Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Armia terapeutów wszystkiemu nie zaradzi. Źródło problemów leży głębiej

Armia terapeutów wszystkiemu nie zaradzi. Źródło problemów leży głębiej autor ilustracji: Julia Tworogowska

Siła kultury terapeutycznej nie bierze się z jakiejś krótkotrwałej mody, która przywędrowała do Polski z Zachodu. Im gorzej funkcjonujące rodziny, im więcej samotności oraz im mniej wiary w Boga, tym większa pokusa, aby terapeuta wchodził w miejsce nieobecnego rodzica, przewodnika duchowego, przyjaciela. Terapia przestała być wyłącznie miejscem, w którym pomaga się osobom w kryzysie zdrowia psychicznego. Stała się ważną częścią naszej społecznej tożsamości.

Maja Staśko w relacji na Instagramie napisała, że „psychoterapia to zbawienie”. Nie znam kontekstu tej wypowiedzi, nie chcę jej krytykować. Podejrzewam, że Staśko postanowiła po prostu podzielić się ze światem dobrym nastrojem po udanej sesji. Małostkowe byłoby czepianie się słowa „zbawienie”, jak czynią to niektórzy. A jednak lewicowa aktywistka poprzez porównanie terapii do absolutnego szczęścia odsyła nas nieświadomie do sedna zjawiska nazywanego od lat 60. kulturą terapeutyczną.

Czasem zdarza się, że to nie my używamy języka, ale to język mówi nami. Wielokrotnie bezwiednie wypowiadałem słowa, które tuż po opuszczeniu moich ust, zmieniały swój sens. Zyskiwały inny wymiar przez kontekst, w którym padły. Nie mam tu na myśli poszukiwania freudowskich pomyłek, bo to dość tanie psychologizowanie, ale po prostu sytuację, w której nieświadomie mówimy coś głębszego niż chcieliśmy. Podobnie jest z wpisem Staśko.

Zestawienie terapii i zbawienia odsyła w obecnym kontekście kulturowym do czegoś głębszego niż tylko do entuzjazmu po udanej wizycie u specjalisty. Małgorzata Jacyno, znana polska socjolog publikująca swego czasu na łamach „Krytyki Politycznej”, poświęciła część swojej książki zatytułowanej Kultura indywidualizmu opisowi dość zaskakujących związków miedzy kulturą terapeutyczną a sferą mistyczną czy wprost religijną.

Jacyno pisze: „Używane od połowy lat 60. […] pojęcie kultury terapeutycznej ma wskazywać na powszechność nowych wzorów zajmowania się sobą przez jednostki czy nawet ekspansję ekspertyzy terapeutycznej i zastępowanie przez terapię innych dziedzin stanowiących konteksty samookreśleń takich jak religia i polityka.

W bardziej i mniej uproszczonych wersjach terapeutyczne hasła i slogany obecne są w reklamie, programach informacyjnych, serialach, programach talk show, w programach politycznych i w programach ruchów emancypacyjnych. Popularność terapeutycznych haseł wiele mówi o charakterze dokonujących się przemian związanych bezpośrednio lub pośrednio z tożsamością”.

Kultura terapii, w której na co dzień żyjemy, rozlewa się na struktury społeczne. Język terapeutyczny już dawno wymknął się ze specjalistycznych gabinetów. Ekspansja tego słownika, a co za tym idzie idących za nim wartości, zmienia dotychczasowe modele funkcjonowania rodziny, stosunków miłosnych, relacji przyjacielskich, a nawet religii. Staje się ważną częścią naszej osobistej tożsamości.

Siłą rzeczy więc terapie dla kultury współczesnej stały się czymś niezbędnym. Nie spełniają jedynie swojej pierwotnej funkcji, ale obiecują sporo więcej. Jacyno pisze: „Zmiana, jaka dokonała się w terapii, a która najlepiej daje się zaobserwować w popularnych poradnikach, polega na tym, że obietnicę wzmocnienia ego i zamiany neurozy w zwykłe ludzkie nieszczęście zastępuje obietnica możliwości pomyślnego – i więcej, jeśli zachodzi taka konieczność – cudownego rozwiązania wszystkich problemów”. W tradycyjnej kulturze cudowne rozwiązanie wszystkich problemów było możliwe tylko i wyłącznie dzięki zbawieniu.

Siła kultury terapeutycznej nie bierze się z jakiejś krótkotrwałej mody, która przywędrowała do Polski z Zachodu. Im gorzej funkcjonujące rodziny i mniej zaufania do religii, a im więcej samotności, tym większe znaczenie nie tylko terapii jako narzędzia, za pośrednictwem którego pomaga się osobom w kryzysie zdrowia psychicznego, ale również tym większa pokusa, aby terapeuta wchodził w miejsce nieobecnego rodzica, przewodnika duchowego, przyjaciela. Na taką tendencję zwracają uwagę wszyscy terapeuci, z którymi jakiś czas temu rozmawiałem.

Królujący dziś indywidualizm wmawia nam podejrzliwość wobec tradycyjnych instytucji społecznych. Widać to na każdym kroku. Nie przypominam sobie żadnego, nawet względnie nowego serialu lub filmu, który przedstawiałby rodzinę lub religię jako źródło szczęścia i autentyczności. Nie, prawda jest w nas, trzeba ją odkryć, wyzwolić się z rzekomo opresyjnych struktur społecznych, symbolicznie zabić w sobie ojca, a na końcu najlepiej dokonać apostazji.

Tendencje te również opisuje Jacyno: „Charakterystyczny dla literatury poradnikowej obraz rodziny to rodzina, która stanowi przeszkodę w byciu sobą. […] Dyskurs psychoanalityczny konstruuje obraz rodziny jako wyniszczającej się wspólnoty. Bliscy to ukochani sabotażyściukochani szantażyści”.

Wielokrotnie już zarzucano mi brak wrażliwości na skalę kryzysu zdrowia psychicznego w Polsce. I to właśnie dlatego, że ośmielam się krytykować ciemne strony kultury terapeutycznej. Tymczasem staram się jedynie przeciwstawiać szkodliwej opinii, że z tą niebotyczną skalą nieszczęśliwych, samotnych, zaburzonych, chorych na depresję osób można sobie poradzić tylko i wyłącznie poprzez wystawienie metaforycznej lub całkiem realnej recepty do psychiatry czy psychologa.

To jest jak nalepienie plastra na urwaną nogę. Skala kryzysu zdrowia psychicznego jest konsekwencją samotności, źle funkcjonujących rodzin, upadku zaufania do religii. Nawet milionowa armia terapeutów nie poradzi sobie z tym wyzwaniem. Jeśli będziemy polegać tylko na nich, a nie zwrócimy się o pomoc w pierwszej kolejności do osób bliskich, przyjaciół, rodziny, wychowawców, duchownych, to będzie tylko gorzej.

Nie zniechęcam do pójścia na terapię, powtarzam tylko głos ekspertów. W raporcie Jak wspierać młodzież w niestabilnym świecie? wydanym przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej czytam: „Psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów jest niewielu. Nie mamy ich pod ręką w codziennym otoczeniu. W sytuacji kryzysów, które obniżają kondycję psychiczną w skali całego społeczeństwa, specjalistów zawsze będzie za mało i zawsze będą trochę za daleko.

Natomiast nauczycieli i wychowawców są dziesiątki tysięcy. A rodziców, babć, dziadków oraz życzliwych rówieśników są miliony […] Im więcej tego typu wsparcia, im więcej osób świadomych jego znaczenia, tym mniej dzieci i młodzieży dojdzie do na tyle złego stanu psychicznego, by konieczna była pomoc profesjonalna”.

Terapia nas nie zbawi. Człowiek jest istotą relacyjną. To w dojrzałych, cierpliwie budowanych, relacjach z rodzicami, żoną, przyjaciółmi znajduje się źródło szczęścia. W dogmatycznej emancypacji od tych struktur można odnaleźć tylko samotność, a co za tym idzie – cierpienie.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.