Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Jakiej geopolityki potrzebuje dziś Polska?

przeczytanie zajmie 8 min
Jakiej geopolityki potrzebuje dziś Polska? Piotr Zychowicz, Jacek Bartosiak; źródło: wikimedia commons; Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0

W Polsce jest tylu geopolityków, ilu znawców piłki nożnej. W internetowej debacie geopolitycznej zbyt często zrównujemy głos ekspertów z celebryckim efekciarstwem, od którego bije albo ezoteryczna aura, albo imperializm spod znaku USA lub Rosji. Polska potrzebuje geopolityki defensywnej, wolnej od ideologii i łatwych recept. Takiej, która będzie korzystać z dorobku Giedroycia i Mieroszewskiego.

Tematyka geopolityczna obecna jest w polskiej debacie politycznej od wielu lat. Wybuch wojny na Ukrainie z jednej strony jeszcze bardziej wzmógł zainteresowanie Polaków tą problematyką, a z drugiej opinia publiczna straciła zaufanie do wielu popularnych geopolityków i geopolitykujących dziennikarzy, którzy nie potrafili przewidzieć wybuchu pełnoskalowej wojny za naszą wschodnią granicą.

Klika miesięcy temu było bardzo głośno o Marcinie Roli, który tuż przed samym atakiem był całkowicie przekonany, że wojna nie nadejdzie, a wszyscy, którzy wierzą w możliwość rosyjskiej inwazji, zostali ograni przez Putina.

Mimo że Rola jest w polskiej debacie postacią drugo- lub nawet trzeciorzędną, to jednak powyższa sytuacja bardzo dobrze obrazuje stan polskiej geopolityki, która pomimo tego, że w dużej mierze ma charakter co najwyżej publicystyczny, nierzadko stawia bardzo mocne tezy. Często zawierają sądy wartościujące, które sprzedawane są jako naukowa prawda na temat zależności między polityką a geografią.

W tym wszystkim umyka skomplikowany charakter zagadnienia. Pod pojęciem „geopolityka” można bowiem rozumieć co najmniej kilka różnych kwestii, a od odpowiedniego rozłożenia akcentów naprawdę dużo zależy. Nie bez znaczenia są także okoliczności, w których wykształcił się ten typ namysłu, oraz to, jak geopolityka zmieniała się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat i gdzie była rozwijana.

To dość oczywiste, że geopolityka początkowo była narzędziem imperialnej polityki, np. niemieckiej czy brytyjskiej, a później stała się bardzo wdzięcznym językiem opisu zimnowojennej rywalizacji między USA a ZSRR. Gdy przebrniemy przez ten pojęciowy chaos, być może uda się nam odkryć, czy geopolityka jest w ogóle Polsce potrzebna, a jeśli tak, to jak powinna wyglądać.

Narodziny i rozwój geopolityki

W rekonstrukcjach historycznych niemal zawsze można cofać się do starożytności. Większość ekspertów jest jednak zdania, że rozkwit geopolityki jako osobnej dziedziny wiedzy przypada na XIX w. W 1833 r. niemiecki teoretyk Leopold von Ranke opublikował dzieło Wielkie potęgi, które uchodzi za pierwszy traktat geopolityczny w dziejach. Za głównych ojców naukowej geopolityki uznaje się jednak dwóch innych autorów – Halforda Johna Mackindera i Friedricha Ratzela.

Pierwszy z nich jest autorem teorii światowej wyspy, która głosi, że kluczem do globalnej dominacji jest kontrola nad obszarem Eurazji, co można sobie zapewnić poprzez opanowanie terenów w Europie Środkowo-Wschodniej i Azji Środkowej. Jedną z konsekwencji tej teorii jest stworzenie podziału na HeartlandRimland, który z kolei jest jedną z podstaw rozróżnienia na mocarstwa morskie i lądowe.

Mimo że niektórzy eksperci uznają poglądy Mackindera za przestarzałe, to jeszcze w dobie zimnej wojny jego koncepcje były brane pod uwagę przy tworzeniu geopolitycznej strategii Stanów Zjednoczonych, a dziś stanowią inspirację dla wielu geopolityków. W Polsce do tez Mackindera niejednokrotnie nawiązywał przykładowo Jacek Bartosiak.

Friedrich Ratzel z kolei jest jednym z ojców determinizmu geograficznego, czyli stanowiska głoszącego, że środowisko geograficzne warunkuje rozwój społeczeństw. W jego optyce dwie najważniejsze kategorie geopolityczne to przestrzeń, która determinuje możliwości rozwojowe, oraz położenie, jakie określa politykę zagraniczną danej społeczności.

Opierając się na idei darwinizmu społecznego, Ratzel doszedł do wniosku, że jedne nacje w toku ewolucji lepiej przystosowały się do panowania nad przestrzenią, a inne gorzej. Uważał, że dążenie narodów do poszerzania swojej przestrzeni życiowej (niem. Lebensraum) jest całkowicie naturalne i zgodne z obiektywnymi prawami rozwoju. To zatem klasyczne myślenie imperialne.

Poglądy Mackindera i Ratzela zostały połączone w twórczości Karla Haushofera, nadwornego geopolityka Adolfa Hitlera. Relacje między geopolityką a nazizmem nie są jednak aż tak jednoznaczne. Promowana przez Haushofera koncepcja Lebensraum stała się jednym z uzasadnień dla zbrodniczych działań III Rzeszy. Warto mieć na uwadze, że sam Haushofer nie był rasistą i opowiadał się za dominacją cywilizacyjną, a nie za eksterminacją. Sprzeciwiał się też inwazji na ZSRR, za co Hitler zepchnął go na boczny tor.

Nie zmienia to jednak faktu, że bezpośrednio po II wojnie światowej geopolityka na Zachodzie uznawana była za skompromitowaną pseudonaukę, która stanowiła usprawiedliwienie agresywnej polityki nazistowskich Niemiec. Gdy rozpoczęła się zimna wojna, stratedzy i teoretycy stosunków międzynarodowych bardzo szybko zaczęli wracać do geopolitycznych rozważań, które miały zapewnić przewagę w wyścigu o światową dominację. Nadszedł czas na dynamiczny rozwój geopolityki amerykańskiej.

W czasie zimnej wojny powstały dwie duże doktryny geopolityczne, które stanowiły podstawę polityki dwóch supermocarstw. Doktryna Trumana miała opierać się na powstrzymywaniu ekspansji Związku Radzieckiego. Stany Zjednoczone wzywały inne narody do opowiedzenia się po jednej ze stron zimnowojennego konfliktu i oferowały swoje wsparcie wszystkim siłom, które dążyły do zwalczania komunizmu.

Obowiązująca w ZSRR doktryna Breżniewa z kolei dawała władzom w Moskwie prawo do sprzeciwiania się wszelkim próbom obalenie ustroju komunistycznego w krajach bloku wschodniego oraz deklarowała wsparcie dla międzynarodowego ruchu robotniczego na całym świecie.

Obie te doktryny brzmią dość defensywnie, co można tłumaczyć m.in. zagrożeniem wojną nuklearną, lecz w praktyce oczywiście oba mocarstwa starały się w miarę możliwości poszerzać swoje strefy wpływów. Ważną cechą geopolityki z czasów zimnej wojny jest także to, że w rozważaniach uwzględniano komponent ideologiczny, rywalizację między liberalizmem a komunizmem.

Po upadku ZSRR myślenie geopolityczne znów zaczęło przechodzić kryzys. Nie trwał on jednak długo. Szybko okazało się, że wieszczony przez Francisa Fukuyamę koniec historii wcale nie ma zamiaru nadchodzić.

W XXI w. mieliśmy zatem do czynienia z prawdziwym wysypem różnych koncepcji geopolitycznych, które próbowały wyjaśnić postzimnowojenny porządek międzynarodowy. Wraz z rozwojem teorii krytycznych pojawiły się także alternatywne teorie geopolityczne, które nie patrzyły na uwarunkowania z perspektywy państw, lecz różnych grup.

Wydostać się z pojęciowego chaosu

Już z tej bardzo skrótowej rekonstrukcji historycznej można wysnuć wniosek, że pod pojęciem geopolityki kryje się co najmniej kilka różnych kwestii. W swoich początkach traktowano ją jako osobną dyscyplinę naukową. Jeden z jej pionierów, Rudolf Kjellén, definiował ją jako naukę o państwie jako organizmie geograficznym lub zjawisku w przestrzeni. Współcześnie w kontekście naukowym traktuje się ją bardziej jako pewien paradygmat badawczy w obrębie stosunków międzynarodowych, w którym zjawiska polityki międzynarodowej rozpatruje się przez pryzmat geografii.

Geopolityka często łączona jest również z realizmem politycznym, czyli poglądem głoszącym, że polityka opiera się na obiektywnej ocenie potencjału poszczególnych graczy, państwa powinny kierować się swoimi realnymi interesami, a moralność i kwestie ideologiczne odgrywają w stosunkach międzypaństwowych co najwyżej drugoplanową rolę.

Należy jednak zauważyć, że takie podejście do polityki nie jest wolne od wartościowania. Realizm zakłada bowiem, że kierowanie się przez państwa egoistycznym interesem przy użyciu wszystkich dostępnych środków jest słuszne i racjonalne, co oczywiście da się uzasadnić, ale takie podejście wcale nie jest samo przez się oczywiste.

Mimo że początkowo nie zostało to w pełni uświadomione, dziś widzimy wyraźnie, że w przypadku geopolityki nie mamy do czynienia z czystą nauką o charakterze wyłącznie poznawczym. To spostrzeżenie przybliża nas do drugiego znaczenia tego pojęcia. Geopolityka może być bowiem traktowana jako doktryna polityczna głosząca, że zjawiska, procesy i fakty polityczne są wyznaczane przez czynniki geograficzne.

Chodzi o determinizm geograficzny, który wyznawał m.in. wspomniany wcześniej Friedrich Ratzel. Gdy przyjmiemy takie rozumienie geopolityki, okaże się, że jesteśmy „więźniami geografii”, a wszystkie kluczowe decyzje polityczne, jakie podejmują rządy, są de facto wyznaczone przez uwarunkowanie geograficzne, związane z położeniem, dostępem do surowców itp.

W niektórych przypadkach geopolityka może nawet przeradzać się w coś na kształt teorii quasi-filozoficznej, w ramach której pewne rozważania na temat geografii stają się punktem wyjścia do stworzenia większej teorii, m.in. antropologicznej. Widać to było u Ratzela, który stworzył teorię opartą na założeniach darwinizmu społecznego, lub u Haushofera, który geopolitykę łączył z teorią cywilizacji. W jej ramach ludy bardziej cywilizowane mają naturalne prawo do rządzenia panregionami, a mniejsze narody, m.in. Polacy, nie powinny dążyć do samodzielności, lecz orbitować wokół lepiej rozwiniętych kultur.

Współcześnie taki charakter ma geopolityczna teoria Aleksandra Dugina, który twierdzi, że w świecie dominują dwie cywilizacje – eurazjatycka na czele z Rosją oraz atlantycka, którą egzemplifikują Stany Zjednoczone. Podział ten wywodzi się z warunków geograficznych i rozciąga na wszystkie aspekty życia człowieka. Zdaniem Rosjanina świetnym przykładem zepsucia cywilizacji atlantyckiej są beztrosko unoszący się na wodzie surferzy, których rosyjski geopolityk najchętniej zamknąłby w gettach. Takie pomysły mogą wywoływać na naszych twarzach uśmiech politowania, lecz pokazują jednocześnie, do czego może prowadzić ideologiczne zanurzanie się w geopolityce.

Geopolityka krytyczna jako nowy trend

Dostrzeżenie faktu, że tradycyjna geopolityka łatwo może ulec zideologizowaniu, zaowocowało powstaniem wspomnianej już wcześniej geopolityki krytycznej, która zajmuje się przede wszystkim badaniem dyskursu geopolitycznego. Badacze z tego nurtu, m.in. Simon Dalby, interesują się kontekstem powstania najważniejszych koncepcji geopolitycznych oraz ich relacją do obowiązujących struktur władzy. Wielu geopolityków krytycznych jest zdania, że geopolityka, zarówno naukowa, jak i ideologiczna, stanowi narzędzie dominacji i narzucania pewnego sposobu interpretacji faktów geograficznych.

Przedstawiciele geopolityki krytycznej odrzucają paradygmat realistyczny, w ramach którego geopolityka jest jednym z narzędzi realizmu politycznego. Krytycy uważają, że w ramach namysłu geopolitycznego nie odkrywa się żelaznych praw rządzących geografią, lecz jedynie operuje się na interpretacjach. Przekonują ponadto, że jeśli chcemy zrozumieć globalną politykę, musimy pojąć, że jest ona przepełniona społecznymi, kulturowymi oraz ideologicznymi znaczeniami. Przedstawiciele nurtu zachęcają jednocześnie do uprawiania namysłu nie tylko z perspektywy państwa, ale także różnych grup, które przez klasyczną geopolitykę spychane są na dalszy plan, np. kobiet czy ludów rdzennych.

Zasługą geopolityków krytycznych z pewnością jest pokazanie, że nie musimy być „więźniami geografii”, ponieważ wiele żelaznych praw klasycznej geopolityki wcale nie wynika z obiektywnych relacji między uwarunkowaniami geograficznymi a polityką, lecz niejednokrotnie stanowi rezultat przyjęcia takiej, a nie innej interpretacji czy siatki pojęciowej. Ważne jest także wskazanie, że to, która z interpretacji została wybrana, nie jest kwestią dowolną, lecz wypływa najczęściej z mocarstwowych ambicji lub charakterystyki społeczno-kulturowej danego kraju, np. Rosji, Niemiec czy Stanów Zjednoczonych.

Niemniej jednak geopolityka krytyczna nie jest pozbawiona wad. Często przybiera bowiem postać geopolityki uciśnionych i nakierowana jest na emancypację grup mniejszościowych oraz rozbicie dominującej, opresyjnej narracji. W ten sposób wpisuje się w nurt myślowy opierający się na rywalizacji ideologicznej, który nawiązuje m.in. do marksizmu, teorii krytycznej czy filozofii Michela Foucaulta. Gdy przyjmiemy taką optykę, z orbity naszych zainteresowań łatwo może zniknąć dążenie do prawdy, co jest szczególnie niebezpieczne we współczesnym kontekście kulturowym na Zachodzie.

Ostatnim typem geopolityki, o którym chciałbym dziś opowiedzieć, jest geopolityka popularna. To właśnie w ten nurt wpisuje się większość najbardziej znanych postaci, m.in. Jacek Bartosiak. W jej ramach skomplikowane teorie geopolityczne przybliżane są szerokiej publiczności pod postacią książek popularnonaukowych, artykułów, wpisów w mediach społecznościowych, filmików na YouTubie czy dzieł kultury. W jej ramach można posługiwać się chwytliwymi hasłami, np. „oś zła” czy „globalne Chiny”, które wzbudzą w odbiorach pewne emocje i skojarzania. Celem takiej geopolityki zazwyczaj jest budowanie pewnej narracji, która oddziałuje na społeczeństwo.

Media internetowe pozwoliły różnorodnym podmiotom, takim jak NGO, korporacje, organizacje terrorystyczne czy stronnictwa polityczne, zajmować się całym geopolitycznym spektrum, tworzyć i rozpowszechniać własne materiały. Cyfrowa rewolucja stworzyła zarówno szanse, jak i zagrożenia. Z jednej strony upowszechnił się dostęp do wiedzy, a z drugiej internet został zalany treściami propagandowymi, które niekiedy nawet nie silą się na próbę osadzenia w faktach. Kalus Dodds pokazuje, że w sposób geopolityczny można obecnie interpretować nawet filmy fabularne, takie jak The Hurt Locker. W pułapce wojny. Geopolityka stała się zatem częścią popkultury, co koniec końców ma dość poważne konsekwencje.

Jeśli bowiem mianem geopolityka określimy zarówno youtubera, jak i poważnego stratega, to w przestrzeni publicznej zaczyna panować zupełny chaos. Należy zatem zastanowić się, czy samo pojęcie ma jeszcze sens, czy też stało się pustym znaczącym, które funkcjonuje w debacie, lecz de facto nie ma już sensownego desygnatu. Wydaje mi się, że namysł nad geograficznymi uwarunkowaniami polityki jest istotny, lecz powinno się w dużej mierze zostawić go ekspertom, a nie celebrytom.

Jakiej geopolityki potrzebuje dziś Polska?

Zabrzmi to banalnie, lecz na pytanie, jakiej geopolityki potrzebuje dziś nasz kraj, odpowiedź brzmi: mądrej. Wpływ czynników geograficznych na politykę jest niepodważalny, więc zdecydowanie nie powinniśmy zaniedbywać geopolityki naukowej. Musimy mieć jednak świadomość jej genezy i ograniczeń, np. silnych związków z realizmem politycznym. Nie powinniśmy też bezmyślnie kopiować rozwiązań zagranicznych, co niestety zdarza się nagminnie.

Wystarczy spojrzeć na dwa najbardziej znane nazwiska. Mimo że żadnemu z nich nie można odmówić wiedzy, to nie ulega wątpliwości, że Jacek Bartosiak bardzo często bezkrytycznie powiela tezy geopolityki amerykańskiej, a Leszek Sykulski – rosyjskiej. Trzeba również nadmienić, że skala powielania rosyjskiej propagandy przez Sykulskiego rodzi uzasadnione podejrzenia o agenturalną charakterystykę jego działalności.

Ten pierwszy często odnosi się do koncepcji równowagi systemowej oraz otwarcie nawiązuje do klasyków amerykańskiej geopolityki, np. George’a Kennana. Należy jednak oddać mu, że w swoich analizach ucieka od propagandy i otwarcie mówi o wyzwaniach, przed jakimi stoją Stany Zjednoczone. Jego uzależnienie od tamtejszego sposobu myślenia ma w dużej mierze wymiar metodologiczny, a nie ideologiczny. Inaczej jest w przypadku Sykulskiego, który otwarcie replikuje tezy rosyjskiej geopolityki. Twierdzi, że wsparcie walczącej Ukrainy jest realizowaniem amerykańskich interesów.

Główny nurt geopolityki, zarówno amerykańskiej, jak i rosyjskiej, jest uwikłany w dyskurs mocarstwowy, przez co polska myśl geopolityczna (świadomie lub nie) często zawiera w sobie silny mocarstwowy resentyment lub popada w fatalizm, bo widzi w naszym kraju jedynie element strefy wpływów jednego lub drugiego mocarstwa. Nie jest to jednak słuszna droga. Moim zdaniem nad Wisłą powinniśmy rozwijać przede wszystkim geopolitykę defensywną, która z jednej strony nie będzie uciekała od obiektywizmu, a z drugiej będzie potrafiła czerpać z odkryć geopolityki krytycznej i nie będzie ukrywać, że na sprawy międzynarodowe spogląda z konkretnej perspektywy, również aksjologicznej.

Dobrowolna rezygnacja z mocarstwowych ambicji, która zdaniem Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego, publicystów paryskiej „Kultury”, powinna stanowić podstawę polskiej polityki wschodniej, może być przykładem takiego podejścia. Taki sposób myślenia bierze pod uwagę zarówno realne uwarunkowania oraz pragmatyczne interesy Polski, jak i pewne idee i wartości, które są lub powinny być dla Polaków ważne. Nie pomija także kwestii subiektywnych. Mieroszewski wielokrotnie pisał o psychologii przełomu, która jest istotna również dziś, gdy polskie społeczeństwo wciąż musi otrząsnąć się z szoku, jakim bez wątpienia był wybuch wojny na Ukrainie.

Mimo wszelkich wad w Polsce jest także miejsce na geopolitykę popularną. Może ona bowiem wzmacniać w polskim społeczeństwie przekonanie o naszej sprawczości. Pokazywać, że nie musimy wyłącznie oglądać się na wielkich tego świata, lecz możemy sami uważnie przyglądać się sytuacji i znajdować optymalne rozwiązania. Aby geopolityka popularna była w tym wiarygodna, musi oczyścić się z ideologii (proamerykańskiej, prorosyjskiej czy jakiejkolwiek innej) oraz ezoteryzmu polegającego na tym, że geopolitycy z YouTube’a odsłaniają przed widzami wiedzę tajemną, która pozwoli zrozumieć zasady rządzące światem.

W polskiej przestrzeni publicznej jest miejsce na mądrą geopolitykę. Powiem więcej, może ona być ważnym elementem budowania podmiotowego charakteru polskiego państwa we współczesnym świecie. Potrzebni są jednak ludzie, którzy będą chcieli ją tworzyć oraz nie pójdą na łatwiznę i naśladowanie obcych trendów. Jestem przekonany, że tacy ludzie w Polsce są i już wkrótce zaczną coraz częściej dochodzić do głosu.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.