Jeżeli twierdząco odpowiemy na te pytania, byłoby to zgodne z omawianą przed Popiołka historyczną korelacją.

Pokolenie dobrobytu i pokoju

Ten swoisty „efekt Popiołka” możemy przyjąć również podczas próby zrozumienia postaw współczesnych młodych dorosłych, których mogę utożsamić z pokoleniem Z (chociaż w tym kontekście wolałbym mówić np. o pierwszym pokoleniu wolnej Polski, a nie używać kalek z amerykańskiej kultury i społeczeństwa; cezura ustawiona na 1990 r. wydaje mi się o wiele ważniejsza w przypadku naszego społeczeństwa niż przypadkowa data z okolic połowy lat 90.).

Wskazane wyżej pokolenie w wielu kwestiach, w których ludzie pokroju Półtawskiej byli stanowczy i nieustępliwi, zajmuje znacznie bardziej liberalne stanowisko. Papierkiem lakmusowym okazuje się stosunek do aborcji, który wywołuje najgłębszy społeczny oddźwięk i budzi największe kontrowersje.

Nie chciałbym redukować całego zagadnienia tylko do tej sprawy. To jedynie przykład pewnej tendencji. Chodzi po prostu o to, że charakterystyczną i naczelną wartością pokolenia Z jest chęć maksymalnego usunięcia z naszego świata fenomenu cierpienia, a przynajmniej maksymalne zredukowanie go.

Wydaje mi się, że właśnie takie podejście do rzeczywistości może być pokłosiem różnicy doświadczeń pokoleniowych. Pierwsze pokolenie wolnej Polski wychowało się już po upadku komunizmu, ale też po zakończeniu transformacji ustrojowej z lat 90., w warunkach wciąż rosnącego dobrobytu. Wystarczy pobieżnie przyjrzeć się wskaźnikom ekonomicznym z ostatnich trzydziestu lat, żeby zauważyć, że stopa bezrobocia w Polsce właściwie cały czas spadała, a PKB per capita nieustannie rosło. „Zetki” w odróżnieniu od swoich rodziców nie wiedzą, co to bezrobocie, niepewność jutra i konieczność pracy po kilkanaście godzin dziennie, by zarobić na przysłowiowy chleb.

Jednocześnie przed polskim społeczeństwem świat stanął otworem w stopniu rzadko spotykanym w dotychczasowej historii. Po części stało się tak dzięki wejściu Polski do Unii Europejskiej, ale nie pomijałbym też wpływu upowszechniania się nowych technologii, szczególnie internetu, który sprawił, że wiele miejsc, a także globalna popkultura, nagle znalazło się na wyciągnięcie ręki.

Kolejnym ważnym wyznacznikiem tych czasów jest wolność polityczna i społeczna. Pokolenie urodzone po 1990 r. po raz pierwszy od bardzo dawna, a właściwie od kilku stuleci, nie musiało z bronią w ręku walczyć o polską niepodległość. Widmom egzystencjalnego zagrożenia – wyłączając katastrofę klimatyczną, o czym wspomnę później – jest więc dla tej generacji czymś obcym.

Nie przytaczam tych obserwacji, zdawać by się mogło banalnych, przypadkowo. Młodzi Polacy, jeżeli doświadczyli okrucieństwa wojny, to tylko na ekranach telewizorów czy smartfonów, ewentualnie w salach kinowych. Wszystko to wpływa na ich odmienne od wcześniejszych generacji poglądy i postawy.

Walka z cierpieniem i aborcja

W odróżnieniu od pokolenia Wandy Półtawskiej „zetki” przez to, że wychowywały się w dobrobycie i bezpieczeństwie, cechują się zdecydowanie mniejszą tolerancją na dyskomfort niż pokolenia je poprzedzające. Życie w „wirtualu” nauczyło je, że świat jest na wyciągnięcie ręki, rzeczywistość nie stawia im oporu, a łatwa gratyfikacja jest zawsze dostępna. Całe doświadczenie dobrobytu może mieć niebagatelny wpływ na to, że walka z cierpieniem stała się dla „zetek” najwyższą wartością.

Unikanie cierpienia z pewnością potęguję doświadczenie realnego bólu, którego generacja Z rzeczywiście doświadcza. Mowa o kryzysie zdrowia psychicznego, przemocy ze strony rówieśników, różnego rodzaju skutkach zbyt długiego i częstego korzystania z internetu i problemach z nawiązywaniem relacji. Swój wpływ ma również myślenie pesymistyczno-katastroficzne związane ze zmianami klimatu.

„Zasada Popiołka” może pomóc wyjaśnić, dlaczego pokolenie Z ma określone poglądy na ochronę ludzkiego życia. Niektórzy mogą mi zarzucić, że w ten sposób rozciągam tę zasadę poza jej pierwotny zakres, ponieważ powstała na podstawie analizy historii Kościoła i jego doktryny, tymczasem tutaj mowa o całym pokoleniu, a nie tylko o tych jego przedstawicielach, którzy są wierzącymi chrześcijanami.

Mimo to uważam, że warto spojrzeć na sprawę szerzej. Jak sądzę, wykazałem to, gdy zarysowałem kontekst, w jakim wrażliwość na cierpienie mogła wzrosnąć bez jednoczesnego i codziennego konfrontowania się z ludzką śmiercią.

Wskazuje na to wspominany już wcześniej przykład aborcji. Konflikt różnych wartości i związanych z nimi postaw uwidacznia się nad wyraz mocno. Mamy do czynienia z dwoma biologicznie różnymi organizmami, które do pewnego momentu zamieszkują właściwie jedno ciało, a przynajmniej w tym sensie, że nie mogą być rozłączone bez śmierci tego słabszego i mniejszego.

Rodzi się pytanie, czy ważniejsza jest nienaruszalność życia – ludzkiego życia – każdego z nich. Czy może jednak zapobieganie cierpieniom matki? A gdzieś w perspektywie przyszłości również jej dziecka?

„Zetki” częściej powiedzą, że ważniejsze jest unikanie bólu. Doświadcza go przede wszystkim matka, która ponosi wszystkie trudy związane z ciążą. Po porodzie również będzie musiała zmierzyć się ze stresogennym wyzwaniem utrzymania i wychowania potomka, do czego nie zawsze jest przygotowana. Jeśli dziecko jest nieuleczalnie chore, to również ono samo będzie cierpieć. Może więc lepiej pozbyć się go na tyle wcześnie, żeby nie zdążyło odczuwać bólu? Oszczędzi się go również matce. W ten sposób zachowamy paradygmat „im mniej cierpienia, tym lepiej”.

Nie chcę całkowicie redukować postawy jednego czy drugiego pokolenia do przeżyć, które je ukształtowały. Jak już wspomniałem, wśród ludzi z pokolenia wojennego wielu było tych, którzy w okresie stalinizmu budowali nowy, socjalistyczny ustrój, nie bacząc na to, ile ludzkich istnień ta budowa pochłonęła. Sama nazwa „pokolenie Z” nieprzypadkowo jest zaczerpnięta ze współczesnej, masowej, międzynarodowej i zamerykanizowanej kultury. Niejeden już zauważył, że generacja Z jest poddana wpływom globalizacji w stopniu, jaki nie był do tej pory udziałem żadnego z wcześniejszych pokoleń.

To bez wątpienia pokłosie współczesnych form komunikacji, obecnie już chyba sprowadzających się do wspólnego mianownika, jakim jest internet lub smartfon. Myśl jeszcze nigdy tak szybko nie obiegała całego globu. Troska o klimat czy walka o prawa zwierząt są wspólne doświadczenie młodzieży wielu krajów bogatego Zachodu.

Podobnie zresztą ze stosunkiem do wielu spraw odnoszących się do ochrony ludzkiego życia, z aborcją na czele. Ten mechanizm jako źródło światopoglądu może być tylko częściowym wyjaśnieniem różnic międzypokoleniowych. Warto pamiętać o tym, że nawet jeżeli jakieś wyjaśnienie jest tylko częściowe, nie przekreśla to jego trafności.

„Zetki” współczesną arystokracją

Przedstawiona przeze mnie wizja nie stanowi ani wyników badań socjologicznych, ani przekrojowej diagnozy społeczeństwa. Chciałbym zaproponować metaforę, bo takie obrazowe przedstawienie rzeczywistości pozwala poznać świat i dostarcza ram, w których możemy o nim myśleć. Jeśli weźmiemy pod uwagę bogactwo i cieplarniane warunki, w jakich dorastało pokolenie Z, można uznać tę generację za współczesne wcielenie arystokracji.

W dawnych epokach ta grupa społeczna dorastała oddzielona od nędzy i trudów życia, których na co dzień musieli doświadczać przedstawiciele innych warstw społecznych. Arystokraci mogli rozwinąć albo męstwo i szlachetność charakteru, albo popaść w dekadencję. Sytuacja współcześnie dorastających pokoleń jest podobna, choć, jak zauważył Jacek Dukaj w Szczęśliwych uprawiaczach nudy, ci ludzie nie mają wpajanych im już od kołyski tradycji i powiązanych z nią etykiety, honoru lub innych czynników, które już od narodzin pozwalały dawnym arystokratom kształtować charakter.

Rodzice „zetek” dorastali w innych warunkach i nie mieli możliwości zapewnienia swoim dzieciom takiego wychowania, jak wskazałem wyżej. Można dodać do tego kryzys autorytetu, obyczaju i norm. Na pokolenie Z czekają wszystkie te pułapki, które czekały na arystokratów. „Zetki” mogą więc przejąć się własnym cierpieniem bardziej niż realną krzywdą lub zagrożeniem życia innych ludzi, co staje się szczególnie niebezpieczne, jeśli dotyczy najsłabszych członków społeczeństwa.

***

Może właśnie w kierunku najbardziej wykluczonych powinna kierować się wrażliwość na cierpienie pokolenia Z? W stronę bezdomnych i niepełnosprawnych zarówno na ciele, jak i na umyśle? W kierunku samotnych i zapomnianych przez świat seniorów? Dawniej troska o ubogich była jednym ze sposobów uniknięcia wygodnictwa i dekadencji. Jeśli możni tego świata poważnie traktowali to zadanie, musieli ubrudzić sobie ręce i zetknąć się z takim rodzajem życia, od którego w innych okolicznościach byli szczelnie odgradzani.

Jakie dziedzictwo zostawiło po sobie pokolenie wojny, do którego należała niewątpliwa arystokratka ducha, Wanda Półtawska? Kto w nadchodzących czasach będzie mógł udźwignąć odpowiedzialność za kształt świata, a przynajmniej Polski? Siłą rzeczy będą to przedstawiciele pokolenia Z, wśród których – chciałbym móc na to liczyć – znajdą się również prawdziwi arystokraci ducha i pokoju, którzy będą potrafili sprawić, że nowe czasy będą nie tylko antipain, ale też pro-life.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.