Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Premier po wyborach? Ani Tusk, ani z PiS. Alternatywna historia trzech kroków

Premier po wyborach? Ani Tusk, ani z PiS. Alternatywna historia trzech kroków autor ilustracji: Julia Tworogowska

Jeśli ziści się scenariusz, wedle którego ani PiS, ani trójkoalicja KO-Trzecia Droga-Lewica nie będą dysponować większością w Sejmie, to prezydent Andrzej Duda powinien po wyborach dać szansę utworzenia rządu tym, od których realnie może zależeć zbudowanie większości. W pierwszym kroku – kandydatowi Konfederacji, w trzecim – kandydatowi Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Trzy kroki w pigułce

Przypomnijmy. Zgodnie z konstytucją do wyłonienia rządu stosuje się tzw. procedurę trzech kroków. W pierwszym – prezydent desygnuje kandydata na premiera. Nie ma żadnych wskazówek, kogo powinien wskazać. Może to być lider lub kandydat partii zwycięskiej, kandydat z największymi szansami wyłoniony w efekcie rozmów z liderami politycznymi, ale także swoisty królik z kapelusza wyciągnięty przez samą głowę państwa.

W ciągu 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu prezydent odbiera przysięgę od nowej Rady Ministrów, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni – nowy premier wygłasza expose i zwraca się do Sejmu z wnioskiem o wotum zaufania. Potrzebna jest większość bezwzględna w obecności co najmniej połowy posłów, czyli więcej głosów „za” niż „przeciw” i „wstrzymujących się”.

Jeśli w pierwszym kroku prezydent rządu nie powoła lub nowy gabinet wotum nie otrzyma, to „piłeczka” wędruje do Sejmu. Ten ma znów dwa tygodnie na wybór premiera i udzielenie jego Radzie Ministrów wotum zaufania. Kandydatów na premiera zgłaszać mogą grupy 46 posłów. Następnie szef rządu przedstawia proponowany skład Rady Ministrów i wygłasza expose, które znów wymaga bezwzględnej większości.

Gdy i to się nie powiedzie, inicjatywa wraca do głowy państwa. Ma dwa tygodnie na powołanie premiera i członków rządu oraz odebranie od nich przysięgi. Rząd występuje o wotum zaufania, które tym razem wymaga mniejszej większości – więcej głosów „za” niż „przeciw” w obecności minimum połowy 230.

To pozwala na powołanie rządu mniejszościowego, bo głosy wstrzymujące się przybliżają rząd do uzyskania wotum. Gdy te trzy kroki nie dadzą sejmowego mandatu żadnemu z rządów, to prezydent skraca kadencję Sejmu i zarządza nowe wybory.

Sondaże po wrześniu: PiS i anty-PiS bez większości

Sprawa jest relatywnie prosta, kiedy po wyborach rysują się proste scenariusze. Wątpliwości nie ma właściwie, gdy jedna partia dysponuje większością ponad 230 posłów – wówczas dobrym zwyczajem to jej nominat powinien być desygnowany przez prezydenta.

Podobnie jest, gdy istnieje większość partyjnej koalicji – wówczas po konsultacjach z jej liderami głowa państwa powinna wskazać na szefa rządu uzgodnionego nominata. Mówiąc wprost – jeśli 15 października ponad 230 posłów będzie miał PiS, prezydent powinien desygnować Mateusza Morawieckiego. Jeśli „trójkoalicja” – Donalda Tuska.

Co jednak w sytuacji, która wciąż wydaje się wysoce prawdopodobna – że po wyborach większością nie będzie dysponowało ani Prawo i Sprawiedliwość (samodzielnie), ani Koalicja Obywatelska – Trzecia Droga – Lewica?

Ten scenariusz jest możliwy, jeżeli przyzwoity wynik otrzyma Konfederacja. Na dziś wciąż prognozuje go większość sondaży. Według Marcina Palade na podstawie średniej z osiemnastu wrześniowych sondaży PiS może liczyć na 201 mandatów, „anty-PiS” – na 217 posłów, zaś Konfederacja – na 41 „sejmowych szabli”.

Mimo sondażowej zadyszki ostatnich tygodni wciąż klucze do sejmowej większości dzierży partia Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena. Konfederacja odgraża się jednak, że nie zamierza tworzyć rządu ani z PiS, ani z Donaldem Tuskiem.

Bosak – nieoczywisty wybór Andrzeja Dudy

W sytuacji, gdy ani PiS, ani anty-PiS nie dysponują większością – desygnowanie na premiera czy to kandydata partii rządzącej, czy to Koalicji Obywatelskiej nie ma większego sensu. Na logikę żadna z tych misji nie ma szansy powodzenia, jeśli zmiany podejścia nie zadeklaruje Konfederacja lub któraś z mniejszych sił antypisowskiej „trójkoalicji”.

Co najwyżej daje przestrzeń do gorszącego procederu „wyłuskiwania” pojedynczych posłów z drugiej strony. Złoty czas dla partyjnych skoczków łaknących władzy i fruktów, eldorado dla różnych „Kałużów” i „Chełstowskich”.

Wobec tego nieoczywistym, ale sensownym manewrem ze strony Andrzeja Dudy byłoby desygnowanie… kandydata Konfederacji. Jeśli to ta formacja odgrywa rolę „języczka u wagi” i tylko w jej rękach znajdować się będzie szansa na zbudowanie większości – należy się z tym faktem pogodzić.

Naturalnym – przez parlamentarne doświadczenie, państwową powagę i wysoką kulturę polityczną – kandydatem zdaje się Krzysztof Bosak. Wówczas Konfederacja mogłaby przystąpić do negocjacji ze wszystkimi klubami na swoich warunkach – proponując programowe minimum nowych rządów, podział koalicyjnych tek pomiędzy ugrupowania i ewentualne weta wobec konkretnych kandydatów partii koalicyjnych. A nawet – termin wyborczej powtórki inny i mniej niekorzystny z perspektywy procesu wyborczego niż ten, który wynikałby z kalendarza po porażce „trzech kroków”.

Sukces takiej misji jest trudny do prognozowania, ale sam fakt wymuszenia rozmów z Konfederacją po obu stronach plemiennie podzielonej sceny politycznej – przełamywałby konwenanse i przybliżałby wszystkich uczestników politycznej gry do określenia zarówno swoich priorytetów, jak i czerwonych linii.

Konfederacji oddawałby zaś na scenie politycznej należną i faktyczną rolę – jedynej formacji spoza dwubiegunowej polaryzacji, łączącej niemal po równo elektorat „anty-PiS” i „anty-KO”. Partii równych odległości do obu głównych protagonistów. Swoistej „polskiej Partii Koalicyjnej”, o której potrzebie pisałem już w czerwcu ubiegłego roku.

Kosiniak-Kamysz – kandydat ostatniej szansy

W razie niepowodzenia w kroku drugim swoich sił – bez skutków, jak sądzę – próbowałyby w Sejmie obie największe formacje. Spodziewam się raczej, że w zarysowanym wyżej arytmetycznym scenariuszu większości nie mógłby zyskać ani rząd Mateusza Morawieckiego, ani Donalda Tuska.

Być może jednak już sama nieoczywista inicjatywa prezydenta Dudy w pierwszym kroku wyzwoliłaby w partiach poszukiwanie alternatywy – mniej polaryzujących kandydatów, jakiejś formy scenariusza kompromisowego. Niemniej zakładam, że z dużym prawdopodobieństwem inicjatywa wróciłaby do Andrzeja Dudy.

W trzecim kroku, gdy możliwe jest powołanie rządu mniejszościowego, sądzę, że największe szanse na zbudowanie mu poparcia miałby gabinet z premierem Kosiniakiem-Kamyszem na czele. Przede wszystkim dlatego, że można wyobrazić sobie zdolność lidera PSL do rozmów ze wszystkim.

Z jednej strony wydaje się, że byłby tym kandydatem opozycji, który mógłby liczyć na największą życzliwość głowy państwa. Dużo większe niż jakiekolwiek kandydata opozycji wydają się też jego szanse na współpracę – koalicyjną bądź „cichą”, przez wstrzymanie się od głosu – z Konfederacją.

Z drugiej strony – wciąż można wyobrazić sobie scenariusz, w którym do sformułowania większości z PSL, nawet za cenę oddania fotela premiera, gotowe okazałoby się Prawo i Sprawiedliwość. Neutralność – przez wstrzymanie się od głosu i w zamian za konkretne obietnice w expose – mogłyby wobec jego koalicyjnego gabinetu z PiS wyrazić mogłyby Konfederacja, a może nawet część opozycji (choćby jego wyborczy koalicjanci z Polski 2050, których trudno posądzać o gotowość do rządowej współpracy z partią Kaczyńskiego).

Political fiction dla dobra wspólnego

Mijająca kampania jest chyba najbardziej toksyczną, jaką obserwowaliśmy kiedykolwiek. Scenariusz jej powtórzenia zimą i wczesną wiosną – gdy w kolejce w pierwszej połowie roku czekają wybory samorządowe i europejskie – nie powinien chyba napawać nadzieją nikogo, kto poważnie myśli o stanie państwa i narodowej wspólnoty. Warto też pamiętać, że powtórka nie musiałaby niczego rozstrzygnąć poza zapisaniem nas na dłuższy czas do niechlubnego grona państw niestabilnych i niesterownych.

Co więcej – przy ogromie czekających nas wyzwań czas wielomiesięcznej niestabilności trudno uznać za korzystny dla Polski. Jeśli stabilna większość PiS i anty-PiS-u nie będzie prawdopodobna, to nieoczywisty rząd Bosaka albo Kosiniaka-Kamysza to lepszy scenariusz niż wyborcza „repeta”.

Jeśli zaś po „trzech krokach” miałby nas czekać rząd mniejszościowy, to dobrze, by na jego czele stał polityk z jednej strony w możliwie niewielkim stopniu polaryzujący Polaków, a z drugiej – zdolny do szukania nieoczywistej większości dla swoich inicjatyw i gwarantujący możliwie dobrą współpracę z prezydentem. Obaj potencjalni kandydaci mniejszych ugrupowań mają ku temu większy potencjał, niż liderzy PiS i PO.

Nie bez znaczenia jest też zresztą argument, że dla PiS i KO, przy ich strukturach i budżetach, scenariusz wyborczej powtórki może się jawić jako atrakcyjny, zaś dla mniejszych ugrupowań – potencjalnie zabójczy. Dlatego właśnie oni mogą okazać się skłonni, również w partykularnym interesie, do odegrania konstruktywnej, stabilizującej roli.

Brak oczywistej większości stworzyć może polityczną dynamikę, którą dziś nie tylko trudno analizować, ale nawet sobie wyobrazić. Może warto jednak szukać już dziś alternatywy do wyniszczającej wojny PiS i anty-PiS w destrukcyjnych dla państwa kolejnych wyborczych powtórkach. Jeśli pomysły z gatunku political fiction w świecie z góry rozpisanych ról w ogóle mają jakąś szansę na ziszczenie – to jesienią 2023 jest to możliwe w dużo większym stopniu, niż kiedykolwiek wcześniej.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.