Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nord Stream 2 na stałe pozostanie zadrą w relacjach Polski i Ukrainy z Zachodem

Nord Stream 2 na stałe pozostanie zadrą w relacjach Polski i Ukrainy z Zachodem Imre Toma/flickr.com

Gazociąg Nord Stream 2 nie służy zaspokajaniu niedoborów podaży gazu w Europie, ale zgodnemu z interesem Rosji przekierowaniu już płynących w europejskich gazociągach wolumenów. W pierwszej kolejności Moskwa chce ominąć Ukrainę. Nord Stream 2 bez wątpienia narusza zasadę solidarności energetycznej na podstawowym poziomie. Projekt przyniósł Rosji znaczące korzyści polityczne. Moskwa wiedziała, że gazociąg poróżni kraje europejskie, ale nie spodziewała się otrzymania bonusu w postaci napięć w relacjach Stanów Zjednoczonych z europejskimi sojusznikami. Strona rosyjska nie wierzy, że plan transformacji energetycznej UE powiedzie się w zakładanym harmonogramie. Z dr. Szymonem Kardasiem, głównym specjalistą w Zespole Rosyjskim Ośrodka Studiów Wschodnich, rozmawia Ewa Mrowiec.

Stany Zjednoczone wydały wspólne oświadczenie z Niemcami, w którym dają zielone światło na finalizację budowy Nord Stream 2. Ponadto Waszyngton stara się przekonać Polskę i Ukrainę do wyciszenia protestów tej sprawie. Dlaczego USA zmieniły swoją politykę wobec tego projektu?

Administracja Joe Bidena obrała za swój priorytet doprowadzenie do nowego otwarcia w relacjach transatlantyckich z Europą Zachodnią po trudnej i pełnej konfliktów kadencji Trumpa. Niestety na poziomie realnych działań Amerykanie uznali, że dla poprawy relacji z Niemcami należy zaakceptować kompromis pozwalający dokończyć projekt Nord Stream 2. Jednak wydaje się, że Waszyngton mógł starać się zawrzeć korzystniejsze porozumienie z Berlinem. Jeżeli jego elementem jest zgoda na uruchomienie Nord Stream 2 w zamian za bardzo mgliste deklaracje polityczne Niemiec, to Berlin zapłaci za amerykańskie pozwolenie niską cenę.

Działania administracji Joe Bidena będą w naturalny sposób wywoływać różne oceny. Obecne stanowisko Waszyngtonu zostanie docenione w Berlinie i Wiedniu, może również w Paryżu, a z pewnością będzie bardzo krytycznie przyjęte w Warszawie, Kijowie czy Wilnie. Nord Stream 2 przyniósł Rosji znaczące korzyści polityczne. Rosja wiedziała, że gazociąg poróżni kraje europejskie, ale nie spodziewała się otrzymania bonusu w postaci napięć w relacjach Stanów Zjednoczonych z europejskimi sojusznikami. Moskwa wygrywa niezależnie od tego, czy rysa na stosunkach transatlantyckich dotyczy relacji Waszyngton-Berlin (jak za czasów Trumpa) czy Waszyngton-Warszawa i Waszyngton-Kijów. Nord Stream 2 na stałe pozostanie zadrą relacjach Polski i Ukrainy z Zachodem.

Czyli to już koniec ukraińskich i polskich marzeń o zatrzymaniu tego projektu?

Budowa Nord Stream 2 zostanie dokończona. Sankcje amerykańskie wstrzymały ją na rok, ale nie były w stanie jej trwale zablokować, gdy Rosjanie – pomimo wpisania ich statków na amerykańskie listy sankcyjne – podjęli się samodzielnego wznowienia prac. Do ułożenia zostało zaledwie 37 km rur, więc dotrzymanie sierpniowego terminu jest realne. Odrębną kwestią jest jednak uruchomienie gazociągu. Do przesyłania gazu po dnie Bałtyku potrzebne jest nie tylko fizyczne ukończenie budowy, ale też przeprowadzenie prac testowych, które zwykle trwają kilka miesięcy.

Jeszcze istotniejsza jest certyfikacja tego gazociągu – potwierdzenie, że infrastruktura jest bezpieczna w eksploatacji i spełnia wymogi techniczne określone przy rozpoczęciu inwestycji. Co istotne, amerykańskie sankcje przyjęte na początku tego roku rozszerzyły krąg podmiotów znajdujących się pod ryzykiem sankcyjnym o firmy świadczące usługi certyfikacyjne. Jednak porozumienie na linii Berlin-Waszyngton prawdopodobnie obejmuje także tę kwestię.

Po dnie Bałtyku płynie już rosyjski gaz z Rosji do Niemiec przez Nord Stream 1. Dlaczego budowa drugiej nitki gazociągu wzbudza aż tyle politycznych kontrowersji?

Po pierwsze, jest to kolejna inicjatywa rosyjska, która ma na celu realizację ważnych celów zewnętrznej polityki energetycznej Rosji. Moskwie zależy na tworzeniu alternatywnych szlaków przesyłowych, które mają radykalne zmniejszyć albo wręcz wyłączyć dotychczasowy tranzyt przez kraje trzecie dla rosyjskiego gazu. Gazociąg Nord Stream 2 nie służy zaspokajaniu niedoborów podaży gazu w Europie, ale zgodnemu z interesem Rosji przekierowaniu już płynących w europejskich gazociągach wolumenów.

W pierwszej kolejności Moskwa chce ominąć Ukrainę. Z tego powodu budowane były gazociągi Nord Stream 1, Nord Stream 2 czy Turk Stream (szlak czarnomorski). Dzięki nowym gazociągom Rosja uzyskuje instrument politycznego nacisku w negocjacjach z Kijowem, a potencjalnie również z Polską. Także my jesteśmy jednym z krajów, przez który rosyjski gaz jest przesyłany w gazociągu Jamal Europa. Jeden Nord Stream nie pozwoliłby zrezygnować z Ukrainy jako szlaku tranzytowego, ale dwa mogą już to umożliwić.

Poprzez Nord Stream 2 Rosjanie zyskają również narzędzie zwiększające elastyczność reagowania na sytuację w różnych częściach europejskiego rynku, co może być użytecznym narzędziem manipulowania cenami. Co ciekawe, w tym roku popyt na gaz jest w Europie wysoki, ale Rosja nie wykorzystuje możliwości przesyłania dodatkowych ilości surowca na giełdy europejskie. Wysyła w ten sposób pewien sygnał, że dopiero uruchomienie nowego gazociągu pozwoliłoby na zwiększone wysyłanie gazu do Europy i zaspokoiło popyt na adekwatnym poziomie.

Ponadto projekt ten został ogłoszony w 2015 r., czyli niedługo po aneksji Krymu i agresji we wschodniej Ukrainie. Wydawało się, że w takich okolicznościach żaden strategiczny projekt państwa UE z Rosją nie jest możliwy, tymczasem – mimo retorycznego potępienia rosyjskiej polityki względem Ukrainy, a także wprowadzenia personalnych i sektorowych sankcji – niektóre kraje i firmy europejskie zaangażowały się w ten strategiczny projekt energetyczny z Rosją, dzięki któremu odniesie ona polityczne i ekonomiczne korzyści.

Kontrowersje budzi też fakt, że budowa jest prowadzona w warunkach, w których część elit europejskich czerpie z tego indywidualne korzyści. Były niemiecki kanclerz, Gerhard Schröder, czy politycy austriaccy są zatrudniani w rosyjskich firmach energetycznych. Rodzi to naturalne pytanie, czy nie mamy do czynienia z polityczną korupcją na dużą skalę. Na projekcie zarobią zarówno członkowie władz spółek odpowiedzialnych za budowę i obsługę gazociągu, jak i koncerny zachodnioeuropejskie, które będą handlować rosyjskim gazem w Europie.

Zarówno na poziomie państw członkowskich Unii Europejskiej, jak i na poziomie instytucji i urzędników unijnych nie ma jednomyślności względem Nord Stream 2. Czy realizacja tego projektu jest więc dowodem na fikcyjność unijnej zasady solidarności energetycznej?

Nord Stream 2 jest bez wątpienia projektem, który narusza zasadę solidarności energetycznej na podstawowym poziomie. Liczne dokumenty unijne zwracają uwagę, że w ramach prowadzenia zewnętrznej polityki energetycznej zarówno poszczególne państwa członkowskie, jak i instytucje unijne powinny mówić jednym głosem i uwzględniać różnorodne wewnętrzne interesy. Tymczasem z jednej strony gazociąg ten jest popierany przez Niemcy i Austrię, a częściowo nawet przez Francję i Niderlandy (firma francuska i holendersko-brytyjska są w niego zaangażowane), a z drugiej strony istnieje szerokie grono jego przeciwników, wśród których Polska i kraje bałtyckie zajmują najbardziej radykalne stanowisko.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał w lipcu orzeczenie w sprawie gazociągu OPAL, w którym podkreślił, że zasada solidarności energetycznej nie jest pustą deklaracją polityczną, a stanowi zapisaną w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej zasadę prawa. Kwestią problematyczną jest jednak realizacja tej zasady w praktyce. Gdy projekt Nord Stream 2 został ogłoszony, instytucje europejskie nie posiadały zbyt wielu instrumentów prawnych, żeby w jakikolwiek sposób go zablokować. Parlament Europejski przyjmował rezolucje ostro potępiające budowę gazociągu i choć miało to polityczne znaczenie, to nie mogło się przełożyć na realne działania na rzecz blokowania budowy gazociągu.

Należy jednak podkreślić, że Komisja Europejska, która jest strażnikiem traktatów unijnych, otrzymała w czasie realizacji rosyjsko-niemieckiego połączenia gazowego dodatkowe narzędzie w postaci znowelizowanej dyrektywy gazowej wprowadzającej ograniczenia na poziomie eksploatacji gazociągu. Przeciwnicy tej inwestycji muszą dokładać wszelkich starań, aby Komisja Europejska traktowała Nord Stream 2 bez taryfy ulgowej, zgodnie z regulacjami wynikającymi z unijnego prawa i w ten sposób np. ograniczała możliwość pełnego jego wykorzystywania.

Niestety jednym z problemów, który uwidacznia się przy tym energetycznym projekcie, jest niezrozumienie obaw krajów naszego regionu przez Niemcy czy Austrię. Państwa te mają za sobą wiele dekad udanej współpracy z Rosją i nie były szantażowane dostawami gazu w przeciwieństwie do krajów Europy Wschodniej. Te odmienne doświadczenia współpracy energetycznej z Rosją wpływają negatywnie na wypracowywanie wspólnego stanowiska w polityce energetycznej wobec Moskwy. Jest to element, który pozostanie z nami na długo niezależnie od zapisanej w prawie zasady europejskiej solidarności energetycznej.

W unijnych i niemieckich sądach toczy się obecnie kilka procesów sądowych dotyczących bezpośrednio lub pośrednio Nord Stream 2. Czy mogą one stanowić istotną przeszkodę dla uruchomienia i funkcjonowania gazociągu? Czy prawo europejskie może realnie sprzyjać przeciwnikom gazociągu?

Twórcy Nord Stream 2 usiłują ograniczyć dotkliwość unijnego prawa lub je ominąć, ponieważ są zainteresowani szybkim uruchomieniem gazociągu i jego eksploatacją w pełnej skali. Znowelizowana dyrektywa gazowa wzmacnia pozycję Komisji Europejskiej, ale ma niestety jedną istotną słabość. Zawiera przepis ograniczający zakres geograficzny jej zastosowania do wód terytorialnych państwa, gdzie kończy się gazociąg. Oznacza to, że dyrektywa obejmuje zaledwie ok. 4% Nord Stream 2, czyli ten fragment, który został ułożony na niemieckich wodach terytorialnych. To może potencjalnie prowadzić do podziału gazociągu na dwie części. Za 4% odpowiadałaby niezależna od Gazpromu spółka, a taryfy na tym odcinku spełniałyby wymogi prawa europejskiego, natomiast pozostałe 96% nie byłoby użytkowane zgodnie z dyrektywą gazową. Komisja Europejska może jednak próbować sprzeciwić się takiemu rozwiązaniu.

Choć prawo europejskie nakłada ograniczenia na możliwości eksploatacji gazociągu, to przeciwnicy tego projektu muszą zachować czujność, ponieważ Rosja, Gazprom i zachodnioeuropejscy partnerzy projektu nie ustaną w wysiłkach, aby móc w pełni wykorzystywać nowy gazociąg. Spółka Nord Stream 2 AG bardzo szybko rozpoczęła w Niemczech procedurę ubiegania się o wyłączenie gazociągu Nord Stream 2 spod zasad dyrektywy gazowej implementowanej do niemieckiego porządku prawnego.

W maju 2020 roku regulator niemiecki nie przychylił się do tego wniosku, wskazując, że gazociąg nie spełnił podstawowej przesłanki – nie został w pełni ukończony, co było warunkiem ubiegania się o wyłączenie. Rosjanie zaskarżyli jednak tę decyzję do sądu w Düsseldorfie. Pod koniec czerwca odbyła się rozprawa w tej sprawie, a wyrok spodziewany jest pod koniec sierpnia. Spółka budująca gazociąg zaskarżyła również samą dyrektywę gazową do trybunału arbitrażowego. Walka o Nord Stream 2 będzie się więc nadal toczyć na poziomie prawnym.

Unia Europejska zaczyna wdrażać projekt Europejskiego Zielonego Ładu, a gaz ma być jedynie paliwem przejściowym. Czy w obliczu rozwoju energii odnawialnej Nord Stream 2 jako gazociąg nadal jest tak istotnym projektem polityczno-gospodarczym? A może zamiast gazu w przyszłości w gazociągu będzie płynął wodór?

W horyzoncie długoterminowym założenia Europejskiego Zielonego Ładu tworzą określone wyzwania dla Rosji. Jeśli celem Unii Europejskiej jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do roku 2050, a paliwa kopalne mają stanowić jedynie surowiec przejściowy, to jest to zła wiadomość dla wszystkich eksporterów gazu ziemnego na rynek europejski. Pojawia się jednak pytanie o tempo realizacji tych bardzo ambitnych planów, a przede wszystkim założeń średnioterminowych.

Moim zdaniem strona rosyjska nie wierzy, że kompleksowy plan transformacji energetycznej Unii Europejskiej powiedzie się w zakładanym harmonogramie. Rosjanie zakładają, że gaz jako paliwo może służyć krajom Wspólnoty nie tylko w najbliższej dekadzie, ale również w następnych latach. Inwestycje takie jak Nord Stream czy Turk Stream pokazują, że dla Rosji Europa jest rynkiem strategicznym. Gazprom realizuje na razie tylko jeden projekt o orientacji nieeuropejskiej – budowę gazociągu Siła Syberii w Azji, ale jego moce przesyłowe po uruchomieniu będą jednak nieporównywalnie niższe od łącznych mocy przesyłowych na rynku europejskim.

Aby jednak zareagować na projekt Europejskiego Zielonego Ładu, Rosjanie wysyłają sygnały, że są gotowi odpowiedzieć na potrzeby związane z rozwojem energetyki wodorowej. Odpowiedzieć dwojako: wysyłając więcej gazu do Europy, gdzie byłby on wykorzystywany do produkcji wodoru lub wysyłając wodór rosyjski. Co istotne, infrastruktury przesyłowej gazociągu Nord Stream 2 można jednak używać nie do eksportu wodoru, a jedynie do eksportu mieszanki, której elementem jest wodór. Pojawiają się różne szacunki, ale przychylam się do opinii, że wodór może w niej stanowić max. 5-10%.

Nord Stream 2 zmniejszy rolę Europy Środkowo-Wschodniej jako pośrednika w dostawie gazu na południe i zachód Europy. W jaki sposób kraje naszego regionu odpowiadają na to wyzwanie?

Wiele państw zaczęło nadrabiać wieloletnie zaniedbania i dywersyfikuje źródła dostaw, uniezależniając się od Rosji. Przykłady można mnożyć. Litwa zbudowała terminal pływający w Kłajpedzie i rozbudowuje połączenia z Polską. Polska otworzyła terminal LNG w Świnoujściu, a obecnie buduje interkonektory z sąsiadami i realizuje projekt Baltic Pipe. Ukraina, która niedawno kupowała od Rosji prawie 30 mld m3 gazu rocznie, obecnie zaopatruje się w rosyjski gaz u zachodnich partnerów, zapewniając sobie względne bezpieczeństwo dostaw. Na południu ciekawą politykę prowadzi choćby Bułgaria, która z jednej strony nie odżegnuje się od współpracy z Rosją, ale jednocześnie stara się pozyskiwać gaz z innych źródeł. Z pewnością dywersyfikacja źródeł dostaw i rozbudowa infrastruktury to najlepsza odpowiedź państw Europy Środkowo-Wschodniej na zagrożenia wynikające z realizacji projektów takich jak Nord Stream 2.

Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania tutaj. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!

Artykuł (z wyłączeniem grafik) jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zezwala się na dowolne wykorzystanie artykułu, pod warunkiem zachowania informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Prosimy o podanie linku do naszej strony.

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.