Pamiętacie Armię? Tak się robi niecringe’ową muzykę chrześcijańską!
W skrócie
Gdy myślę o sztuce chrześcijańskiej, przychodzą mi na myśl dzieła tworzone niewątpliwie z pięknymi intencjami, ale jednocześnie w formie, która daje poczucie obcowania z półproduktem. Na tym tle wyróżnia się zespół Armia. To zespół bajkowy, łączący ostre, gitarowe granie z poetyckimi, ale nieprzesadzonymi w formie tekstami. Armia jest jednym z najważniejszych zespołów w historii polskiego rocka. Czy aby na pewno jest to sztuka chrześcijańska? Czy nie mamy raczej do czynienia z gnostyckimi mitami?
Perła w oceanie półproduktów
Uważam, że nie istnieje coś takiego jak sztuka chrześcijańska, ale jedynie sztuka uprawiana przez chrześcijan z pozycji wiary, która może (lub nawet powinna) artykułować religijne doświadczenie i chrześcijański punkt widzenia. Sądzę, że dziś taką sztuką, szczególnie w wydaniu popkulturowym, rządzi kicz, a więc powielanie schematów i brak głębi.
Na tym tle wyróżnia się Armia. Zespół, jak sami siebie wielokrotnie określali muzycy, bajkowy, łączący ostre, gitarowe granie z poetyckimi, niejednoznacznymi w swej formie tekstami. Muzyka zespołu kierowanego od wielu lat przez wokalistę – Tomasza Budzyńskiego – jest na wskroś metafizyczna i brzmieniowo, i tekstowo.
Gdy słucham muzyki zespołu, mam wrażenie, jakby znajdowała się ona poza czasem. Dotyka problemów nieweryfikowalnych racjonalnymi rozumowaniami. Próbuje dosięgnąć tajemnicy i głębi bytu.
Witold Zimowski, autor ciekawego tekstu napisanego z okazji 30-lecia wydania albumu Legenda, uważanego przez wielu za jedną z najwybitniejszych płyt w historii polskiej muzyki rockowej, zaznacza, że tytułowy utwór mówi o „horyzoncie zdarzeń”. Zimowski postrzega go jako granicę rzeczywistości empirycznej, dostępnej naszym zmysłom. Teksty Budzyńskiego, które są kluczowe w fenomenie Armii, przekraczają empirię, bo łakną poznania dna rzeczywistości.
Zespół bajkowy, nie rockowy
Brzmienie Armii jest eklektyczne i awangardowe. Sporo riffów z Legendy mogłoby powstać równie dobrze w gronie muzyków black metalowych. Warstwa muzyczna zespołu Tomasza Budzyńskiego łączy w sobie motywy punkowe, hardkorowe, metalowe, a nawet reggae i jazzowe. Wszystko to zostaje wzbogacone brzmieniem wyjątkowego dętego instrumentu blaszanego, jakim jest waltornia, na którym przez wiele lat w zespole grał znany chociażby z Kultu Krzysztof Banasik ps. „Banan”. Po wydaniu Legendy Kuba Wojewódzki, wówczas świetny dziennikarz muzyczny, określił twórczość Armii jako „punkrockową symfonię”.
Tomasz Budzyński odżegnywał się od rock’n’rollowej stylistyki, nie akceptował wielu elementów tej subkultury. Wokalista Armii wielokrotnie podkreślał, np. w wywiadzie z przywoływanym już Wojewódzkim, że jego zespół jest kapelą baśniową, która za pomocą ludowej metafory, za jaką uznawał baśnie czy legendy, ma na celu przekazanie wiedzy i prawdy. Budzyński chciał uchwycić „rajski język”.
Wzniosłość to słowo-klucz dla zrozumienia twórczości zespołu Armia. Potężna ściana dźwięku, charakterystyczna dla zespołu zwłaszcza w okresie, gdy jego gitarzystą był tragicznie zmarły Robert Brylewski, wywołuje poczucie małości człowieka również dzięki przekraczaniu utartych form charakterystycznych dla szeroko pojętej muzyki rockowej. Umożliwia to m.in. używanie waltorni.
Kluczowy wpływ na wzniosłą atmosferę obecną w muzyce zespołu mają teksty Budzyńskiego – poetyckie, a jednak oszczędne w formie, pełne tajemniczych metafor.
Immanuel Kant wzniosłość wiązał z doświadczeniem potęgi przyrody oraz doskonałej, ale nieokreślonej formy znajdującej się w dziele artystycznym. Kluczowe jest doświadczenie wielkości, która nas przerasta. Wzniosłość przytłacza człowieka, rozbudza wyobraźnię. Doświadczenie to wiąże się ze stycznością z tym, co człowieka przekracza, a więc i w konsekwencji paraliżuje go, powoduje zahamowanie ludzkiej egzystencji na moment – dłuższy lub krótszy. Myślę, że podobne doświadczenie może mieć słuchacz, gdy zetknie się z takimi płytami, jak Triodante czy Legenda.
Muzyka chrześcijańska czy jednak nie?
W debacie o muzyce Armii, a w szczególności płyty Legenda, najważniejszej w formacji, dominują 2 narracje – odczytanie gnostyckie i chrześcijańskie. Jerzy Prokopiuk, najwybitniejszy znawca gnozy w Polsce, przekonywał, że w muzyce Armii powtarzają się najważniejsze mity gnostyckie – wrzucenie w świat, rozpacz świata i nadzieja na wyzwolenie człowieka.
Pomocnym kryterium rozstrzygnięcia problemu, czy teksty Armii są chrześcijańskie lub też nie, jest historia Budzyńskiego. Wokalista Armii do czasu wydania Triodante (1994) karmił się duchowością new age’owską, obficie czerpał z chrześcijaństwa, ale także z motywów obecnych w innych religiach i psychologii Junga.
Istotna cezurą w jego życiu było nawrócenie na katolicyzm, które dokonało się przed nagraniem płyty Triodante. Od tej pory chrześcijańskość tekstów „Budzego” nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Sam autor teksty napisane przed nawróceniem zreinterpretował. Po latach stwierdził, że ewidentnie opowiadają o Chrystusie, choć gdy je pisał, nie był tego świadomy.
Pragnę zauważyć, że bez względu na prywatną historię wokalisty Armii obydwa dyskursy – zarówno gnostycki, jak i chrześcijański – czerpią wiele z filozofii Platona. To uważam za najbardziej istotne.
Punkrockowy uczeń Platona
Dla greckiego filozofa otaczająca człowieka rzeczywistość – poznawalna zmysłowo – stanowiła ułudę, marną kopię prawdziwego pierwowzoru, który istnieje w świecie idei (poznawalnym wyłącznie racjonalnie). Drogą do poznania prawdziwej rzeczywistości było wyzbycie się fałszu i kłamstwa, słynne wyjście z jaskini, jakie zostało ukazane przez myśliciela w dialogu Państwo.
Budzyński wprost artykułuje powyższy dualizm rzeczywistości i tak śpiewa w utworze To, czego nigdy nie widziałem: „Aniołowie powoli wracają do nieba/ A my na dole patrzymy do góry/ I każdy z nas umiera od nowa/ Bo jesteśmy sami, jesteśmy mordercami”.
Jerzy Prokopiuk komentował twórczość Legendy następująco: „wrzask ten ma zagłuszyć wołanie ludzkiej duszy uwięzionej w materii – jest to wrzask żyjących w niej demonów. Ale nie tylko – do wrzasku tego dołącza się także człowiek. Dołącza się on swoim krzykiem – krzykiem rozpaczy i wołania o pomoc”. Platonizm ujawniał się na wiele sposobów – od gnostyckich po chrześcijańskie, jak np. u św. Augustyna, jednak to, co łączyło obie drogi, to podkreślanie marności świata doczesnego. Krzyk rozpaczy jest chęcią odrzucenia świata będącego w swej istocie zniewalającą człowieka iluzją, a zarazem rozpaczliwie wyrażoną tęsknotą za poznaniem prawdy.
Wszelki platonizm powiela motyw jaskini, bo wierzy w „zbawczą” moc trudno dostępnej wiedzy poznawanej przez niewielu. To właśnie wiedza posiada moc, by wyzwolić człowieka i skierować go ku prawdzie, poza empirycznie poznawalny świat. Dziedzic Platona, Tomasz Budzyński, śpiewał w To moja zemsta (niezależnie, czy zinterpretujemy to w gnostyckim, czy chrześcijańskim wydaniu), że „Nie jest stąd/ Tu mnie wrzucono pewnego dnia”, powielając platoński motyw.
Rzeczywistość poznawana zmysłowo jest ułudą, nie ma nic wspólnego z prawdą. Wokalista w utworze Nie ja zaznaczał: „Nie jestem tym/ Za kogo mnie masz”. Człowiek, szczególnie w Legendzie, jest samotny. W świecie nie istnieje prawdziwa miłość, prawdziwe życie jest „po naszej stronie” nieobecne. Człowiek nie zna prawdy o sobie – jest niczym pustka, tak jak we wspomnianym Nie ja. „Nie żyje/ I nie umieram/ Przeważnie/ Jestem niczym”.
Podmiot utworu To moja zemsta chce wyrwać się z fałszywej rzeczywistości, ogłasza to swoim słuchaczom. W wywiadach Budzyński niejednokrotnie podkreślał, że ma poczucie, że jego obecność na ziemi jest czasowa, więc czeka na powrót do swojej właściwej ojczyzny, która jest nie z tego świata. W Legendzie, jak sądzę, prawdziwa ojczyzna zostaje określona jako „niewymawialny dom”. W innej piosence utożsamia się ją z tym, co wieczne. Dopiero z czasem, już po swoim nawróceniu, Budzyński przyznał, że ojczyzną, o której tak często śpiewał, jest niebo.
To wiara, nie gnoza, daje zbawienie
Chrześcijaństwo wypełnia platoński mit religijną treścią. Siłę zbawczą ma mieć wiedza objawiona każdemu człowiekowi przez Boga – wiara, która „bez uczynków jest martwa”. Już po nawróceniu i „ochrzczeniu” swoich tekstów Budzyński dokonał tego wypełnienia chociażby w potężnym Wyludniaczu, utworze otwierającym już wprost chrześcijański album Triodante (inspirację stanowiła Boska komedia Dantego). Świat jawi się jako siedziba błądzących ciał, miejsce, gdzie „trwa jedynie szary zmierzch”. Mówi o tym następujący tekst piosenki: „Gdzieś podobno jest tajemne przejście/ Tunel lub korytarz albo chodnik/ Prowadzący, jak mówi poeta/ Ku schronom natury/ Innym marzy się właz prowadzący do komina,/ Gdzie podobno widać jeszcze gwiazdy”.
Z kolei w utworze Inaczej niż zwykle, pochodzącym z albumu Duch (1997), można usłyszeć następujące słowa: „Masz oczy a nie widzisz/ Masz uszy a nie słyszysz/ Drabina na północ, drabina na świat/ Głupstwo w oczach świata/ Puka w twoje okno/ To złodziej po nocy/ Wyciągnij rękę”.
Ostatecznie to więc metanoia, nawrócenie chrześcijańskie, a nie platońska czy gnostycka wiedza, okazuje się tym, co jest potrzebne do tego, by przekroczyć ułudę i skierować się ku temu, co realne.
Świat, ten empirycznie poznawalny, jest światem mroku, gdzie majaczy z oddali światło. Można się zastanawiać, co ono oznacza. W otwierającym Legendę utworze Kochaj mnie rzeczywistość kreślona jest jako coś chwiejnego, łudzącego. Świadczą o tym następujące słowa: „Wszystkiego w szumie fal/ Wszystko w oczach psach/ W mistycznym ciele/ To w pijanym śnie”. Z tej rzeczywistości można się wyrwać przez „okna i drzwi/ z ciała i krwi”, ku Ojcu, Synowi i Duchowi, którzy są „zamknięci na klucz”.
W innej piosence pojawia się motyw podróży na Wschód, w którą podmiot liryczny wyrusza. Pyta: „Cóż po mnie tu?/ Cóż po mnie na twej drodze?”. Ten kierunek urasta do mitu w twórczości Budzyńskiego, jest celem, który usensownia egzystencję. Stanowi też poprzez chrzest tekstów w zgodzie z intencją samego autora symbol Chrystusa, „Wschodzącego Słońca”. W jednym z tekstów możemy przeczytać następujące słowa: „Jeśli zdobędą świat/ Odwrócę twarz i chyba/ Zostanę górą, gdzie ponad nic nie ma”. Jeśli rzeczywistość nie napawa żadną nadzieją, to należy ją odrzucić i szukać sensu poza nią. Budzyński odnalazł go w chrześcijaństwie. W piosence Miejsce pod słońcem śpiewa o tym, że stoi i woła w mroku, jednak w tej ciemności świeci słońce, którym okazuje się Dobra Nowina. Światło jest zasadniczym symbolem dobra i prawdy. Gdy zostają rozpoznane i zaakceptowane, to piosenkarz-poeta może tylko zaśpiewać: „Nie opuszczaj mnie/ Nigdy nie opuszczaj mnie”, „Przebacz mi noc/ Przebacz mi tamten dzień”.
Jak można znieść myśl, że dąży się do zła?
Wróćmy jednak na chwilę do gnostyckiego okresu twórczości zespołu. Uniwersum opisywane przez Budzyńskiego nie napełnia odbiorcy optymizmem, kieruje jego myśli raczej ku pesymizmowi, gniewowi, np. z powodu tego, że człowiekowi nie jest w stanie pomóc nic. Rzeczywistość określona została jako ziemia jałowa. Świat Legendy to uniwersum manicheizmu, wielkiego dobra, ale i wielkiego zła, które toczą ze sobą bój. „Ze śmierci życie, z ciemności blask” – słuchamy w Przebłysku 5. W piosence To moja zemsta rzeczywistość empiryczna jawi się jako świat, w którym człowiek cierpi, ma zostać zabity i ostatecznie zostaje zjedzony żywcem. Śmierć przyjmuje formę cykliczną, powtarza się w nieskończoność. Wraz z nawróceniem „Budzego” nie znika walka dobra ze złem, ale pojawia się w niej więcej nadziei i optymizmu. Sam tekst utworu To moja zemsta okazuje się chrystologiczny i może kojarzyć się z ponawianym codziennie uobecnieniem ofiary Chrystusa podczas Mszy Św.
Motyw walki dobra ze złem szczególnie obecny jest w Opowieści zimowej. Utwór nawiązuje do 13 grudnia, gdy wspomina się św. Łucję. Dzień ten według wierzeń jest czasem, gdy Szatan ma największą szansę na przejęcie władzy nad rzeczywistością. Opowieść zimowa daje odpowiedź na tę sytuację i wskazuje na ludowy egzorcyzm.
To nie przypadek, że autoidentyfikacja Armii jako zespołu baśniowego zakorzenia go w tradycji ludowej, gdyż w przeszłości przede wszystkim właśnie lud czerpał mądrość z baśni. Folklor odsyła nas do głębokiej tradycji polskiego romantyzmu. Zimowski ocenia, że w warstwie tekstowej Legenda Armii porównywalna jest właśnie z tym okresem kulturowym. Badacz komentuje tę kwestię w następujących słowach „Świat na płycie i w Odzie [do młodości – przyp. autora] został przedstawiony jako zagrożony i nie pewny, ale również jako niski, ograniczony, niewystarczający. Mickiewicz nazywa go ‹‹martwym››. Podobnie bohater Legendy śpiewa o ‹‹jałowej ziemi›› i wyraża nadzieję, że jest ‹‹nie z tego świata››. Negatywna diagnoza owocuje charakterystycznym dla bohaterów obu utworów dążeniem ku wyższej rzeczywistości”.
Św. Jan pisał, że „świat w złem leży” (J, 5, 19). Budzyński idzie tym tropem. Zło w najważniejszym jego dziele – Opowieści zimowej – istnieje realnie, substancjalnie. Zrywa się w zimową noc, napawa człowieka drżeniem. Sama erupcja zła nie jest czymś monumentalnym, raczej, jak w twórczości Thomasa Stearnsa Eliota, pełznie cicho i powoli.
W piosence Legenda słuchamy, że rzeczywistością rządzi ciemna, magiczna moc, której źródłem jest dawny grzech, być może grzech pierworodny. Zło symbolizuje „pustynia, która zabija świat”. Ludowy egzorcyzm ma zło okiełznać, pokonać i uśpić aż do ponownej jego erupcji. Ono jednak powraca rokrocznie, tak jak w życiu dawnego ludu, w którym decydującą siłą była cykliczność.
Dzień – symbol dobra – następuje po ciemnej nocy, żadna z potężnych sił nie jest w stanie go przezwyciężyć. Zło, najpoważniejsze zagadnienie, z którym mocują się myśliciele od zarania dziejów, Budzyńskiego przeraża. Śpiewa on: „Jak można znosić myśl/ Że dąży się do zła”. Człowiek jest istotą grzeszną, skłonną do czynienia zła, niezależnie, czy pojmujemy to w sposób religijny, chrześcijański, laicki lub filozoficzny, nie da się zaprzeczyć, że to właśnie on jest źródłem największego zła na świecie. Co gorsza, człowiek jest jedyną istotą, która może świadomie się ku złu skłaniać. Mimo obecności zła w świecie istnieje nadzieja na pokonanie go, co symbolizuje blask porównywany do ptaka w oddali. Kluczowym elementem platońskiego mitu o jaskini jest światło. Zdaniem starożytnego filozofa istnieją jego 2 rodzaje – to złudne, pochodzące z ogniska i to prawdziwe, oślepiające, którego źródłem jest Idea Dobra. To ono mimo wielkiego wysiłku w akceptacji go mogło napawać człowieka nadzieją. Podobnie też w chrześcijaństwie – św. Jan w swej Ewangelii nazywał Chrystusa „światłem, które w ciemności świeci, a ciemności go nie ogarnęły”.
Motyw światła w utworach Armii pełni właśnie taką funkcję, rozświetla mrok świata. W znakomitym utworze Przebłysk 5 słyszymy: „Światło, świeć/ Światło, prowadź mnie”. W rozmowie z Wojewódzkim Budzyński zaznaczał, że celem muzyki Armii było osiągnięcie oświecenia, uchwycenie wspominanego już „rajskiego języka”. Metafora światła była idealna. Tekst piosenki jest następujący: „Ty jesteś drogą/ Jesteś brzegiem dnia/ Ty jesteś kluczem/ Ciebie świat nie jest wart/ Przyniosłeś ogień/ Beztroski śmiech/ Reszta jest niczym”. Tym światłem okazał się w życiu muzyków Jezus Chrystus. To właśnie ku Niemu, choć w sposób nieuświadomiony (to artysta ze zdumieniem odkrył po latach), Budzyński kierował prośbę w Legendzie: „Unieś, unieś,/ Unieś dokąd chcesz/ Czerwoną krew/ Biały śnieg/ Zabierz precz/ Powolną śmierć/ I martwy sen/ Dokąd chcesz”. Dobro, gdy zostanie przez nas odnalezione, okazuje się drogowskazem, któremu podporządkowujemy całe życie.
Samotność artysty jest odpowiedzią na problemy dzisiejszego świata?
Emblematyczne jest to, że album Legenda powstawał w odosobnieniu na Warmii w Stanclewie. Z dala od zgiełku, hałasu i pędu świata. Nie mogłoby być inaczej.
Muzyka Armii i teksty Budzyńskiego nie są zaangażowane i zanurzone w społeczeństwo, jak np. muzyka punkrockowa, z której „Budzy” się wywodzi. One istnieją niejako obok niego lub ponad nim.
Tak wokalista opowiadał o swoim doświadczeniu: „Gdy nagrywaliśmy gitarę w utworze Legenda, w nocy podczas przerwy, przez otwarte okno usłyszeliśmy zawodzący śpiew jak ptaka. Robert powtórzył ten dźwięk na gitarze, za chwilę już to graliśmy”. Ta wypowiedź jest kluczowa – Armia chce naśladować piękno i je wyrażać. Chce naśladować piękno prawdziwe, wiecznie, a nie chwilowe i ulotne. Jak śpiewał Budzyński w utworze Dom przy moście, cytując księcia Myszkina z Idioty Dostojewskiego, „piękno zbawi świat”.
Odseparowany od rzeczywistości twórca jest archetypem znanym od starożytności – to tam jest w stanie osiągnąć wolność i wznieść się ponad więzy, które w społeczeństwie go zniewalają. Im jestem starszy, tym bardziej odnoszę wrażenie, że jest to właściwa droga dla artysty i myśliciela, który na poważnie chce zmierzyć się z tajemnicami rzeczywistości, a więc z tym, co go przekracza. Okazuje się to możliwe po wyrwaniu się z pęt i przesądów, dlatego też artysta powinien udać się, chociażby mentalnie, tam, gdzie jest ciszej, gdyż tam widać więcej. W miejscach, gdzie dzieje się mniej, myśl ludzka pozostaje nienaruszona, może zanurzać się coraz bardziej. Nie ma prawdziwej sztuki i wiedzy bez ascezy i kontemplacji.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.